Volkswagen up! - w centrum zainteresowania
Chciałbyś znaleźć się w centrum zainteresowania, ale nie możesz pozwolić sobie na wydanie setek tysięcy złotych na samochód? Żaden problem. Wystarczy odpowiednio skonfigurowany... Volkswagen up!
Volkswagen nie miał szczęścia do segmentu A. Lupo było drogie i mało funkcjonalne, a egzemplarze z silnikami benzynowymi konsumowały przesadnie duże porcje paliwa. Także Fox nie zdołał zaistnieć na rynku. Szansę na sukces ponownie przekreślił niezbyt korzystny stosunek ceny do jakości. Do trzech razy sztuka. W 2011 roku światło dzienne ujrzał up!. Nowy maluch Volkswagena wraz z bliźniaczymi konstrukcjami – Skodą Citigo i Seatem Mii – jest wytwarzany przez fabrykę w Bratysławie.
Łączna sprzedaż trojaczków w pierwszych siedmiu miesiącach bieżącego roku przekroczyła poziom 74 tysięcy egzemplarzy, co oznacza, że nowości grupy Volkswagen AG zostały świetnie przyjęte przez klientów. Wyniki sprzedaży z pewnością byłyby lepsze, gdyby moce przerobowe słowackiej fabryki odpowiadały zapotrzebowaniu na samochody. Dość powiedzieć, że czas oczekiwania na maluchy z Bratysławy sięga obecnie czterech miesięcy. Priorytet na liniach produkcyjnych ma up! - trafił do kilkukrotnie większej liczby klientów niż Citigo i Mii.
W Polsce up! jest obecny od lutego bieżącego roku. Mimo że w mediach nie brakuje testów i reklam, samochód wciąż skupia na sobie zaciekawione spojrzenia innych użytkowników dróg. Wielu ciekawi przestronność i funkcjonalność kabiny. Część pyta o szczegóły techniczne. Są też tacy, którzy bez słowa lustrują karoserię, by uniesionym kciukiem wyrazić aprobatę dla nowego modelu Volkswagena.
Wyróżnikiem modelu up! jest minimalizm formy. Samochód nie otrzymał ozdobników, chromowanych detali, wyszukanych przetłoczeń albo reflektorów o finezyjnych kształtach. Jedyną ekstrawagancję stanowi pokrywa bagażnika – jej zewnętrzną warstwą jest duża tafla szkła, która została naklejona na metalowy szkielet. Dzięki temu up! wygląda ciekawie, a jednocześnie zapewnia należytą ochronę w przypadku kolizji.
Testowany up! stał na efektownych, 15-calowych alufelgach Spoke, które są standardem w wersji high up! Obręcze mają niestety poważną wadę – utrzymanie ich w stanie czystości stanowi nie lada wyzwanie. Kto liczy, że wizyta w myjni automatycznej rozwiąże sprawę, jest w błędzie. Między dwudziestoma ramionami zbierają się znaczne ilości drogowego brudu oraz pyłu z klocków hamulcowych, którego usunięcie wymaga mycia ręcznego.
Kto lubi efektowne kontrasty, powinien wybrać śnieżnobiałego up!. Nie tylko z racji oszczędności - biały jest jednym z dwóch lakierów, które nie wymagają dopłaty. W jego przypadku kolor nadwozia będzie przełamany czernią klapy bagażnika, opon, obramowania szyb, wypełnienia reflektorów oraz wlotu powietrza w przednim zderzaku. Volkswagen, świadomy faktu, że biały up! doskonale się prezentuje, zdecydował się na wprowadzenie do gamy topowej wersji white up!. Zasadność wydawania na nią przynajmniej 46 490 złotych wydaje się mocno dyskusyjna – równie dobrze wyglądający i niewiele gorzej wyposażony egzemplarz można skonfigurować za kilka tysięcy złotych mniej.
Biało-czarna kolorystyka może zostać powielona w kabinie. Osoba decydująca się na samochód w wersji wyposażeniowej high up! ma możliwość bezpłatnego wybierania między siedmioma kompozycjami tapicerki, boczków drzwiowych oraz deski rozdzielczej. Bez względu na decyzję, górna część drzwi zawsze będzie miała kolor nadwozia – znajduje się tam wyłącznie goła blacha. Przesadna oszczędność? Być może. Praktycznie każdy nowy samochód ma już w pełni tapicerowane drzwi. Trzeba jednak przyznać, że rozwiązanie zaproponowane przez Volkswagena zupełnie nie dokucza podczas codziennej eksploatacji. Przymknięcie oka na blachę na drzwiach ułatwia wygląd i precyzja wykonania reszty wnętrza – atmosfera w kabinie up! nie ustępuje znanej z wielu aut segmentu B.
Po zajęciu wnętrza nie mamy wątpliwości, że siedzimy w Volkswagenie. Mięsista i obszyta skórą kierownica świetnie leży w dłoniach, natomiast panel wskaźników z podświetloną na biało skalą, czerwonym wyświetlaczem komputera, świetnie znamy z większych modeli niemieckiego koncernu. Volkswagen zadbał, by wnętrze up! sprawiało wrażenie bardziej ekskluzywnego od kabiny Skody Citigo. Gwarantują to m.in. elementy pokryte lakierem fortepianowym. Niemiecki koncern zadbał też większą liczbę wariantów kolorystycznych wnętrza.
Przednie fotele są obszerne i wygodne. Mimo że kolumna kierownicy posiada wyłącznie pionową regulację, pozycja za sterami up! jest wygodna. W dolnym położeniu koło kierownicy przesłania praktycznie cały zakres użytecznej skali prędkościomierza. Problem został częściowo rozwiązany przez opcjonalny komputer pokładowy, który może wyświetlać aktualną prędkość.
Na temat przestronności wnętrza, biorąc pod uwagę, że mamy do czynienia z zaledwie 3,54-metrowym samochodem, nie sposób powiedzieć złego słowa. W pierwszym rzędzie miejsca nie zabraknie nawet podróżnym o wzroście sięgającym dwóch metrów. Inżynierom Volkswagena udało się optymalnie wykorzystać każdy centymetr wnętrza. Dzięki temu kabina jest wystarczająco przestronna, by na krótszych trasach zapewnić w miarę przyzwoity komfort czterem dorosłym osobom oraz umożliwić transport 251 litrów bagażu (234 l w samochodach z kołem zapasowym). Brzmi nieźle, jednak kufer jest krótki i głęboki, co ogranicza jego funkcjonalność. Po kilku latach eksploatacji będzie również... porysowany, ponieważ Volkswagen poskąpił tapicerki na tylną i boczne ściany bagażnika.
Niestety na tym nie kończą się mankamenty związane z tylną częścią nadwozia. Bagażnik nie jest oświetlany przez najmniejszą nawet lampkę, natomiast półka nie podnosi się wraz z klapą – jej położenie można zmieniać ręcznie. Trzeba przy tym pamiętać o konieczności położenia półki przed zamknięciem bagażnika. W przeciwnym razie przesłoni praktycznie całą tylną szybę.
Do napędu modelu up! zostały zaprzęgnięte zupełnie nowe silniki Volkswagena. Wolnossące trzy cylindry o pojemności litra występują w wersjach rozwijających 60 i 75 KM. Testowany up! otrzymał mocniejszy silnik, który pozwala na bezstresową jazdę w mieście, jak i poza nim. Dopóki przemieszczamy się w tempie narzucanym przez inne samochody, w ruchu ulicznym silnika nie trzeba wkręcać powyżej 3500 obr./min. W trasie manewry wyprzedzania lub podjazdy pod bardziej strome wzniesienia trzeba poprzedzać redukcją o bieg lub dwa.
Podczas jazd miejskich testowany up! potrzebował ok. 6 l/100km. Poza obszarem zabudowanym zużycie paliwa spadało do niecałych 5 l/100km. Przydatnym rozwiązaniem dla osób, które chciałyby cieszyć się jeszcze niższym spalaniem, jest opcjonalny system nawigacyjny Maps&More z funkcją Blue Index, która przy pomocy różnych grafik podpowiada, gdzie należy szukać oszczędności. Warto dodać, że brak turbodoładowania i bezpośredniego wtrysku paliwa sprawia, że silnik nie jest przesadnie wrażliwy na styl jazdy.
Podczas szybkiej jazdy do przedziału pasażerskiego przenikają szumy powietrza opływającego nadwozie, jak również odgłos pracy trzech cylindrów. Jest głośno, jednak nie na tyle, by irytować lub męczyć nawet na dłuższym dystansie.
Zawieszenie Volkswagena up! stanowi złoty środek między właściwościami jezdnymi oraz komfortem. Samochód cicho i płynnie wybiera nawet poważniejsze nierówności. Niezbyt dobrze radzi sobie jednak z krótkimi wybrzuszeniami drogi, na których auto staje się nerwowe, a praca podwozia staje się słyszalna. Nastawy zawieszenia dopuszczają przechyły karoserii na zakrętach, ale przez cały czas up! pozostaje przewidywalny i dobrze reaguje na polecenia wydawane kierownicą. Układ kierowniczy jest mocno wspomagany, więc prowadzący otrzymuje ograniczoną porcję wiadomości o poczynaniach przednich kół.
Testowany samochód był warty 45 tysięcy złotych. Cennik Volkswagena up! otwiera kwota znacznie łatwiejsza do zaakceptowania - 31 290 złotych. Na tyle wyceniono 3-drzwiową wersję take up! z ubogim wyposażeniem oraz 60-konnym silnikiem. Za drugą parę drzwi trzeba dopłacić tysiąc złotych. Warto, gdyż w 3-drzwiowej odmianie boczne drzwi są długie, co uniemożliwia ich mocniejsze otwarcie na zatłoczonych parkingach. Dodatkowe 15 KM pod maską kosztuje 2300 złotych. Oferta została tak skonstruowana, by potencjalny klient szybko pominął bazową wersję take up!, usiadł z kalkulatorem nad wariantem move up! i... wybrał wersję high up!, która ma w standardzie system audio, klimatyzację, alufelgi, dywaniki, elektrycznie regulowane i podgrzewane lusterka oraz podgrzewane przednie fotele. W move up! wymienione udogodnienia wymagają dopłat, po których wersja staje się droższa od high up!
Podgrzewane lusterka faktycznie się przydają, ale po cóż podgrzewane fotele w miejskim samochodzie? Dla osób, które zadały sobie takie pytanie nie mamy najlepszych wiadomości. Volkswagen sprytnie połączył dodatki w pakiety. Kto chciałby cieszyć się elektrycznie regulowanymi i podgrzewanymi lusterkami, musi dopłacić za pakiet "zimowy", czyli także za podgrzewane fotele i reflektory przeciwmgielne.
Volkswagen up! został dopracowany w każdym szczególe. Producent po prostu nie miał innego wyjścia. Liczne czynniki sprawiają, że niewielkie, tanie w zakupie i oszczędne samochody cieszą się coraz większym wzięciem. Wyniki sprzedaży dowodzą, że up!, który nie należy do najtańszych modeli w klasie, zdecydowanie przypadł klientom do gustu.