Volkswagen Tiguan - towarzysz podróży
Pomimo starań producentów, aby klienci wybierali modele aut skrojone na miarę ich potrzeb, wciąż chcemy, żeby nasze samochody były jak najbardziej wielozadaniowe i uniwersalne. Jednocześnie ciężko uciec od utartych przekonań i stereotypów. Jeżeli potrzebujemy czegoś na dalekie trasy, które chcemy pokonywać dynamicznie i komfortowo: tylko sprawdzony diesel i przestronne nadwozie. To właściwie dwa podstawowe przymioty auta, które od kilku tygodni, w ramach testu długodystansowego, jest częścią redakcji AutoCentrum.pl - to Volkswagen Tigaun 2.0 BiTDi z pakietem R-line. Najwyższa pora zweryfikować stereotypy w praktyce - wybraliśmy się na weekendowy wypad.
Dwie osoby na pokładzie, bagaż podręczny
Zaplanowana podróż to jedno z potencjalnych zadań w codziennym użytkowaniu Tiguana - wyjazd po znajomych na lotnisko. Połowa drogi to tylko dwie osoby na pokładzie i żadnych bagaży. W przypadku auta z tego segmentu powiedzenie, że dla pary miejsca jest dużo, to oczywistość. Pomimo tego, wnętrze Tiguana naprawdę potrafi zaskoczyć przestronnością. Deska rozdzielcza jest wyraźnie odchylona od kierowcy, przednie fotele nawet w najniższym możliwym położeniu są zamontowane wysoko, a testowana wersja dysponuje nawet panoramicznym dachem. Dodając doskonałą widoczność w każdą stronę, także za sprawą cienkich słupków A, to wszystko sprawia, że poczucie przestrzeni jest bardzo wyraźnie odczuwalne. To jednak nie jest tożsame z trudnością w prowadzeniu. Bardzo łatwo “wyczuć” krawędzie auta, dzięki czemu nawet manewrując na ciasnym parkingu, Tiguan nie sprawia problemów. Prowadzenie w mieście jest bardzo komfortowe, nie tylko za sprawą wysokiej pozycji w kabinie. Układ kierowniczy sprawia wrażenie wyjątkowo płynnego, wymaga jedynie delikatnych ruchów, a przełożenie na koła jest zdecydowane i niemal natychmiastowe. Niestety, w codziennej walce z progami zwalniającymi i krawężnikami przegrywa przednie zawieszenie. Odważniejsze pokonanie przeszkody wywołuje dźwięk twardego uderzenia, które nie jest miłe dla ucha kierowcy. To zjawisko nie dotyczy jednak tylnej osi.
Po opuszczeniu granic miasta możemy w większym stopniu wykorzystać możliwości 2-litrowej jednostki wysokoprężnej - prawdziwego powodu do dumy producenta z Wolfsburga. Silnik ten rozwija imponującą moc 240 KM. To jednocześnie zaleta i potencjalne zagrożenie. Moment obrotowy na poziomie 500 Nm pomiędzy 1750 a 2500 obr/min robi wrażenie i potrafi przyprawia o zawrót głowy. Szczególnie, kiedy posmakujemy przyspieszenia, jadąc pustym autem z łączną wagą pasażerów nie przekraczającą 120 kg. Rozpędzenie Tiguana do pierwszej setki zajmuje niecałe 7 sekund, między innymi za sprawą fenomenalnie działającej 7-stopniowej automatycznej skrzyni DSG. Pierwsze wrażenie: jest nieco nerwowo, auto reaguje momentalnie, czasem nawet zbyt drastycznie. Po okiełznaniu mocy i opanowaniu emocji auto zaczyna bardziej “słuchać” się kierowcy, przyspieszać płynniej i nie wykonywać już zbyt gwałtownych operacji, które mogą łatwo wymknąć się spod kontroli. Przekroczenie granic miasta to także początek nowej przygody z apetytem auta na paliwo. Po kilku dniach umiarkowanie dynamicznej jazdy po mieście, test w trasie rozpoczęliśmy z okresowym spalaniem na poziomie 8,8 l na każde 100 kilometrów. Dla niecierpliwych: po powrocie z trasy i całym dniu dynamicznej jazdy w 70% po drogach szybkiego ruchu skończyliśmy z wynikiem 7,7 l/100km. To dokładnie takie wartości, których możemy oczekiwać od dwulitrowego diesla w trasie.
Cztery osoby na pokładzie, pół bagażnika plecaków
To jedno z pierwszych pozytywnych zaskoczeń po zwiększeniu liczby pasażerów na pokładzie Tiguana. Okazuje się, że torby i plecaki małżeństwa po 3-tygodniowej podróży po Azji, w bagażniku testowanego auta wyglądają nieco groteskowo. Przede wszystkim zajęły optycznie ledwo połowę dostępnej przestrzeni bagażowej. A ta może przyprawić o zawrót głowy. To imponujące 615 litrów. Gdybyśmy zdecydowali się na zabranie tylko bagaży z pominięciem ich właścicieli na tylnej kanapie, po jej rozłożeniu dysponowalibyśmy przestrzenią o ponad 1000 litrów większą. Bagażnik ma regularny kształt i komfortowo niski próg załadunku. Kolejne miłe zaskoczenie czekało na (zaproszonych jednak na pokład Tiguana) podróżników po zajęciu miejsc na tylnej kanapie. Nawet przy wzroście 193 cm nie zabrakło przestrzeni nad głową, a kolana nie stykały się z podbródkiem. Nieoczywistym minusem drugiego rzędu mogą być problemy z przytuleniem się pasażerów, siedzących na skrajnych fotelach. Miejsca na potencjalnego trzeciego pasażera pośrodku jest wciąż dużo, także z uwzględnieniem przestrzeni na jego nogi.
Jeśli chodzi o zachowanie Tiguana w drodze powrotnej pod większym obciążeniem, charakterystyka prowadzenia znacząco się poprawiła. Auto stało się mniej narowiste, dotknięcie pedału gazu spełniało wyobrażenia o wykonaniu płynnego przyspieszenia. Także ruchy kierownicy nie szarpały nadwoziem na boki. To jednak nie znaczy, że przy większym obciążeniu moc, kryjąca się pod maską Tiguana, przestaje być wystarczająca. Nawet w takich okolicznościach dynamiczne wyprzedzanie nie stanowi najmniejszego problemu. U kresu podróży zaskoczenie po raz wtóry, tym razem głównie dla kierowcy: wspomniane spalanie dużo poniżej progu 8 litrów.
Zadanie wykonane
Ciężko wyobrazić sobie lepszy test dla Tiguana we wspomnianej konfiguracji. To bardzo porządne narzędzie do codziennych zadań o podwyższonych wymaganiach. Przy okazji auto tworzy wokół wyzwań miłą atmosferę dla kierowcy. Po ciężkim dniu i setkach kilometrów testowany Tiguan po ostatnim parkowaniu zdaje się dziarsko prężyć i meldować: “Zadanie wykonane!”. Co ważniejsze, dodaje też: “Kiedy to powtórzymy?”