Volkswagen T-Cross – zmieniłbym w nim jedną rzecz
Oto najmniejszy z SUV-ów Volkswagena – T-Cross. Masywnie wystylizowany, z większym prześwitem, ale jednak nadal zwinny w mieście. Czym nas zaskoczył?
Volkswagen T-Cross to najmniejszy SUV w ofercie marki. Ma 4,11 metra długości, a więc jest o 12 centymetrów krótszy od T-Roca. Rozstaw osi wynoszący 2,56 metra w stosunku do długości nadwozia jest bardzo duży – stąd też możemy się spodziewać praktycznego, całkiem przestronnego wnętrza i sporego bagażnika.
Jeśli chodzi o sam wygląd, to nie jest chyba tajemnicą, że Volkswagen T-Cross powinien przemawiać do młodszej części klientów. Jest więc dostępny, poza standardowymi, w dość wyrazistych kolorach, jak czerwony, niebieski, pomarańczowy czy turkusowy. Jest nawet pakiet Electric Orange z pomarańczowymi felgami i deską rozdzielczą w tym samym kolorze – to tak, jakby ktoś chciał się bardzo wyróżnić.
Testowana przez nas wersja T-Crossa została wyposażona w pakiet R-line za ponad 5 tysięcy złotych, co wiąże się nie tylko z lekko zmienionymi zderzakami, ale też 18-calowymi kołami. Ta konfiguracja bardzo nam się spodobała – i chyba też innym wokół, bo sporo osób oglądało się za tym samochodem, a niektóre znajome mówiły nawet, że chętnie by go kupiły – dokładnie w tej konfiguracji.
Jak wiele jest w Volkswagenie T-Crossie SUV-a?
Prześwit Volkswagena T-Crossa wynosi 17,5 cm – o 2,7 cm więcej niż w Polo. To już trochę więcej komfortu psychicznego, ale też realne udogodnienie, bo nie przytrzemy zderzaka, parkując przy wyższym krawężniku, a i wsiadanie jest trochę wygodniejsze.
Są nowości!
Nie da się ukryć, że samochody z grupy Volkswagena są trochę jak puzzle – w wielu wnętrzach znajdziemy dokładnie te same elementy. Nie ominęło to T-Crossa, ale jest też parę nowości.
Deska rozdzielcza T-Crossa przypomina trochę tę z Polo, ale jest bardziej rozciągnięta w pionie. Duży panel dekoracyjny biegnący przez całą deskę zmienia się wraz z tapicerką – do wyboru są różne wzory i kolory.
System multimedialny z 8-calowym ekranem dotykowym dobrze znamy z innych modeli Volkswagena, ale tutaj warto zaznaczyć, że nadal mamy pokrętło głośności i wyboru opcji. Dla smartfonów przewidziano dwa porty USB i półkę do ładowania bezprzewodowego. Z innych modeli nie znamy za to nowej dźwigni zmiany biegów.
Projekt wnętrza miał – po pierwsze – zapewnić dobrą widoczność kierowcy, ale też sprawiać wrażenie większego, niż faktycznie jest. Oczywiście musiało być też praktyczne, jak na SUV-a przystało. I tak, tylną kanapę możemy przesuwać w zakresie aż 14 cm, powiększając bagażnik lub ilość miejsca na nogi.
Bagażnik Volkswagena T-Crossa zmieści od 385 do 455 litrów, a po złożeniu kanapy dzielonej w stosunku 60:40, nawet 1281 litrów. Opcjonalnie możemy też zamówić składany przedni fotel pasażera i przewieźć dłuższe przedmioty. Nie ma tu progu załadunkowego, więc pakowanie jest naprawdę wygodne, ale mam wrażenie, że nawet te 385 litrów, liczone jest w jakiś dziwny sposób – bagażnik wydaje się mniejszy.
W Volkswagenie T-Crossie nie mogło też zabraknąć systemów bezpieczeństwa. Na pokładzie znajdzie się więc Front Assist z funkcją rozpoznawania pieszych, Lane Assist, Blind Spot Detection, system autonomicznego parkowania, aktywny tempomat czy czujnik monitorujący zmęczenie kierowcy.
Z przodu ilość miejsca jest wystarczająca i na dobrą sprawę również na kanapie nie jest najgorzej, ale jednak dorosłe osoby nie będą czuły się bardzo komfortowo. Ilość miejsca określiłbym jako „na styk”, tak akurat, żeby zmieścił się tam ktoś, kto ma 1,80 m wzrostu.
Podróż Volkswagenem T-Crossem. Zaskakujący komfort!
Obecnie w ofercie mamy dwie wersje silnika 1.0 TSI – o mocy 95 i 115 KM. Docelowo, w T-Crossie dostaniemy też czterocylindrowe 1.5 TSI o mocy 150 KM i 1.6 TDI o mocy 95 KM, ale na to musimy jeszcze chwilę poczekać.
Słabsza wersja 1.0 TSI występuje tylko ze skrzynią manualną, ale testowana przez nas wersja została wyposażona w 7-biegowe DSG. Współpraca tej skrzyni z silnikiem przez większość czasu przebiega sprawnie. Zmiany biegów są płynne, skrzynia bardzo rzadko szarpie – chociaż zdarzy jej się czasem dłużej zastanowić, ale podczas jazdy naprawdę nie mamy na co narzekać.
Dziwnie reaguje tylko podczas ruszania – czasem dłużej załącza się bieg, wtedy dajemy mocniej gazu, a T-Cross przygotowany do ostrzejszego ruszenia wyrywa do przodu. Trzeba się do tego przyzwyczaić, tak, jak do dłuższego przełączania pomiędzy trybem D a R. Najlepiej jeździ się w trybie sportowym skrzyni i to nawet nie pod względem dynamiki. W trybie Sport skrzynia szybko redukuje, a nie przeciąga zmian biegów, jeśli jedziemy spokojnie.
Testowany przez nas silnik to oczywiście 115 KM i 200 Nm momentu obrotowego, przez co Volkswagen T-Cross do 100 km/h rozpędza się w 10,2 sekundy i może maksymalnie pojechać 193 km/h. Tego typu osiągi nie powalają, ale dzięki turbosprężarce, T-Cross bardzo dobrze zachowuje się podczas przyspieszania np. od 50 do 80 km/h – nie czuć, żeby brakowało mu mocy.
Mały SUV Volkswagena zaskakuje też komfortem prowadzenia. Mimo aż 18-calowych felg, zawieszenie bardzo dobrze wybiera nierówności, a drgania są faktycznie wygładzane. Zmieniłbym tu tylko jedną rzecz. Jaką?
T-Cross korzysta z platformy Volkswagena Polo, a więc z przodu dysponuje tradycyjnymi kolumnami McPhersona, ale z tyłu ma już belkę skrętną. I tę belkę czuć na wybojach. Pewności prowadzenia może nie tracimy, ale kiedy na zakręcie pojawią się wyboje, tył nieprzyjemnie przeskakuje. To coś, co spotkamy w prawie każdym samochodzie tej klasy i Volkswagen T-Cross nie jest tu wyjątkiem.
Na pochwałę zasługuje za to wyciszenie silnika. W trakcie jazdy jest praktycznie niesłyszalny. Dopiero, kiedy aktywuje się system start-stop i wyłączy lub włączy silnik, na karoserię przenoszą się charakterystyczne dla trzycylindrowych silników wibracje.
W przypadku Volkswagena T-Cross z silnikiem 1.0 TSI 115 KM producent deklaruje średnie zużycie paliwa na poziomie 4,9 l/100 km, ale musimy wziąć poprawkę na pracę turbosprężarki. Jeśli jeździmy dynamicznie, ta wartość może się nawet podwoić – choć realnie w trakcie testu w mieście T-Cross zużywał około 8,5 l/100 km.
Volkswagen T-Cross to mały, fajny samochód!
Volkswagen T-Cross to reprezentant bardzo szybko zyskującego na popularności segmentu miejskich SUV-ów. Te poręczne samochody są po prostu zaskakująco praktyczne i T-Cross jest tego idealnym przykładem. Ma wyższy prześwit, rozwiązania pozwalające dostosować niewielką przestrzeń do aktualnych potrzeb, a to wszystko opakowane w dość niewielkie nadwozie, które pozwoli nam łatwo zaparkować w mieście.
Volkswagen T-Cross nie zachwyca pod żadnym względem, ale też pod żadnym względem nie rozczarowuje. Jest komfortowy, wystarczająco szybki i przede wszystkim nieźle wygląda. Myślę, że to właśnie ta ostatnia cecha jest tu gwarantem popularności T-Crossa.
Przeszkodą nie będzie raczej cena, która zaczyna się od niecałych 70 tys. zł.
Redaktor