Volkswagen Passat - ewolucja zamiast rewolucji
Jeśli ktoś chciałby połączyć słowo "Rewolucja" ze słowem "Volkswagen" musiałby się nieźle namęczyć. O wiele lepiej do tej marki pasuje "Ewolucja". Ba! To chyba ulubione słowo marketingowców, księgowych, projektantów oraz, co ciekawe, końcowych odbiorców, którzy niemal w ciemno kupują kolejne generacje poszczególnych modeli. Zapewne tak samo będzie z Volkswagenem Passatem, który doczekał się kolejnego wcielenia.
Po oficjalnej prezentacji w Internecie około czterech miesięcy temu nikt się nie rozczarował. Nikt również nie był zaskoczony, choć z zapowiedzi i obietnic producenta wynikało, że czeka nas coś wspaniałego, niespodziewanego, rewolucyjnego. Tak się jednak składa, że niemal wszyscy zdążyli się przyzwyczaić do tego, że dla Volkswagena rewolucja oznacza coś innego. Niektórzy wprost stwierdzili, że te wszystkie zapowiedzi i obietnice to tak naprawdę wiele szumu o nic, gdyż nowy Passat B8 to kolejny klasyczny i stonowany model przeznaczony do tej samej, bardzo szerokiej grupy odbiorców. Panowie z Wolfsburga nie zamierzali eksperymentować, bo i po co, skoro auto sprzedaje się rewelacyjnie i zapewne tak samo będzie i tym razem. Co więcej, sporą grupą odbiorców są firmy, które przy wymianie starej floty na nową chcą zachować wizerunek. Nieco konserwatywny, ale z pewnością stabilny i godny zaufania, a to jest w biznesie najważniejsze.
Nowość mierzy 4767 mm długości, 1832 mm szerokości oraz 1456 mm wysokości co oznacza, że w stosunku do poprzednika jest 2 mm krótsza, 12 mm szersza oraz o 6 mm niższa. Najlżejszy model w ofercie waży teraz 1312 kg. Obecnie rozstaw osi to 2791 mm, czyli aż o 79 mm więcej niż w przypadku poprzedniej generacji. Rozstaw kół z przodu zwiększył się o 31 mm, z tyłu zaś o 14 mm. Zwiększył się również bagażnik, który teraz zmieści 650 litrów w standardowym ułożeniu oraz aż 1780 litrów po złożeniu tylnych siedzeń, oczywiście w nadwoziu Variant. W modelu z nadwoziem o nazwie Limousine, te wartości są odpowiednio mniejsze – 586 i 1152 litry. Zwiększyła się również przestrzeń nad głową, na nogi etc. Wychodzi więc na to, że w nieco mniejszym nadwoziu wygospodarowano więcej miejsca, a wszystko dzięki zwiększeniu rozstawu osi. Tak to wygląda na papierze, ale czy przełoży się na praktyczne zastosowanie? O tym za chwilę, gdyż zaczniemy od stylistyki.
Pod względem wizualnym nowy Volkswagen Passat to… Volkswagen Passat. Naprawdę trudno pomylić to auto z jakimkolwiek innym modelem, choć nie zabrakło wielu modyfikacji stylistycznych. Linia boczna jest bardzo klasyczna zarówno w wersji sedan (Limousine), jak i kombi (Variant). Co więcej, linia dachu w okolicach słupka C płynnie opada i jednocześnie mocno przedłuża wspomniany słupek. Podobnie z linią bagażnika – jedynie pod koniec delikatnie podnosi się tworząc swego rodzaju spojler. Dość mocnej zmianie uległ pas przedni, w którym pojawił bardzo szeroki grill przechodzący na rozciągnięte światła. Poza tym trudno odnaleźć wyraźne zmiany, które zmieniłyby wizerunek auta. Jest po prostu klasycznie, tak, jak powinno być w aucie ze znaczkiem Volkswagena. Co więcej, podobną poprawność znajdziemy we wnętrzu. Jest elegancko, nawet stylowo i komfortowo, ale na ciekawe doznania wizualne nie mamy co liczyć. Specyficzny pas z przedniej części auta znajdziemy także we wnętrzu – biegnie od lewej do prawej strony, obejmuje kratki nawiewów oraz tradycyjny zegarek w centralnej części. Tak czy inaczej, oczy będą zadowolone, ale czy wspomniane wcześniej roszady związane z wymiarami coś dały?
Powiem krótko – tak! Miejsca w środku jest naprawdę mnóstwo i każdy, nawet bardzo wysoki kierowca zajmie komfortową pozycję za kierownicą. Co więcej, gdy z tyłu zasiądzie dwójka wysokich pasażerów, nie będą oni wpychać kolan w fotel przed sobą. Co prawda pasażer na środku tylnej kanapy będzie walczył z bardzo wysokim tunelem, ale do tego zdążyliśmy się przyzwyczaić – „uroki” platformy MQB. Daleka podróż czterech 2-metrowych koszykarzy? Żaden problem! Jeśli chodzi o jakość dobranych materiałów, w Volkswagenie nigdy nie było to problemem i tak samo jest tym razem. Miękkie tworzywa, wysokiej jakości skóra, rewelacyjne spasowanie – to w sumie norma.
Warto również wspomnieć o dość bogatym wyposażeniu nawet w podstawowej wersji. Wszystkie modele będą wyposażone w światła LED z tyłu oraz opcjonalne światła LED do jazdy dziennej z systemem Dynamic Light Assist z przodu. Wśród nowości na uwagę zasługuje nowy panel TFT o przekątnej 12,2 cala dostępny w wyższych wersjach wyposażenia, który zastąpi analogowe zegary. Podobne rozwiązanie można znaleźć w modelu Audi TT. Oprócz tego kierowca doceni wyświetlacz head-up, który pokaże niezbędne informacje w zasięgu wzroku kierowcy – kolejne rozwiązanie znane przede wszystkim z samochodów sportowych i wyścigowych. W nowym Volkswagenie Passacie nie zabrakło także licznych dodatków zwiększających bezpieczeństwo, takich jak: Side Assis, Rear Traffic Alert, Traffic Jam Assist, City Emergency Braking, Trailer Assist, Emergency Assis etc. Jak widać Volkswagen stawia na to, czego nie widać na pierwszy rzut oka i trzeba przyznać, że to chyba najlepsza recepta na zdobycie i utrzymanie klientów.
Po zajęciu miejsca we wnętrzu i odpaleniu silnika, w tym przypadku bardzo mocnego 2.0 TDI Bi-Turbo o mocy aż 240 KM z momentem obrotowym rzędu 500 Nm, nastaje… cisza. Fakt, wyciszenie w tym aucie jest rewelacyjne i spokojna jazda odbywa się w relaksującym, cichym szumie. Jedynie po dodaniu gazu robi się wyraźnie głośniej, a gdy wskazówka obrotomierze zbliży się do 4000 obr./min, generowany przez jednostkę dźwięk, mimo iż dość przyjemny, trochę przeszkadza. Pomimo tego skrzynia DSG pilnuje, aby obroty były cały czas dość nisko co pozytywnie wpływa i na komfort, i na spalanie. Przeglądając dane techniczne i widząc moc 240 KM oraz moment obrotowy 500 Nm zapewne każdy pomyślał o sportowych emocjach. I tu pojawia się pewne rozczarowanie, choć nie dla każdego będzie to wadą. Mimo dobrych parametrów, skrzyni DSG oraz napędu 4MOTION, po wciśnięciu pedału gazu do oporu, przyspieszenie nie jest brutalne, nie wbija w fotel i nie podnosi adrenaliny. Jest bardzo spokojnie, statecznie, choć wskazówka obrotomierza szaleje, a prędkościomierz wskazuje 100 km/h już po nieco ponad 6 sekundach. Dzieje się to jednak bez zbędnych nerwów i szarpania. W tym przypadku Volkswagen zadbał o to, żeby nawet nerwowy kierowca poczuł się komfortowo i spokojnie. To dość dziwne uczucie, gdyż w innych, nawet słabszych modelach przyspieszenia było bardziej inwazyjne, chaotyczne. W Passacie nic, tylko spokój.
Nie oznacza to oczywiście, że samochód jest ospały, kołysze się na zakrętach i wywołuje mdłości. Przyspieszanie jest bardzo płynne, ale skuteczne, tak samo zachowuje się zawieszenie, które świetnie wybiera nierówności i jest komfortowe, ale w ostrych zakrętach trzyma auto na odpowiednim torze jazdy. Prowadzenie jest pewne, stabilne, zakręty pokonuje się bez drastycznych uślizgów, podsterowności lub nadsterowności, ale jeśli ktoś chce poszaleć po torze lub górskich serpentynach, będzie rozczarowany. Volkswagen na każdym kroku stara się wybić kierowcy szaleństwa z głowy i robi to bardzo skutecznie.
Przejdźmy zatem do oferty zaczynając od jednostek napędowych. Tych, jak zwykle jest cała masa i każdy wybierze coś dla siebie, choć nie na początku. Do polskiego cennika przejdziemy za chwilę, tymczasem sprawdźmy, jak będzie wyglądała kompletna oferta silnikowa. Kompletna oferta przewiduje między innymi silnik 1.4 TSI o mocy 125 lub 150 KM, 1.8 TSI o mocy 180 KM oraz 2.0 TSI o mocy 220 lub 280 KM. Jeśli chodzi o silniki wysokoprężne, do wyboru będzie 1.6 TDI o mocy 120, jak również 2.0 TDI o mocy 150, 190 lub aż 240 KM. Alternatywą będzie również wersja 1.4 TSI plug-in hybrid o łącznej mocy 211 KM. Ale przypominam, że niektóre jednostki pojawią się za jakiś czas.
Obecnie w polskim cenniku mamy nieco mniejszy wybór, szczególnie, jeśli chodzi o silniki benzynowe, gdyż w ofercie wylądował tylko silnik 1.4 TSI o mocy 125 lub 150 KM. Za słabszą jednostkę z wyposażeniem Trendline zapłacimy co najmniej 90 790 złotych, natomiast za mocniejszą w wariancie Comfortline (jedyny dostępny) trzeba zapłacić już 105 490 złotych. Najtańszy diesel w ofercie kosztuje 102 490 złotych i w zamian za taką kwotę dostaniemy wyposażenie Trendline i jednostkę 1.6 TDI o mocy 120 KM. Obecnie na szczycie oferty mamy silnik 2.0 TDI Bi-Turbo o mocy 240 KM z napędem 4MOTION z 7-biegową skrzynią DSG i wyposażeniem Highline w cenie 166 290 złotych. Wszystkie te ceny dotyczą wersji Limousine, a jeśli chcemy model z nadwoziem Variant, musimy dołożyć 4400 złotych.
Volkswagen Passat B8 to po raz kolejny bardzo ciekawa, rozsądna i dość atrakcyjna propozycja. Konkurencja ze strony np. Forda Mondeo czy Opla Insignii z pewnością ma nocne koszmary z nowym „Paskiem” w roli głównej. Dopóki na rynku była poprzednia generacja Passata, szanse były w miarę wyrównane, ale teraz, gdy światło dzienne ujrzał nowy model, szala rynkowego zwycięstwa z pewnością przechyli się na stronę niemieckiej propozycji. Czy to zaskoczenie? Nie, to nie jest zaskoczenie gdyż tego po Niemcach mogliśmy się spodziewać. Świetnego dopracowania, mnóstwa systemów wspomagających jazdę, kilku ciekawych nowości, szerokiej palety silników i wyposażenia dodatkowego etc. Wygląd jest oczywiście kwestią dyskusyjną, zaś niezawodność ocenimy po kilku latach, ale na chwilę obecną nowy Passat to ciekawa propozycja.
[HD] VW Passat B8 2.0 TDI 240 KM 4motion DSG, 2014 - test AutoCentrum.pl
Wyświetlenia: 21 413Relacja z prezentacji nowej generacji VW Passata na Sardynii.