Volkswagen ID.3 – ten elektryk może być tak popularny jak Garbus czy Golf
Garbus i Golf – te dwa samochody stały się kamieniami milowymi nie tylko Volkswagena, ale też całej motoryzacji. Teraz dołącza do nich VW ID.3 i już mu się przypisuje podobną wartość jak legendarnym poprzednikom. Czy nie za wcześnie?
Elektryczna rewolucja nie nadchodzi. Ona już tu jest, o czym najlepiej świadczą najważniejsze premiery tegorocznego salonu IAA we Frankfurcie. Najgłośniej mówi się o samochodach elektrycznych jak Honda E czy właśnie Volkswagen ID.3. Swoje koncepty pokazali też inni producenci np. Hyundai czy Mercedes. W Europie koncerny właściwie nie mają wyboru, bo wciąż zaostrzane normy emisji spalin w przekroju całej gamy modelowej zdecydowanie promują hybrydy plug-in oraz właśnie samochody elektryczne. Czy tego chcemy czy nie, ich popularyzacja będzie postępować.
ID.3 chce stanąć w jednym szeregu z Golfem i Garbusem
Dla Volkswagena ID.3 ma szczególne znaczenie strategiczne i wizerunkowe. Ten model ma szansę stać się prawdziwie masowym autem, jak jego dwaj wielcy poprzednicy – Volkswagen typ 1, popularnie zwany Garbusem, oraz Golf. Oba te auta stały się symbolami w swoich czasach. Garbusowi nie przeszkadzało w sukcesie nawet ciągnące się za nim widmo nazizmu. Sympatyczny wygląd, niska cena i solidność przyciągały klientów jak magnes. Ostatecznie produkowano go od 1938 do 2002 roku, a po drodze nie tylko zmotoryzował powojenne Niemcy, ale także przyczynił się do hippisowskiej rewolucji w USA, by na końcu zostać ulubionym autem Meksykanów.
Golf przy Garbusie wyglądał jak z innej planety. Po całych latach wstrzymywania tej decyzji Volkswagen podjął wreszcie ryzyko i zamiast modernizować staruszka pokazał coś zupełnie nowego. Niemcy odeszli od wszystkich rozwiązań konstrukcyjnych, z których słynął Garbus. Golf miał silnik chłodzony cieczą, umieszczony z przodu i napęd na koła przednie. Był hatchbackiem i prezentował wybitnie kanciasty styl w odróżnieniu od poprzednika. Cechą wspólną pozostała solidność i trwałość.
Teraz historia się powtarza. Znowu Volkswagen pokazał coś całkowicie nowego, czego jeszcze nigdy wcześniej nie zrobił. Jasne, że auta całkowicie elektryczne są od jakiegoś czasu na rynku, ale to nie znaczy, że dla ID.3 jest zbyt późno na błysk. Gdy debiutował Golf, też mieliśmy już na rynku auta typu hatchback (miał je w swojej ofercie Fiat, Renault) lub z napędem na przód (Mini), ale to właśnie Golf stał się synonimem swojej klasy. Po prostu Niemcy w najbardziej zręczny sposób połączyli największe ówczesne trendy w jednej, niedrogiej konstrukcji.
Volkswagen ID.3 – początek nowej rodziny
Volkswagen włożył wiele wysiłku, by zmaksymalizować szanse na sukces ID.3. Przede wszystkim mam na myśli całkowicie nową platformę MEB. Wkrótce na tej samej podstawie będą powstawać kolejne modele aut, a znając rozmach grupy VAG, będą ich dziesiątki. Już we Frankfurcie obok debiutanta ID.3 stał zakamuflowany SUV ID.4, choć nikomu nie wolno było się do niego zbliżyć.
Volkswagen zdecydował, że pierwszym w nowej gamie będzie kompakt. W obecnej sytuacji rynkowej nie zdziwiłbym się gdyby to był kompaktowy SUV, ale może chodziło właśnie o nawiązanie do Golfa. Zresztą Volkswagen ID.3 jest wymiarami niemal identyczny jak spalinowy brat. Ma nad Golfem zasadniczo jedną, dużą przewagę – przestrzeń w środku. Rozstaw osi jest potężny (2765 mm), a auto wygląda, jakby kabina zajmowała 80% płyty podłogowej. Jest to możliwe dzięki upakowaniu najważniejszych podzespołów płasko pod podłogą. Dodatkowym benefitem tego układu jest nisko osadzony środek ciężkości, poprawiający prowadzenie.
Design ID.3 to – według Volkswagena – definicja nowoczesności. Auto ma być z miejsca rozpoznawalne jako elektryczne, dlatego było potrzebne wyraźne rozróżnienie jego wyglądu przy zachowaniu DNA niemieckiej marki. Uważam, że się udało, bo ID.3 wygląda jakby ktoś wziął najmniejszego w gamie Up!-a, napompował go i wygładził mu rysy. Ta operacja była potrzebna, by jak najbardziej zmniejszyć opory powietrza. Z tego powodu przód jest gładki, nie ma żadnej szczeliny. W tym samym celu zamontowano owiewkę w miejscu łączenia maski z przednią szybą. Sama maska jest ultrakrótka, przez co z boku Volkswagen ID.3 wygląda prawie jak auto jednobryłowe.
Kokpit Volkswagena ID.3
Patrząc na zdjęcia prasowe, mam wrażenie, że to właśnie we wnętrzu producent szukał oszczędności. Domyślam się, że na zdjęciach widzimy bogato wyposażone wersje, a wyglądem nie powalają na kolana. Oczywiście ID.3 ma być przystępny cenowo, dlatego pewne kompromisy musiały się pojawić, ale moim zdaniem konsola środkowa wygląda aż zbyt prosto, żeby nie powiedzieć prostacko.
Rewolucja musi mieć swoje ofiary – tutaj ofiarą padł odwiecznie obecny w Volkswagenach przełącznik świateł. W rodzinie ID charakterystyczne pokrętło nie będzie już obecne, tak samo jak wszystkie inne fizyczne przyciski. Cóż, nowoczesność to ekrany dotykowe, na których steruje się wszystkimi funkcjami samochodu. W tym przypadku kierowca ma swój własny ekran zamiast zegarów. Jego forma jest zaskakująco prosta - nie otacza go żaden daszek przypominający tradycyjne wskaźniki, co łudząco przypomina rozwiązanie z BMW i3. Linia deski rozdzielczej poprowadzona jest nisko dla spotęgowania wrażenia przestrzeni i widoczności. Na ogół wnętrze ID.3 pozbawione jest jakichkolwiek ozdobników, ale z jednym wyjątkiem. Aluminiowe nakładki na pedały udekorowano symbolami play i pause – ciekawy, niebanalny akcent.
ID.3 to nadal Volkswagen, więc w cenniku będzie bardzo dużo opcji do zaznaczenia. Jeszcze bardziej rasowo byłoby, gdyby podstawowa wersja nie miała kompletnie niczego na pokładzie, ale na razie tego nie wiemy. Na pierwszy ogień idzie bowiem wersja 1st wyposażona m.in. w nawigację, 18-calowe felgi, podgrzewanie foteli i kierownicy i wiele więcej. Według producenta odpowiada to poziomowi wyposażenia Comfort w innych modelach VW. Za dopłatą można dostać reflektory Matrix LED, head-up display czy audio Beats. Co istotne, wszystkie ID.3 będą miały system multimedialny aktualizowany zdalnie. Będzie to przypominało obsługę smartfona i aktualizację zainstalowanych aplikacji, bądź dodawanie nowych. Od lat działa to już w Tesli.
Na deser Volkswagen poszczycił się informacją o możliwych konfiguracjach kolorystycznych w środku ID.3. Podstawowe to tradycyjne czarne lub szare odcienie, ale dla zdecydowanych nabywców może to być również biały i pomarańczowy. Indywidualizacja to ważna kwestia w dzisiejszych czasach.
Napęd Volkswagena ID.3
Cała rodzina modeli ID, w tym także omawiany ID.3, została stworzona z myślą wyłącznie o napędzie elektrycznym. Podzespoły auta zostały upchane głównie w pobliżu obu osi. Silnik wraz z 1-stopniową skrzynią znalazł się z tyłu i napędza koła tylne. Nie przewidziano tutaj napędu na wszystkie koła. To zadanie Volkswagen zostawił sobie na liście do zrobienia w nadchodzących modelach rodziny ID. Całe auto jest ciężkie jak na kompakt – waży 1719 kg, ale to i tak niewiele jak na elektryka o solidnym zasięgu.
Zdolności dynamiczne ID.3 sprawdzimy, jak tylko pojawi się okazja, ale równomiernie rozłożony ciężar i nisko osadzony środek ciężkości zapowiadają się nieźle. Nie powinno też być problemu z mocą. Już podstawowy silnik będzie generował 150 KM. Jeździłem Nissanem Leaf dokładnie o tej samej mocy i byłem zaskoczony jego nieskrępowaną dynamiką. Volkswagen idzie krok dalej, bo drugim wyborem jest mocniejszy motor 204 KM generujący 310 Nm. Właśnie w takie jednostki będą wyposażone wszystkie egzemplarze premierowej edycji 1st. Niezależnie od silnika prędkość maksymalna jest ograniczona do 160 km/h.
Volkswagen będzie pierwszym producentem, poza Teslą, który zaoferuje aż 3 wersje pojemności baterii do swojego auta. Podstawowy wariant 45 kWh pozwoli na przejechanie 330 km, a pośredni 58 kWh dorzuca do tego kolejne 90 km. Najdroższe będą baterie 77 kWh, z którymi ID.3 jest w stanie pokonać 550 km bez zatrzymywania się.
Konfigurator Volkswagena ID.3 będzie zapewne bardziej skomplikowany niż Enigma, bo to nie koniec opcji, które każdy nabywca będzie musiał sprecyzować. W zależności od pojemności baterii VW będzie oferował różne typy osprzętu, umożliwiające szybsze ładowanie. Najmniejsza bateria bez dopłat będzie ładowana prądem 50 kW, opcjonalnie 100 kW. Największa dostosowana jest nawet do prądu 125 kW.
Volkswagen ID.3 ma być konkurencyjny cenowo
Na ten moment niewiele wiemy o cenniku. Jedyna pewna informacja jest taka, że wyjściowa cena w Niemczech nie przekroczy 30,000 euro. Co znajdzie się na pokładzie i ile trzeba będzie dopłacić do najciekawszych gadżetów – nie wiadomo. Najwyraźniej klientom to nie przeszkadza, bo producent zebrał ponad 30 tysięcy przedpłat w ciemno, zanim ktokolwiek widział auto w pełnej krasie.
Z polskiej perspektywy, bez solidnych dopłat od rządu, ID.3 pewnie podzieli los innych samochodów elektrycznych. Nadal będzie zbyt drogi, by konkurować z tradycyjnymi kompaktami. Ja jednak już nie mogę się doczekać jazd tym modelem, bo uwielbiam auta elektryczne. Na papierze wszystko, co w tym momencie wiemy na temat Volkswagena ID.3, wygląda nad wyraz interesująco.
Czy ID.3 faktycznie będzie tak ważny jak Garbus i Golf mk1? Myślę, że ma na to duże szanse w skali europejskiej lub globalnej. Do świata samochodów elektrycznych wnosi kilka ważnych czynników. Przede wszystkim chodzi mi o szerokie możliwości wyboru napędu. Do tej pory samochody bezemisyjne kupowało się takie, jakie były, bez możliwości wyboru silnika i napędu. W ID.3 mamy 2 motory, 3 warianty baterii i kilka możliwości maksymalnego prądu ładowania. Od strony funkcjonalnej też mu niczego nie brakuje, bo oferuje parametry samochodów klasy średniej, będąc w klasie kompakt. Wygląda na to, że Volkswagen sumiennie odrobił lekcje. Z wystawieniem oceny wstrzymamy się jeszcze do czasu pierwszych jazd tym modelem. Na końcu i tak najlepiej zweryfikuje go rynek.