Volkswagen Golf Sportsvan - lek na ból głowy
Ojciec rodziny. Już samo brzmienie tego określenia przywodzi na myśl statecznego pana, który aspiracje zadziornego przywódcy stada odłożył na półkę. To synonim bezpieczeństwa, typowy przedstawiciel klasy średniej. Można na nim polegać, ale bywa nudziarzem. Oczywiście ten krótki opis to stereotyp, specjalnie wyolbrzymiam, bo są przecież ojcowie rodzin, w których nie umarła żyłka samca alfa. To co wiemy na temat potencjalnych kupujących auta, tym bardziej wiedzą specjaliści Volkswagena od pozycjonowania samochodów na rynku. Ojcowie rodzin, uwaga, Volkswagen przygotował dla was coś nietuzinkowego. Oto nadszedł Golf Sportsvan.
Konkretnie: w prezentowanej dziś wersji z dwulitrowym, stupięćdziesięciokonnym dieslem i dwusprzęgłowym automatem DSG Sportsvan jest autem, którym rano odwieziecie dzieci do przedszkola a wieczorem, na krętej, pustej drodze po włączeniu trybu sportowego odżyje w was marzenie o przewodzeniu stadem.
Ale po kolei. Golfa w powiększonej, przyjaznej rodzinie wersji już znamy, bo szlak Sportsvanowi przetarł kilka lat temu Golf Plus. O ile jednak Plus był Golfem „napompowanym”, o identycznych jak podstawowa wersja długości i szerokości ale wyższym dachu. O tyle Sportsvan jest samochodem w każdym z wymiarów przynajmiej o kilka, kilkanaście centymetrów większym niż zwykły Golf. Dodatkowe centymetry czynią ze Sportsvana auto przestronne i pakowne. Bagażnik jeszcze przed opcjonalnym powiększeniem pomieści solidne 500 litrów, a komplet 5 osób na pokładzie znajdzie dla siebie miejsce na nogi, głowy, kolana i łokcie. Ojciec jak i rodzinka powinni być z przestronności auta zadowoleni.
Gdy już zasiądziecie w znakomicie wykończonym, niemal pozbawionym niedoróbek wnętrzu, podróż umili bardzo dobrej jakości zestaw audio. Małżonce puśćcie coś spokojnego, w cenie są evergreeny, nie będzie zawiedziona. Gdy wasza lepsza połówka wysiądzie, czas na mocne brzmienie. Rock, techno, a może coś z soczystym basem np. dubstep? System nagłośnienia Dynaudio nie zepsuje żadnego gitarowego riffu, żadnego energicznego uderzenia w perkusję czy świdrującego bębenki uszu niskiego tonu. Nie zapomnijmy jednak, że w najwyższej, testowanej wersji Highline taki system wymaga dopłaty ponad 2300 zł, a w wersjach niższych jest w ogóle niedostępny.
Dobrą muzykę warto czasem wypuścić w świat. Pomoże nam w tym panoramiczny, szklany dach. Radość z wpuszczania do wnętrza auta promieni wiszącego nad naszymi głowami słońca może zepsuć prędkość. Powyżej 80-90 km/h dach wypada zamknąć, inaczej nie usłyszycie ani muzyki, ani rozmów ze współpasażerami. Możliwość zagłuszania małżonki podczas jazdy w trasie za jedyne 6 tyś. zł. Opcja dostępna oczywiście jedynie w najbogatszej wersji Highline.
Jeszcze kilka słów o wnętrzu Sportsvana. Jest ono po Volkswagenowsku zaprojektowane, z przywiązaniem szczególnej wagi do ergonomii. Dźwignie, przyciski, pokrętła: wszystko w zasięgu ręki, proste w obsłudze, bliskie ideałowi. Czytelność kokpitu nie może być chyba lepsza niż w Golfie. Zegary to klasyka gatunku, podświetlenie w naturalnej, białej barwie. Reszta czarna z wprowadzającą nutę elegancji, ciągnącą się w poprzek deski rozdzielczej listwą pomalowaną w stylu lakieru fortepianowego. Pomysł miły dla oka dopóki nikt owej listwy nie dotyka. W przeciwnym wypadku widać na niej każdy odcisk palca i każdy pyłek kurzu. Funkcjonalność wnętrza podnoszą logicznie rozplanowane, i co nie zawsze jest normą, przydatne schowki. Bo po co nam schowek w drzwiach który nie pomieści nawet standardowej, półtoralitrowej butelki wody. W tym Golfie jest inaczej, jeżeli już schowek czy uchwyt, to praktyczny i pojemny.
Ale nie samym wnętrzem człowiek żyje. Wyjdźmy więc zza kierownicy by obejrzeć Sportsvana. Na opcjonalnych, 18 calowych kołach (dopłata min. 2750 zł) z niskoprofilowanymi oponami Golf prezentuje się elegancko. Dokładnie to określenie przychodzi mi na myśl, bo nie ma tu stylistycznego Las Vegas. Jest za to umiar w prowadzeniu linii, dyskrecja. Samochód przyciąga wzrok ale tylko na chwilę, może się podobać ale nie będziemy o jego kształtach śnić po nocach. Dobre proporcje i nowoczesna ale pozostająca w ramach klasyki kreska - to najkrótsze określenia jakim można opisać bryłę auta.
Na deser to, co w Sportsvanie najlepsze, czyli przyjemność z jazdy. Testowane auto to najmocniejsza dostępna wersja. Dwulitrowy diesel oddaje do dyspozycji kierowcy 150 koni i 340 niutonometrów momentu obrotowego. Wartości więcej niż wystarczające w rodzinnym aucie. Jednak nie sam silnik jest tu ważny, a sposób w jaki współpracuje on z automatem DSG. Po dokupieniu za 4200 zł adaptacyjnego zawieszenia DCC możemy wybierać pomiędzy trybem zwykłym, eko i najciekawszym sportowym. Różnica pomiędzy wymienionymi trybami jazdy polega głównie na sposobie zmiany biegów przez skrzynię.
W trybie „eko” Sportsvan jest autem nad wyraz spokojnym. DSG zmienia biegi zanim wskazówka obrotomierza przekroczy wartość 2 tysięcy. Po odpuszczeniu gazu skrzynia rozłącza silnik ze sprzęgłem. Ten tryb jest dobry na autostradzie gdzie nie musimy często bardzo dynamicznie wyprzedzać wolniejszych aut. Spalanie w traktowanej zgodnie z zamysłem konstruktorów opcji „eko” to w trasie średnio 4,6 litra na 100 km. Wspomnę jeszcze o aktywnym tempomacie (dopłata 2 tyś. zł), a mam na jego działanie tylko jedno określenie: „poezja”. Zadajemy dowolnie wybraną prędkość, ustawiamy funkcję automatycznego utrzymywania dystansu od poprzedzającego auta i właściwie nasza rola jako kierowcy ogranicza się do skręcania, bo nawet nie musimy hamować. Golf zatrzyma się przed poprzedzającym autem jeżeli to stoi np. na światłach i ruszy gdy tylko samochód z przodu zacznie jechać. System działa tak dobrze, że w długiej trasie, gdy na kolejnych kilometrach prostej drogi nie miałem właściwie jako prowadzący nic do roboty, nie raz dopadała mnie niezbyt mądra ochota poczytania za kółkiem gazety (do czego oczywiście nie doszło).
Kolejnym trybem, w którym może pracować Sportsvan jest „normal”. W przeciwieństwie do „eko” bieg jest zawsze zapięty, a kickdown powoduje, że po momentalnym zrzuceniu o 3 przełożenia, auto ochoczo nabieranie prędkości.
Ale najwięcej przyjemności z jazdy czeka nas w trybie „sport”. Tak jak w „eko” silnik nie kręcił się powyżej 2 tyś. obrotów, tak tu wskazówka obrotomierza właściwie nie spada poniżej tej granicy. Auto potraktowane kickdownem wyrywa do przodu z podziwu godną, jak na rodzinny kompakt, dynamiką. „Sport” to także nieco utwardzone zawieszenie, oporniej i precyzyjnej kręcące się koło kierownicy. Tak, to są emocje na które czekał stateczny ojciec. Tu może przypomnieć sobie jaka to frajda nie oddawać na światłach pole position. Jednak traktowany dynamicznie Golf w trybie „sport” bez problemu spali grubo ponad 10-12 litrów na 100 km. Moim zdaniem najbardziej uniwersalną opcją w jakiej warto jeździć to: na stałe załączony tryb „eko” i „sport” jako natychmiast dostępna do wyprzedzania opcja. Wystarczy jeden ruch w dół drążkiem DSG by skrzynia przeszła w kolejny zaprogramowany przez nas tryb czyli jak tu opisuję z „eko” w „sport” właśnie. Efekt jest taki, że oszczędzamy paliwo, ale w razie potrzeby zawsze możemy być dynamiczni na drodze bo to, co najlepsze w Sportsvanie to jego uniwersalny charakter.
Nie wspomniałem jeszcze o komforcie jazdy. A ten jest moim zdaniem najsłabszym punktem opisywanego Golfa. Samochód jest zbyt twardy jak na auto rodzinne - na nierównościach pasażerowie podskakują na swoich miejscach . Tylko po części winne są temu 18 calowe koła i niskoprofilowe opony bo ewidentnie czuć, że Sportsvan jest przez samą konstrukcję zawieszenia bardzo sztywny. Dodatkowo przy prędkościach autostradowych we wnętrzu panuje nieprzyjemny szum dochodzący z opon i opływającego auto powietrza.
Minusem jest też cennik Sporstvana. W opisywanej wersji z dwulitrowym, 150 konnym dieslem Golf występuje tylko w drogiej, najwyższej wersji Highline. Cennik zaczyna się od 109 tyś. zł, ale po dokupieniu dodatków (szklany dach, zawieszenie adaptacyjne, lepszy system audio, 18 calowe koła) cena Sportsvana bez problemu przekroczy 130 tyś. Jak na kompaktowy przecież samochód rodzinny to bardzo dużo. W zamian dostaniemy auto uniwersalne, dobrze wykonane, eleganckie i bezpieczne z „funkcją dozowania adrenaliny” kiedy czujemy, że potrzeba nam w życiu nieco emocji.