Volkswagen Golf R - w cieniu sławy
W opinii publicznej zawsze stał w cieniu. GTI jest szybki. GTI świetnie się prowadzi. GTI to. GTI tamto. A co z nim? Przecież jest szybszy. Prawdopodobnie lepszy. Czy nie zasługuje na trochę uwagi? Przyjrzyjmy się ukrytemu w cieniu osiłkowi o złotym sercu. Volkswagen Golf R.
Dorastanie w cieniu brata, którego wszyscy kochają nie jest łatwe. Może gdyby "R" urodził się w tym samym czasie, zyskałby tyle samo uwagi, co GTI. Może nawet przyćmił by jego blask. Ale nie, on pojawił się dopiero w drugiej generacji – jako VW Golf Rallye z napędem na cztery koła i 161 KM mocy. Już wtedy był silniejszy od brata, ale skrzydła podcięła mu limitowana do 5000 egzemplarzy produkcja i praktycznie dwukrotnie wyższa cena. Przez lata rósł jednak w siłę, by wreszcie dumnie stanąć obok. Czy jest w stanie osiągnąć to, czego chce? Zobaczmy, do czego jest zdolny.
Taki sam?
Nikt w rodzinie tego nie ukrywa. GTI jest ładniejszy od R-ki, cieszy się też większym powodzeniem. Każdy element wyczynowego Golfa pełni bowiem określoną funkcję. Zderzak z przodu nie mógł mieć tych fajnych pasków po bokach, bo potrzebne były wloty do dodatkowego chłodzenia. Z tyłu po raz pierwszy zawitały do nas aż cztery rury wydechowe i potężny dyfuzor – poprawiający aerodynamikę przez rozdzielanie strumienia powietrza opływającego samochód pod spodem. Brak zawirowań za pojazdem ma korzystny wpływ na docisk, a to przekłada się bezpośrednio na prowadzenie przy dużych prędkościach. Linia boczna nie różni się wielce od podstawowych wersji Golfa, ale na pewno wygląda bardziej dynamicznie i sportowo. To wszystko za sprawą nowych progów, które optycznie obniżają samochód, ale oprócz tego, "R" został obniżony o 20 mm. Swoje robią też 18-calowe koła z felgami Cadiz z lekkich stopów, ale w ofercie znajdziemy nawet 19-tki. Nad oknem z tyłu znalazł się większy spoiler, a znajdujące się tam LED-owe światła zostały przyciemnione. No i detale – logo „R” na grillu, na klapie bagażnika, na bokach, zaciskach hamulców, do tego chromowany pasek przechodzący przez front i lusterka w tym samym kolorze. Niby taki sam, jak cywilizowane wersje, a jednak o wiele bardziej masywny.
Syn marnotrawny
GTI ma już 39 lat. "R", jeśli za punkt jego narodzin uznać wersję Rallye, dopiero 24 lata. Choć starszy brat miał więcej czasu na sukcesy, to jednak rodzina Volkswagena należy do zamożnych. Golf R jest więc chyba typem modnego dziecka z dobrego domu. Takiego, który lubi się pokazać, pochwalić zegarkiem, markami ubrań, podczas gdy GTI nadal chodzi w spodniach w szaro-czerwoną kratę. On jednak zarobił na nie sam.
Jak Golf R ubrał się na nasze spotkanie? W testowanej przez nas wersji znajdziemy wykończenie zwane „Race”. Obejmuje ono fotele obszyte Alcantarą i w większości czarne wnętrze. Czarna jest deska rozdzielcza, czarna podłoga, a także czarna podsufitka. Osoby ze sportowym duchem czują się tu dobrze, ale część klientów pewnie zdecyduje się na skórę. Tę można zamówić w trzech wariantach. „Vienna” kosztuje 7 990 zł i jest w całości czarna, z logiem „R” na oparciach siedzeń. „Nappa Carbon” to najlepsza gatunkowo skóra, dostępna w dwóch kolorach – pełna czerń i ze środkiem w kolorze antracytowym. Jedna i druga wygląda świetnie, w dodatku, zarówno do Vienny, jak i do Nappa Carbon, w standardzie dodawane jest podgrzewanie przednich foteli. Fotele są bardzo głębokie, a ścianki boczne zapewniają trzymanie godne samochodu sportowego. Może nie wsiada się tutaj najłatwiej, ale kiedy już siedzisz i szybko pokonujesz zakręt, dziękujesz inżynierom za takie, a nie inne rozwiązanie.
Co mamy przed sobą? Spłaszczoną u dołu kierownicę opatrzoną stosownym logiem, a za nią zegary z niebieską wskazówką. Pomiędzy zegarami, typowy dla Volkswagena, wyświetlacz o wysokiej rozdzielczości służący do obsługi telefonu, systemów wspomagania, muzyki, nawigacji i przede wszystkim komputera pokładowego. Użyteczność tego systemu może być wzorem dla innych producentów – ścieżki interakcji zaprojektowane są intuicyjnie, w ogóle nie trzeba się tego uczyć, przychodzi nam po prostu naturalnie. W nowych samochodach grupy VAG chwalę też zawsze system multimedialny Discover Pro. Chodzi szybko, ma niezłą rozdzielczość i praktyczny czujnik zbliżeniowy - ekran nawigacji jest większy, a menu pokazuje się dopiero po zbliżeniu naszej ręki do panelu dotykowego. Poza tym, mamy tu dwustrefową klimatyzację, aktywny tempomat, Front Assist i inne tego typu udogodnienia. Na dłuższych trasach fotele Race potrafią jednak być trochę zbyt twarde. Może wersja ze skóry jest wygodniejsza. Mimo wszystko, zaryzykuję stwierdzenie, że Golf R nie jest aż tak bezkompromisowy. Ciekawe, co się zmieni, kiedy poprosimy go o parę słów do mikrofonu – odpalimy silnik.
Dwa litry przyjemności
„Dzień dobry” mówi w sposób bardzo basowy. Przy starcie robi delikatną przegazówkę, która zdradza zebranym dookoła ludziom, że nie ma z nim żartów. Zanim jednak odpaliłem silnik, stwierdziłem, że R nie jest wybitnie bezkompromisowy. To samo tyczy się zawieszenia. Jeździłem swego czasu Golfem GTD obecnej generacji i z adaptacyjnym zawieszeniem DCC ustawionym w tryb Sport potrafił być bardzo twardy i nieźle trząść na wybojach. Tutaj zdziwienie. Tryb Sport zniknął – w jego miejsce wszedł tryb Race, który zdradza aspiracje Volkswagena odnośnie tego modelu. Tryb ten nie jest jednak aż tak twardy, jak by się mogło wydawać. Nie jest nawet tak twardy, jak w GTD. Powiem nawet więcej, przez kilka dni użytkowania Volkswagena Golfa R, jeździłem wyłącznie w trybie Race, a mój kręgosłup jest wciąż cały, nie mam nawet siniaków na plecach i niżej – było całkiem wygodnie. Muchy by nie skrzywdził, ale niechże tylko ktoś go wkurzy. Szybko przejdzie w tryb „Hulk miażdzyć” i zmiecie z powierzchni ziemi wszystkie samochody w zasięgu wzroku. Po prostu znikną za horyzontem.
Faktycznie jest taki szybki? Odpowiedź brzmi – jest. Czego innego spodziewaliście się po 300-konnej wersji najpopularniejszego hatchbacka świata? Maksymalna moc osiągana jest w zakresie 5500-6200 obr/min. Maksymalny moment obrotowy również ma niesamowicie szeroki zakres – od 1800 do 5500 obr/min. To jednak tylko liczby, to trzeba poczuć na własnej skórze. Testowa wersja wyposażona była w automatyczną skrzynię biegów DSG. Ustawmy się więc na start do sprintu. Lewa noga na hamulec, prawa na gaz. Tył lekko przysiada, przód się podnosi. Czeka skupiony, jak sprinter w blokach startowych na strzał z pistoletu. Zielone światło, gaz w podłogę, lewa noga z hamulca. Krótka jedynka, basowe „buch” z wydechu, jest dwójka. Kolejne buchnięcie, trójka - i w tym momencie mamy już na liczniku 100 km/h. Zajęło to dokładnie 4.9 sekundy, czyli szybciej, niż zajęło Wam przeczytanie opisu tego zjawiska. Przyspieszenie się jednak nie kończy na 100 km/h, bo prędkość została ograniczona elektronicznie do 250 km/h. Dodam jeszcze, że w trybie Race wydech pracuje dużo głośniej, a każda zmiana biegu w górę przeprowadzana powyżej 3 tysięcy obrotów nagradza nas przyjemnym strzałem z rur. Nie muszę chyba mówić, jak bardzo jest to uzależniające – chcesz ciągle przyspieszać, jechać szybciej i szybciej. Na szczęście mamy Policję i fotoradary, które wraz z 24-tym punktem na prawie jazdy ochłodzą rozgrzaną głowę kierowcy R-ki.
A teraz gwóźdź programu. Napęd na cztery koła. Chodź określa się go jako „stały”, to oczywiście jest dołączany przez sprzęgło Haldex piątej generacji. Od razu uspokajam tych, którzy kręcą głowami. Nowy Haldex potrafi przekazywać blisko 100% mocy na tylną oś, a dołącza ją jeszcze przed wystąpieniem poślizgu. Sam byłem kilka razy zaskoczony, kiedy na przykład wyjeżdżałem z myjni i chciałem szybko włączyć się do ruchu. Golf R nadrzucił tyłem, a ja zyskałem uznanie kilku gapiów, którzy widzieli głośny samochód jadący zamaszystym slajdem. Tryb Race pozwala na uślizg tyłu do około 45 stopni, ale mamy też możliwość całkowitego wyłączenia kontroli trakcji. Do takiej zabawy przydałaby się jednak ręczna skrzynia biegów i to chyba jedyny moment, w którym poczułem, że wolałbym nie mieć automatu. W każdym innym wypadku uważałem, że DSG to idealne dopełnienie sportowego, by nie powiedzieć wyścigowego, Golfa. Choć tak rozwodzę się nad poślizgami, to jednak w napędzie 4Motion chodzi o coś innego. Daje całkowitą stabilność w zakrętach, które pokonuje bardzo szybko i pewnie. GTI robi to dobrze, ale na szybkich łukach na pewno docenimy wsparcie tylnej osi. Nie jest łatwo wyprowadzić go z równowagi, ale jeśli bardzo chcemy, to jest to możliwe – trzeba się tylko odpowiednio postarać.
Po szalonej zabawie powinien przyjść moment rozwagi. Przez pierwsze dwa dni nie potrafiłem nie cieszyć się 300-konnym silnikiem. Średnie spalanie z takiej zabawy? 18-19 litrów na sto kilometrów i nie bardzo dało się zejść niżej. Jest tu jednak tryb Eco, w którym tylna oś może być nawet całkowicie odłączona, a reakcja na gaz jest opóźniona. Redukcje biegów odbywają się rzadziej, a system stara się utrzymywać aktualne przełożenie jak najdłużej. To skutecznie dusi moc, ale przez to korzystnie wpływa na spalanie. W mieście 12-13 l/100km było już do zrobienia, ale kilka szybszych startów i tak momentalnie podnosi ten poziom. Wyniki potrafią być bardzo różne zależnie od stylu jazdy. W terenie niezabudowanym zejdziecie i do 7.5 l/100 km, ale taka to marnotrawienie potencjału Golfa. Realnie możemy mówić o przedziale od 9 do 10.5 l/100 km.
Bracia biegacze
Bracia Golf lubią biegać. GTI to biegacz długodystansowy. Wysportowany, całkiem szybki, ale szczupły. Woli stałe tempo, a na treningach wybiega sporo kilometrów. Jego brat zafascynował się jednak inną dyscypliną. To wielki, umięśniony sprinter – gotów rzucić się w szaleńczy pęd przed siebie. Obydwaj są dobrzy, ale to Volkswagen Golf R wyzwala więcej emocji.
Za podstawową, 3-drzwiową wersję trzeba zapłacić 147 990 zł. 5-drzwiowa, moim zdaniem ładniejsza, kosztuje 149 190 zł, choć obie te wersje wyposażone są w manualną skrzynię biegów. 5-drzwiowy automat to 157 290 zł, a konfiguracja taka, jak w testowanym modelu, kosztuje już prawie 180 tys. zł. Oczywistym konkurentem jest Audi S3, z którym Golf R dzieli większość podzespołów. To praktycznie te same samochody, tyle że Audi jest pozycjonowane jako samochód luksusowy. Golfa da się jednak skonfigurować tak, by również nie odstawał jakością wykończenia. S3 w wersji z DSG kosztuje 169 100 zł, a więc na doposażenie R-ki mamy jeszcze ponad 10 tys. złotych, zanim osiągniemy pułap Audi.
Volkswagen Golf R to też w takim razie jedyna opcja, która pozwoli Wam wydać blisko 200 tysięcy złotych na Golfa. Jeśli bardzo chcecie, możecie to zrobić. Tylko, czy to już nie przesada?
Redaktor
Volkswagen Golf R 2.0 TSI 300 KM - przyspieszenie 0-100 km/h
Wyświetlenia: 26 916Dokładny pomiar przyspieszenia modelu Volkswagen Golf R z silnikiem 2.0 TSI o mocy 300 KM. Pomiar wykonany za pomocą DriftBoxa.