Volkswagen Golf GTI Performance - dla zuchwałych
Perfekcyjny, doskonały, wzór do naśladowania, od lat niedościgniony w swojej klasie. Tak niemiecki producent reklamuje kolejne generacje i odmiany swojego sztandarowego produktu w klasie kompaktowej - Golfa GTI. Do tego często dochodzi słowo, na którego sam dźwięk dostaję wysypki - kultowy. Zapomnijmy o marketingu i szumnych zapewnieniach Volkswagena, które każą nam uwielbiać GTI zanim jeszcze do niego wsiądziemy. Skupmy się na faktach. Przedstawiam państwu Golfa GTI w wersji Performance takim, jaki w mojej opinii jest.
Golf, jaki jest każdy widzi. Wygląd GTI Performance nie różni się zasadniczo od najpopularniejszych modeli. Zmiany zewnętrzne sportowej odmiany są dyskretne. Z tyłu GTI poznamy po dwóch rurach wydechowych. Auto zdobią chromowane listwy. Testowany model wyróżnia się opcjonalnymi, osiemnastocalowymi felgami o unikatowym, zarezerwowanym dla GTI wzorze. Wzmocnioną o 10 KM (do 230 KM) wersję Performance wyróżniają czerwone zaciski hamulców z napisem GTI. Ów symbol pojawia się również z przodu i tyłu auta. To tyle, wodotrysków w rodzaju spojlerów czy dyfuzorów brak. Golf w założeniu projektantów nawet w mocnej wersji pozostaje Golfem. Mój gust podpowiada mi, że to dobrze, auto nie udaje statku kosmicznego. To przecież mocny kompakt i nie ma potrzebny krzyczeć na prawo i lewo, że jedziemy czymś więcej.
Wewnątrz zmiany w stosunku do „cywilnych” wersji są jeszcze dyskretniejsze. Czerwone przeszycia na kierownicy, aluminiowe nakładki na pedały, napis GTI u dołu kierownicy i… tyle. Nie mogło zabraknąć charakterystycznej w GTI tapicerki w kratkę. Dla maniaków historii mocnego Golfa to na pewno smaczek, dla mnie ta krata wygląda zabawnie i kojarzy się z flanelową koszulą. Ktoś niemal 40 lat temu wymyślił, że mocna wersja benzynowa Golfa będzie miała fotele w kratę i tak zostało. Nikt się tej Volkswagenowskiej świętości nie tyka do dziś. Rozumiem, że marketing w stylu „kontynuujemy dobre tradycje marki” jest ważniejszy niż styl, bo umówmy się, krata podchodząca wyglądem pod ceratę nie jest najlepszym, co może spotkać wnętrze usportowionego samochodu.
A propos wnętrza, to najmniej wdzięczny w opisie element Golfa. Chodzi mi o to, że w kwestii rozplanowania, ergonomii obsługi urządzeń pokładowych i jakości wykonania Golf osiągnął już taki poziom, że nie jestem tu w stanie znaleźć nic, co zasługiwałoby na negatywną ocenę. To po prostu, jak na auto kompaktowe, klasa sama w sobie. Uściślijmy, Golf nie prezentuje poziomu wykonania Audi A3 ale pamiętajmy, że cennik kompaktowego Volkswagena kończy się tam, gdzie zaczynają się ceny podstawowych wersji A3 (np. Golf w wersji 1.4 TSI 150 KM z automatem DSG w najwyższej wersji Highline kosztuje mniej niż najtańsza wersja A3 z silnikiem 1.2 TFSI 110 KM z manualem). Dodatkowym plusem wnętrza GTI są bardzo wygodne, odpowiednio twarde, ale jednocześnie sprężyste i dobrze trzymające ciało w zakrętach fotele.
Ale dość o otoczce. Mamy przecież do czynienia z mocnym autem a tu najważniejsza jest jazda. Pod maską GTI Performance pracuje dwulitrowy benzyniak osiągający 230 KM. Performance w stosunku do zwykłego GTI jest wzmocniony o zaledwie 10 KM i tej różnicy raczej nie odczujemy. To, co najważniejsze to mocniejsze hamulce i gwóźdź programu – mechaniczna szpera. Najkrócej i najprościej mówiąc chodzi o to, że szpera niezależnie od warunków drogowych przekazuje moment obrotowy na oba napędzane koła. To pozwala wykorzystać moc silnika. W ciasnych zakrętach, gdy koło zewnętrzne jest odciążone tradycyjny mechanizm różnicowy przekaże większość momentu właśnie na owo koło, co powoduje, że moc silnika idzie w gwizdek. Szpera zapobiega takim sytuacjom kierując moment obrotowy do koła wewnętrznego, które ma w ciasnym zakręcie lepszą przyczepność. Tylko tyle i aż tyle, bo dzięki temu sprytnemu urządzeniu GTI Performance po prostu tańczy między ciasnymi zakrętami z gracją i precyzją czterokrotnego mistrza świata w łyżwiarstwie figurowym Aleksiejego Jagudina.
Na granicy poślizgu GTI jest łatwe do opanowania, a na wyjściu z zakrętu wgryza się w asfalt jak Reksio w szynkę. Do tego precyzyjna, odporna na maltretowanie, nie hacząca w żadnym momencie skrzynia manualna o krótkim skoku drążka i bardzo skuteczne hamulce. Czego chcieć więcej w przednionapędowym kompakcie? Ustawiamy auto w trybie sport (twardsze zawieszenie, precyzyjniejsze prowadzenie, głośniejszy wydech) i uśmiech nie znika z twarzy. W GTI Performance na ciasnych łukach odzywa się żądny zabawy chłopiec, tylko zabawka jakby większa od samochodzików z dzieciństwa. Wspomniałem o dźwięku wydechu. Faktycznie brzmi on bardzo rasowo, zależnie od obrotów przechodząc z pogłębionego gulgotu w basowe, tak pożądane przez kierowców śpiewy do nieznoszącego sprzeciwu krzyku w okolicach końca obrotomierza. Najpiękniej brzmi właśnie w trybie sportowym, chodź w mojej opinii mógłby być nawet głośniejszy o kilka decybeli. W codziennej jeździe w niczym by to nie przeszkadzało bo GTI przełączone w tryb zwykły lub komfortowy jest zdecydowanie cichsze, nie ma więc mowy o uciążliwości dochodzącego z rur wydechowych hałasu.
Z ciasnych, diabelsko szybko pokonywanych wiraży wróćmy GTI na ziemię. Serpentyn, chodź w pewnym procencie zbliżonych do legendarnej przełęczy Stelvio, w Polsce jest niewiele. W naszych warunkach na co dzień GTI Performance będzie jeździć po drogach raczej nie bardzo krętych (i często dziurawych) czy w miejskich korkach. Tu też auto sprawdza się znakomicie o ile wybierzemy jako opcje adaptacyjne zawieszenie z selekcję trybów jazdy. W prostocie dnia codziennego najlepiej sprawdza się tryb komfortowy. Auto jest w nim odpowiednio miękko zawieszone (jak na usportowiony model), wspomaganie kierownicy pracuje lekko, można wręcz powiedzieć, że GTI jest zwykłym kompaktem pokazującym pazurki, gdy mamy na to ochotę. I to jest w tym aucie najlepsze. Uniwersalność. Zależnie od sposobu, w jaki je potraktujemy może być znakomitym autem na co dzień lub wgryzającym się w zakręty, zwinnym i zapewniającym pokłady przyczepności hot hatchem.
Na koniec powiedzmy jeszcze o sprawach czysto ekonomicznych. GTI Performance spala, w zależności od stylu jazdy od ok. 6 litrów na 100 km w trasie, przez 7-8 litrów w mieście do ok.12-13 litrów, gdy postanowimy wykorzystać pełnię możliwości auta kręcąc silnik pod czerwone pole w szybko pokonywanych łukach. Cennik wersji Performance rozpoczyna się od 114 490 zł. Testowa wersja wyposażona jest dodatkowo w nawigację za ponad 7 tys., adaptacyjne zawieszenie za przeszło 4700 zł, lepszy system audio kosztuje kolejne 2200 zł, opcjonalne 18 calowe felgi 2800 zł a szklany dach 4600 zł. Wraz z kilkoma pomniejszymi dodatkami winduje to cenę Golfa do ok. 140 tys. złotych. Dużo? Oczywiście tak, to dwa razy tyle, ile kosztują podstawowe wersje kompaktu Volkswagena. Tyle, że GTI Performance ma tyle wspólnego z wersją podstawową, co poczciwe Wigry 3 z kolarzówką Cannondale.