Volkswagen Golf GTI – nadal kultowy
Volkswagen Golf GTI pracował na swoją pozycję ponad 40 lat. Jeśli jednak na rynku jest R, czyli najmocniejszy i najszybszy Golf, to czy GTI nadal znaczy to, co w czasach pierwszej generacji?
Golf GTI to nie tylko sportowa odmiana, ale odmiana najbardziej kultowa. To właśnie ten model pokazał, że sportowe prowadzenie nie musi wyłącznie dotyczyć drogich samochodów. Stworzył go w 1975 roku dziewięcioosobowy zespół. Nie było pewne, jak potoczą się jego losy. Zakładano, że sprzedaż nie przekroczy 5 000 sztuk. Tyle było potrzebne, aby Golf GTI mógł być zakwalifikowany do grupy pierwszej wyścigów samochodów turystycznych. Jakie musiało być więc zdziwienie, kiedy okazało się, że GTI nie sprzedało się w pierwotnie zakładanej liczbie, ale zakończyło produkcję na poziomie aż 462 tys. sztuk!
Samochód ewoluował przez te wszystkie lata, ale nadal jest synonimem hot hatcha. Tylko kiedy na rynku wszyscy oglądają się za superhatchami o osiągach porównywalnych do supersamochodów z poprzedniej dekady, czy jest na nim jeszcze miejsce dla GTI?
Mniej silników, lepsze prowadzenie
Jeszcze niedawno Golf GTI był sprzedawany w dwóch wersjach – 220 KM i 230 KM. Większym zainteresowaniem w Polsce cieszyła się mocniejsza wersja – Performance o mocy 230 KM.
Najważniejszą różnicą pomiędzy GTI przed liftingiem a po są światła. Czerwony pasek na grillu i wewnątrz świateł nadal jest, ale układa się inaczej. Inaczej też ułożono światła LED do jazdy dziennej. Na tylnych reflektorach pojawiły się poziome pasy oświetlenia. Golf ma teraz dynamiczne kierunkowskazy.
Jeśli chodzi o wersje nadwoziowe, Golfa GTI zamówimy zarówno w wydaniu 3-drzwiowym, jak i 5-drzwiowym. To o tyle ciekawe, że większość producentów wycofuje się już z produkcji hatchbacków z jedną parą drzwi. Volkswagen pozostaje jeszcze wierny tej koncepcji.
40 lat kraty Clark
Golf GTI kojarzony jest z tapicerką w kratę. Takie wnętrze gości w tym aucie już od ponad 40 lat. I to właśnie ona dzieli klientów. Jedni uznają ją za stylową. Drudzy wybierają jak najszybciej inną tapicerkę w konfiguratorze. Można na nią spojrzeć w innym kontekście – jako zaprojektowaną przez jedyną kobietę w zespole, pracującym nad pierwszym Golfem GTI. Gunhild Liljequist stworzyła nie tylko tapicerkę w kratę – jej projektem była także gałka zmiany biegów.
W testowanym Golfie kultowej kraty zabrakło, ale jest za to tapicerka z fakturą plastra miodu, mikrofibrą i z ekoskórą na drzwiach. Taki pakiet kosztuje 3500 zł i trzeba przyznać, że wygląda naprawdę fajnie.
Golf GTI po liftingu dostał wyświetlacz Active Info Display w standardzie. Ta decyzja koncernu nie wszystkim się podoba. Wiele osób nadal woli mieć klasyczne, analogowe zegary. No cóż. W standardzie GTI dostaniemy także system Composition Media czy aktywny tempomat, Front Assist i wybór trybów jazdy. Jednak zawieszenie DCC to dodatkowe 3 770 zł.
Założenie od zawsze było takie samo – Golf nie miał się kompletnie różnić między wersją zwykłą a GTI, miał się jednak zupełnie inaczej prowadzić.
To tutaj jest jego siła
Inne prowadzenie Golfa GTI Performance osiągnięto dzięki sportowemu zawieszeniu, lepszym hamulcom i przede wszystkim dzięki elektromechanicznemu mechanizmowi różnicowemu VAQ. Jeśli chodzi o zasadę działania, możemy to uprościć w ten sposób: to tak, jakby umieścić Haldexa pomiędzy kołami przedniej osi. Komputer zarządza stopniem zblokowania dyferencjału, zapewniając jak najlepszą przyczepność.
Pod maską mamy 2-litrowy silnik TSI o mocy 245 KM. Maksymalny moment obrotowy tej wersji wynosi 370 Nm w przedziale 1600-4300 obr./min. Porównując to z wersją przedliftingową, mamy o 15 KM i 20 Nm więcej. Przyspieszenie do 100 km/h zajmuje 6,2 sekundy ze skrzynią DSG. Przy okazji faceliftingu DSG zyskało siódmy bieg.
Oczywiście, że Golf R jest szybszy i przez wielu uznawany za samochód pod każdym względem lepszy. W GTI jest jednak metoda. Ma idealną moc – taką, która pozwala cieszyć się z szybkiej jazdy, ale jeszcze nie jest za duża, by nad nią zapanować. Napęd na przednią oś jest tutaj plusem, szczególnie ze szperą VAQ. Dzięki temu Golf potrafi bardzo szybko pokonywać zakręty, jest zwinny, ale też dużo się tu dzieje. Trzeba umiejętnie operować gazem i kierownicą, nie działać zero-jedynkowo. To go wyróżnia i pozwala mu nadal zachowywać status kultowego, mimo mocniejszych odmian na rynku.
Do testów dostaliśmy wersję ze skrzynią DSG i bez zawieszenia DCC. Zawieszenie jest w porządku – ani za twarde, ani za miękkie. Z aktywnymi amortyzatorami zyskalibyśmy nieco więcej komfortu i nieco więcej sportu, w zależności od wybranego trybu, ale już tutaj jest bardzo dobrze wyważone. Ze skrzynią DSG jeździ się bardzo przyjemnie, ale… trochę izoluje nas od tego, co się dzieje z samochodem. Jeśli GTI miałoby być kupowane jako samochód do jazdy na co dzień – ta skrzynia sprawdzi się bardzo dobrze. Jeśli jednak kupujemy GTI głównie z zamiarem szybkiej i angażującej jazdy – manualna skrzynia biegów daje zupełnie inne wrażenia z jazdy.
Golf GTI jest dwa razy droższy od wersji bazowej – City. Kosztuje 127 790 zł w wersji 3-drzwiowej i 129 550 zł w wersji 5-drzwiowej. Do skrzyni DSG trzeba dopłacić 8,5 tys. zł.
Nadal kultowy, nadal w formie
Volkswagen Golf GTI znalazł sposób na siebie już 40 lat temu. Jak widać, ten sposób sprawdza się do dziś – już w innym opakowaniu, z inną mocą i wyposażeniem, ale nadal z tą samą przyjemnością z jazdy.
I nawet jeśli niedługo moc następnej „R-ki” przekroczyłaby 400 KM, to o GTI możemy być spokojni. Bo nie samą mocą człowiek żyje, a liczy się jeszcze prowadzenie. I pod tym względem GTI jest najciekawszą odmianą Golfa.
Redaktor