Volkswagen CC - ewolucja?
Lifting Volkswagena Passata CC przeprowadzony rok temu to nie tylko powierzchowna zmiana świateł i atrapy. To walka o świadomość klientów, którzy odmianę CC wciąż kojarzą jako czteromiejscową odmianę popularnego "paska". Zerwanie z takim wizerunkiem rozpoczęto od zmiany nazwy. Ale czy to wystarczy?
Model CC kontynuuje zapoczątkowany przez Mercedesa CLS trend na czterodrzwiowe coupe. Z całej grupy fastbacków (Audi A5 Sportback, Audi A7, BMW 6 Gran Coupe, wspomniany Mercedes) jest on najtańszym sposobem na posiadanie samochodu z tego typu nadwoziem. Rok temu Volkswagen postanowił przystosować CC do swojej korporacyjnej „twarzy”, zmieniając lampy, zarówno z przodu jak i z tyłu, grill oraz wprowadzić drobne poprawki stylistyczne.
Czy CC wciąż robi takie samo wrażenie z zewnątrz jak poprzednik? Oczywiście. W chwili obecnej jest on pozycjonowany o klasę wyżej niż Passat i dzięki ciekawemu podejściu do stylistyki, to widać. Przede wszystkim, CC jest dłuższy o 27 milimetrów (ma teraz 4796 mm), szerszy o 37 milimetrów (1857 mm) oraz, co najbardziej zauważalne, niższy o 52 milimetry od zwykłego Passata. Choć tylne reflektory znane są z innych modeli Volkswagena, idealnie komponują się z opadającą linią dachu. Z przodu auto można pomylić z Phaetonem, a w stosunku do poprzedniej generacji, wizerunek jest bardziej stonowany. Jest ewolucją, nie rewolucją.
W środku nie należy spodziewać się fajerwerków. Kokpit oraz deska rozdzielcza są bardzo, bardzo podobne do tych znanych z Passata. Oczywiście nie można narzekać na ergonomię i czytelność wskaźników, jednak w aucie które wygląda wspaniale z zewnątrz, można oczekiwać odrobiny świeżości we wnętrzu. Na szczęście przy zakupie pakietu Ambiente (870 złotych) otrzymujemy ozdobne podświetlane listwy w drzwiach oraz podświetlenie przestrzeni nóg. Wygląda to rewelacyjnie i jest warte każdej złotówki.
Decydując się na zakup wersji silnikowej V6, otrzymujemy w standardzie zawieszenie z regulacją siły tłumienia DCC, reflektory biksenonowe ze statycznym doświetlaniem zakrętów, system stabilizacji toru jazdy ESP (z ABS, ASR i asystentem siły hamowania), dwustrefowy Climatronic, system audio z ośmioma głośnikami oraz elektroniczną blokadę mechanizmu różnicowego. Warto dopłacić za biksenony z dynamicznym doświetlaniem zakrętów i światłami LED (1970 złotych), tempomat z automatyczną regulacją odległości od samochodu poprzedzającego (5910 złotych) oraz panoramiczny dach (2410 złotych).
Ciekawostką jest możliwość zakupu pakietu o nazwie „5 miejsc”. Tak, tak! Volkswagen doszedł do wniosku, że klienci w większości przypadków nie decydują się na zakup CC z powodu możliwości przewozu tylko 4 osób. W tej generacji, za 1220 złotych, tracimy schowek i uchwyty na kubki w tylnej kanapie, zyskując dodatkowy zagłówek i pasy bezpieczeństwa. Pomysłowe zagranie, trzeba jednak pamiętać o wielkości uzyskanego miejsca – to auto nie było projektowane do przewozu trzech osób z tyłu.
Podczas poprzedniego testu Volkswagena CC (z dwulitrowym turbodieslem), kwestia bezramkowych drzwi i ewentualność zalania wnętrza w czasie używania myjki wysokociśnieniowej zaowocowała gorącą dyskusją w komentarzach. Rzeczywiście, istnieje możliwość przedostawania się wody do kabiny, jest to jednak spowodowane metodą domykania szyb, nie zaś błędem konstrukcyjnym. Gdy samochód zostaje otwarty, szyby wysuwają spod uszczelek o 2 milimetry, umożliwiając dostanie się do środka. Gdy zamkniemy auto (lub odpalimy silnik), szyba unosi się do stanu wyjściowego. Dlatego, jeśli podjeżdżając na myjnie nie zamkniemy pojazdu z kluczyka, możemy całkiem solidnie zmoczyć fotele. Cóż, trzeba po prostu o tym pamiętać.
Testowany egzemplarz był wyposażony w silnik V6 o pojemności 3.6 litra o mocy 300 koni mechanicznych i momencie obrotowym na poziomie 350 niutonometrów dostępnych od 2400 obrotów na minutę. W połączeniu z dwusprzęgłową skrzynią DSG i napędem na cztery koła, Volkswagen CC to tak naprawdę wilk w owczej skórze.
Z jednej strony jest to samochód niezwykle wygodny. W ruchu miejskim silnik pracuje w przedziale 1100 – 1500 obrotów na minutę, a do kabiny nie dostaje się żaden mechaniczny odgłos. Skrzynia DSG pracuje bez żadnych szarpnięć, a cały pojazd wydaje się płynąć po asfalcie. Jedynym zastrzeżeniem może być fakt, że przy odrobinę mocniejszym wciśnięciu gazu, przekładnia nie wie do końca, czy zredukować bieg, czy pozwolić na powolne przyspieszanie. Na szczęście przy takiej mocy silnika nie stanowi to większego problemu.
Z drugiej strony, po przełączeniu skrzyni w tryb „S”, CC zmienia się nie do poznania. Silnik kręci się do 6 tysięcy obrotów na minutę, wciskając podróżnych w fotele, a przy tym dostarczając niezapomnianych wrażeń akustycznych. Nie brzmi jednak tak charakterystycznie jak jednostki VR6 – odgłosy spod maski są bardziej głębokie. Skrzynia nie dba wtedy już o płynność zmiany przełożeń, więc zdarzają się szarpnięcia, jednak są one do przyjęcia. Na plus zasługuje szybkość reakcji podczas zmiany biegów przy użyciu łopatek – przekładnia reaguje w przeciągu setnych sekundy.
Po co nam jednak taka moc skoro nie moglibyśmy nad nią zapanować? Tutaj z pomocą przychodzi nam adaptacyjne zawieszenie DCC. Co to takiego? Jeżeli podróżujemy w długiej trasie i nie chcemy sprawdzać sportowych możliwości samochodu, wystarczy wcisnąć przycisk „comfort” na tunelu środkowym. CC jest wtedy zdumiewająco miękki, a gwałtowne przyspieszenia powodują podnoszenie przodu nadwozia, gwałtowne zmiany kierunków skutkują zaś olbrzymimi przechyłami na boki. Jeśli zdecydujemy się na rezygnację z komfortu na rzecz sportowych wrażeń, czeka nas olbrzymia zmiana. Samochód robi się bardzo, bardzo twardy, nie ma mowy o jakichkolwiek przechyłach, a nawet siedząc w miękkich fotelach będziemy odczuwać każdy kamyczek pod oponą, nie wspominając o nierównościach. Trudno wtedy uwierzyć, że jedziemy samochodem klasy średniej wyższej. Dla niezdecydowanych istnieje opcja „normal”.
Jeżeli chodzi o spalanie, CC zaskoczył nas stabilnością wyników – niezależnie od kierowcy, spalanie zamykało się ono w 9 litrach na trasie i 13 litrach w mieście. Biorąc pod uwagę, że do „setki” przyspieszamy poniżej 6 sekund, nie są to wygórowane liczby.
Volkswagen CC z trzylitrowym silnikiem V6 z racji swojej ceny (ponad 196 tysięcy złotych) nie będzie zbyt popularny na polskich drogach, nie tylko z powodu ceny, lecz również przyszłych kosztów utrzymania. Niewątpliwą zaletą jest zdumiewający wygląd - a można zdecydować się jeszcze na pakiet R-Line! Składa się on z nowych zderzaków, progów oraz felg. Jeżeli nie potrzebujecie tak wyśrubowanych osiągów, a CC się wam spodobał, przeczytajcie nasz test wersji zasilanej olejem napędowym.