Volkswagen Amarok Highline 2.0 BiTDI - spóźniony lider?
Spóźnialscy nie są lubiani. Uważani są za osobników nie szanujących cudzego czasu i zbytnich luzaków. Ale spóźniać się nie wolno jeszcze z jednego powodu. Jakiego? Bo można sporo stracić. Dlatego dziwię się, że poukładana firma Volkswagen tak późno postanowiła opracować swojego własnego pick-upa. Jednak mimo sporej zwłoki, w 2009 roku ich dziecko nazwane Amarok, dość odważnie stanęło do walki z japońską konkurencją. A co na to klienci? Na zachodzie Europy bardzo go polubili, ale u nas pick-upy z kraju Kwitnącej Wiśni wciąż są bardziej popularne. Sprawdziłem dla Was, czy Volkswagen Amarok 2.0 BiTDI ma szanse przesunąć się na czoło stawki w walce o prym w klasie pick-upów.
W Polsce samochody tego typu nie mają łatwo. I to nie dlatego, że użytkowane są zgodnie z przeznaczeniem ciężko pracując. Wręcz przeciwnie. Często muszą pełnić samochodu bardzo uniwersalnego, który sprawdzi się w każdych warunkach. W dojeździe do firmy, pod kinem, na zakupach i podczas podróży na wakacje. A kiedy używamy ich do pracy? No właśnie, rzadko. System podatkowy w Polsce sprawił, że tego typu samochody w zdobyły u nas wielką popularność, dorównując nawet niektórym SUV-om. Wiem, że nie odkryłem Ameryki, bo pewnie sami zauważyliście to zjawisko. Zatem do czego zmierzam? Skoro już tak jest, to czy Volkswagen Amarok jest wystarczająco wszechstronny, by sprawdzić się w każdych warunkach?
Po pierwsze wygląda odpowiednio. Dokładnie tak jak powinien wyglądać pick-up. Trzybryłowe nadwozie z pokaźną skrzynią ładunkową wskazuje na "rolnicze" pochodzenie, ale zabiegi stylistyczne w postaci wyraźnych przetłoczeń karoserii i napompowanych nadkoli sprawiają, że Amarok wygląda naprawdę bojowo oraz potężnie. Klasyczne podejście do kreślenia karoserii projektantów Volkswagena pasuje tu jak ulał. W tej klasie nie ma miejsca na szaleństwa. Ma być tradycyjnie, porządnie i..imponująco. Pick-up musi wyglądem wzbudzać zaufanie. A jeśli dodatkowo pozwala wyróżnić się z tłumu, to dlaczego z tego nie skorzystać?
Amarok potrafi zrobić wrażenie nie tylko wyglądem, ale przede wszystkim wymiarami. Co prawda nie jest tak olbrzymi jak protoplaści zza Oceanu, jednak trzeba przyznać, że do małych nie należy. Już zerknięcie na suche dane może rozbudzić wyobraźnie. Długie na 5254 mm nadwozie wydaje się być za duże na przeciętny garaż. Również wysokość i szerokość nie pozostawiają złudzeń, że drzwi w których mieści się osobowy samochód trzeba będzie poszerzyć. Wymiary te wynoszą odpowiednio: 194,4 (z lusterkami 222,8) i 183,4 centymetra. Takie gabaryty stawiają Amaroka w klasowej czołówce. O zapatrzeniu na amerykańskie pick-upy świadczą również dodatki, w które wyposażony był testowany egzemplarz. Potężny, chromowany pałąk nad tylną klapą oraz ozdobne progi wraz z całą gamą "świecidełek" w pasie przednim, wskazują jasno na czym mógł być wzorowany Amarok. Czy to źle? Wręcz przeciwnie, bo nie ma w tym przepychu. Amarok rzuca się w oczy, ale mimo wszystko jest dosyć stonowany jak każdy Volkswagen.
Wygląd zewnętrzny Amaroka pozwala łatwo znaleźć go na parkingu i skupia wzrok przechodniów. Ale jakie wrażenia towarzyszą zajęciu miejsca za kierownicą? Wsiadając na wygodny fotel kierowcy szybko zachorowałem na...megalomanię. Amarok pozwala spojrzeć na wszystkich z góry. Pod światłami, na parkingu i na drodze. To ostatnie przydaje się zwłaszcza podczas wyprzedzania. Wysoka pozycja za kierownicą umożliwia patrzenie na jezdnię daleko ponad osobówkami. Czy to się przydaje? Nie muszę odpowiadać. Dzięki temu mamy lepszy przeglądy sytuacji na drodze i możemy jeździć bezpieczniej. Świadomość jazdy takim olbrzymem i tak wpływa kojąco na zszargane nerwy. Tu nic nam nie grozi - takie wrażenie udziela się nie tylko kierowcy, ale i pasażerom. Ogromne lusterka pozwalają łatwiej manewrować tym niezbyt zwrotnym pojazdem (średnica zawracania wynosi 12,9 metra), a szyby, choć dość małe, dają dobry widok w każdym kierunku. Gdyby komuś było mało, o bezpieczeństwo lakieru w Amaroku może dbać arsenał czujników parkowania. To już w zupełności wystarczy, by nie bać się przesiadki z czegoś mniejszego. Z zajęciem miejsca w tej kabinie nie jest jednak łatwo. Fotele są bardzo wysoko nad ziemią. Amarok podaje kierowcy i pasażerom pomocny...próg oraz specjalne uchwyty przy każdych drzwiach. Niższe osoby muszą z udogodnień korzystać obowiązkowo. A i mi, mimo wzrostu powyżej 190 centymetrów, zdarzyło się użyć uchwytu, by usadowić się za kółkiem.
Kiedy uda nam się pokonać tą przeszkodę i zająć miejsce w kabinie okazuje się, że spojrzenie na deskę rozdzielczą wywołuje skrajne emocje. Z jednej strony można polubić znaną z innych Volkswagenów prostotę i doskonałą ergonomię, a z drugiej strony rozczarowuje nieco jakość materiałów. Plastiki są nieźle spasowane, ale ich wygląd sugeruje jakie jest pierwotne przeznaczenie tego samochodu. Tworzywa budujące konsole wizualnie nie chwytają za serce, jednak sprawiają wrażenie odpornych na wszystko. To pocieszające. Gdyby Amarok był samochodem klasy SUV musiałbym go za to porządnie skrytykować, ale mając świadomość jazdy samochodem, które w DNA ma wpisaną gotowość do ciężkiej pracy przestałem zwracać na to uwagę. Zapomnieć o niedoskonałościach materiałów pomaga również ogrom przestrzeni wewnątrz. Kabina jest niesamowicie szeroka, co czuć zarówno z przodu jak i z tyłu. W drugim rzędzie siedzeń brakuje miejsca na nogi. Ale wiecie co? I tak nie znam bardziej przestronnego samochodu tego typu. Zaskoczyło mnie umiejscowienie uchwytów na kubki dla pasażerów tylnej kanapy w przestrzeni na nogi. Czy ktoś potrafi logicznie wytłumaczyć to rozwiązanie?
Przejdźmy do kwestii bagażnika. I tu pojawia się problem. Jaki? Przecież paka jest ogromna i można na nią załadować wszystko czego potrzebujemy. Ale właśnie, nie osłonięta, co czyni każdy przedmiot tam leżący niezwykle atrakcyjnym. Nie wspomnę o deszczu, który też może spłatać nam figla. Volkswagen proponuje dokupienie osłony przedziału ładunkowego, ale wówczas pick-up traci swój pierwotny, surowy charakter. Zwłaszcza z nadbudówką, z którą wygląda jakby cierpiał na "wadę postawy". Jeśli jednak poważnie myślicie o przewożeniu Amarokiem jakiś towarów z powodzeniem to zrobicie. W wersji z podwójną kabiną mamy do dyspozycji 2,52 m² przestrzeni ładunkowej. Spokojnie zmieści się tu europaleta, a burty wysokie na 50 centymetrów pozwalają przewozić sypkie materiały. Ładunki trzeba podnosić na wysokość 78 centymetrów. To dość wysoko, ale większość z nas stać na taki wysiłek. Na otwartej klapie można z powodzeniem siadać i stawać. Amarok jest na to przygotowany. Tak jak do dźwigania towarów, których w zależności od wersji można spakować nawet ponad tonę. W testowanej wersji ładowność wynosiła 750 kilogramów. Amarok poradzi sobie również z 3-tonową przyczepą, zatem przewiezienie dwóch kompaktów na lawecie nie stanowi dla niego problemu. Samochód dla właściciela komisu? Raczej nie, ale z pewnością poradziłby sobie nie tylko z takim zadaniem.
Pakę pokryto specjalnym tworzywem odpornym na zarysowania i wyposażono w zestaw haczyków pomocnych podczas mocowania towaru. Mamy tu nawet gniazdko 12V. Volkswagen przyłożył się do użytkowej strony swojego pick-upa. Do czego jeszcze może przydać się paka Amaroka? Do filmowania innych samochodów. Przynajmniej w naszej redakcji zostało to docenione i wykorzystane.
Volkswagen nieźle poradził sobie też z bolączką pick-upów, czyli prowadzeniem. Może nie jest na drodze tak subtelny jak bohater romantycznej komedii, ale nie bywa też dla swoich pasażerów brutalny niczym Brudny Harry. Z tyłu znajdziemy odporne, ale niezbyt wyrafinowane resory piórowe. Amarok jednak nie funduje nam zbyt wielu podskoków i zaskakująco dobrze radzi sobie z wybieraniem dziur. Pilnować go należy w szybko pokonywanych zakrętach, bo jak każdy pick-up lubi lekko zarzucić tyłem. Ale im więcej kilogramów na pace, tym bardziej neutralne staje się jego zachowanie na drodze. Podczas jazdy czuć, że siedzimy za kierownicą samochodu dużego i ciężkiego. Jego bezwładność daje się we znaki podczas szybszych manewrów, ale ani na moment nie tracimy pewności, że panujemy nad całą jego masą. Tak skonstruowany samochód nie kusi do zbyt szybkiej jazdy. To ma zalety, zwłaszcza jeśli nie chcemy kolekcjonować punktów karnych. Na uwagę zasługuje niezły układ kierowniczy, który jak na samochód użytkowy, ma dużą precyzję działania.
Do leniwego stylu jazdy Amaroka pasuje 8-biegowa, automatyczna skrzynia biegów. Przełożenia przerzucane są szybko i bez zbędnych szarpnięć. Cztery pierwsze biegi są bardzo krótkie, zdradzając po raz kolejny, że ten samochód ma duże możliwości przewozowe i potrzebuje takich właśnie biegów, by łatwiej ruszyć z miejsca przy pełnym obciążeniu. Skrzynia posiada nawet tryb "sport", który właściwie można wykorzystać tylko podczas...wyprzedzania. W innych sytuacjach raczej nam się nie przyda, mimo, że pod maską mamy do dyspozycji podwójnie doładowany silnik wysokoprężny o mocy 180 koni mechanicznych. Moc i potężny moment obrotowy (420 Nm) raczej nie przyda nam się w sprintach. Ważący blisko 2 tony Amarok rozpędza się do setki w 11 sekund, co mimo wszystko całkowicie wystarcza. Maksymalnie może pojechać ponad 170 km/h. Jednak radzę tego nie sprawdzać, bo powyżej prędkości dozwolonej na autostradzie hałas opływającego karoserię powietrza oraz szum opon stają się dokuczliwe. Oczywiście trudno oczekiwać od pick-upa aerodynamiki samochodu sportowego, ale sądzę, że nad wygłuszeniem kabiny dałoby się jeszcze popracować. W dodatku "ropniak" nie daje o sobie zapomnieć powyżej 2000 obr./min, kiedy to staje się już nieprzyjemnie głośny.
Sprawdziłem też w różnych warunkach ile paliwa życzy sobie Amarok podczas jazdy. Ten pick-up może nie obchodzi się z paliwem roztropnie jak Beduin z ostatnią kroplą wody, ale spala rozsądne ilości oleju napędowego. W mieście trzeba się liczyć ze zużyciem w granicach 12 litrów, a w trasie, jeśli macie odpowiednią cierpliwość, można zejść nawet do 8. Średnia na poziomie 10,5 litra wydaje się rozsądna jak na gabaryty i moc, która porusza Amaroka z miejsca.
W terenie pick-up Volkswagena spala, rzecz jasna, znacznie więcej. A właśnie, w przypadku tego samochodu dużym faux pas byłoby nie zabranie go na bezdroża. Amarok poza asfaltem nie rozczarowuje. Nadwozie osadzono na ramie, prześwit wynosi 23 centymetry, a głębokość brodzenia sięga wysokości pół metra. Do tego warto wspomnieć o kątach natarcia oraz rampowym, które wynoszą odpowiednio 28 i 23 stopnie. Nieco gorzej wypada kąt zejścia, ale to przypadłość wszystkich pick-upów z długim, tylnym zwisem. Parametry off-roadowe tego auta pozwalają swobodnie przejeżdżać wszystkie przeszkody, których nie pokonałby nawet bardzo dzielny SUV. Dołączany jednym przyciskiem napęd na cztery koła 4MOTION to dobra broń na każdą nawierzchnię. Przeszkodą może być błoto, ale wystarczy założyć bardziej terenowe opony i trakcja znacznie się poprawi.
Początkowo zdziwił mnie brak reduktora, jednak z powodzeniem zastępuję go...skrzynia biegów. Tak, dokładnie. Za sprawą krótkich przełożeń Amarokiem można wiele zdziałać. Bez problemu można nim zdobywać wzniesienie jadąc 5 km/h na drugim biegu i nie czujemy, by samochód miał z tym jakikolwiek problem. Taki substytut z pewnością nie spodoba się wielbicielom prawdziwego off-roadu, ale zdecydowanej większości użytkowników wystarczy. Na ekstremalne chwile Volkswagen dorzucił jeszcze kierowcy terenowy ABS, który świadomie blokuje koła. Tak "upośledzony" system pozwala na zbieranie sypkiego podłoża przed kołami, wspomagając w ten sposób hamowanie na zjazdach. Czy to się sprawdza? Tak, ale chyba nieco słabiej niż producent, by sobie tego życzył.
Wersja Highline oferuje wysoki poziom wyposażenia dotąd raczej obcy pick-upom. Na pokładzie mamy: dwustrefową klimatyzację, nawigację z 5-calowym ekranem i bogate wyposażenie w kwestii bezpieczeństwa. Ciekawym rozwiązaniem jest opcjonalne ogrzewanie wodne, które z pomocą sterownika umieszczonego w podsufitce pozwala wstępnie rozgrzać silnik i wnętrze przed zajęciem miejsca w kabinie. Warto pomyśleć o tym dodatku, jeśli nie lubicie marznąć.
Volkswagen Amarok to pick-up, który pozytywnie mnie zaskoczył. Spodziewałem się "woła roboczego", a okazało się, że ten silny jak tur samochód potrafi też być całkiem cywilizowany. Do tego świadomość prowadzenia tak dużego samochodu korzystnie wpływa na wrażenia z jazdy. Nie licząc ciasnych parkingów, bo tam możecie go niestety znienawidzić. Amarok został przygotowany do ciężkiej pracy, ale w testowanej wersji Highline z atrakcyjnymi dodatkami może stać się większą ozdobą podjazdu niż niejeden SUV, wyglądając przy tym nieco jak samochód Strażnika Teksasu. Skojarzenie stereotypowe, ale jak najbardziej słuszne. Komu pasuje nieco amerykański styl jazdy i naprawdę potrzebuje takiego auta będzie zadowolony, bo Volkswagen Amarok, to z pewnością dopracowany pick-up.