Volkswagen Amarok Canyon
Nissan Navara, Mitsubishi L200 i Toyota Hilux zdobyły serca klientów na Starym Kontynencie. Volkswagen zauważył to i w 2009 roku zaproponował model Amarok. W związku z zaciekłą konkurencją o serca (i portfele) kierowców, pick-up niemieckiego producenta został teraz zaprezentowany w specjalnej wersji Canyon. Ale czy powierzchowne zmiany wystarczą?
Patrząc na Amaroka Canyon, wydaje się, że szefostwo w Wolfsburgu za długo patrzyło na Forda F-150 Raptor, dokładając kolejne elementy do swojego dzieła. Czy to źle? Jako wielki fan amerykańskiego pick-upa uważam, że nie. Amarok Canyon wygląda masywnie i przyciąga uwagę na drodze.
Co nowego z zewnątrz? Przede wszystkim lakier – dostępna jest nowa paleta kolorów, z której najciekawsze propozycje to pomarańczowy (wygląda tak samo jak ten na wspomnianym wcześniej Fordzie), beżowy i niebieski. Kolejnymi dodatkami są felgi o nazwie „Roca” obute w opony nadające się na cięższy teren, orurowanie za kabiną pasażerską z czterema dodatkowymi reflektorami, przyciemnione lampy tylne, poszerzone nadkola i pokrywa paki. Tę wersję Amaroka trudno pomylić ze „zwykłym” pick-upem – praktycznie każdy element ma przyklejone oznaczenie „Canyon”. Czego nie zauważymy z zewnątrz? Chociażby dodatkowego uszczelnienia drzwi, które ochroni wnętrze przed wodą.
Oczywiście zmiany nastąpiły również we wnętrzu, chociaż mówimy tutaj o kosmetycznych różnicach w stosunku do „zwykłej” wersji. W wersji Canyon fotele pokryte są dwukolorową tapicerką wykończoną pomarańczową nicią. Jest to kolor wyróżniający ten pakiet – pomarańczowe wstawki znajdziemy dodatkowo na pasach bezpieczeństwa, pierścieniach wokół wlotów powietrza, na kierownicy i drążku zmiany biegów.
Jeśli po dwutygodniowym pobycie w dziczy w końcu wyjedziemy na drogi asfaltowe, zauważymy, że układ kierowniczy może nie powala na kolana swoją precyzyjnością, ale Amarok wydaje się być stworzony do przemierzania polskich dróg. Wszelkie nierówności tłumi niezauważalnie, zapewniając komfort w dużej kabinie dla wszystkich pasażerów. Cały kokpit nie będzie niczym obcym dla kierowców, którzy choć raz podróżowali produktem Volkswagena.
Podróżując autostradą, jedyną rzeczą jakiej możemy się obawiać są powiewy wiatru. Gdy natomiast wjedziemy do małego miasteczka, problemy się nawarstwiają. Kierowca Amaroka Canyon będzie musiał się sporo napocić podczas parkowania, czy przemierzania ciasnych uliczek. Trudno się zresztą temu dziwić – pick-upy są stworzone do zupełnie innych terenów. Przy długości 5254 milimetrów i szerokości 1954 milimetrów (bez lusterek) Amarok przypomina trochę słonia w składzie porcelany. Jedynym plusem jest fakt, że żaden krawężnik nie będzie dla niego problemem. Ale czy auto kupuje się tylko do pokonywania krawężników? Oczywiście, że nie.
Zupełnie inaczej sprawa ma się po zjechaniu z asfaltowych dróg. Na początku szczerze wątpiłem w możliwość przejechania trasy, jaką przygotował producent w celu prezentacji możliwości terenowych, jednak po kilku minutach wszelkie wątpliwości zostały rozwiane. Amarok Canyon naprawdę dobrze radzi sobie w terenowych warunkach. Mamy do dyspozycji blokadę mechanizmu różnicowego osi tylnej i dołączany (lub opcjonalnie stały) napęd na 4 koła w technologii Torsen. Dodatkowo, samochód jest wyposażony w reduktor – niestety rozwiązanie jest elektroniczne, a nie mechaniczne. Oczywiście nie zabrakło elektronicznych zabawek, które pomagają nam w błotnych przeprawach. Po wciśnięciu przycisku „Off-road” przy dźwignie zmiany biegów, kontrola trakcji i ABS zmieniają tryb pracy, a poniżej 30 kilometrów na godzinę, Amarok Canyon bez udziału kierowcy będzie starał się utrzymać stałą prędkość podczas zjazdów ze wzniesienia.
A co napędza Amaroka Canyon? Volkswagen oferuje swoim klientom dwulitrowe, czterocylindrowe silniki wysokoprężne w dwóch wariantach mocy: 140 koni mechanicznych (maksymalny moment obrotowy to 340 niutonometrów dostępnych od 1600 obrotów na minutę) oraz 180 koni mechanicznych, który posiada 400 niutonometrów ze skrzynią manualną (od 1500 obrotów) lub 420 niutonometrów z ośmiobiegową skrzynią automatyczną. W takim wypadku, maksymalna wartość dostępna jest już od 1750 obrotów na minutę. Silniki różnią się sposobem doładowania – słabsza jednostka posiada turbinę ze zmienną geometrią łopatek, większa natomiast posiada dwie turbiny. Deklarowane spalanie na poziomie 8 litrów oleju napędowego w przypadku mocniejszej wersji jest bardzo, bardzo optymistyczne. Aerodynamika cegły oraz specjalne opony mogą powiększyć ten wynik do 10 – 11 litrów na sto kilometrów.
Oczywiście nawet w najbardziej oddalonych od cywilizacji miejscach nie musimy rezygnować z komfortu czy bezpieczeństwa. Amarok Canyon posiada w standardzie poduszki z przodu, poduszki boczne oraz kurtyny powietrzne, ABS, kontrolę trakcji, elektrycznie składane lusterka, klimatyzację, nawigację (mapy prezentowane na 5 calowym wyświetlaczu), podgrzewane siedzenia pierwszego rzędu oraz ogrzewane dysze spryskiwaczy. Dla audiofilów przygotowano sześciogłośnikowy zestaw znany chociażby z modelu Multivan.
Volkswagen Amarok jest co piątym sprzedawanym pick-upem w Polsce. Za zachodnią granicą jest już liderem segmentu. Nowa wersja Canyon prawdopodobnie nie przyciągnie tłumów do salonów, jednak celuje w bardzo dochodowy rynek samochodów, które kupowane są w większości do użytku na asfaltowych drogach, pomimo swoich – często niemałych – możliwości terenowych. Teraz wypada tylko czekać na ruch ze strony konkurencji.