TVR Sagaris - inny niż wszystko co jeździ
Mało który producent na pytanie o przyczynę braku poduszek powietrznych w wyposażeniu samochodu jego konstrukcji odpowiada "no cóż, staraj się jeździć tak, by nie były Ci potrzebne". Podobnie z ABS-em - dlaczego w aucie za 50 tys. funtów nie ma ABS-u, skoro w całej UE dąży się do tego, by wszystkie nowe samochody były wyposażone w ten system - "no cóż, informacja o takich planach jakoś do nas nie dotarła", twierdzą przedstawiciele marki.
Kontrola trakcji – „zbędny balast, który prawdziwym kierowcom, a tylko tacy powinni siadać za kierownicę tego auta, do niczego się nie przyda”. Yyyyyy???, tylko na taki komentarz mnie stać….
TVR to brytyjska marka o bardzo zawiłych dziejach. W zasadzie „brytyjska” w obliczu ostatnich wydarzeń to przymiotnik nie do końca trafiony. Od kilku lat TVR znajduje się w rękach młodego rosyjskiego oligarchy, który nie do końca sprecyzował swoje plany wobec marki. Jeden niezaprzeczalny fakt jest taki, że od 2006 roku oczom świata nie przedstawiono żadnej nowej propozycji.
Ostatni prawdziwy TVR pojawił się w 2004 roku. Był to model Sagaris. Dwudrzwiowe coupe produkowane do 2006 roku stylistyką nadwozia nie przypominało niczego, co dotychczas pojawiło się na drogach. Drapieżna, wręcz brutalna sylwetka, ze szpanerskimi przetłoczeniami na masce i końcówkami wydechu, o których można powiedzieć wiele, ale na pewno nie to, że są dyskretne, po dziś dzień nie tyle zachwyca, co zdumiewa. Wyraźnie zaakcentowany spojler oraz ekstrawaganckie klosze świateł tylnych sugerują, że możliwości auta są dalekie od przeciętnych.
We wnętrzu…, no cóż, jeden z dziennikarzy motoryzacyjnych przy próbie określenia jakości wykończenia wnętrza Sagarisa użył frazy „śmierdzi klejem”. Nie sposób się z tym nie zgodzić, bo faktycznie wnętrze sportowego TVR jest dalekie od luksusowego i zdecydowanie bliżej mu do tanich konstrukcji „made In China”. Tandeta, ciasnota i nijakość – te określenia chyba najbardziej pasują do wnętrza Sagarisa.
Sagaris swego czasu był zdecydowanie jednym z najtańszych aut na rynku, które 100 km/h osiągało w mniej niż 4 s (dokładnie 3.9 s). Moc 412 KM uzyskiwana z sześciocylindrowego rzędowego silnika o pojemności 4.0 l w połączeniu z bardzo lekkim nadwoziem (niespełna 1100 kg) sprawia, że Sagaris wręcz katapultuje się, a nie przyspiesza. Zgodnie z danymi fabrycznymi auto osiąga niemal 300 km/h (dokładnie 298 km/h). Robi przy tym tyle hałasu, że niemożliwym jest w tym aucie pozostanie niezauważonym.
Złośliwi twierdzą, że „brytyjski” wytwórca najpierw konstruuje pojazdy, potem wstawia je do salonów i sprzedaje, a następnie zbiera informacje od użytkowników jak auto się prowadzi. W każdym bądź razie tak było, zanim nastała era Sagarisa, przynajmniej tak twierdzi Malcolm, właściciel auta, z którym miałem przyjemność rozmawiać. W przypadku tego modelu rezultaty są dalece bardziej zaskakujące, od tego, co przewidywali sceptycy. Napędzane na tylną oś auto nie dość, że doskonale się prowadzi, to na dodatek daje poczucie pełnej kontroli nad tym, co się dzieje z przednią i tylną osią pojazdu. Co więcej, auto daje się bez problemu nie tylko wprowadzić w kontrolowany poślizg, ale i z niego wyprowadzić! A to wcześniej aż takie oczywiste nie było…