Trochę pikanterii na co dzień - Kia Picanto
Dwa miesiące po pierwszych jazdach w Hiszpanii w redakcyjne ręce znów wpadło najmniejsze dziecko koncernu KIA. Ciekaw "drugiego wrażenia" i tego jak auto radzić sobie będzie na polskich, nie najlepszych drogach, zasiadłem za kierownicą.
Pierwszy sprawdzian to wyjazd z parkingu KIA Motors Polska. Auto jest małe i bardzo skrętne (promień 4,9m), a kierowca ma bardzo dobrą widoczność we wszystkich kierunkach, więc manewrowanie po wąskich uliczkach jest ułatwione. Zamówienie czujników parkowania do tego samochodu graniczy wręcz z ekstrawagancją. Szybko zerknąłem w dowód rejestracyjny – pojemność 998cm3, moc 69KM. Hmm, na miasto jak znalazł, ale w planach miałem wyjazd do innego miasta i zastanawiałem się jak Picanto poradzi sobie w trasie. Trzy cylindry nie obiecują zbyt wiele, a silnik przy zmianie biegów potrafi „zasłabnąć” i ożywa dopiero w okolicach 4 tys. obrotów. Jest to trochę uciążliwe, kiedy mamy potrzebę lub ochotę dynamicznego przemieszczania się po mieście. Przyspieszenie do 100km/h w granicach 14,4 sekundy mówi samo za siebie. Chcąc poprawić sobie humor wertuję instrukcję obsługi, żeby sprawdzić co producent mówi o spalaniu. Miasto - 5,4 l, trasa - 3,6 l, a więc 35 litrowy bak powinien wystarczyć mi na prawie 1000km w trasie. Brzmi zachęcająco, prawda?
Wygląd
Pod względem stylistycznym Picanto przypadło mi do gustu zarówno z zewnątrz jak i w środku. Często jest tak, że szałowy samochód w środku zanudza na śmierć, albo auto niezbyt urocze na zewnątrz, próbuje ująć nas wysublimowaną stylistyką, która często nie idzie w parze z funkcjonalnością. W Picanto, to co na zewnątrz i to co w środku określiłbym słowem harmonia. Dbałość o detale widać na każdym kroku. Pod względem wykończenia chyba nie ma się do czego specjalnie przyczepić, choć mocowanie lusterka wstecznego mogłoby ulec poprawie, bo z powodu drgań podczas jazdy mało co w nim widać. Poprawiłbym również pokrętła od systemu klimatyzacji, bo duży opór i słabo wyczuwalny skok sprawia, że operowanie nimi jest mało wygodne. Zmiana wskazań komputera przyciskiem na panelu zegarów również do najwygodniejszych nie należy.
Małe, duże
- „Mały ten samochód” – słyszałem kilkanaście razy od ludzi, którzy z zaciekawieniem oglądali Picanto. „Owszem mały, ale to auto do miasta i właśnie takie ma być” – zdarzyło mi się odpowiadać. Następnie zapraszałem ich do środka, żeby sprawdzili czy we wnętrzu również jest taki mały. Ku swojemu zdziwieniu, wszyscy byli pozytywnie zaskoczeni ilością miejsca jaka została wygospodarowana dla pasażerów. Nie dość, że nie czujemy się w tym aucie jak klaustrofobik w windzie, to jeszcze śmiało możemy skoczyć nim po codzienne zakupy, które spokojnie zmieszczą się w bagażniku. Jeśli chcielibyśmy jednak przewieźć coś większego, to możemy mieć kłopot. Wtedy zawsze możemy ratować się rozłożeniem tylnych siedzeń. Te, po złożeniu tworzą płaską powierzchnię i zwiększają pojemność bagażnika z 200 do 918 litrów, licząc po sam dach. Ciekawym pomysłem, ułatwiającym kładzenie siedzeń, jest mały otwór przy drzwiach, w który wkładamy końcówkę pasa odwodząc go jednocześnie na bok, dzięki czemu nie zatrzymuje on oparcia – rozwiązanie proste i bardzo praktyczne.
Przednie fotele są całkiem wygodne i po 200km wysiada się z auta bez oznak zmęczenia. Pozycję za kierownicą można dobrze dopasować dzięki regulacji w dwóch płaszczyznach fotela oraz kierownicy. Niektórym może brakować regulacji podparcia lędźwiowego, ale jak widać nie można mieć wszystkiego. Ergonomia deski rozdzielczej stoi na wysokim poziomie – praktycznie wszystko jest pod ręką (wyjątek to wspomniany przycisk wskazań komputera). Wszędzie znajdziemy sporo schowków na drobiazgi, a jakość materiałów i spasowanie, biorąc pod uwagę klasę auta, są bez zarzutu. Daje to nadzieję na długi czas użytkowania samochodu bez denerwującego skrzypienia czy widoku połamanych plastików.
Droga
Przyznam, że dość dawno nie miałem okazji wybrać się w dalsza podróż autem miejskim. Obawiałem się „skakania” po dziurawej drodze, niedostatecznej dynamiki i tych dużych samochodów wokół. Jak się okazało moje obawy były nieuzasadnione. Układ kierowniczy Picanto działa precyzyjnie, choć w położeniu neutralnym staje się trochę „gumowaty”. Auto prowadzi się pewnie, dobrze tłumi nierówności tylko ten silnik... III bieg jest jego ulubionym przełożeniem, więc jeśli chcemy bezpiecznie rozpocząć manewr wyprzedzania musimy się z nim zaprzyjaźnić. Trzy cylindry śmiesznie terkoczą, auto nie rwie do przodu jak szalone, ale przy odrobinie szczęścia wyprzedzanie nie jest specjalnie kłopotliwe.
Spalanie jakie uzyskałem na trasie trochę mnie zaskoczyło. Od razu zaznaczam, że eko jazda jest mi całkowicie obca. Jadąc dynamicznie, ale nie przekraczając prędkości 120km/h, Picanto spaliło 6l/100km. Bardzo możliwe, że podróżując autostradą ze stałą prędkością max. 80km/h, udałoby się osiągnąć wynik zbliżony do deklarowanego przez producenta. Niestety autostrad u nas jak na lekarstwo.
Na koniec
Picanto, które w najtańszej wersji 5-drzwiowej kosztuje 31 490 zł i ma 7 lat gwarancji, może stać się silnym graczem wśród aut segmentu A. Ma ku temu wszelkie predyspozycje. Wielkością i ilością miejsca w środku nie ustępuje konkurencji, a wyposażeniem, prowadzeniem i jakością wykończenia bije ją głowę. Dobra robota.
Plusy:
• Dużo miejsc na drobiazgi
• Zwrotność
• Dobre prowadzenie
• Dobre wyciszenie
• Bogate wyposażenie
• Niebanalna stylizacja
• Wygoda podróżowania
Minusy:
• Gumowaty układ kierowniczy w centralnym położeniu
• Słabnący, po zmianie z I na II bieg, silnik
• Wyświetlacz radia, na którym w słoneczne dni nic nie widać
• Brak możliwości regulacji podświetlenia deski rozdzielczej
• Drżące lusterko wsteczne
• Słabo grający sprzęt audio (głośniki w półce)