Toyota Yaris - rosnąca forma
Yaris przeszedł kurację odmładzającą. W ramach najdroższego w historii Toyoty faceliftinu wymieniono aż 1000 elementów. Czy to wystarczy, by Toyota Yaris mogła konkurować z najchętniej wybieranymi modelami segmentu B?
Europejski rynek segmentem B stoi. Dość powiedzieć, że w ubiegłym roku w pierwszej dziesiątce najczęściej zamawianych modeli znalazło się aż pięć aut klasy B – Ford Fiesta, Renault Clio, Volkswagen Polo Opel Corsa i Peugeot 208, których łączna sprzedaż przekroczyła próg miliona egzemplarzy. W Polsce samochody segmentu B miały 21-procentowy udział w rynku. Krajowa lista najchętniej wybieranych modeli różni się od ogólnoeuropejskiego zestawienia. Królową rynku była Fabia. Po piętach deptała jej Toyota Yaris.
Pierwsza generacja Yarisa ujrzała światło dzienne w 1999 roku. Klienci docenili najmniejszy model Toyoty za przestronne wnętrze, niebanalną stylizację oraz żwawy, a zarazem oszczędny silnik.
Yaris II zadebiutował w 2005 roku. Wyoblone nadwozie kryło lepiej wyposażone wnętrze. Na listę opcji trafiły m.in. airbag chroniący kolana kierowcy oraz system bezkluczykowego dostępu. Trzecia odsłona miejskiej Toyoty zadebiutowała w 2011 roku. Znakiem rozpoznawczym modelu jest wersja hybrydowa, która miała aż 28-procentowy udział w strukturze sprzedaży.
Konkurencja nie śpi. W latach 2011-2014 niemal wszystkie modele segmentu B zostały odświeżone bądź zastąpione nowymi. Toyota zdecydowała się na wariant pośredni. Yaris przeszedł gruntowny facelifting. Kosztem 85 milionów euro i 576 tysięcy roboczogodzin przeprojektowano 1000 elementów. Modernizacja nie ogranicza się do części wpływających na wygląd.
Owszem, wymieniono zderzaki, atrapę chłodnicy, reflektory, felgi oraz plastiki w kabinie. Duży nacisk położono również na mechaniczne udoskonalenie Yarisa. Nadwozie ze wzmocnioną ścianą grodziową i solidniejszymi spawami jest o 20% sztywniejsze niż dotychczas. Mniejszy zakres odkształceń podczas jazdy oznacza wyższą precyzję prowadzenia oraz mniejsze prawdopodobieństwo trzeszczenia elementów wykończeniowych.
Inżynierowie wzięli pod lupę także zawieszenie. Zamontowano amortyzatory z nowymi zaworami i ogranicznikami ugięcia, zwiększono sztywność belki skrętnej i stabilizatorów oraz zredukowano twardość sprężyn. W rezultacie Yaris wybiera nierówności sprawniej niż dotychczas, a komfortu nie burzą koła w rozmiarze 195/50 R16. Toyota mówi również o udoskonalonym oprogramowaniu elektrycznego wspomagania układu kierowniczego. Efekty poprawek nie są spektakularne. Znaczna siła wspomagania ogranicza komunikatywność układu kierowniczego i utrudnia wyczucie rezerw przyczepności. Kto szuka ponadprzeciętnej radości z jazdy, wciąż poczuje się lepiej za sterami Fiesty, Mazdy 2 bądź Swifta.
40% czasu i środków przeznaczono na udoskonalenie wnętrza. Na pierwszy rzut oka wszystko wygląda podobnie. Diabeł tkwi w szczegółach. Wysmuklono górną część deski rozdzielczej, gniazda Aux i USB przeniesiono ze schowka przed pasażerem na konsolę środkową, fotele i boczki drzwiowe pokryto nowymi tapicerkami, a wyświetlacz systemu multimedialnego powiększono z 6,1" do 7". Warto wspomnieć o licznych funkcjach systemu Toyota Touch 2. Poza Mirror Link mamy do dyspozycji m.in. Google Street View, Google Panoramio, opcjonalną nawigację TomTom z informacją o natężeniu ruchu oraz ostrzeżeniami przed fotoradarami, jak również możliwość instalowania aplikacji (np. internetowego radio Aupeo! czy Coyote).
Nawet w miejskim samochodzie chcielibyśmy cieszyć się miękkimi, przyjemnymi w dotyku tworzywami. Toyota posłuchała uwag klientów i zastąpiła twarde panele w przedniej części deski rozdzielczej miękkimi odpowiednikami. Zmieniono także fakturę tworzyw. Egzotyczną strukturę bambusa zastąpiono plastikami imitującymi zwierzęcą skórę. Panele z przyciskami do zamykania drzwi oraz fragmenty konsoli środkowej pokryto przyjemną w dotyku powłoką (tzw. soft touch). Materiały w dolnej części kokpitu pozostały twarde.
Toyota Yaris może poszczycić się posiadaniem jednego z najbardziej przestronnych wnętrz w segmencie B. Dorośli mogą wygodnie podróżować zarówno w pierwszym, jak i drugim rzędzie. Ujmy nie przynosi również 286-litrowy bagażnik. Mały minus za ograniczony zakres regulacji kolumny kierownicy.
Plus przyznajemy natomiast za próbę ożywienia kabiny barwnymi wstawkami. Flagowa wersja Prestige otrzymuje brązowe dekory na desce rozdzielczej i fotelach. Znakiem rozpoznawczym usportowionego wariantu Dynamic są fotele z czerwonymi wstawkami oraz przeszyciami. W przypadku zamówienia pakietów Red badź Super Red czerwień trafi także na deskę rozdzielczą. Wyciszenie wnętrza zostało udoskonalone. Podczas jazdy ze stałą prędkością do kabiny przenika niewielka ilość hałasów generowanych przez silniki. Słychać natomiast szum powietrza opływającego nadwozie.
Paleta silników nie zmieniła się, ale Toyota dokonała poprawek zwiększających wydajność i kulturę pracy zespołów napędowych – w szczególności bazowego silnika. Zamawiający Yarisa ma do wyboru benzynowe 1.0 VVT-i (69 KM, 95 Nm) i 1.33 Dual VVT-i (99 KM, 125 Nm), turbodiesla 1.4 D-4D (90 KM, 205 Nm) oraz hybrydę (100 KM, 111 Nm + 169 Nm).
Najsłabsza, trzycylindrowa jednostka najlepiej spisuje się w cyklu miejskim. Przyspieszenie od 0 do 100 km/h trwa 15,3 sekundy, a samochód osiąga 155 km/h. Oznacza to, że na autostradzie silnik będzie pracował na granicy swoich możliwości. Sytuacji nie poprawi obciążenie samochodu pasażerami i bagażem. Kabiny nie udało się w pełni odizolować od charakterystycznego dźwięku pracy trzech cylindrów, co jednym przypadnie do gustu, innym wręcz przeciwnie. W cyklu mieszanym samochód zużywa ok. 5,5 l/100km. Palący litr więcej Yaris 1.33 sprawdzi się zarówno w mieście, jak i na trasie. Do żwawej jazdy czy sprawnego wyprzedzania konieczne są redukcje biegów. Wolnossący motor najbardziej żywiołowo reaguje na gaz w zakresie 4000-6000 obr./min.
Kto nie lubi często sięgać do dźwigni zmiany biegów i sporo podróżuje w trasie, będzie zadowolony z 90-konnego turbodiesla, który jest elastyczny i spala ok. 5 l/100km. Jednostka 1.4 D-4D okazuje się też najbardziej żwawa. Osiąga „setkę” w 10,8 sekundy.
Czarnym koniem rynku okazała się hybryda. Spalinowo-elektryczna wersja zwiększyła zainteresowanie Yarisem i przyciągnęła do salonów klientów, którzy nie mieli wcześniej do czynienia z Toyotą. Trudno się dziwić. Yaris Hybrid 100 nie kosztuje fortuny, jest dobrze wyposażony, jeździ sprawnie i zarówno w mieście, jak i na trasie potrafi spalić niecałe 5 l/100km. Kierowca, który w pełni pozna możliwości napędu Hybrid Synergy Drive – tryb elektryczny i proces odzyskiwania energii – w cyklu miejskim będzie w stanie zejść poniżej progu 4 l/100km.
Cennik otwiera wersja 1.0 VVT-i Life, która po doposażeniu w klimatyzację i radioodtwarzacz (pakiet Business) kosztuje 45 900 zł. Za analogicznie skompletowaną wersję pięciodrzwiową zapłacimy 47 700 zł. Pakiet Business został zarezerwowany tylko dla najsłabszej wersji silnikowej. By cieszyć się klimatyzacją i systemem audio w 1.33 Dual VVT-i oraz 1.4 D-4D, trzeba wybrać wersję Active, płacąc przynajmniej 50 100 zł i 62 100 zł.
Yaris Hybrid startuje z poziomu Life za 63 900 zł. W tym przypadku standard obejmuje dwustrefową „klimę”, system audio, jak również kurtyny powietrzne i poduszkę kolanowa, chromowane detale wykończeniowe i soczewkowe reflektory. Otrzymujemy też bezstopniową skrzynię, która w Yarisie 1.33 Dual VVT-i jest opcją o wartości 5000 zł. Po podsumowaniu składowych wyposażenia - wygórowana na pierwszy rzut oka cena hybrydy - przestaje przerażać.
Sukces samochodów segmentu B nie jest wyłącznie konsekwencją umiarkowanych cen. Właściwości jezdne, rozmiary wnętrza czy standard wyposażenia nie odbiegają znacząco od tego, co kilka lat temu mogły zaoferować auta kompaktowe. Odświeżona Toyota Yaris wpisuje się w trend. Sprawdza się w mieście i na trasie, posiada przestronną kabinę, która za odpowiednią dopłatą zostanie sowicie wyposażona. Nie bez znaczenia jest legendarna niezawodność i niska utrata wartości.