Toyota Yaris Hybrid - dobrze się zapowiada
Toyota od wielu lat inwestuje w rozwój napędów hybrydowych w swoich autach. Teraz przyszedł czas, aby hybryda zagościła w samochodzie segmentu B. Przy szalejących cenach paliw, modzie na bycie eko i zachętach podatkowych w wielu krajach, może to okazać się strzałem w dziesiątkę. A jak ja widzę Yarisa w wersji Hybrid? Zapraszam na relację.
Trzecia generacja Yarisa gości na naszych drogach od września ubiegłego roku, więc już chyba każdy miał okazję widzieć ją na ulicy. Tym bardziej, że Yaris z ponad 6000 sprzedanych egzemplarzy, jest liderem sprzedaży hatchbacków z segmentu B w Polsce. Muszę przyznać, że dopiero obecny kształt małej Toyoty przypadł mi do gustu. Wcześniejsze napompowane i okrąglutkie nadwozie było takie typowo kobiece, czego oczywiście nie można traktować jako zarzut, że jakoś nie widziałem się za jego kierownicą. Środek auta, choć pojemny i przyzwoicie wykonany, również do moich faworytów nie należał – elektroniczne zegary schowane po środku deski to nie moja bajka. Obecna generacja, upodobniona do reszty modeli Toyoty, wygląda ciekawie i ma wszystko (łącznie z zegarami) na właściwym miejscu, o czym mogliście przeczytać w naszym zimowym teście Happy New Yaris. Wersję hybrydową będzie można jeszcze łatwiej odróżnić dzięki nowym przednim i tylnym lampom w technologii LED, zmienionemu przedniemu zderzakowi z powiększonym wlotem powietrza oraz znaczkom marki umieszczonych na niebieskim tle.
Jakie cechy powinien posiadać samochód miejski, który miałby zdeklasować swoich konkurentów? Jak na mój gust powinien być oszczędny, żeby wizyty na stacji benzynowej nie przyprawiały nikogo o palpitacje serca, niezbyt duży, za to zwrotny, żeby parkowanie nie sprawiało kłopotów, niezawodny i tani w serwisowaniu, bo znów to serce… Jeśli auto ma coś więcej, np. dobre wyposażenie, to działa to tylko na jego korzyść. Myślę, że panowie z Toyoty, wprowadzając hybrydowego Yarisa na rynek, musieli myśleć podobnie. Teraz nawet zastanawiam się, czy tym ruchem nie strzelili sobie w stopę, a właściwie w inne wersje Yarisa, ale o tym za moment.
Teraz na chwilę wróćmy do zespołu napędowego Yarisa Hybrid. Składa się on z silnika spalinowego o pojemności 1,5l i mocy 74KM, pracującego w tzw. cyklu Atkinsona oraz silnika elektrycznego o mocy 61KM. Do kompletu mamy generator wykorzystywany m.in. do odzyskiwania energii z hamowania, bezstopniową przekładnię E-CVT oraz baterie niklowo-wodorkowe. Łączna moc zespołu hybrydowego to 100KM. Jako, że auto jest nieduże, to i konstruktorzy musieli mieć na uwadze to, żeby pojazd nie był zbyt dociążony przez dodatkowe elementy. Dlatego jednostka napędowa waży 201kg (o 20% mniej, niż w hybrydowym Aurisie), a cały Yaris Hybrid ok. 1100kg. Należy wspomnieć w tym miejscu, że przestrzeń hybrydowego Yarisa w kabinie, ani w bagażniku nie została w żaden sposób ograniczona. Baterię i zmniejszony o 6 litrów bak paliwa umieszczono pod tylną kanapą, dzięki czemu pojemność bagażnika jest taka sama jak w zwykłym modelu i wynosi 286 litrów.
Jazdy testowe, w których braliśmy udział, miały miejsce w Amsterdamie i jego okolicach. Około 250 przejechanych kilometrów dało mi odpowiedź na pytanie, czy Yaris Hybrid ma szansę zdeklasować swoich konkurentów. Zacznę od wad, których prawdę mówiąc, jest niewiele. Szczerze mogę wymienić dwie, no może nawet tylko półtorej. Pierwsza to twarde plastiki, z którymi mamy do czynienia w środku – mimo różnorodnej faktury i kolorów są one w większości twarde i nieprzyjemne w dotyku. Druga to cena samochodu, która wynosi 65 100 zł za podstawową wersję Terra. Moim zdaniem to jednak lekka przesada, że auto z segmentu B kosztuje aż tyle, ale jak już wspomniałem, nie mogę też powiedzieć, że dyskwalifikuje to Yarisa w moich oczach. Dlaczego? Ano dlatego, że w tej kwocie otrzymamy auto wyposażone m.in. w automatyczną skrzynię biegów, 7 poduszek powietrznych, elektroniczne systemy wspomagające kierowcę czy automatyczną dwustrefową klimatyzację, za które to w innych samochodach musielibyśmy sporo dopłacić. Kolejnym usprawiedliwieniem ceny jest naprawdę niskie spalanie, które w najbardziej optymalnych warunkach, może dać nam spore oszczędności. Jeśli porównamy katalogowe zużycie paliwa Yarisa w wersji 100 CVT (6,2l) i Yarisa w wersji Hybrid (3,1l), to przy obecnych cenach benzyny, na dystansie 100 tys. km różnica w kwocie wydanej na stacji benzynowej może sięgnąć nawet 18 000 zł. Ja, co prawda, podczas testu nie osiągnąłem średniego spalania niższego niż 4,1l, ale mam ciężką nogę i jazda eko jest mi obca. Producent zapewnia, że dodatkowe oszczędności będą czekały na nas podczas eksploatacji hybrydowego Yarisa. Po pierwsze dzięki temu, że pod maską nie znajdziemy alternatora, rozrusznika, paska rozrządu czy tradycyjnego sprzęgła, których serwis lub ewentualna naprawa kosztuje. Po drugie dlatego, że koszt przeglądów serwisowych będzie taki sam, jak w najsłabszej wersji z silnikiem 1,0. To jest właśnie wspomniany wcześniej strzał w stopę, bo kto teraz kupi inną wersję Yarisa, niż hybrydową?
A jak jeździ się małą hybrydą? W skrócie - lekko, cicho i przyjemnie. Lekko, bo wszystko działa przyjemnie, bez zbędnych oporów – to z pewnością docenią panie. Cicho, bo auto jest nieźle wyciszone, a także dlatego, że około połowę przejechanego dystansu pokonałem tylko przy użyciu silnika elektrycznego. Dołączanie silnika spalinowego jest praktycznie niezauważalne – bardziej to słychać, niż czuć w postaci wibracji czy szarpania. Przyjemnie, bo auto jest zwrotne, a zawieszenie to kompromis pomiędzy pewnością prowadzenia, a wygodą podróży.
Czy Yaris w wersji hybrydowej ma szanse na to, aby podbić rynek małych, miejskich samochodów? Myślę, że ma i to duże. Składa się na to kilka czynników, o których wspomniałem wyżej. Auto jest oszczędne, dobrze wyposażone i nieźle się nim jeździ, ale największym problemem będzie chyba przekonanie klientów do auta z napędem hybrydowym, bo lęk przed nieznanym może całkowicie odwrócić ich uwagę od hybrydowej odmiany Yarisa.