Toyota Urban Crusier - mieszczuch nie na kieszeń Polaka?
Patrząc na jakość polskich dróg nie trudno dojść do wniosku, że do codziennej jazdy przydałby się mały samochód z wyższym zawieszeniem niż typowe "mieszczuchy", co umożliwiłoby łatwiejsze pokonanie dziurawych dróg i nad wyraz wysokich krawężników. Na szczęście producenci samochodów przygotowali już wiele modeli łączących w sobie cechy samochodu kompaktowego i SUV-a. Jednym z nich jest Toyota Urban Cruiser.
Krótkie, niespełna czterometrowe nadwozie czyni z niego pojazd idealny do miasta, a opcjonalny napęd na cztery koła (tylko z silnikiem diesla) pozwala na wygodną i bezpieczną jazdę nawet gdy nawierzchnia jest śliska lub nieodśnieżona. Oczywiście Urban Crusier, to nie Land Crusier, więc zjazd z ubitej drogi nie jest najlepszym pomysłem, jednak mała Toyota poradzi sobie z niezbyt głębokim błotem czy kilkunastocentymetrowym śniegiem. Jest to więc idealny samochód na dojazdy do pracy z miejsc, gdzie odśnieżarka pojawia się zbyt rzadko. Napęd na tylna oś dołączany jest automatycznie dopiero w momencie uślizgu przednich kół.
Stylistyka Toyoty wydaje się być dosyć kontrowersyjna. Projektanci musieli zarysować muskularność samochodu terenowego w niewielkiej karoserii. Czy im się to udało? Według mnie samochód wygląda nieco topornie, może nawet trochę ociężale, jednak trzyma się dość blisko linii stylistycznej japońskiego producenta, więc ciężko zarzucać mu dziwaczny wygląd. Pytanie jednak czy Urban Crusier jest rzeczywiście ładny na tle swoich konkurentów z tego semgentu? Ja mam co do tego wątpliwości.
Pod maską najtańszej wersji Urban Crusiera znajdziemy dobrze znany z Yarisa silnik 1,33 Dual VVT-i, który osiąga 99 KM, co pozwala na rozpędzenie ważącego nieco ponad tonę samochodu do setki w granicach 12,5 sekundy. Spalanie wersji benzynowej jest stosunkowo niskie - w mieście Toyota powinna zadowolić się niecałymi siedmioma litrami benzyny (książkowo - 6,7 l), natomiast w trasie zużycie paliwa może zejść nawet do pięciu litrów. Mistrzem oszczędności jest z kolei diesel, który ma 90 KM i bardzo przyzwoity moment obrotowy (205 Nm). Osiągi diesla są zbliżone do wersji benzynowej – w wersji napędowej na przednią oś, diesel rozpędzi Urban Crusiera do 100 km/h w 11,7 sekundy, natomiast model 4x4 będzie potrzebował nieco ponad pół sekundy więcej. Bez względu na wersję silnikową, miejska Toyota może osiągnąć 175 km/h. Bez wątpienia jednostki napędowe sprzęgnięte z sześciobiegową manualną skrzynią biegów nie wywołują palpitacji serca u maniaków motoryzacyjnych, jednak zapewniają dynamikę, która powinna wystarczyć w miejskich warunkach. Na rynku amerykańskim klon Urban Crusiera - Scion xD jest sprzedawany z 128-konnym silnikiem 1.8, który z pewnością znacznie dzielniej radzi sobie na obwodnicach miast i autostradach.
Przyglądając się cennikowi Toyoty i innych konkurentów szybko dochodzimy do wniosku, że koszt zakupu Urban Crusiera jest horrendalnie wysoki. Podstawową wersję (benzynowy silnik 1.3 ) można kupić za ok. 67 tys. zł, co jest kwotą niemałą jak na ten segment, jednak aby móc cieszyć się napędem na cztery koła, trzeba sięgnąć po diesla 1,4 litra, który wraz z opcjonalnym napędem 4x4 kosztuje minimum 91 tys. zł! Najtańsza wersja z silnikiem wysokoprężnym i napędem tylko na przednią oś to wydatek 79 tys. zł. Takie pieniądze można wydać na dwie przednionapędowe Dacie Duster! Co więcej: za 83 tysiące możemy wejść w posiadanie znacznie większej Kii Sportage z dwulitrowym dieslem (163 KM) i napędem na obie osie. Mniej od małej Toyoty kosztuje również Suzuki Grand Vitara, Nissan Qashqai i Hyundai ix35. Ktoś może powiedzieć, że Toyota to solidność, więc warto dopłacić, jednak powinien przemyśleć czy nie lepiej wybrać zaledwie o 9 tys. droższą Toyotę RAV4 z dwulitrowym dieslem zamiast kupować Urban Crusiera w wersji 4x4. Co ciekawe – podstawowy model Scion xD w USA można kupić już za nieco ponad 15 tys. dolarów (bez podatków), co wedle dzisiejszego kursu walut daje około 42 tys. zł.
Oddać Toyocie trzeba jednak, że każdy Urban Crusier wyjeżdżający z polskiego salonu jest kompletnie wyposażony. Poza tak oczywistym elementami wyposażenia standardowego jak poduszki i kurtyny powietrzne czy ABS, mały mieszczuch może się poszczycić również niewymagającymi dopłaty dodatkami typu System Start&Stop (tylko z wersją benzynową), zestawem audio, komputerem pokładowym i klimatyzacją. Co prawda Toyota przygotowała dwie opcje wyposażenia (Luna i Sol), ale różnią się one raptem kilkoma opcjami. Biedniejszy pakiet posiada manualną klimatyzację i stalowe felgi. Zabrakło w nim również lakierowanych klamek, świateł przeciwmgielnych, elektryczne opuszczanych szyb z tyłu, Bluetootha, skórzanej dźwigni zmiany biegów i kierownicy z funkcją sterowania radiem. Jedyne co można dokupić do obu typów wyposażenia to metalizowany lakier (1800 zł) oraz pakiet Life (czujnik cofania, nakładki na progi i tylny zderzak).
Toyota Urban Cruiser ze względu na swoją wysoką cenę jest i będzie samochodem równie często spotykanym w Polsce co kabriolety klasy średniej. Niestety – wywindowana cena nie pozwala jej na stanie się hitem sprzedaży pokroju Yarisa czy Corolli. Z pewnością doskonale sprawdza się w swoim naturalnym żywiole – mieście, jednak czy rzeczywiście jest warta tak dużych pieniędzy? Większości Polaków nie stać na tak duże wydatki na samochody miejskie.