Toyota Prius - dla odważnych
Toyota Prius doczekała się już czwartej generacji. Nadal dzieli ludzi wyglądem, ale też nadal wynosi koncepcję samochodów z napędami hybrydowymi na wyższy poziom. W jakim kierunku zmierza?
Stylistyka Toyoty Prius była dyskusyjna już od pierwszej generacji. Specyficzna, a jednocześnie nijaka - o ile to w ogóle możliwe. Z tym wizerunkiem Toyota postanowiła właśnie zerwać.
Wygląd nadal jest bardzo kontrowersyjny. To nie jest samochód, który każdemu się spodoba. Każdy będzie jednak o nim mówił. Wzbudza emocje. Jest wyrazisty - trochę w myśl zasady “nie ważne, jak mówią, ważne, by nie przekręcali nazwy”.
Kształt przednich lamp nie przypomina w zasadzie niczego, co widzieliśmy wcześniej. Tylne, wąskie i pionowe lampy nie wzbudzają sympatii. Linia boczna, jak każdego wcześniejszego Priusa (po II generacji) w tylnej części jest jakby niedokończona.
To wszystko ma jednak swój cel. Do podświetlenia falującego paska tylnej lampy potrzebna jest zaledwie jedna dioda LED. Choć to źródło światła nie należy do wybitnie prądożernych, zawsze to jakaś oszczędność. Kształt nadwozia opisuje się z kolei jako Kammback, a jego historia sięga aż do lat 30-tych XX wieku. Niemiecki aerodynamik, Wunibald Kamm opracował kształt nadwozia, który w tylnej części wygląda, jakby został odcięty. Choć najbardziej aerodynamicznym kształtem jest kształt łzy, Kamm odkrył, że ucięcie jej w odpowiednim miejscu i poprowadzenie pionowej linii do samej ziemi pozwala uzyskać ten sam efekt, ale wykorzystując znacznie mniej materiału. Dzięki temu, występowanie turbulencji za samochodem jest ograniczone do minimum i w efekcie współczynnik oporu powietrza obniża się. W nowej Toyocie Prius wynosi zaledwie 0,24.
Powiedzmy, że wygląd jest w jakiś sposób uzasadniony.
Kokpit też jest dyskusyjny
Tak, jak w poprzednich Priusach, wszystkie wskazania obserwujemy na ekranie umieszczonym na środku konsoli. Ekrany są czytelne i możemy dokładnie obserwować aktualny stan napędu hybrydowego czy wykres zużycia paliwa, ale przez to być może jesteśmy też przeładowani informacjami. Na pewno trzeba się nauczyć, na co patrzeć. Najważniejsze informacje możemy na szczęście podejrzeć na ekranie HUD i nie odrywać wzroku od drogi.
Pozycja za kierownicą została obniżona. W całym wnętrzu spotkamy też lepsze jakościowo materiały niż dotychczas. Jest też całkiem fajny detal - grawerowany napis “Prius” na kratkach nawiewu.
Nie każdemu przypadnie na pewno do gustu biały element na tunelu środkowym. Wygląda to raczej jak coś, co powinno znaleźć się w łazience, a nie w samochodzie. Jak wanna? Pojawia się tu jednak też problem ergonomii - na szczęście tylko w przypadku jednej funkcji. Przyciski włączania podgrzewania foteli są schowane, a ich używanie wymaga wręcz schylenia się. To na pewno można było zrobić inaczej.
Lepiej przemyślano za to bagażnik, który urósł o zauważalne 57 litrów. Mieści teraz 502 litrów pojemności. Nie wzięło się to oczywiście znikąd - baterie zostały przeniesione z tylnej części samochodu pod podłogę. W ten sposób uwolniło się więcej przestrzeni dla pasażerów, poprawił się rozkład masy, zachowanie samochodu w zakrętach i właśnie powiększył się bagażnik.
Nowa pozycja za kierownicą już bardziej przypomina jazdę zwykłą osobówką, mniej jazdę minivanem. Jest całkiem wygodnie, także z tyłu - ale to w końcu nie jest taki mały samochód, tylko reprezentant segmentu D. Na komfort nie powinniśmy narzekać.
Słabszy napęd?!
Toyota Prius występuje oczywiście tylko w jednej wersji układu napędowego - jako hybryda. Jest też wersja plug-in, ale to nieco inny samochód. Nawet pod względem wyglądu.
W porównaniu do poprzednika, nowy Prius jest… słabszy. I to o 14 KM. Silnik elektryczny i spalinowy osiągają razem 122 KM przy 5200 obr/min. Maksymalny moment wynosi 142 Nm przy 3600 obr/min - i to się nie zmieniło. Dokładnie tyle samo wynosił w poprzednim modelu, choć dostępny był 400 obr/min później.
Prius przytył też o 5 kg i jest wolniejszy w przyspieszeniu do 100 km/h o 0,2 s - potrzebuje na to 10,6 s. To gdzie są te nowości?!
Tutaj nie chodziło o osiągi, Prius może być wolny. Najważniejsze by mało palił. Poprzednik, katalogowo, potrzebował średnio 3,9 l/100 km. W trasie 3,7 l/100 km. Nowy model zadowala się 3,3 l/100 km w każdej sytuacji. I taki wynik jest do osiągnięcia - a nawet niższy. Realnie Toyota będzie pobierała bliżej 4 l/100 km, ale faktem jest, że jest bardzo oszczędna.
W trasie jednak brakuje już tej mocy i wyprzedzanie przychodzi nam z większym trudem. Reakcja na gaz jest błyskawiczna, by chwilowo zwiększyć prędkość względem drugiego samochodu, ale kiedy już znajdziemy się na lewym pasie, rozpędzanie nie idzie tak żwawo.
Przeniesienie baterii pod spód samochodu i wymiana tylnego zawieszenia na wielowahaczowe (zamiast belki skrętnej) przyniosły wiele korzyści w zakresie samych wrażeń z jazdy. Można powiedzieć, że Priusem da się nawet próbować jeździć szybciej po zakrętach. Zawieszenie jest dokładne, a pracuje tym lepiej, że baza dla niego, czyli konstrukcja nadwozia jest teraz o 60% sztywniejsza. Samochód posłusznie wykonuje więc nasze polecenia i nie traci stabilności nawet na wybojach.
Choć Toyota próbowała tchnąć w Priusa IV generacji odrobinę sportu, to jednak z racji na osiągi jeszcze mu do tego sportu wiele brakuje. Charakterystyka zawieszenia jest też bardziej komfortowa, ale konstrukcyjnie to zupełnie inny samochód niż poprzednik. Zwyczajnie jeździ się nim lepiej.
Dla odważnych
O ile w pop kulturze Prius stał się ikoną, tak nie do końca ten charakter może podobać się klientom. Już nawet w Hollywood bywa obiektem żartów z nudnego charakteru, ale celebryci, którzy chcą pokazać, że zależy im na ekologii, bardzo chętnie wybierają ten model.
Prius IV generacji nie zmieni postrzegania Priusa. To nadal nie za szybki samochód, który sprawdza się przede wszystkim w mieście. Bardzo mało pali, ale za cenę wyglądu, który jest może nawet zbyt odważny. Trzeba naprawdę mocno trzymać się swoich przekonań, by przyjąć na siebie tę krytykę.
W przekonaniach warto też trwać, kiedy spojrzymy na ceny. Prius kosztuje minimum 119 900 zł. Na drugim poziomie wyposażenia, Premium kosztuje 127 900 zł, ale w wersji Prestige już 141 900 zł. Nie powinno to na szczęście przeszkadzać klientom, którzy zdecydują się na leasing lub kredyt Smart Plan. Prius jest ceniony za trwałość i bezawaryjność, a to prowadzi do stosunkowo małej utraty wartości. Miesięczne raty za samochód są więc mniejsze.
Oferta może kusić też długim okresem podstawowej gwarancji. Na pewno nie powinniśmy ulegać opiniom, które sugerują, że taki samochód przestaje być ekologiczny, kiedy trzeba go zezłomować. Że to bardzo trujący środowisko proces. Toyota naprawia zepsute akumulatory i wykorzystuje je w swoich fabrykach do zasilania maszyn.
Czym się więc kierować przy wyborze Priusa? Co powinno o nim zadecydować? Przede wszystkim chęć posiadania oszczędnego, bezpiecznego dla środowiska samochodu. Jeśli jednak nawet nie interesuje nas środowisko, może nas zainteresować bezawaryjność. Priusy potrafią jeździć bez żadnej awarii naprawdę długo, co zresztą bardzo cenią sobie taksówkarze.
Trzeba się jednak chwilę przy tym wyborze zastanowić. Na pewno nie jest to samochód dla każdego.
Redaktor
Toyota Prius 1.8 Hybrid 122 KM, 2016 - test AutoCentrum.pl
Wyświetlenia: 5 469Zapraszamy na test hybrydowej Toyoty Prius o mocy 122 KM z automatyczną skrzynią biegów.