Toyota Land Cruiser V8 - auto z półki wyższej niż inne
Mówiąc, że to auto z półki wyższej niż inne, mamy na myśli nie tylko imponujący prześwit. Sprawa jest bardziej złożona. Produkcję pierwszej Toyoty Land Cruiser datuje się na rok 1955. To oznacza, że najnowsza wersja tego najpopularniejszego auta terenowego na świecie mogła czerpać z ponad 60 lat doświadczeń swoich starszych braci. Konstruktorzy wersji J200 bez wątpienia wzięli to sobie do serca. Powstał samochód wyjątkowy i bezprecedensowy, a jednocześnie mało zaskakujący. To w tym przypadku zdecydowanie zaleta. Nowy Land Cruiser nie tylko po raz kolejny wspina się na najwyższą półkę z możliwych, ale też wygodnie się na niej rozsiada - ciężko wyobrazić sobie auto, które mogłoby zagrozić takiej pozycji na rynku. Przyjrzyjmy się szczegółom.
...jakbyśmy się już gdzieś widzieli
Toyota Land Cruiser model J200 to wcale nie taka "świeżynka". Z tą odmianą znamy się dobrze od 2007 roku. Warto dodać, że lifting po 8 latach od premiery nie wprowadził wielu rewolucyjnych zmian. To jednak nie wszystko. Dlaczego sylwetka nowego Land Cruisera sprawia, że czujemy się z nią zaznajomieni od wieków? Bo trudno doszukiwać się w niej drastycznych przemian od lat. Ząb czasu nie nadszarpnął znacząco nadwozia. Po co ingerować w to, co jest dobre, podoba się ludziom i przede wszystkim działa? W przypadku J200 nie obyło się jednak, rzecz jasna, bez stylistycznych poprawek. Uwagę przykuwa jeden z większych elementów - potężny chromowany grill, który tworzy estetyczną linię z przednimi reflektorami. Dzięki zastosowaniu bi-ksenonów lampy są nieco mniejsze niż przed liftingiem, co jeszcze bardziej podkreśla masywną atrapę. Nie ma w tym nadwoziu elementów, których nie dałoby się opisać jednym słowem - potężne. Uwagę zwracają na przykład lusterka - już patrząc z zewnątrz wyobrażamy sobie, jaką widocznością dysponuje kierowca. 23 centymetry prześwitu to wystarczająca przestrzeń do zrównania kabiny Land Cruisera z poziomem pasażerów miejskiego autobusu. Na szczęście chromowane progi, które przyjemnie dla oka komponują się z linią nadwozia, umożliwiają zajęcie miejsca w aucie bez ujmy na honorze i gracji.
A kiedy już wskoczymy do środka…
...bez problemu znaleźliby się chętni na zorganizowanie w nowym Land Cruiserze małego wesela. Pierwsze wrażenie: przestrzeń. Szczególnie uderza odległość pomiędzy fotelami kierowcy i pasażera z przodu. Ta luka na dodatek jest szczelnie wypełniona głębokim schowkiem, przykrytym podłokietnikiem rodem z TIR-a. Pod prawą ręką kierowca znajdzie też rozległy panel sterowania napędami i zawieszeniem, i... a jakże - jeszcze jedno miejsce na niezliczone drobiazgi lub puszki z napojami. Środkowy panel i cała deska rozdzielcza to właściwie klasyka. Zestaw prostych i funkcjonalnych rozwiązań, do których Toyota przyzwyczaiła nas przez lata. Centralne miejsce zajmuje dotykowy wyświetlacz. To rozwiązanie znane z innych modeli producenta, jednak ta wersja sprawia lepsze wrażenie - działa płynniej, a czas reakcji jest krótszy. Mamy też do dyspozycji sterowanie za pomocą fizycznych pokręteł. Obsługa klimatyzacji czy multimediów właściwie może się obyć bez ruszania ekranu. W kokpicie, podobnie jak w przypadku nadwozia, wiele elementów sprawia wrażenie przerośniętych. Koronnym przykładem są klamki - rzadko spotykamy tak konkretny i solidny uchwyt w drzwiach. Jednak w ten trend rozmiarów nie wpisuje się kierownica. Jest wręcz mała i, niestety, jej wykończenie pozostawia wiele do życzenia. Część obszycia skórą miejscami odstaje od obręczy kierownicy, drewniane elementy są śliskie i pomimo przetłoczeń utrudniają wygodny i bezpieczny chwyt. Pokrywa poduszki powietrznej kierowcy to już sztuczne obicie o plastikowej i wyjątkowo nieprzyjemnej powierzchni. To dziwi, szczególnie w zestawieniu z naprawdę wysokim poziomem wykończenia foteli i fragmentu konsoli centralnej skórzaną tapicerką. Także drewniane elementy poza kierownicą mają inną fakturę, bardziej matową, przyjemniejszą w dotyku.
Choć na przestrzeń z tyłu nie możemy narzekać, do minusów we wnętrzu nowego Land Cruisera dorzucamy trochę za krótkie i nieco płytkie siedziska kanapy. To jednak i tak znacznie wygodniejsze miejsce do podróżowania niż opcjonalny trzeci rząd foteli w bagażniku. Pomijając wyraźne zmniejszenie przestrzeni bagażowej (z i tak mizernych 344 litrów), po ich rozłożeniu ciężko mówić o komforcie podróżowania, nawet dla dzieci. Wysoka podłoga sprawia, że siedząc “na dostawce”, nawet najniżsi pasażerowie będą mieli kolana pod brodą. Pozostając przy bagażniku - w aucie na tym poziomie dziwi też konieczność manualnego otwierania tylnej pokrywy. Na szczęście zamykanie odbywa się automatycznie.
Za sterami krążownika
Tak właśnie może czuć się kierowca Land Cruisera V8. Wspomniany prześwit na poziomie 23 centymetrów, nadwozie o szerokości niemalże 2 metrów i długości prawie 5 metrów robią swoje. To auto nie jest duże, jest ogromne. To z kolei może prowadzić do potencjalnych problemów z sercem podczas miejskich manewrów, jednak szybkie wyczucie rozmiarów jest mocno wspomagane doskonałą widocznością. Dzięki prostym kształtom nadwozia szyby są duże i prawie prostopadłe względem podłoża - nawet parkowanie na ciasnych miejscach postojowych nie stanowi wyzwania. Opisywana stosunkowo mała kierownica w przestrzeni miejskiej staje się zaletą.
Również w terenie Land Cruiser V8 to wyjątkowo wdzięczne auto. Ciężko doprowadzić do sytuacji, w której kierowca zawaha się, czy aby na pewno da radę pokonać kolejną przeszkodę. Co ważne - to już nie do końca odpowiedzialność samego kierującego. Tę bierze na siebie kilka enigmatycznych nazw: Multi Terrain Select, Multu Terrain Monitor i Crawl Control. Na szczególną uwagę zasługuje ta ostatnia. Najprościej mówiąc: to system, który automatycznie kontroluje prędkość podczas pokonywania trudnego terenu (nie tylko podczas stromych zjazdów!). Coś na kształt offroadowego tempomatu. Obowiązkiem kierowcy jest jedynie korygowanie kierunku jazdy. Dwa pozostałe systemy dają możliwość doboru ustawień auta do danej nawierzchni (skały, skały i szutry, muldy, kamienie, błoto i piach) i obserwowania otoczenia w czasie rzeczywistym. Wrażenia: to jak dzika zabawa bez ograniczeń z miłą świadomością, że w razie wpadki ktoś czuwa nad nami i autem. Mimo wszystko sporo decyzji (szczególnie w terenie) należy dla samego kierowcy. Przede wszystkim dawkowanie mocy, co przy momencie obrotowym 460 Nm przy 3400 obr./min wprowadza frajdę z jazdy poza szlakiem na nowy poziom.
Pierwsze kilkanaście kilometrów za kierownicą Land Crusiera V8 uczy nas, że promień skrętu pozostawia wiele do życzenia, wyjątkowo czułe hamulce potrafią zafundować nam i pasażerom nadprogramową wizytę u dentysty, automatyczna 6-stopniowa skrzynia biegów nie grzeszy elastycznością, a spalanie 17 litrów paliwa w mieście i 14 w trasie to wyczyn. Jednak to wszystko staje się mało istotne w obliczu tego, co skrywa potężna maska tego auta. Benzynowa jednostka V8 o pojemności 4,6 l i mocy 318 KM to generator uśmiechu w czystej postaci. Jeszcze więcej liczb: ponad 2,5 tony z kierowcą na pokładzie rozpędzające się do prędkości 100 km/h w czasie ok. 9 sekund. Do tego na deser niepowtarzalne mruczenie, które dobija się nieśmiało do dobrze wygłuszonej kabiny, nawet przy niskich obrotach. Generalnie, to właśnie szczegóły sprawiają, że niektóre auta są wyjątkowe. Toyota Land Cruiser V8 swoje miejsce w historii ma już zapewnione, a jeśli ma stanąć też w Twoim garażu, wystarczy “jedyne” 430 tys. złotych. W tym przypadku przynajmniej widać (i słychać), za co płacimy.