Toyota dla flot oraz nowe wersje Avensisa i Priusa
Sprzedaż nowych samochodów spada, czemu trudno się dziwić - wszak od kilku już lat szaleje kryzys ekonomiczny. Toyota jednak liczy, że uda jej się przetrwać go bez szwanku, a jednym ze sposobów na to ma być konkurencyjna oferta dla przedsiębiorców, ale także inne zabiegi. Aby poznać ich szczegóły wybraliśmy się na prezentację zorganizowaną na Półwyspie Helskim.
W jaki sposób sfinansować zakup samochodu? Kredyt, a może leasing? Przedsiębiorcy wybierają naturalnie to drugie rozwiązanie, a Toyota wychodząc naprzeciw tym preferencjom chce zaproponować leasing 101 %, a więc wyjątkowo korzystny. Dodatkowo jednak, aby zachęcić firmy do zakupu więcej niż jednego auta, planowane są rabaty, które w zależności od modelu auta i jego specyfikacji, mogą wynieść nawet 15 % jego ceny. Polski przedstawiciel japońskiego koncernu planuje dodatkowo wprowadzenie jeszcze jednego, bardzo interesującego rozwiązania – wynajmu auta. Model ten znany jest już od dawna na Zachodzie, a i w naszym kraju coraz częściej się o nim słyszy. W największym uproszczeniu w ramach comiesięcznej „raty” otrzymujemy nie tylko możliwość użytkowania samochodu, ale również pakiet ubezpieczenia, opony i serwis. Nie znamy jeszcze szczegółów tej przygotowywanej z Toyota Bank oferty, ale w założeniu ma być ona bardziej atrakcyjna, niż leasing, czy też kredyt.
Wyjątkową popularnością, nie tylko wśród flot, cieszy się Toyota Avensis. Aby dodatkowo wspomóc sprzedaż tego modelu na kurczącym się rynku, już niebawem zamówić będzie można go w limitowanej edycji Emotion. Jest to nic innego, jak pakiet stylistyczny dostępny w wersji kombi. Obejmuje on nakładki na progi i zderzaki oraz zmienioną końcówkę układu wydechowego. Bardzo charakterystycznym elementem są również czarne, 17” alufelgi, a całość dopełniają chromowane dodatki. Cena tego wszystkiego? 12 tys. zł – trochę dużo, jak na zmienione felgi i parę plastikowych nakładek, prawda? Toyota nie zamierza jednak nikogo przekonywać do wyłożenia tej niemałej sumy – całość otrzymamy za równe 0 zł. Jeśli zatem planujecie niebawem zakup Avensisa, to nie wahajcie się zapytać o ten pakiet, ponieważ te drobne z pozoru modyfikacje dodają autu sporo charakteru, więc grzechem byłoby ich nie wybrać, skoro Toyota oferuje je bezpłatnie. Inną ciekawą modyfikacją, niestety, wymagającą dopłaty, jest fabryczne podrasowanie podstawowego silnika Diesla. Dzięki nim moc rośnie ze 124 KM do 150 KM, a zmiany nie powodują naturalnie żadnego uszczerbku na gwarancji. Na chwilę obecną nie znamy jeszcze wysokości kosztów tej modyfikacji, ale z pewnością będzie znacznie niższa, niż różnica w cenach między seryjnymi odmianami 124 KM i 2.2 150 KM, która wynosi 9000 zł.
Zainteresowanie flot praktycznym kombi klasy średniej nie jest niczym dziwnym. Co jednak niezwykłe, to fakt, że Toyota ma coraz większe sukcesy w sprzedaży klientom biznesowym… hybryd! Ten, jeszcze nie tak dawno traktowany z mocnym przymrużeniem oka, napęd staje się coraz bardziej zaawansowany, a tym samym uznanie dla niego rośnie. W popularyzacji idei łączenia silnika benzynowego i elektrycznego mają pomóc dwie, zupełnie nowe odmiany Priusa – Plug-In oraz „+”. Ta pierwsza to naturalnie wersja, której baterie można naładować z gniazdka (co zajmuje 1,5 godziny), dzięki czemu będziemy mogli przejechać aż 25 km bez uruchamiania jednostki spalinowej. Według Toyoty to pokrywa zapotrzebowanie 70 % potencjalnych klientów. Kiedy zaś zupełnie wyczerpiemy część baterii przeznaczonej do magazynowania prądu z gniazdka, aktywuje się układ hybrydowy, który posiada swoją wydzieloną mu część i auto zachowuje się, jak klasyczna hybryda. Będzie ono dostępne w sprzedaży od stycznia przyszłego roku, a jego ceny zaczynają się od 155 tys. zł za wersję Sol, a za najbogatszą Prestige zapłacimy 181 tys. zł. Więcej o nim możecie przeczytać w naszej relacji z pierwszych jazd testowych produkcyjną wersją.
Drugim z proekologicznych modeli, jakim mieliśmy okazję się przejechać, była Toyota Prius +. Cóż takiego zostało mu dodane? Przede wszystkim auto wydłużyło się o 19 cm, jest wyższe o 8,5 cm, a jego rozstaw osi zwiększył się o 8 cm w porównaniu do klasycznego Priusa. Celem Toyoty było stworzenie pełnoprawnego, 7-osobowego minivana. Zadanie to zostało zrealizowane w 100 %. Drugi rząd siedzeń to teraz trzy niezależnie regulowane fotele, za którymi znajdziemy bagażnik o pojemności 505 l, w którego podłodze znajdziemy dwa dodatkowe miejsca. Polecić je można głównie dzieciom, ale dorosła osoba może na nich podróżować na krótkim dystansie bez większych problemów. W takiej konfiguracji przestrzeń bagażowa maleje do 200 l, co jest całkiem dobrym wynikiem. Aby osiągnąć taki poziom praktyczności, baterie, znajdujące się pod podłogą bagażnika, musiały znaleźć sobie inne miejsce. Znalazły je w… przednim podłokietniku! Tak naprawdę, to w konsoli oddzielającej przednie fotele, która teraz jest zauważalnie bardziej masywna i oferuje jedynie symboliczny schowek. Taki zabieg udał się dzięki zamianie baterii na niklowo-jonowe, które są lżejsze i zajmują mniej miejsca, przy zachowaniu parametrów dotychczas stosowanych. Modyfikacje wnętrza objęły również deskę rozdzielczą, która, choć nadal wygląda bardzo „priusowo”, to zaprojektowana jest od podstaw. Czy jest ładniejsza to kwestia gustu, ale nam całkiem się spodobała, zwłaszcza, że twarde plastiki, które są najbliżej kierowcy pokryto specyficznym w dotyku, ale miękkim materiałem. Chętni na Toyotę Prius + muszą poczekać do marca i przygotować 129 tys. zł.