Toyota C-HR i rywale z Dalekiego Wschodu
Toyota gości w redakcji AutoCentrum.pl od dobrych kilku miesięcy. Przez ten czas zdążyliśmy zadać mnóstwo pytań i znaleźć wiele odpowiedzi. Dziś sprawdzimy, jak czuje się w środowisku rywali z Dalekiego Wschodu. Od lat na rynkach motoryzacyjnych doskonale radzą sobie zarówno japońscy, jak i południowokoreańscy producenci. Nie tylko Toyota oferuje auto z kategorii miejskich crossoverów. Zapominając jednak na chwilę o hybrydowym „sercu” C-HR’a, zajrzyjmy do cenników konkurencji.
Punkt odniesienia
Redakcyjny C-HR to wersja z hybrydowym silnikiem o pojemności 1.8 litra i łącznej mocy 122 KM z automatyczną skrzynią E-CVT. W topowej wersji wyposażenia, według cennika aktualnego na dzień 24.10.2017 roku, model ten kosztuje 115 tys. złotych i zakłada konieczność doboru lakieru opcjonalnego za minimum 2,5 tys. złotych. W tej cenie otrzymujemy auto, które na wyposażeniu oferuje właściwie wszystko, czego mogliby oczekiwać nawet najbardziej wymagający kierowcy. Wystarczy wymienić skórzane obicie oraz opcję podgrzewania foteli i kierownicy, adaptacyjny tempomat, panel dotykowy z nawigacją, automatyczną nawigację czy pełne światła w technologii LED.
Warto dodać, że C-HR jest także oferowany z benzynowym silnikiem 1.2 o mocy 116 KM
i manualną skrzynią biegów. W takiej konfiguracji zakup wiąże się z wydatkiem nieco powyżej 81 tysięcy złotych.
Nie Juke, a Qashqai!
Choć C-HR funkcjonuje na rynku już od niemal roku, wciąż wielu kierowców mylnie porównuje go do zbliżonego stylistycznie Nissana Juke. Ten jednak jest zdecydowanie mniejszy. Bardziej na miejscu jest próba zestawienia Toyoty z modelem Qashqai. Od marca 2017 roku oferowana jest poliftingowa wersja tego samochodu. W tym przypadku cennik otwiera kwota 79 750 złotych. To koszt auta z benzynowym silnikiem o mocy 115 KM i podstawowym wyposażeniem VISIA. Standardem, poza opcjami obowiązkowymi, jest system audio z czterema głośnikami, LED-owe światła tylne i do jazdy dziennej (bez kierunkowskazów i opcji doświetlania zakrętów), a także klimatyzacja manualna.
Nissan Qashqai w najwyższej wersji wyposażenia i ze wspomnianym silnikiem, współpracującym ze skrzynią automatyczną Xtronic to z kolei koszt 123 350 złotych.
Choć C-HR sprawia wrażenie sporego auta, to jednak Nissan jest większy. Oferuje przez to więcej miejsca, co wydatnie obrazuje pojemność bagażnika. W przypadku Toyoty to 377 litrów przy złożonych fotelach. Za to Qashqai oferuje o ponad 60 litrów więcej. Z opcją rozszerzenia do nawet do imponujących 1598 litrów. To zdecydowanie najważniejszy argument, który mógłby przemawiać za wyborem Nissana.
Nowości od koreańskiego rodzeństwa
W ostatnim czasie na rynku odważnych miejskich crossoverów potężny krok wykonały dwie ściśle współpracujące ze sobą marki – Hyundai i Kia. W efekcie do sprzedaży trafił już model Stonic, a bliźniaczy Kona zapewne dołączy do niego w niedługim czasie. Choć oficjalnie dostępny już cennik Kii zaczyna się od bardzo atrakcyjnego pułapu 54 990 złotych, model Stonic – zgodnie ze znaną polityką marki – w bazowej wersji wyposażenia nie oferuje zbyt wiele. W wersji M brakuje LED-owych świateł, skórzanego obicia kierownicy, a nawet elektrycznie sterowanych szyb w tylnych drzwiach. Także podstawowa benzynowa jednostka napędowa wydaje się być opcją budżetową. To silnik 1.2 DOHC, który generuje moc zaledwie 84 KM. Zdecydowanie ciekawszym rozwiązaniem wydaje się być nowość – jednostka 1.0 T-GDi o mocy 120 KM. Niestety, nawet topowa wersja wyposażenia nie daje opcji wyboru przekładni automatycznej. To właśnie mała liczba zmiennych przy konfiguracji auta i słabe wyposażenie bazowe może być największym problemem Kii Stonic w zestawieniu z Toyotą C-HR.
Nieco ciekawiej może prezentować się oferta Hyundai Kona. Zgodnie z zapowiedziami producenta, na rynku ma pojawić się opcja z benzynowym silnikiem 1.6 T-GDi o mocy 177 KM, napędem na wszystkie koła i znaną już z nowego modelu i30 automatyczną siedmiostopniową przekładnią DCT. To jednak będzie wiązało się z przeznaczeniem na zakup auta minimum 96 990 zł.
Głos rozsądku i szaleństwa... w jednym
Wyraźnie zauważalny trend, związany z miejskimi crossoverami, sprawia, że sytuacja na rynku staje się coraz ciekawsza, a wybór nowego auta z tej półki nieco trudniejszy. W założeniu mają to być samochody oferujące komfort codziennej jazdy na poziomie segmentu C w terenowym, tak modnym obecnie, opakowaniu. Jednak kluczową kwestią nowej tendencji jest słowo „miejski”.
Choć Nissan oferuje więcej przestrzeni, Kia jest zdecydowanie tańsza, a Hyundai będzie dostępny z napędem na 4 koła, to jednak C-HR wydaje się być rozwiązaniem najbliższym ideałom. To kompaktowych rozmiarów auto o modnej prezencji, które nie zdradza ekstremalnie terenowych ambicji. I jako jedyne wśród opisywanych dalekowschodnich rywali oferuje napęd hybrydowy. To z kolei wiąże się z wielokrotnie udowadnianą tezą – ma być ciche, zwinne i z minimalnym spalaniem. Czy nie taki powinien być MIEJSKI crossover?