TOYOTA C-HR – ekologiczna, ale czy praktyczna?
W dzisiejszych czasach, mówiąc o produktach ekologicznych, mamy na myśli przede wszystkim żywność. Wyobrażamy sobie rolnika w podeszłym wieku, który własnymi rękami oraz za pomocą rozlatującej się motyki wykopał ziemniaki, jakie właśnie zamierzamy kupić. Czasem jednak niektóre stwierdzenia mają szersze znaczenie i aby produkt mógł się nazywać "ekologicznym", wcale nie musi być żywnością. Wystarczy, aby spełniał niektóre z wyznaczonych warunków: musi być wyprodukowany ze składników naturalnych, związany ze środowiskiem naturalnym, zdrowy oraz taki, który nie zakłóca równowagi środowiska i jest zgodny z jego wymogami. O ile cztery pierwsze warunki nie odnoszą się do motoryzacji, o tyle ostatni punkt ma już z nią wiele wspólnego. Wpadłem zatem na pewien pomysł, żeby sprawdzić, co na temat ekologicznej motoryzacji powiedziałby rolnik z naszych wcześniejszych wyobrażeń? Testowaną Toyotą C-HR pojechałem więc do malowniczej miejscowości na południu Małopolski, na skraju Beskidu Niskiego, aby to zbadać.
Każdy, kto na co dzień mieszka w zatłoczonym mieście, przyjeżdżając na wieś, zawsze odczuwa to samo. Czas płynie wolniej, nagle przestają przeszkadzać ubłocone buty, pobrudzone ubranie czy rozwiana przez wiatr fryzura. Gryząc jabłko nie zastanawiamy się natomiast, czy jego skórka świeci w ciemności. Idąc tym tropem, postanowiłem skonfrontować nowoczesną technologię z ekologią w czystej postaci i uzyskać na jej temat opinie osób, które na co dzień żyją jak najbardziej ekologicznie.
Czy na wsi potrzebna jest hybryda?
Po przyjeździe na miejsce pokazałem kilku znajomym Toyotę C-HR. Kwestii wyglądu nie poruszaliśmy. Założyłem, że największym zainteresowaniem będzie cieszył się układ napędowy, stworzony z myślą o środowisku. Tymczasem - ku mojemu zdziwieniu - rozmówcy o silniku chcieli rozmawiać jak najmniej, a całą moją batalię o podtrzymanie rozmowy na ten temat zakończyła jedna wypowiedź: „Oczywiście to nie tak, że nie chcę o tym rozmawiać, bo nie wiem, co to jest. Hybryda, będąca dość skomplikowanym i przede wszystkim ekologicznym zespołem napędowym, nadaje się nie tylko do miasta, aby zmniejszyć zanieczyszczenie powietrza. U nas kupujemy hybrydę dlatego, że chcemy". Mocno zaciekawiony poprosiłem od rozwinięcie tej wypowiedzi. Jak się okazało, ludzie kupujący na wsi samochód hybrydowy nie robią tego, aby manifestować jak bardzo są „eko” lub aby mieć z tego tytułu oszczędności. Oczywiście można powiedzieć, że są to pewnego rodzaju "efekty uboczne", które nikomu nie przeszkadzają, a nawet cieszą, jednak nie to jest podłożem ich decyzji. Może wielu to zdziwi, ale powód jest bardzo prosty. Chodzi przede wszystkim o wygodę. Nie odkryję Ameryki stwierdzeniem, że czasem na wsiach jest tylko jeden sklep w promieniu kilku kilometrów, nie mówiąc już o stacjach paliwowych. Samochody hybrydowe są pewnego rodzaju "lekarstwem" na tę dolegliwość - chodzi tu przede wszystkim o ładowane pod domem hybrydy typu plug-in. Napęd hybrydowy na wsi pozwala zatem na oszczędność nie tylko pod względem finansowym, ale przede wszystkim i czasu.
Następnie skupiliśmy się na wnętrzu samochodu. Tutaj, niestety, opinie były dość mocno podzielone. Dla niektórych osób wnętrze Toyoty C-HR było zbyt ekstrawaganckie, ze względu na dość nowocześnie poprowadzoną deskę rozdzielczą, odważne linie i kolorystykę, dla innych zaś - było jakby uszyte na miarę.
Zachowując jednak warunek, że nie rozmawiamy o wyglądzie, zadałem kluczowe pytanie: „A gdybyście mieli na co dzień taki samochód? Co Wam się w nim podoba?” To spowodowało, że każdy zaczął sprawdzać zupełnie inne właściwości Toyoty. Po chwili jednak wszyscy doszli do podobnych wniosków.
Tym, co najbardziej przykuło uwagę, była przede wszystkim przestrzeń dla pasażerów z tyłu. Choć C-HR oferuje sporo miejsca na nogi i głowy, to jednak małe szyby boczne, dość mocno pochylona tylna szyba, a do tego czarna podsufitka optycznie zmniejszają przestrzeń dla pasażerów. To wszystko sprawia, że mimo braku choroby, jesteśmy w stanie poczuć, co oznacza klaustrofobia.
Z kolei to, co zaskoczyło wszystkich, to ilość miejsca w bagażniku. Choć z pozoru wymiary samochodu nie zachęcają do stawiania go na czele listy najlepszych aut rodzinnych, sam byłem mocno zaskoczony. Bagażnik, który oferuje nam regularne kształty i dość nisko osadzoną podłogę, powoduje, że podróż czterech dorosłych osób z bagażami to dla Toyoty żaden problem. Dzięki płaskim bateriom bagażnik nie jest tylko małym schowkiem na zakupy z hipermarketu, ale również - jak sprawdziliśmy - bez wątpienia mieści kilkadziesiąt kilogramów ziemniaków, czy jabłek.
Minusem jest jednak brak możliwości posiadania napędu 4x4 w wersji hybrydowej, który na górzystych terenach wioski wykorzystywany byłby niejednokrotnie. Plusem jest z kolei elastyczność silnika - pomimo czterech osób na pokładzie oraz pełnego bagażnika walizek, na wzniesieniach C-HR spisywał się doskonale. Do tego prowadzenie, które mimo wyżej osadzonego środka ciężkości, nawet z dodatkowym sporym obciążeniem zachęca czasem do ciaśniejszego pokonywania zakrętów i nieco bardziej sportowej jazdy.
Podsumowując. Czasem nasze wyobrażenie o pewnych rzeczach nie ma pokrycia w rzeczywistości. Toyoty C-HR jest tego doskonałym przykładem. Hybryda nie zawsze najlepiej czuje się w mieście, a niewielkie opakowanie nie oznacza małych możliwości.
Redaktor