Toyota C-HR - czy to dobry wybór dla rodziny?
To nie kombi, nie ma pięciu metrów długości, deklarowanej pojemności bagażnika powyżej 500 litrów, ani karoserii w kształcie pudełka z Ikei. Ale na pewno są tacy, którzy chcieliby, żeby Toyota C-HR spełniała zadania samochodu rodzinnego. Już na pierwszy rzut oka widać, że spakowanie rodziny 2+2, szczególnie z dziećmi poniżej trzeciego roku życia, na dwutygodniowy urlop jest abstrakcją. A co z weekendowymi wyjazdami czy całodniowymi wyprawami z pełnym dziecięcym rynsztunkiem? Dla wielu samochodów to nie lada wyzwanie, by pomieścić wózek torbę lub torby z przyborami „baby must have” (każdy rodzic wie, o czym mowa…), hulajnogę dla starszego dziecka, zabawki, "zabawiacze i umilacze" podróży… Lista za każdym razem ma kilkadziesiąt pozycji, a zawsze i tak okazuje się, że coś nie zostało zabrane, a jest niezbędne do przetrwania. Jak z testu auta rodzinnego wywiązał się C-HR? Trudno prognozować, a suche dane mają się nijak do rzeczywistości, dlatego też o test poprosiłem prawdziwych ekspertów.
Sportowy crossover, a nie minivan
Toyota C-HR jest często wybierana jako drugie auto w rodzinie (często przez płeć piękną), samochód dla singielki/singla lub do okazjonalnego przewozu osób na tylnych siedzeniach, a raczej rzadko jako podstawowy samochód dla domu. Sportowa sylwetka, a zwłaszcza opadająca linia dachu i mocno ścięta klapa bagażnika, nadają temu samochodowi przede wszystkim sportowy i bezkompromisowy wygląd.
Niewielkie, sportowo wyglądające crossovery notują coraz większą popularność, a producenci podchodzą do tego tematu w zupełnie odmienny sposób. Mazda CX-3, Fiat 500X, Nissan Juke to samochody, które mają dawać jak największą frajdę z jazdy, pociągać wyglądem, natomiast tylna kanapa i przestrzeń bagażowa to niewiele znaczące dodatki do całości. Prawdopodobnie projektanci tych modeli doszli do wniosku, że nie ma potrzeby z małego crossovera robić auta wielozadaniowego, a stylistyka i charakter mają grać pierwsze skrzypce. Ta filozofia sprawdziła się w całej rozciągłości, bo te modele sprzedają się naprawdę nieźle. Inaczej do tematu podeszli inżynierowie Hondy – miało być nowocześnie, ale przede wszystkim praktycznie i rodzinnie. HR-V ma ogromny bagażnik, mnóstwo miejsca z przodu i na tylnej kanapie, system Magic Seats®, jest elegancko wykonany, ale jednostki napędowe i zawieszenie niekoniecznie zachęcają do dynamicznej jazdy. Sylwetka samochodu, w porównaniu do wyżej przywołanych modeli, jest raczej stonowana, żeby nie powiedzieć nudna.
Z kolei dział projektowy Toyoty od lat znany był z kosmicznej ekstrawagancji dla koneserów gatunku (Prius, Mirai) lub braku szczególnego polotu i odkrywczości (Auris, Avensis, Corolla etc.). Fani marki jednak raczej nie narzekali nigdy na wygląd aut tego japońskiego producenta – wszystko to kwestia gustu. C-HR w porównaniu do całej gamy Toyoty to bomba atomowa, przewrót, science-fiction, które stało się faktem. Wszyscy przecierali oczy ze zdumienia, kiedy po premierze konceptu ujrzeli egzemplarz produkcyjny – te dwa modele nie różniły się od siebie zanadto, co w tym wypadku było ogromnym krokiem naprzód. Toyota pokazała, że potrafi projektować atrakcyjne i nowoczesne samochody, a crossover tego producenta zrywa ze stereotypem nudy i braku polotu na dobre. Tutaj niespodzianka – udało się połączyć kosmicznie sportowy design z całkiem obszerną (jak na ten segment) kabiną pasażerską, przyzwoitych rozmiarów bagażnikiem i zadowalającym wielu wybrednych komfortem podróżowania. To właśnie C-HR jawi się jako kompromis pomiędzy dynamiczną oryginalnością a rodzinną praktycznością. Co na to nasi eksperci?
Jednodniowy wyjazd i pełny samochód
W sprawdzeniu przydatności w codziennych przejazdach pomagała mi Karolina (5 lat), Michał (11 miesięcy) i ich mama Asia. Na co dzień, wraz z tatą Wojtkiem, podróżują ekstremalnie przestronną Skodą Octavią Combi, w której bez problemu mieści się wszystko, co potrzebne. Mając na uwadze mniejsze możliwości transportowe C-HR'a, poprosiłem o przygotowanie rzeczy potrzebnych na całodzienny wypad. Bagaż składał się zatem z wózka dziecięcego (nie spacerówki, a prawdziwego dużego wózka!), torby z niezbędnymi akcesoriami dla Michasia, kompletu ubranek dla dzieci na zmianę (w razie wyjątkowo dobrej zabawy), była też hulajnoga dla Karoli i kilka innych drobiazgów, które mogą się przydać w takich okolicznościach.
Rozpoczęliśmy od montażu fotelików – jednego dla dzieci o wadze nieprzekraczającej 15 kg i jednego fotelika – podstawki. Po zajęciu miejsc przez najmłodszych pasażerów okazało się, że osoba dorosła dałaby radę podróżować na środkowym miejscu na tylnej kanapie jedynie na krótkim dystansie, a przy dwóch dużych fotelikach dla dzieci do 3 lat – nie ma na to szans. Kanapa ma szerokość 126 cm, a długość siedziska to 47 cm, ale to wciąż za mało, jeśli chcielibyśmy podróżować z kompletem pasażerów na długich dystansach. Skrajne miejsca kanapy są wyposażone w łatwo dostępne uchwyty ISOFIX®, które są standardowo zaślepione elementami, z którymi po montażu fotelika, nie bardzo jest co zrobić. Są to plastikowe zaślepki, które nie są na stałe przymocowane do uchwytów, stąd łatwo je zgubić, gdy wepniemy foteliki, a zaślepki zostają nam w ręce. Ewentualnie będą stukały w schowkach podczas jazdy.
Testowany przez nas C-HR ma czarną podsufitkę, a wysoko prowadzona linia okien i klamka na wysokości słupka C znacznie ogranicza widoczność dla pasażerów z tyłu, co nie do końca przypadło małym testerom do gustu – trzeba przecież widzieć, co dzieje się wokół samochodu! Kolejnym problemem jest rozmiar szyby w tylnych drzwiach – bardzo ciężko będzie znaleźć odpowiadające gustom dzieci i pasujące do nieregularnych kształtów szyb, kolorowe zasłonki na przyssawkę. A to ważne - choć szyby naszego samochodu są mocno przyciemniane, to bez ulubionej postaci z bajki nie są w pełni „funkcjonalne”.
Miejsca z tyłu jest wystarczająco, a docenione zostały pomysłowe, głębokie uchwyty na butelkę w drzwiach. Drzwi otwierały się dość szeroko, a wysoko umiejscowiona kanapa ułatwiała wygodne usadzenie dzieci w fotelikach.
Po fotelikach, przyszedł czas na spakowanie dobytku. Wózek, na całe szczęście, po kompletnym złożeniu stał się naprawdę kompaktowy – szerokość bagażnika to maksymalnie 123 cm, a długość przestrzeni ładunkowej to w najdłuższym miejscu 81 cm, więc wózki ze sztywną „gondolą” mogą się nie zmieścić, zwłaszcza na długość. Problemem okazała się także wysokość. Żeby zapakować wszystko, trzeba było wyjąć półkę bagażnika z zawiasów i luźno położyć na bagażach. Ponadto kształt kufra nie jest zbyt regularny, a ograniczony został przez subwoofer JBL! Natomiast wnęki i zakamarki przestrzeni bagażowej pomogły w rozgospodarowaniu mniejszych gabarytowo, a nie mniej istotnych rzeczy. Choć nie wyglądało tak na początku, pakowanie poszło całkiem gładko. Nie można jednak łudzić się, że do bagażnika weszłoby cokolwiek więcej, stąd na dłuższy wyjazd dobrze jest pomyśleć o boksie dachowym.
Jako atrakcyjne zostały uznane, szczególnie przez małych pasażerów, takie elementy jak jasnoniebieskie podświetlenie ambientowe, duży centralny ekran („A czy można puścić na nim bajki? Jeśli nie, to po co on w ogóle jest?” - padały pytania) i wygląd zewnętrzny „jak z kosmosu”. Gdyby we wnętrzu było jaśniej, a okna pokazywały więcej świata w trakcie podróży, pewnie byłoby jeszcze lepiej. Problemem były jednak tylne klamki – mniejsze dzieci nie mają szans dosięgnąć do nich i otworzyć sobie drzwi samodzielnie. A wiadomo, że samemu w tym wieku wszystko robi się lepiej!
Jak pisałem na początku, Toyota C-HR to nie kombi ani minivan, ale sportowo wyglądający crossover. Jednak pomimo bezkompromisowego wyglądu w codziennych wyzwaniach, stawianych przez rodziny, jest w stanie spisać się na mocną czwórkę. Nie jest to samochód wybitnie przyjazny dzieciom, ale należy pamiętać, że konkurenci - w znakomitej większości - oferują mniej miejsca z tyłu i o wiele mniej pakowne bagażniki. Kiedy dzieci zasną w trakcie podróży, szczególnie docenia się bezszelestnie poruszającą się hybrydę – trzeba wtedy jednak umiejętnie zarządzać wykorzystaniem zielonej energii, bo nagłe wycie silnika może zakłócić chwilowo spokojną podróż.