Toyota Aygo 1.0 VVT-i - łatwiejsza codzienność
Kupujemy coraz większe samochody. Gdzie jest granica? I czy naprawdę są nam potrzebne na co dzień? Takie pytania nasuwają się na myśl, gdy jeździmy Toyotą Aygo. Ale czy coś jeszcze?
Patrząc po ulicach miast, stwierdzimy, że większość kierowców podąża za trendem „im większy, tym lepszy”. Obiektami pożądania są więc przede wszystkim crossovery, mniejsze SUV-y i wielkie terenówki – wybierane zależnie od zasobności naszego portfela. Również producenci, właściwie w każdym segmencie, z generacji na generację poszerzają i powiększają swoje modele, chociaż dzięki temu zyskujemy coraz więcej miejsca w środku i coraz lepsze właściwości jezdne. Problem w tym, że jeśli tak dalej pójdzie, to w końcu nawet Oplem Corsą nie zmieścimy się w tradycyjne miejsce parkingowe. Czy istnieje gdzieś granica?
Głos rozsądku
Do opamiętania się nawiązuje segment A – maluchy. Centra miast są coraz bardziej zatłoczone i mimo ciągłego powiększania stref parkowania, wszyscy nadal chcą parkować przy drzwiach biurowców, w których pracują. W godzinach szczytu ciężko się gdziekolwiek wcisnąć, nie mówiąc już o znalezieniu miejsca parkingowego, kiedy jesteście spóźnieni, a wszyscy koledzy z pracy już od dawna mają wydruk z parkometru za szybą. Jeśli jesteście lekko podenerwowani to Waszych nerwów na pewno nie załagodzi widok Smarta zaparkowanego prostopadle tam, gdzie wszyscy stoją równolegle do krawężnika. A ten mały chochlik nawet nie zastawia drogi, żeby było się do czego przyczepić! Krążycie więc dalej po okolicy w swoim modnym SUV-ie, wymyślając co raz to nowsze „słowa”, które opiszą, jak bardzo macie udany poranek. A jutro wcale lepiej nie będzie, o ile nie wstaniesz przynajmniej godzinę wcześniej. Większy samochód jest oczywiście wygodnniejszy, ale jeśli nie masz zarezerwowanego miejsca parkingowego, to może stanowić problem w dużym mieście. Wolnej luki i tak nikt nie wyczaruje, ale im mniejszy samochód, tym większa jest szansa, że gdzieś tam uda się go zmieścić. Taka też jest Toyota Aygo.
Zacznijmy od metryki. Długość: 3455 mm. Szerokość : 1615 mm. Rozstaw osi: 2340 mm. Nie ma wątpliwości, co do tego, że jest to mały samochód. Choć nie przepadam za tym segmentem, to jednak Aygo bardzo szybko udało się zyskać moją sympatię. Przy czymś pokroju Toyoty Auris wygląda po prostu jak słodki, kilkutygodniowy szczeniaczek na małych łapkach. Testowy model świecił przede wszystkim pomarańczowym kolorem, który jest częścią pakietu X-cite. W sportowych samochodach modne są też od kilku lat czarne felgi – te również dostaliśmy, tyle że w postaci malutkich, 15-calowych kółeczek. Nie jestem fanem stylistyki nowych Toyot, czyli osadzania świateł w jednym pasie z grillem. Tutaj, o dziwo, światła narysowane są nieco ciekawiej. Tylne poprowadzono po słupkach i uformowano w kształt przypominający rogi na hełmie samuraja. Przód z kolei spodobał by się profesorowi Xavierowi z X-menów, bo właśnie w takie dwa pasy wkomponowano przednie reflektory. Toyota nazywa ten element X-grill, a możemy wybrać go w aż 8 wariantach – czarnym, białym, niebieskim, granatowym, czerwonym itp. Możliwości personalizacji jest tu naprawdę sporo, a mianowicie: 8 kolorów bocznych listew, 7 kolorów dachu, 8 wersji kolorystycznych tylnego dyfuzora, 12 wersji kolorystycznych kołpaków środkowych na felgi, 8 wersji pierścieni ozdobnych na felgi, 21 wzorów felg i kołpaków. Wiele osób w tym momencie może pomyśleć, że oznacza to niepotrzebny wzrost ceny samochodu, ale nic bardziej mylnego. Wzrost – owszem, ale nie aż tak wielki, bo większość elementów personalizowanych nie przekracza progu 1000, czy nawet 500 złotych. Odpowiednio skonfigurowane Aygo może wyrażać pewne cechy właściciela, ale właściwie każda konfiguracja budzi uśmiech na twarzy widowni. Kiedy tylko przekazywaliśmy sobie Aygo z rąk do rąk w redakcji, za każdym razem widziałem rysujący się na twarzy odbiorcy uśmiech. Każdy witał samochód tym samym słowem – „sympatyczna”.
X-wnętrze
Czasy, kiedy najtańsze samochody musiały być nudne minęły. Teraz segment najmniejszych samochodów tli się kolorami, niestandardowymi projektami wnętrz i wyposażeniem, o którym kiedyś mogliśmy tylko pomarzyć. Nie inaczej jest w Aygo. Centrum dowodzenia może stanowić tu znany z innych modeli Toyoty system Touch&Go z 7-calowym ekranem – tutaj zwany X-touch. W najwyższej opcji wyposażenia, zwanej X-cite, dostajemy go w standardzie, w przeciwnym wypadku musimy dopłacić jedyne 1300 zł. Dodatkowo możemy pokusić się o nawigację X-nav, za którą dopłacimy 2100 zł. Kolejne pakiety wyposażenia na szczęście nie nazywają się już X-skóra, X-kluczyk ani nawet X-klimatyzacja, ale wśród nich znajdziemy choćby skórzane fotele, automatyczną klimatyzację i system bezkluczykowy. Na żaden z nich nie musimy wydawać fortuny, bo najdroższą opcją, z ceną 3 600 zł, jest automatyczna skrzynia biegów, a jakże by inaczej, x-shift MultiMode.
W testowym egzemplarzu, z najwyższą opcją wyposażenia, można było poczuć się całkiem wygodnie. Na duży plus zasługiwały miękkie skórzane fotele z funkcją podgrzewania. Co ciekawe, przycisk podgrzewania znajduje się po zewnętrznej stronie foteli. Specyfiką takiego rozwiązania jest brak możliwości kontroli drugiego fotela – co może być i zaletą, i wadą. Podwiozłeś znajomego, a on zapomniał wyłączyć grzania? Zapomnij, wyłączysz dopiero, jak się zatrzymasz albo zabierzesz innego pasażera. Wieziesz dziecko, które uwielbia bawić się wszystkimi przyciskami? Przynajmniej Twoje siedzisko jest wolne od niekontrolowanego zagotowania siedzenia. Pod ekranem, w bardzo ciekawej zresztą formie, znajdują się prawie wszystkie przyciski do obsługi tego małego wehikułu. Z lewej strony znajdziemy włącznik Start/Stop wchodzący w skład pakietu z inteligentnym kluczykiem, po przeciwnej stronie widnieje przycisk świateł awaryjnych, a centralnie pod nimi element sterujący nawiewem i podgrzewaniem szyb. Przyciski ułożone są w kształt trapezu, a wewnątrz jego obwiedni znajduje się duży wyświetlacz informujący o aktualnych ustawieniach klimatyzacji. Jeszcze niżej znalazło się gniazdko 12V i dwa miejsca na kubki, chociaż znacznie częściej będą one pełnić funkcję półki na kluczyk i telefon. Nie jest tu super praktycznie, ale można się odnaleźć. Oprócz miejsca na konsoli, przewożone z nami rzeczy możemy umieścić w kieszeniach w drzwiach, w schowku przed pasażerem czy… w bagażniku. Wydaje się naprawdę mały i w zasadzie taki jest, bo mieści zaledwie 168 l bagażu, a jednak „dla chcącego nic trudnego”. Udało się zmieścić dwie większe torby i sporo sprzętu fotograficznego na prezentację innego samochodu – bez angażowania tylnej kanapy.
Na koniec rozdziału warto byłoby jeszcze wspomnieć o jakości wykończenia. Króluje tu czerń Piano Black łączona z kolorowymi wstawkami z tego samego, połyskującego plastiku. Wygląda to ładnie, szczególnie na zdjęciach, ale oczywiście lubi kurz i odciski palców – pora zaprzyjaźnić się ze ściereczką z mikrofibry. Jest trochę efektownie, ale przede wszystkim prosto i ergonomicznie, przez co użytkowanie Aygo na co dzień nie stanowi problemu praktycznie dla nikogo.
Poziom trudności: Łatwy
Toyota Aygo oferowana jest tylko w jednej wersji silnikowej. Jesteśmy więc skazani na motor VVT-i o pojemności 1.0l, z którego udało się wycisnąć pokaźne 69 KM przy 6000 obr/min. Nie można się też zbytnio pochwalić momentem obrotowym, bo ten wynosi zaledwie 95 Nm, dostępny jest dopiero od 4300 obr/min. Mimo wszystko, w samochodzie pokroju Aygo to wystarcza, a nawet powiedziałbym, że jeździ się tym całkiem sympatycznie. Nadwozie waży 925 kg, a więc samochód szybko reaguje na polecenia kierowcy – jeśli mowa o hamowaniu i skręcaniu. Przyspieszenie od 0 do 100 km/h zajmuje trochę zbyt długo, bo aż 15,1 s, ale to nie takie prędkości będziemy tu przeważnie rozwijać. Rozpędzenie do 50 km/h trwa 3.9 s, do 70 km/h 7.5 s i te wartości w zupełności wystarczają do sprawnego poruszania się po mieście, czyli w naturalnym środowisku naszego malucha. Mknąc zatłoczonymi ulicami towarzyszyć nam będzie brzmienie pracujących trzech cylindrów. Dźwięk to specyficzny, ale miły dla uszu kierowcy z żyłką kierowcy wyścigowego. Znajdziemy tu też bardzo fajnie zestrojone, choć to tylko MacPherson plus belka skrętna, zawieszenie, które nieźle wybiera nierówności i potrafi przenosić całkiem wysokie prędkości. Nawet na autostradzie, przy 140 km/h, podróżujemy względnie gładko, bez charakterystycznego dla tej klasy trzęsienia karoserią. Być może to też zasługa aerodynamicznej karoserii, której współczynnik Cx wynosi tylko 0,29.
Czas wjechać do miasta. Do zaparkowania pod supermarketem nie trzeba żadnych specjalnych umiejętności i podjeżdżania z przeciwnego pasa. Po prostu widzisz miejsce i w nie wjeżdżasz. W centrum jest jeszcze lepiej – ktoś zostawił lukę podczas parkowania równoległego, gdzie większość samochodów nie ma najmniejszych szans na postój. W Aygo szanse są znacznie większe – a w razie czego masz kamerę do pomocy. Kiedy wjedziesz w ślepą uliczkę, to również możesz wyjechać z niej z uśmiechem na twarzy. Promień zawracania to 4,7 m, co może nie pozwala wszędzie zawrócić na raz, ale to prawie połowa tego, co w większych samochodach. Nie ma więc chyba sytuacji, gdzie nawrót „na trzy” nie wystarczyłby do zmiany kierunku jazdy. Z obowiązków miejskiego środka transportu wywiązuje się naprawdę przyzwoicie.
A jak tam ze spalaniem? 3 cylindry o łącznej pojemności 1-litra nie mogą palić zbyt dużo. I nie palą. Na trasie schodzimy poniżej 4 l/100 km, ale zazwyczaj będziemy utrzymywać się w przedziale między 4 a 5 l/100 km. W mieście wartość ta wzrośnie do około 6-6.5 l/100 km, ale nie wyżej. Wyższe wartości spalania zarezerwowane są dla tych, którzy spod każdych świateł ruszają z piskiem opon, tylko po to, by na kolejnych gwałtownie zahamować i znowu ruszyć. W przypadku trochę bardziej racjonalnego podejścia, Toyota Aygo nie jest skora do opróżniania naszego portfela.
W sam raz
Toyota Aygo nie jest samochodem, który rzuca na kolana. Zamiast tego dba o to, byśmy w dobrym humorze rozpoczęli dzień, dotarli tam gdzie mamy dotrzeć i w spokoju wrócili do domu. W międzyczasie możemy podjechać do modnej restauracji, klubu czy kina i wcale nie będziemy wyglądać gorzej, niż właściciele Fiatów 500 czy nawet popularnych limuzyn. W Aygo wyglądasz po prostu jak indywidualista, który kupił ten samochód, bo chciał, a nie dlatego, że tylko na niego mógł sobie pozwolić. Wydaje się idealną propozycją dla młodej osoby, która potrzebuje niezawodnego samochodu do miasta, a pieniądze odkłada na jakiś większy cel – choćby mieszkanie. Osoba ta pewnie kiedyś kupi większy samochód, ale póki nie ma takiej konieczności – Aygo może w zupełności wystarczać. Tym bardziej, że nie kosztuje fortuny. W najtańszej 3-drzwiowej konfiguracji kosztuje już 28 900 zł, dodatkowa para drzwi podnosi cenę do 31 000 zł. Lepiej wyposażona wersja X-cite kosztuje już 42 900 zł.
O konkurencję w tym segmencie nietrudno. W pierwszej kolejności należałoby rozważyć zakup jednego z braci bliźniaków – Citroena C1. Opiera się on w większości o te same podzespoły, co Toyota i ma podobną cenę – ponad 35 tysięcy złotych za wersję 3-drzwiową i 39 tysięcy złotych za 5-drzwiówkę. Citroena dostaniesz też jednak z mocniejszym, 82-konnym silnikiem Pure Tech, który zapewnia nieco lepsze osiągi. Do tej pory drugim z braci był jeszcze Peugeot 107, ale lada moment zostanie zastąpiony modelem 108. W tym momencie w salonie nie kupimy ani jednego, ani drugiego Peugeota. Najtańszego Fiata 500 kupimy już za 36 900 zł, ale akurat w tym modelu ceny potrafią szybko wzrosnąć do pułapu 50-60 tys. złotych. Miniaturą z krwi i kości jest też Smart Fortwo i Forfour, ale jego ceny raczej nie przemówią do potencjalnych klientów Toyoty Aygo i spółki. Zakup o wiele mniej praktycznego samochodu za 47 500 zł lub 49 000 zł może być już raczej traktowany w kategoriach kaprysu, niż wyboru najlepszej propozycji. Smartem zaparkujesz wszędzie, ale to Aygo przewieziesz cztery (całe!) osoby i zapakujesz jeszcze ich kilka bagaży. Jeśli więc męczy Cię poranna wojna o miejsca parkingowe pod pracą i jednocześnie potrzebujesz odrobiny przestrzeni, która pozwoli Ci wyjechać choćby na krótkie wakacje – Toyota Aygo będzie dobrym kompanem.
Redaktor
Toyota Aygo 1.0 VVT-i 69 KM - pomiar spalania
Wyświetlenia: 7 746Nasz kolejny pomiar spalania. Tym razem sprawdziliśmy nową Toyotę Aygo z silnikiem 1.0 VVT-i o mocy 69 KM.