Toyota Auris Touring Sports Hybrid - test długodystansowy po 5 tysiącach km
Co cieszy, a co irytuje w Aurisie Touring Sports Hybrid? W telegraficznym skrócie sprawdzamy po pierwszych 5 tys. przejechanych kilometrów.
Zawieszenie. Rewelacyjne na zakrętach, niekomfortowe na wybojach
Jest twarde. Nadspodziewanie twarde i sztywne. Dzięki temu samochód jest bardzo stabilny - na tyle, że bardziej przypomina auto “usportowione” niż rodzinne hybrydowe kombi. Na zakrętach czuć doskonałe trzymanie się drogi, a przecież Auris - do tego hybryda i do tego kombi - nie zdradza z wyglądu ani z wizerunku, że pokonywanie drogowych zawijasów będzie tak dobrą zabawą.
Z drugiej strony, właśnie przez tę twardość Auris może w opinii niektórych tracić na swoich rodzinnych wartościach. Sprawne wybieranie wybojów czy progów wymaga od nas znacznego spowolnienia. Teoretycznie mógłbym to samo powiedzieć o każdym samochodzie, ale jednak w hybrydowym Aurisie jakiekolwiek odstępstwo od prędkości spacerowych będzie wyraźnie odczuwalne. Szczególnie z tyłu.
Spalanie. Jest dobrze!
Średnie spalanie to 5 do 6 litrów na 100 km w trybie Eco podczas jazdy miejskiej. Aby osiągnąć taki wynik wcale nie musimy jeździć oszczędnie, ale jeśli będziemy jeździć płynnie i spokojnie, to zejdziemy poniżej 5. Przy jeździe z dosłownym muskaniem pedału gazu zbliżymy się do 4l/100 km. Najniższy wynik po mieście był zbliżony nawet do 3 litrów. Przepraszam wszystkich, którzy jechali za mną tego dnia. Należy też dodać, że z biegiem czasu powoli nabieramy wprawy w jeżdżeniu hybrydą i wykręcamy coraz lepsze wyniki.
Wyciszenie
Tu wszystko zależy od prędkości. Dopóki nie wjeżdżamy na autostradę, cieszymy się ciszą - szczególnie podczas jazdy na samym silniku elektrycznym. W tym przypadku trzeba szczególnie uważać na pieszych, którzy mogą wtargnąć na drogę, bo zwyczajnie nie słyszą toczącego się Aurisa. Na autostradzie sytuacja się zmienia diametralnie - aby utrzymać wysokie tempo potrzebne są wysokie obroty, a to daje sporo więcej decybeli.
Uwaga – cofam!
Nie rozumiem dlaczego nie da się wyłączyć dźwięków kamery cofania. Kiedy pierwszy raz parkowałem Aurisem “na kopertę”, przestraszyłem się TIR-a. Problem polegał na tym, że żadnej ciężarówki wokół nie było - to nasze kombi wydawało z siebie dźwięki, które w moim odczuciu nie mają najmniejszego sensu. Po wrzuceniu biegu wstecznego Toyota zacznie nas o tym wyraźnie i dobitnie informować. Informować tak głośno, że nijak nie jesteśmy w stanie tego przeoczyć. A już na pewno dziecko na tylnej kanapie - sprawdzone na własnym przykładzie.
Rozumiem jeden sygnał - dzięki temu wiemy, że jedziemy do tyłu, ale po co ostrzegać cały czas? Niestety nie da się tej funkcji wyłączyć w menu. Podobno w ASO za dodatkową opłatą 150 zł to jest możliwe, ale nie sprawdzaliśmy tego tropu.
To nie koniec powodów do narzekań. Umiejscowienie kamery cofania, albo aerodynamika tylnej części nadwozia (albo jedno i drugie) sprawia, że kamera bardzo szybko się brudzi. Nawet, gdy jest w miarę sucho.
Dobra wiadomość jest taka, że cofanie tym autem nie stanowi problemu nawet bez kamery - odpowiednie przeszklenie nadwozia plus lusterka dają dobrą widoczność.
Przestrzeń
Auris daje sporo miejsca z przodu, siedzi się nisko, podparcia boczne są bardzo dobre, co pasuje nawet do sportowego zestrojenia zawieszenia. Z tyłu miejsca jest nieco mniej - trochę przeszkadza brak możliwości umieszczenia fotelika 0-13kg (odwróconego tyłem do kierunku jazdy) bezpośrednio za wysoką osobą. Jak widać na zdjęciu, fotelik na bazie Isofix nie mieści się za 2-metrowcem.
Systemy asystujące
W Aurisie po faceliftin gu nie brakuje systemów, które ułatwiają życie kierowcy. Rozpoznawanie znaków, tempomat, asystent pasa ruchu, radar ostrzegający przed kolizją - to są pomocne rozwiązania. To ostatnie jest co prawda dość kapryśne - czasem system zgłasza brak możliwości działania. Pomaga przetarcie szyby przed kamerami albo… wyłączenie i włączenie zapłonu.
Dość ciekawie rozwiązano również alternatywę dla obrotomierza. Wskaźniki Charge, Eco i Power pozwalają na szybkie określenie tego, czy mamy szansę utrzymać spalanie na niskim pułapie. Wystarczy bowiem pozostać na charakterystycznych, zielonych kreskach, by ograniczyć zużycie benzyny. Dokładne wartości zobaczymy natomiast tam, gdzie w większości pojazdów - na centralnym komputerze pokładowym.
Dach panoramiczny. Ciekawy dodatek w rozsądnej cenie.
Od strony wrażeń zyskujemy więc ej optycznej przestrzeni. W dzień możemy do wnętrza pojazdu wpuścić dodatkowe światło i to do pasażerów obu rzędów siedzeń. Pamiętajmy też o możliwości oglądania gwiazd. Jak się okazuje, Auris potrafi być romantyczny.
Od strony czysto praktycznej dach panoramiczny ma też kilka wad. Pierwszą z nich jest ograniczenie wysokości sufitu. Drugą - spora waga samego szkła. Trzecią - kanaliki odpływowe, które niekiedy mogą zapchać się igłami opadającymi z drzew czy innymi irytującymi elementami. No i na koniec - jak w tytule - nie jest to ekstremalnie drogie, bo kosztuje 4500 zł.
Okno dachowe ma jednak pewien minus. My, mieszkańcy Krakowa, znamy go bardzo dobrze. W tym mieście jest naprawdę dużo gołębi.
Podsumowanie
Po 5 tysiącach pisanie podsumowania jest trochę przedwczesne. Porównując cechy pozytywne z negatywnymi, nie mamy wątpliwości - Auris to dopracowany samochód, w wersji kombi jeszcze bardziej praktyczny, a w wersji hybrydowej dodatkowo cichy i oszczędny w mieście. Nie jest demonem prędkości, nie ocieka luksusem, ale do roli niezawodnego towarzysza rodziny nadaje się bardzo dobrze - a jeśli wierzyć w legendarną niezawodność Toyoty, to będziemy mogli nim się cieszyć przez kolejne dziesiątki tysięcy kilometrów.