Tania elektryczność jest droga
Samochody elektryczne są na razie najmocniejszą zapowiedzią motoryzacyjnej przyszłości. Kolejny producenci zapowiadają coraz to nowsze prototypy i określają zbliżające się terminy prowadzenia ich do seryjnej produkcji. W sumie jednak niewiele wiadomo o ich sprawowaniu się w rzeczywistości.
Najbardziej zaawansowana pod tym względem jest Japonia, gdzie samochody takie jak Mitsubishi i-MiEV czy Nissan Leaf są już w sprzedaży. W Europie pierwsze próby wykorzystania tego napędu pojawiły się kilka lat temu. Dla Peugeotów i Renault z elektrycznym napędem przygotowano nawet w Paryżu miejsca do ładowania akumulatorów. Elektrycznie napędzane Renault Kangoo w pojedynczych egzemplarzach pojawiły się także u nas. Napęd ten nie wyszedł jednak wówczas poza granice eksperymentu. Teraz poważne badania nad codziennym wykorzystaniem tego typu aut są prowadzone w kilku europejskich krajach. Mitsubishi podsumowało pierwszy rok testów samochodów i-MiEV na drogach Wielkiej Brytanii.
Rząd tego kraju poważnie podszedł do nowego napędu i stworzył wart 25 milionów funtów program Ultra Low Carbon. W ramach ośmiu publicznych inicjatyw testowych na drogi wyjechało 350 aut. Największą flotę, 110 pojazdów stworzono w ramach konsorcjum CABLED (Coventry And Birmingham Low Emission Vehicle Demonstrators). Było wśród nich 25 Mitsubishi i-MiEV. Podczas rocznych testów okazało się, że średni dystans pokonywany każdego dnia wynosi 37 km, a więc zasięg 150 km jakim dysponuje i-MiEV w zupełności wystarczy do codziennej eksploatacji. Małe Mitsubishi służyło nie tylko do poruszania się po mieście – kierowcy wykorzystywali również pełny zakres prędkości samochodu, sięgającej 130 km/h.
Mitsubishi podkreśla przy tym, że i-MiEV to pierwszy homologowany i wprowadzony do sprzedaży w Europie samochód elektryczny. Formalnie rzecz biorąc mają rację, ale przekonanie nabywców do wydania na miejskie auto ceny naprawdę luksusowej limuzyny nie będzie proste i szybkie. W moim przypadku się to nie udało. Uważam, że zamiany konstrukcyjne wynikające z zastosowania tego napędu nie tłumaczą tak wysokiej ceny auta.
Mitsubishi starając się przekonać nabywców przypomina niższe koszty eksploatacji. Wyliczono, że koszt ładowania akumulatorów na przejechanie 19 000 km to zaledwie 270 funtów, a przy zastosowaniu taryfy zmiennej koszty te można obniżyć do 135 funtów. W silniku elektrycznym pracują 4 elementy, a w spalinowym ponad 300 podzespołów, a więc ceny serwisowania będą niższe, a czas spędzany w warsztatach krótszy.
Wśród atutów wymienianych przez firmę na brytyjskim rynku jest także zwolnienie z podatku drogowego, co w Polsce nie zadziała, bo podatek płacimy w cenie paliwa, a więc przestajemy go płacić już przy rezygnacji z zakupu paliwa. Kolejne wymieniane plusy to także elementy lokalnych opłat, np. bezpłatny wjazd do centrum Londynu czy darmowe parkowanie w niektórych dzielnicach Londynu i innych miast. Bardzo ważnym argumentem może także okazać się rządowa dopłata do zakupu auta z elektrycznym napędem w ramach programu PICG (Plugged In Car Grant). Wynosi ona aż 5000 funtów. W Polsce na żadne dopłaty nie ma co liczyć. Pozostaje więc zmierzyć się z ceną 160 000 złotych. To powoduje, że I-MiEV ma małe szanse wyjść poza ramy ciekawostki czy reklamówki - pierwszym w Polsce nabywcą był fiński koncern energetyczny, właściciel elektrociepłowni w Częstochowie. Realni nabywcy poczekają na elektryczne auta w realnych cenach