Suzuki SX4 S-Cross - na podbój rynku crossoverów
Samochody z segmentu crossoverów cieszą się dużą popularnością na polskim rynku. Suzuki postanowiło powalczyć o klientów, a do walki wystawiło zaprezentowany całkiem niedawno model SX4 S-Cross. Czy ma on szansę na sukces w obliczu ogromnej konkurencji?
W stosunku do poprzednika, nowy SX4 S-Cross przeszedł ogromną metamorfozę. Dlatego też, dziwić może działanie producenta, który postanowił pozostać przy starej nazwie (aczkolwiek z krótkim dopiskiem). Zmiany są przecież spore, a pojazd „wskoczył” klasę wyżej i widać to już po liniach nadwozia. Można odnieść wrażenie, że podczas projektowania karoserii aż za bardzo skupiono się na crossoverach innych marek. SX4 S-Cross to miks Nissana Qashqaia (bok) i Mitsubishi ASX (tył). Z przodu natomiast postawiono na stylistykę znaną z dostępnego na naszym rynku (choć niezbyt popularnego) modelu Kizashi. Produkt końcowy, na szczęście, wygląda całkiem dobrze.
W stosunku do poprzedniej generacji, S-Cross urósł. I to bardzo. Przede wszystkim, nadwozie jest dłuższe o 15 cm (ma teraz 4300 mm), szersze o 1 cm (1765 mm), a rozstaw osi zwiększył się o 10 cm (2600 mm). Dzięki temu pasażerowie drugiego rzędu mają więcej miejsca. Powiększono również bagażnik - aż o 160 litrów. Obecnie jego pojemność wynosi 430 litrów. Oferuje on ponadto regularne kształty i podwójną podłogę.
Ciasnota z tyłu to największa bolączka pierwszego SX4. Projektanci wsłuchali się w opinie klientów i wyciągnęli odpowiednie wnioski. W obecnej odsłonie crossovera Suzuki jest zdecydowanie lepiej, ale wciąż nieidealnie. Tylna kanapa znajduje się znacznie wyżej niż fotele z przodu, przez co osoby mające powyżej 185 centymetrów wzrostu będą narzekać na brak przestrzeni nad głową. Dotyczy to zwłaszcza egzemplarzy ze szklanym dachem, który „kradnie” kilka centymetrów. W dodatku, jeśli zajmiemy miejsce za wysokim kierowcą, może on odczuć nasze kolana na swoich plecach z racji dyskusyjnej grubości oparć.
Kokpit zaprojektowano niezwykle skromnie, niemniej takie rozwiązanie może się podobać. Umieszczony nad panelem klimatyzacji wyświetlacz zestawu multimedialnego już przy pierwszym kontakcie okazuje się odrobinę za mały, a wrażenie to potęguje kilka centymetrów ciemnego plastiku który go otacza. Duży plus za łatwość obsługi i płynność działania całego systemu. Nawet w samochodach o wiele droższych można spotkać się z chwilowym zawieszeniem się na jednym ekranie – w Suzuki nie ma o tym mowy. Niestety, edycja adresu w nawigacji jest możliwa tylko podczas postoju.
Czerwone podświetlenie wnętrza nie męczy oczu, jednak tablica rozdzielcza emanuje niebieską barwą, co tworzy znaczny kontrast w nocy. Przyjemną w dotyku gumę, jaką pokryto zdecydowaną większość kokpitu, należy oczywiście zaliczyć do plusów. Dobre wrażenie kończy się przy bliższym zbadaniu materiałów na boczkach drzwi. Ich spasowanie i jakość wskazuje na poważną ingerencję księgowego, który po zapoznaniu się z tabelką zysków i strat nie pozwolił na użycie lepszych tworzyw. Ukryte przy lewym kolanie kierowcy przyciski odpowiedzialne za m. in. wyłączenie ESP nie wyglądają zbyt reprezentacyjnie. Dziwi również fakt, że w testowanej, najlepiej wyposażonej wersji Elegance nie znajdziemy elektrycznie regulowanych foteli.
Niektóre elementy wnętrza to nie jedyne ofiary działu księgowości. Ale o tym przekonamy się dopiero po wyjechaniu na ulicę. Zaoszczędzono bowiem na wygłuszeniach, a to powoduje, że Suzuki SX4 S-Cross jest niebywale głośne w środku. Podczas jazdy z prędkością 120 kilometrów na godzinę, poziom natężenia hałasu wynosi 69 decybeli, a w czasie przyspieszania do 90 km/h z pedałem gazu „w podłodze” wartość ta wzrasta do 74 decybeli. Na dłuższą metę dźwięki wydobywające się spod maski są po prostu męczące.
Testowany egzemplarz napędzany był przez benzynowy silnik o pojemności 1.6 litra generujący 120 koni mechanicznych przy 6000 obr./min oraz 156 niutonometrów przy 4400 obr./min. Tę samą jednostkę można znaleźć w starszym SX4. Brak turbodoładowania oraz pośredni wtrysk paliwa wróżą bezproblemową eksploatację. Osiągi (do „setki” w około 12 sekund) nie powalają na kolana, ale są wystarczające do przemieszczania się w mieście.
Dzięki opcjonalnej skrzyni CVT (za którą trzeba dopłacić 7000 złotych) można osiągnąć spalanie na poziomie 6,5 litra benzyny w trasie. Wymaga to jednak anielskiej cierpliwości. W mieście jednostka spali około 1,5 litra więcej.
Przy kierownicy znalazły się łopatki do zmiany wirtualnych biegów, jednak szybkość reakcji przekładni na wydawane polecenia pozostawia dużo do życzenia. Nawet po włączeniu trybu sport, który zmienia charakterystykę jej pracy, cały proces mógłby odbywać się żwawiej. Suzuki SX4 S-Cross może być opcjonalnie wyposażone w napęd na 4 koła. Wymaga to jednak wysupłania z portfela dodatkowych 7000 złotych. System AllGrip posiada cztery tryby działania: Auto, Sport, Snow oraz Lock. Po włączeniu pierwszego z nich napędzana będzie tylko przednia oś, aż do wykrycia przez komputer poślizgu pojazdu. Program Sport, oprócz wspomnianej wcześniej drobnej poprawy szybkości pracy skrzyni biegów, obniża czułość ESP i zapewnia przeniesienie 20% mocy na tylne koła. Ustawienie Snow jest oczywiście przeznaczone do jazdy po śliskich nawierzchniach. Gdy zrobi się naprawdę ciężko, po uaktywnieniu trybu Lock spięte zostaną obie osie. Zjeżdżając z asfaltu, warto pamiętać, że prześwit wynosi jedynie 165 milimetrów (na oponach 205/50R17). Poprzednik zawieszony był nieco wyżej.
Nawet jeżeli pozostawimy system AllGrip w trybie "auto", okaże się, że SX4 S-Cross to świetnie prowadzący się samochód. Oczywiście biorąc pod uwagę segment, w którym zamierza konkurować. Zawieszenie składające się z kolumn MacPhersona z przodu oraz belki skrętnej z tyłu nie jest czymś zupełnie nowym, ale inżynierowie z Hamamatsu pokazali swój kunszt. Dzięki bezpośredniemu układowi kierowniczemu i stosunkowo małym przechyłom nadwozia, Suzuki pozwala na naprawdę wiele. Granica przyczepności jest wyczuwalna bez najmniejszego problemu. Takie rozwiązanie posiada jednak wady – tłumienie nierówności jest odrobinę za głośne.
Właścicielem nowego S-Crossa możemy stać się po zapłaceniu 69 900 złotych. To oczywiście spora kwota, ale mały crossover z Japonii broni się całkiem bogatym wyposażeniem standardowym. W otwierającej cennik wersji Comfort znajdziemy między innymi: siedem poduszek powietrznych, manualną klimatyzację, radio CD z portem USB, tempomat, wielofunkcyjną kierownicę, lusterka i klamki w kolorze nadwozia, pakiet Outdoor i wiele innych.
Czy nowy model Suzuki namiesza w na rynku? Nie da się ukryć, że jest dobrą i sprawdzoną konstrukcją, ale to chyba za mało, żeby SX4 S-Cross stał się hitem sprzedaży. W chwili obecnej odebranie klientów Nissanowi (Qashqai), Skodzie (Yeti) czy Kii (Sorento) to nie lada wyzwanie. Zarząd japońskiej firmy najwyraźniej przespał boom na samochody typu crossover. A to był bardzo duży błąd.