Suzuki Splash - sympatyczny mieszczuch
Kierowcy szukający praktycznego, miejskiego autka z wysokim nadwoziem, mają całkiem niezły wybór. Mogą zdecydować się na Chevroleta Sparka albo Fiata Pandę, ewentualnie na nieco większą Hondę Jazz lub Toyotę Verso-S. Na rynku jest jednak jeszcze jedno takie auto, które wyróżnia się na tle konkurentów. O jakim aucie mowa?
Suzuki Splash nie jest częstym widokiem na naszych drogach, co trochę dziwi, ponieważ mieliśmy już kilka okazji jeździć tym mikrovanem i za każdym razem mieliśmy o nim jak najbardziej pozytywne zdanie. Może dłuższe obcowanie z tym modelem ujawni jakieś jego poważniejsze wady? Przekonamy się podczas naszego testu długodystansowego, który trwa już w najlepsze i przyszedł czas na pierwsze podsumowanie wrażeń.
Wspomniałem na początku, że Splash wyróżnia się na tle swoich konkurentów. Czym takim? Uznawany jest on bowiem za auto klasy A (i tak też został wyceniony), ale mając niecałe 3,8 m, zahacza już o klasę B. Przekłada się to wymiernie na przestronność kabiny i na przednich fotelach jest naprawdę sporo miejsca. Potęguje to fakt, że nawet w najniższym położeniu siedzisk (zarówno kierowca jak i pasażer mają regulację foteli na wysokość), mamy wrażenie siedzenia dość wysoko. Wynika to z dość niskiego poprowadzenie linii deski rozdzielczej, która z umieszczoną w dolnej jej części dźwignią zmiany biegów, trochę przypomina Fiata Pandę. Nie ma tu jednak problemu z uderzaniem w nią kolanem. Obniżenie deski rozdzielczej pozwoliło też zastosować większą szybę, co przekłada się na bardzo dobrą widoczność. Wraz z wysoką pozycją za kierownicą sprawiają, że Splash świetnie sprawdza się podczas jazdy po mieście.
Siadając na tylnej kanapie jest naturalnie nieco gorzej, jeśli chodzi o przestrzeń, ale nie znaczy to, że jest tam ciasno. Wręcz przeciwnie – jak na auto klasy A znajdziemy tam całkiem sporo miejsca. Najwięcej oczywiście nad głową (Splash ma prawie 1,6 m wysokości), ale z nogami też nie będzie problemu. Co prawda pasażerowie mający 180 cm wzrostu mogą dotykać tapicerki fotela kierowcy, ale zupełnie to nie przeszkadza. Dlaczego? Otóż fotele w Splashu mają tak wyprofilowane oparcia, aby powstały w nich niewielkie „wnęki” na kolana pasażerów z tyłu. Nie widać tego jednak, dopiero po dotknięciu okazuje się, że za tapicerką nie kryje się od razu gąbka fotela, ale kilka centymetrów dodatkowej przestrzeni. Dlatego też 4 dorosłe osoby mogą wygodnie podróżować Splashem – z piątym pasażerem będzie niestety ciasno.
Mikrovan Suzuki okazuje się zatem zaskakująco przestronnym (biorąc pod uwagę klasę, do której należy) samochodem. Jak to możliwe? Aby rozwikłać tę zagadkę wystarczy zerknąć do bagażnika – ma on jedynie 178 l pojemności. Niemal wszystkie auta klasy A mają ponad 200 l pojemności. Nie lepiej jest po złożeniu kanapy – 573 l w konfiguracji 2-osobowej to niewiele w porównaniu do konkurentów, którzy oscylują w okolicach 900 l. Dodatkowo bagażnik Splasha jest, na pierwszy rzut oka, wyjątkowo mały. To dlatego, że ma podwójną podłogę, bez której byłby on nienaturalnie głęboki. Ten prosty zabieg pozwolił uzyskać niski próg załadunku, płaską powierzchnię po złożeniu siedzeń oraz praktyczny schowek, który, ponieważ wyłożony jest plastikiem, świetnie nadaje się do przewożenia mokrych lub brudnych rzeczy. Szkoda tylko, że klapa bagażnika unosi się tak nisko, stąd zmieszczą się pod nią tylko osoby mające niewiele ponad 160 cm wzrostu.
Jednym z najczęstszych problemów aut takich jak Splash jest zachowanie na drodze. Wysokie nadwozie lubi przechylać się w nich na zakrętach, przez co skutecznie zniechęcają do dynamicznej jazdy, a ze względu na mały rozstaw osi niezbyt dobrze radzą sobie z dziurami na drodze i podskakują na nierównościach. W małym Suzuki nie udało się niestety wyeliminować tego pierwszego problemu i dość szybko daje ono do zrozumienia kierowcy, że zostało stworzone do spokojnej jazdy po mieście. Spokojnej i wygodnej, ponieważ zawieszenie Splasha zaskakująco dobrze radzi sobie ze stanem polskich dróg i podróżuje się nim całkiem komfortowo.
Innym problemem małych aut, który nie dotyczy „naszego” Splasha, są słabe osiągi. Od samochodów klasy A zwykle nie oczekuje się zbyt wiele, więc producenci zwykle ograniczają się do jednostek zapewniających osiągi „wystarczające do miasta”. Pod maską małego Suzuki pracuje, co prawda, silnik o niezbyt dużej pojemności (1.2 l), ale mocy aż 94 KM. Takie wysilenie jednostki napędowej oznacza naturalnie niezbyt duży moment obrotowy (118 Nm) dostępny dopiero od 4800 obr./min, ale auto nie cierpi przez to na niedobór mocy w niskich rejestrach obrotomierza. Wręcz przeciwnie – Splash rozpędza się całkiem żwawo i pierwszą „setkę” zobaczymy po 12 s. Na brak mocy nie powinniśmy zatem narzekać nie tylko w mieście, ale również na trasie.
Niezłe osiągi nie są przy tym okupione dużym zużyciem paliwa – producent obiecuje spalanie w mieście na poziomie 6,1 l. W naszym przypadku, podczas w miarę dynamicznej jazdy, komputer pokazał 6,8 l/ 100 km.
Czy coś się nam nie spodobało w Splashu? Z pewnością nie plastiki użyte do wykończenia wnętrza – są twarde, ale dość miłe w dotyku, dobrze spasowane i pomimo tego, że auto przejechało już ponad 35 tys. km (a to bardzo dużo jak na auto testowe), nadal wyglądają niemal jak nowe. Skrytykować musimy jednak cennik małego Suzuki. Ogranicza się on bowiem do dwóch pozycji – słabszy silnik i uboższe wyposażenie lub mocniejszy silnik i bogatsze wyposażenie. Za drugi wariant, który testujemy, trzeba zapłacić 45 900 zł (w promocji 41 400 zł), co nie jest wygórowaną ceną, jeśli weźmiemy pod uwagę, że w zamian otrzymamy 6 poduszek powietrznych, klimatyzację, radio z CD/MP3, skórzaną kierownicę, elektrycznie sterowane przednie szyby i lusterka, czy też komputer pokładowy. W czym więc problem? Ano w tym, że nie każdy kierowca chce (i może) zapłacić tyle za miejskie autko (wersja z 3-cylindorowym silnikiem i nieznacznie uboższym wyposażeniem jest zaledwie 3000 zł tańsza). A jeśli już ktoś ma większy budżet i wymagania, z pewnością zwróci uwagę na brak możliwości dobrania jakichkolwiek opcji (dostępne są jedynie akcesoria, takie jak alufelgi czy czujniki cofania), w tym ESP. To dość poważnie niedopatrzenie, ponieważ wielu konkurentów oferuje seryjnie system stabilizacji, który Splashowi, z racji przechyłów na zakrętach, całkiem by się przydał.
Mikrovan Suzuki, tak jak podczas poprzednich testów, zdobył naszą sympatię. Jest bardzo zwrotny, zapewnia świetną widoczność, niezłą przestronność, dobre osiągi, a do tego jest całkiem oszczędny. Szkoda, że producent nie oferuje go w innych, uboższych wersjach wyposażeniowych – z pewnością zwiększyłoby to popularność Splasha, na którą w pełni zasługuje.