Suzuki Jimny – tego chyba nikt nie przewidział
Suzuki Jimny to trochę przestarzały samochód w nowej odsłonie. Przepis na porażkę? Okazuje się, że to raczej przepis na sukces, którym nawet samo Suzuki jest zaskoczone. A wszystko dzięki…
A wszystko dzięki retro stylistyce. Każdy, kto chciałby mieć terenówkę, marzy o Mercedesie Klasy G. Ale większość z nas nigdy sobie na niego nie pozwoli. A na Jimny’ego za niecałe 70 tysięcy? To już całkiem prawdopodobne.
Okrągłe światła i kanciaste kształty nawiązują do pierwszego Suzuki Jimny i doskonale wpasowują, go w trend, na którym od nowa narodziło się MINI, Klasa G utrzymała swoją pozycję, a szereg nadchodzących modeli już teraz cieszy się sporym zainteresowaniem – jak np. Honda Urban EV.
I to właśnie ta miniaturowa postura w klasycznym wydaniu przyciąga do salonów tyle klientów, że Suzuki Jimny już praktycznie nie możemy kupić. Czasy oczekiwania to rok i więcej. A jeśli czegoś nie możemy mieć, to chcemy tego jeszcze bardziej, więc w serwisach ogłoszeniowych pojawiły się już egzemplarze droższe, niż zakłada katalog. Widziałem nawet takie za 110 tysięcy złotych!
Suzuki Jimny – pewnie ze względu na stylistykę i rozmiary – wygrało nawet konkurs na samochód miejski roku.
Tylko czy ktoś przewidział, że to Suzuki będzie sprzedawać się w takich ilościach, albo że zostanie samochodem miejskim roku? To przecież terenówka z oleju i stali, ze wszystkimi tego plusami i minusami.
Prosta maska Jimny’ego nie jest tu tylko po to, żeby ładnie wyglądać, ale żebyśmy w terenie mogli precyzyjnie określić, gdzie kończy się samochód. Kwadratowe nadkola wydają się trochę za duże, ale są tu po to, by łatwiej było zmienić koło. Mamy też pełnowymiarowe koło zapasowe na klapie bagażnika.
W porównaniu do poprzednika, poprawiły się jeszcze kąty – kąt natarcia wynosi aż 37 stopni, rampowy 28 stopni, a kąt zejścia aż 49 stopni. Prześwit wynosi 21 cm. To naprawdę imponujące wartości – a wbrew pozorom w terenie nie jedzie się tylko napędem i to właśnie te kąty i prześwit pozwolą Jimny’emu zajechać tam, gdzie nawet poważne SUV-y połamały by zderzaki albo zawisły na progach.
Wewnątrz Suzuki Jimny – jest surowo!
Wnętrze Jimny’ego również zdradza jego terenowy charakter. Prawie pionowa przednia szyba, razem z matowym wykończeniem górnej części deski rozdzielczej ma ograniczać odblaski.
To dość tani samochód, więc nie spodziewaliśmy się tu jakiegoś powalającego wykończenia. Jest surowo, raczej plastikowo i po prostu tak, żeby po wyprawie łatwiej było umyć to wnętrze. Ten charakter dodatkowo potęgują dwie dźwignie w skrzyni manualnej z karbowaną gumą u podstawy. Jak sprzed trzydziestu lat. Co najmniej.
Ilość miejsca wewnątrz? Umiarkowana. Rozstaw kół jest teraz o 4 cm większy, więc wnętrze jest trochę szersze, ale nadal jest dość wąsko. W dodatku musimy wybierać – albo dodatkowe dwa, niezbyt komfortowe miejsca z tyłu, albo bagażnik. Który nawet po złożeniu tych oparć mieści całe 377 litrów. W wersji czteromiejscowej to zaledwie 85 litrów, więc wejdzie tam tyle, co nic.
Ale to nie jest taki całkiem, w 100% surowy samochód. Nowe Suzuki Jimny ma przecież jednostrefową klimatyzację, ma system multimedialny z 7-calowym ekranem dotykowym, Apple Car Play, Android Auto i nawigacją – jakieś udogodnienia są.
Suzuki Jimny to auto miejskie?!
Nowe Suzuki Jimny występuje tylko z jednym silnikiem – wolnossące 1.5 o mocy 102 KM. Do tego możemy dołożyć 5-biegową skrzynię manualną lub 4-biegowy automat. Cztery biegi w czasach, kiedy prawie każdy producent oferuje już 6,7, a nawet 10 biegów!
Testowaliśmy wersję z automatem. Osiągi? Jakie osiągi! Do 100 km/h w 12 sekund, prędkość maksymalna to 145 km/h. Ktoś w dzisiejszych czasach jeszcze byłby zadowolony z takich wyników? Nawet samochód miejski jest dużo szybszy.
Układ kierowniczy z przekładnią ślimakową również nie jest zbyt dokładny. Ale przynajmniej Jimny jest bardzo zwrotny, bo promień skrętu wynosi tu zaledwie 9,8 m. Te małe wymiary, zwrotność, prześwit i profil opon sprawdzą się w miastach, bo krawężnikami nie musimy się absolutnie przejmować.
Tylko wcześniej trzeba przymknąć oko (albo raczej ucho) na wyciszenie Suzuki Jimny – jest lepsze niż w poprzedniku, ale nadal odbiegające od standardów osobówek. Przyspieszenie, jak już ustaliliśmy, nie jest zbyt dobre... Samochód potwornie kładzie się w zakrętach, sprawiając wrażenie, jakby miał się przewrócić.
Tak, to fajny samochód, ale jest zdecydowanie bardziej terenowy. Miejski będzie, jeśli zgodzimy się żyć z tym jego terenowym usposobieniem. Nawet ze zużycia paliwa nie będziemy zbyt zadowoleni, bo w mieście trzeba spokojnie przyjąć około 9-10 l/100 km.
Nowe Suzuki Jimny – to gdzie ta magia?
Wsiadasz, uchylasz szybę, włączasz muzykę alternatywną z lat 80. i czujesz się wolny jak bohater serialu. To klimat tego samochodu jest tym, za co polubiłem go najbardziej. Samochód jest dość toporny, ale świetnie wygląda, świetnie jeździ w terenie i dzięki temu nawet ta jazda na co dzień przestaje być uciążliwa. A nawet każda przejażdżka staje się mniejszą lub większą przygodą.
I tak z samochodu, który powinniśmy szeroko krytykować za to, jak bardzo odbiega od dzisiejszych standardów, lubimy go za to, że ma swój charakter, jest szczery w tym, czym jest i stawia na zdolności terenowe – a nie wszystko po trochu, jak crossovery, z jazdą terenową na ostatnim miejscu.
Tak więc, nie dziwię się, że Suzuki Jimny cieszy się takim zainteresowaniem. Jeśli chcecie go kupić, musicie uzbroić się w cierpliwość, ale już niedługo Suzuki otworzy fabrykę w Indiach, która będzie obsługiwała m.in. rynki azjatyckie, a Europa i Stany Zjednoczone dostaną samochody produkcji japońskiej. Może wtedy będziecie mogli dostać Jimny’ego w dużo krótszym czasie.
Redaktor