SUV musi być - Renault Koleos
Renault Koleos to dopracowany i komfortowy SUV, który całkiem dzielnie poczyna sobie w terenie i na rynkach azjatyckich. Czy lekka kuracja odmładzająca pomoże mu zaskarbić przychylność również europejskich kierowców?
Powiedzmy to wprost – pierwsze SUV-y i corssovery nie powstały z pasji i miłości do motoryzacji. Są odpowiedzią na wybujałe, często nierealne wymagania konsumentów. „Chcę ładne coupe, zwinne, ale takie wyższe, i niech dojedzie do mojego domku w górach, no i musi być większe od tego co ma sąsiad”. Nie było rady, klient nasz pan. Producenci zgodnie zagonili inżynierów do roboty i zapoczątkowali nowy trend. Żadna szanująca się marka nie mogła i nie może pozwolić sobie na brak uterenowionego modelu z napędem 4x4 w ofercie. Jednym stworzenie SUV-a udało się szybciej, inni mieli z tym trochę problemu i dosyć późno uzupełnili gamę. Do tych drugich niewątpliwie należy Renault.
Cóż, francuzi w swojej przeszło stuletniej tradycji nie zdobyli zbyt dużego doświadczenia, ani z obdarowywaniem obu osi napędem, ani z modelami terenowymi. Presja jednak była zbyt silnia, rynek dla Renault się kurczył, trzeba było działać. Francuzi zwrócili się o pomoc do Nissana postanawiając oprzeć swoje nadwozie na japońskiej płycie podłogowej modelu X-Trail. Elementy wnętrza zaczerpnięto z Qashqaia, a całość przekazano do zmontowania Koreańczykom. Może więc wydawać się, że Koleos faktycznie zrodził się trochę na siłę. I pewnie tak było, ale nie zmienia to faktu, że powstał całkiem udany samochód. Od swojej premiery w połowie 2008 roku Koleos niespecjalnie zadomowił się on na naszych drogach, za to bardzo dobrze wiedzie się mu się poza Europą gdzie sprzedaje się 70 proc. produkcji.
Równo trzy lata po debiucie przyszedł czas na odświeżenie wizerunku tego modelu. Może zabiegi upiększające (bo do nich się ograniczono) przyciągną teraz również zmanierowanych europejskich nabywców. Obecnie producenci jak Mercedes czy Volkswagen starają się w każdym modelu zawrzeć charakterystyczne dla marki cechy (szczególnie w postaci podobnego pasa przedniego). Francuski SUV nie zawraca sobie tym głowy. Z zewnątrz o jego przynależności do rodziny Renault świadczy jedynie masywne logo firmy. Nowy model posiada wyżej umieszczone światła i zupełnie nową, unikalną dla niego osłonę chłodnicy. Reszta nadwozia o pokaźnych gabarytach została praktycznie bez zmian. Pojawiły się diodowe kierunkowskazy w lusterkach oraz nowy wzór felg. Właściwie tyle. Z tyłu nadal mamy praktyczną dwuczęściową pokrywę bagażnika. Dolna część po otwarciu tworzy funkcjonalną ławeczkę, która udźwignie do 200 kg.
Drobne zmiany zaszły również w przestronnym wnętrzu. Tutaj dostrzeżemy nowe zegary oraz zmieniony panel radia. W standardzie pojawiła się przyjemna nawigacja TomTom Live, którą obsługujemy, tradycyjnym dla Renault, pokrętłem na tunelu środkowym. Obsługa jest całkiem prosta, chociaż system działa nieco powoli. Zajmując miejsce za kierownicą bez problemu poznamy, że siedzimy w Renault. Sporo tu ciemnego plastiku, ale tworzywa są miękkie tam gdzie trzeba i porządnie spasowane. Mimo upływu trzech lat, design wciąż pozostaje atrakcyjny dla oka. Jedynie charakterystyczne, duże przyciski włączające tempomat, światła awaryjne, czy asystenta zjazdu przypominają nieco te z Dacii Duster. Podczas jazdy, nawet po sporych nierównościach do uszu nie docierają żadne dźwięki świadczące o fuszerce panów z Korei. Pojemność bagażnika wynosząca 450 l można uznać co najwyżej za umiarkowaną. Jednak pasażerowie mają do dyspozycji mnóstwo schowków, solidne stoliki i uchwyty na kubki. Na tylnej kanapie można ponadto cieszyć się z możliwości regulacji pochylenia oprać foteli.
Nasz Koleos wyposażony był w słabszą 150-konną odmianę dwulitrowej wysokoprężnej jednostki dCi. Niestety, silnik współpracował z automatyczną, 6-biegową skrzynią, która nieco psuła jego całkiem przyzwoity charakter. Po pierwsze skrzynia sprawia, że samochód staje się ociężały biorąc pod uwagę moc i moment wynoszący 320 Nm. Podczas ruszania, między wciśnięciem pedału a jakąkolwiek reakcją ze strony silnika istnieje spory bufor czasowy. Takie opóźnione reakcje na gaz nie kończą się jednak w momencie startu i rzucają cień na całość interakcji z Koleosem. Skrzynia niechętnie redukuje biegi, jakby chciała dać kierowcy czas do ponownego namysłu – „hej, czy na pewno chcesz zredukować?” Faktycznie, po gwałtownym wciśnięciu gazu, w oczekiwaniu na „kickdown” zdążysz sobie zadać takie pytanie, a nawet się rozmyślić. DCi zmuszane do większego wysiłku traci dobre maniery, a charakterystyka skrzyni wyolbrzymia niekulturalną postawę silnika. Każde mocniejsze wciśnięcie gazu wbija motor w okolice 4 tys. obrotów przez co dynamicznej jeździe Koleosem (0-100 km/h w 12,3 s) towarzyszy głośny i niesympatyczny warkot wypełniający kabinę. Mimo to w trasie, przy łagodnym operowaniu gazem możemy cieszyć się niezmąconym spokojem w kabinie. Tak czy inaczej, znacznie lepszym wyborem zdaje się być świetna przekładania manualna posiadająca również 6 przełożeń. Wystarczy wspomnieć, że ucina sekundę z czasu przyspieszenia do 100 km/h i czyni jazdę znacznie przyjemniejszą.
Niewątpliwie mocną stroną francuskiego SUV-a są właściwości terenowe - ponadprzeciętne w tej klasie samochodów. Dzięki sporemu prześwitowi, krótkim zwisom i dołączanemu napędowi 4x4 z możliwością stałego rozkładu momentu (50:50) między tylną a przednią oś Koleosem można śmiało zapuścić się w trudniejszy teren - pokonywać strome podjazd i brnąć po grząskim podłożu. Sprawy mają się nieco gorzej na drodze. Tutaj miękkie i podatne zawieszenie sprawia, że Koleos w zakręcie jest zbyt chybotliwy, mocno się przechyla, przednia oś szybko ulega sile odśrodkowej, a Tobie wydaje się, że środek ciężkości znajduje się gdzieś nad Twoją głową. Nie przerzucisz go przez serię ciasnych zakrętów z taką gracją i precyzją jak Forda Kugę czy Mazdę CX-7. Ale one z kolei nie dotrą tam gdzie Koleos. Komfort i offroad owszem, emocje nie koniecznie.
Nowy Renault Koleos pozostaje więc samochodem, w którym cel podróży zazwyczaj jest bardziej emocjonujący niż sama podróż. To środek wygodnej lokomocji – komfortowy i przestronny, dający to miłe poczucie swobody w doborze, nie zawsze utwardzonej, drogi do celu. Teraz dodatkowo posiada ciekawszą, bardziej europejską oprawę wizualną. Ale skoro tak, skoro szukasz SUV-a do przemieszczania się i nie oczekujesz fajerwerków , to Koleos ma pewien problem.
Problem nazywa się Dacia. Dacia Duster. Ma również wysokoprężny silnik dCi, moc 110 KM i wyłącznie manualną skrzynię. Do 100 km/h rozpędza się w niemal identycznym czasie jak Koleos z automatem, ma taki sam napęd na wszystkie koła i kosztuje w porywach do 65 zł. A to dwa razy mniej niż bogato wyposażony Koleos w wersji Privilege (od 112 tys.). Cena testowanego tu egzemplarza to 137 160 zł. Fakt w standardzie mamy niemal wszystkie luksusowe dodatki, które w Dacii nie są nawet oferowane. Ale oba samochody na drodze i poza nią radzą sobie bardzo podobnie. Kupujesz Dustera i zostaje jeszcze na duże frytki, albo… małe Clio z 75-konnym dieslem…