Subaru Impreza 1.6i – nie chce być sportowa?
Kiedy do Polski wchodziło WRX STI, dowiedzieliśmy się też, że Impreza nad Wisłą już nie zagości. A jednak. Nowa Impreza to już nie ten sam samochód, co kiedyś, ale czy to źle? Sprawdziliśmy.
Dość ciężko zrozumieć decyzję Subaru o wyodrębnieniu WRX STI jako oddzielnego modelu. W tej marce, jak w niewielu innych, nazwa modelu niosła za sobą całą legendę. Legendę o kierowcach rajdowych, którzy osiągali w tych samochodach szczyty, legendę o samochodach, które potrafiły namieszać w rajdach i nie tylko. I wreszcie legendę o samochodach na co dzień, które prowadziły się jak rajdówki.
Ta legenda była ściśle powiązana z modelem Impreza. Oczywiście, Impreza też wychodziła w zupełnie cywilnych wersjach, ale zawsze oglądaliśmy się na dwa modele na szczycie – WRX i STI. Stąd jednak wynika fakt, że Impreza jednoznacznie kojarzyła się z samochodem sportowym – co mogło odstraszać tych, którzy sportu wcale nie chcieli.
Subaru WRX STI to teraz oddzielny model i wydaje się, że w Imprezie nie mamy już czego szukać. Czy jest chociaż trochę sportowa? Czy niesie za sobą jakieś emocje? Przecież to rodzinny hatchback.
A może niekoniecznie?
W stylu Subaru
Subaru Impreza jest bardzo w stylu Subaru. Linie są dość proste, ale też klasyczne – to raczej wizerunkowo neutralny samochód. Paradoksem jest jednak to, że choć wygląda dość „zwyczajnie”, to jednak zwraca na siebie uwagę – to dość rzadki widok na polskich ulicach.
Jeśli siedzieliście w Levorgu lub WRX STI, wnętrze może wydać wam się znajome. W Imprezie znajdziecie rozwinięcie pomysłów z poprzedników. Projekt deski rozdzielczej jest prosty, ale też przez to obsługa większości funkcji jest intuicyjna.
Nowy system multimedialny z 8-calowym ekranem działa sprawnie i obsługuje Apple CarPlay. Subaru opracowało też własny system łączności ze smartfonami – Starlink. Po zainstalowaniu aplikacji na telefonie i sparowaniu jej z systemem samochodu, będziemy mogli korzystać z kalendarza, serwisów muzycznych, czy sprawdzić pogodę. Średnio przydatne. Sam wygląd interfejsu jest przeciętny, ale szybkość działania i prostota obsługi są jak najbardziej na plus.
Jedyne, do czego trzeba się tu chwilę przyzwyczajać, to powiązanie przycisków na kierownicy z obsługą komputerów pomiędzy zegarami i na górze deski rozdzielczej. Chwilę mi zajęło, zanim to rozpracowałem, ale takie rzeczy z reguły właścicielom nie przeszkadzają. W końcu nie przesiadają się co tydzień do innego samochodu.
Impreza urosła względem poprzedniego modelu. Z zewnątrz nieznacznie, bo rozstaw osi zwiększył się o 2,5 cm, a długość nadwozia o 4,5 cm, ale pasażerowie podróżujący na tylnej kanapie poczują różnicę. Ilość miejsca na nogi jest naprawdę przyzwoita. Dużą zaletą są też bardzo szeroko otwierające się tylne drzwi – wsiadanie, czy montowanie fotelika jest bardzo wygodne.
Chociaż we wnętrzu znalazło się sporo plastiku, to jednak jest on całkiem nieźle spasowany i niezłej jakości. Skórzane fotele są bardzo wygodne i przyjemne w dotyku. To zdecydowanie samochód w japońskim stylu, ale na pewno nie zapomniano w nim o europejskich koneserach.
Być może do Europy próbowano też dorównać pod względem pojemności bagażnika, bo 385 litrów to wartość plasująca Imprezę całkiem w środku stawki hatchbacków. Dla porównania, Golf mieści 380 litrów, ale w wersjach z napędem na cztery koła, jak na przykład R, bagażnik kurczy się prawie o 40 litrów.
Sportowa czy nie?
Subaru tłumaczy decyzję o rozdzieleniu WRX STI i Imprezy chęcią pokazania, że Impreza to nie jest sportowy samochód. Ciekawe, bo większość producentów ciągnie właśnie w drugą stronę – chce pokazać, że ich samochody prowadzą się jak sportowe.
Być może faktycznie nad Subaru ciążył stereotyp samochodów sportowych. WRX STI to samochód bezkompromisowy, w którym nadwozie typu sedan jedynie udaje samochód, którym można jeździć na co dzień. Jest głośny, twardy i prowadzi się, jak żaden inny samochód. Impreza już od jakiegoś czasu ma być po prostu rodzinnym, bezpiecznym samochodem. Ale to przecież właśnie przez osiągnięcia w motorsporcie wszyscy darzą tę markę takim sentymentem!
Japończycy mieli dość. Chcieli, by Impreza w żadnym wypadku nie kojarzyła się ze sportem. Czy to się udało?
Niekoniecznie, ale do tego zaraz dojdziemy. Zacznijmy od silników – Impreza nie dysponuje zbyt mocnymi jednostkami napędowymi. Występuje w dwóch wariantach: 1.6i o mocy 114 KM i 2.0i o mocy 156 KM. Testowaliśmy wersję 1.6i, która rozwija 150 Nm przy 3600 obr./min.
Receptą Subaru nadal jest jednak stały napęd na cztery koła dostępny w każdym produkowanym modelu i silnik typu bokser. I to już przez ten układ ciężko nie skojarzyć jazdy Imprezą ze sportem. W nowej generacji zmieniono przełożenie układu kierowniczego, usztywniono nadwozie i dodano szereg innych poprawek mających na celu poprawę właściwości jezdnych.
Jedna z nich wychodzi na pierwszy plan – to układ wektorowania momentu pomiędzy kołami tylnej osi, który dostępny jest w każdej wersji silnikowej i wyposażenia.
Jak więc jeździ nowa Impreza? Bardzo wysoko zawiesza poprzeczkę. Z racji bardzo nisko umieszczonego środka ciężkości i sztywnego nadwozia, świetnie reaguje na wszelkie ruchy kierownicą. Napęd pozwala też pokonywać zakręty z wysokimi prędkościami, nie tracąc przy tym na stabilności. Chociaż więc silnik 1.6i nie jest wybitnie dynamiczny, bo do 100 km/h rozpędza się w 11,8 sekundy, to kiedy już się rozpędzimy – będziemy nie do zatrzymania.
Impreza jest niesamowicie przyjemna w prowadzeniu – szczególnie, jeśli jedziemy szybciej. Czy to nie czyni więc z niej samochodu – choć trochę – sportowego? Myślę, że tak, ale to dobrze. Są tu geny Subaru, które dla wielu nadal znaczą dużo, ale to też normalny hatchback na co dzień.
W dodatku bezpieczny, dzięki sztywniejszej konstrukcji i systemom skupionym w obrębie kamery EyeSight. EyeSight działa bardzo sprawnie i stale o sobie przypomina – informuje nas, na przykład, o tym, że kierowca z samochodu przed nami już ruszył. To bardzo przydatne.
Na parkingach może się też przydać funkcja, która ogranicza moc samochodu w pobliżu przeszkody. Nieuważny kierowca, który pomyli gaz z hamulcem, albo który będzie chciał cofnąć, ale skrzynia będzie w trybie D, nie wjedzie z całym impetem w inny samochód, czy w ścianę. Subaru ograniczy moc i poinformuje komunikatem, żeby zachować ostrożność.
Być może Subaru oddzieliło Imprezę od WRX STI też dlatego, że samochody sportowe kojarzą się z dużym spalaniem. Wiemy coś o tym – w WRX STI wyraźnie widzimy ruchy wskazówki paliwa, samochód pochłania dowolne ilości paliwa.
Impreza, szczególnie z silnikiem 1.6i, już niekoniecznie. Według danych katalogowych, w mieście zużywa 8,0 l/100 km, w trasie 5,5 l/100 km i 6,4 l/100 km średnio. W rzeczywistości jest podobnie.
Skrzynia biegów Lineartronic, czyli CVT, nie dostarcza zbyt sportowych wrażeń, ale trzeba ją pochwalić za nienachalną pracę. Czasem „udaje” zmianę biegów i dzięki temu silnik nie utrzymuje wysokich obrotów podczas przyspieszania i nie wyje. W wersji 2.0i mielibyśmy też łopatki przy kierownicy, które pozwalałyby na wirtualną zmianę biegów. 1.6i ma za to tryb Low, który pomoże podczas wjeżdżania pod wzniesienia czy posłuży do hamowania silnikiem.
Wyjątkowy
Subaru Impreza to wyjątkowy samochód. Wyjątkowy z racji na budowę i nacisk na bezpieczeństwo. Impreza ma być bezpieczna, ale nie tylko przez zastosowanie przeróżnych - aktywnych i pasywnych - systemów wspomagających. Jest też bezpieczna konstrukcyjnie i pod względem zestrojenia układu jezdnego. Nawet ostre manewry nie wymagają ingerencji ESP. Impreza prowadzi się więc, jak żaden inny samochód w tej klasie. Pozostałe jej cechy są na poziomie konkurencji. Tyle wystarcza, by się wyróżniać.
Cennik wygląda nieźle – najtańszą Imprezę kupimy już za 19 tys. euro, czyli po przeliczeniu, nieco ponad 80 tys. zł. Ceny wersji 2.0i zaczynają się od 24 900 euro, czyli od około 106 tys. zł.
To z pewnością ciekawa alternatywa dla popularnej konkurencji, która da kierowcy wiele radości z prowadzenia.
Redaktor