Subaru Forester XT - Szlakiem Orlich Gniazd
Ostatni z poprzedzających święta weekendów, przywitał Krakusów prawdziwie zimową atmosferą. Świeży śnieg, siarczysty mróz i duża ilość słońca przywoływały najprzeróżniejsze skojarzenia. Niestety żadne z nich, ze względu na panującą aurę, nie przywodziło na myśl Świąt Wielkiej Nocy, których obchody miały rozpocząć się lada dzień. Monotonię przygotowań, na które składają się głównie sprzątanie i zakupy, postanowiłem przerwać krótkim wypadem Subaru Forester poza miasto. Cel padł na oddaloną o 75 km od Krakowa miejscowość Pilica. Mieści się w niej zabytkowy pałac, który w obecnej formie przetrwał prawdopodobnie od II połowy XIX w.
Tuż przed wyjściem postanowiłem sprawdzić prognozę pogody dla kierowców. Wynikało z niej, że zima wytoczyła przeciw podróżującym swoje najcięższe działa. Cała trasa miała obfitować w śnieg, lód oraz wyjątkowo niską, jak na koniec marca, temperaturę. Krótko mówiąc idealna pogoda, aby rzetelnie przetestować czekający jeszcze pod śniegową kołderką samochód. Był nim Subaru Forester w wersji XT. Oznacza to, że testowany egzemplarz wyposażony był w najmocniejszą z obecnie oferowanych jednostek napędowych. Pod maską znajdował się bowiem turbodoładowany, 4 cylindrowy, 2 litrowy bokser o mocy 240 KM (350 Nm). Napęd przenoszony był na wszystkie koła poprzez bezstopniową skrzynię biegów CVT.
Plan trasy zakładał przejazd z południa na północ Krakowa do wyjazdu przez Zielonki w stronę Skały. Następnie miałem zamiar skierować się na teren Ojcowskiego Parku Narodowego, aby sprawdzić zachowanie samochodu na ośnieżonych i krętych drogach, którymi miałem dotrzeć do Olkusza. Stamtąd chciałem udać się w kierunku Ogrodzieńca, gdzie kilka kilometrów za miejscowością Klucze odchodzi droga prowadząca bezpośrednio do Pilicy.
Przyszedł więc czas aby wyzerować wskazania licznika dziennego, odśnieżyć samochód i co najważniejsze przy temperaturze 8 stopni poniżej zera, włączyć ogrzewanie wnętrza i foteli. Już pierwsze kilometry, które pokonałem przecinając Kraków, pozwoliły mi zauważyć, że auto wyjątkowo dobrze spisuje się podczas pokonywania zakrętów i nawet spore nierówności nie są go w stanie wytrącić z obranego przez kierowcę kursu. Nastrajało to optymizmem przed krętymi odcinkami, które czekały na mnie pomiędzy Skałą a Olkuszem. W ich pokonaniu, poza świetnym prowadzeniem, bezpośrednim układem kierowniczym i rewelacyjnie spisującą się bezstopniową skrzynią biegów, miała mi pomóc jeszcze jedna funkcja. Był nią tryb Sport Sharp, który jeśli wierzyć zapewnieniom producenta „oferuje ekscytujący poziom osiągów silnika i sterowalności […] Nadaje się wręcz idealnie do pokonywania krętych dróg…”. I faktycznie tak było, po jego aktywacji samochód dużo żwawiej reagował na moje poczynania pedałem gazu, „biegi” zmieniane były szybciej i z mniejszą dbałością o komfort. Oferowana przez „Subarkę” żwawość i pusta, nieośnieżona jeszcze droga szybko doprowadziły mnie do rynku w Skale. Okazał się być on przepustką do zimowej scenerii, przed którą ostrzegała mnie poranna prognoza pogody. Na terenie Ojcowskiego Parku Narodowego próżno bowiem szukać było odśnieżonej asfaltowej wstęgi. Każdy skrawek drogi pokryty był mocno zbitym śniegiem, który w miejscach gdzie drzewa nie zasłaniały dostępu promieniom słonecznym przeistaczał się w lód. Takie warunki zmusiłyby większość samochodów do znaczącej redukcji prędkości, ale w przypadku Forestera nie trzeba się tym jednak zbytnio przejmować. Nawet dość szybkie wchodzenie w zakręt i gwałtowne operowanie kierownicą nie powodowało uruchomienia kontroli trakcji. Pokonując w takiej scenerii kilka ostrych wiraży, dotarłem na parking mieszczący się na północnym skraju Parku Narodowego w okolicach miejscowości Wola Kalinowska. Zalegająca tam gruba warstwa nietkniętego śniegu jasno dawała do zrozumienia, że od dłuższego czasu nikt nie zdecydował się tam zapuścić. Początkowo napęd na cztery koła dawał sobie radę z dość głębokim i zmrożonym śniegiem, jednak jego połączenie z nawet niewielkim nachyleniem terenu sprawiało, że samochód zatrzymywał się niemal natychmiast. Po kilku takich próbach postanowiłem wrócić na drogę w obawie przed tym, że kolejna nierówność terenu zatrzyma mnie na parkingu do czasu roztopów. Wjechałem więc z powrotem na zaplanowaną trasę i jedną ze wspanialszych dróg w okolicach Krakowa udałem się w kierunku Olkusza. Kosztem większego spalania pokonałem ten dystans z nadal aktywnym trybem Sport Sharp. Do jego wyłączenia zmusiła mnie dopiero drastycznie malejąca liczba kilometrów, jakie według komputera mogłem pokonać na pozostałym w baku paliwie.
Zgodnie z planem pojechałem w kierunku Ogrodzieńca, odbijając zaraz za miejscowością Klucze na wąską, całkowicie oblodzoną i dziurawą jak ser szwajcarski drogę, którą dotarłem do centrum Pilicy. Pozostało tylko zostawić samochód na parkingu i na piechotę pokonać sporych rozmiarów park, na tyłach którego znajduje się cel wyprawy. Przy bramie widoczne są znaki zakazu wjazdu, jednak spotkany na terenie parku dozorca zezwolił mi na wjazd na teren, aby wykonać zdjęcia Forestera. W rozmowie z nim dowiedziałem się również, że opłakany stan budynku spowodowany jest nieuregulowanym od lat 90 aktem własności. To właśnie spór o prawowitego właściciela wstrzymał rozpoczęty w latach 80 generalny remont zamku.
Podczas wykonywania zdjęć przyszedł czas na krótkie podsumowanie dotychczasowej wyprawy. Dotarcie z Krakowa na zamek w Pilicy to dystans nieco ponad 92 km, w trakcie których „Subarka” potrzebowała średnio 11,4 l/100km. Znaczący wpływ na wysokość spalania miało z pewnością kilka incydentów, w trakcie których samochód został skutecznie unieruchomiony przez zalegający śnieg, oraz jazda w trybie Sport Sharp. Bardzo pozytywnie zaskoczyło mnie natomiast wnętrze. Ciemna deska rozdzielcza doskonale współgra z jasnym materiałem obicia słupków bocznych i podsufitki, a pokaźnych rozmiarów okno dachowe znacząco rozjaśnia wnętrze i uprzyjemnia podróż. Pomimo tego, że dotarcie na miejsce nie trwało długo, moje pośladki twierdziły co innego. Fotele są twarde jak kościelna ława, a brak regulacji podparcia ud w fotelu pasażera sprawia, że równe łatwo jest się z nich zsunąć. Droga powrotna została nieco zmodyfikowana, tak aby w bardziej realny sposób ocenić spalanie w trasie. Po dojechaniu do Olkusza nie skierowałem się więc w kierunku Skały, lecz pozostałem na głównej drodze, która doprowadziła mnie do obwodnicy Krakowa. Przez cały ten czas starałem się jechać możliwie jak najbardziej ekonomicznie, z trybem pracy silnika przestawionym w tryb Intelligent, którego zadaniem jest zapewnienie balansu pomiędzy osiągami samochodu a ekonomiką jazdy. Dzięki jego pomocy i stosując się do zasad jazdy zgodnych z techniką eco-drivingu na dystansie powrotnym udało mi się uzyskać spalanie 8,5 l/100km, poprawiając całkowity wynik rezultat na 10,4 l/100km.
W sumie podczas 4 dni użytkowania samochodu pokonałem nim 283 km osiągając wynik 12 l/100km. Najważniejsze jest jednak to, że przez cały ten czas towarzyszyła mi niebywała radość z jazdy. Auto sprawdziło się idealnie jako samochód na trasę, jak i na miasto. Skrzynia pracuje zdecydowanie i każdorazowo kiedy potrzebny jest zastrzyk mocy, niweluje sporą turbo dziurę, w którą można „wpaść” podczas samodzielnego wyboru przełożenia za pomocą łopatek przy kierownicy. Zawieszenie zestrojone jest dość twardo, w kierunku sportowych aspiracji Japońskiej marki. Dzięki temu samochód prowadzi się pewnie i nie przechyla się nadmiernie na zakrętach, jednak okupione jest to dużymi wstrząsami jakie docierają do pasażerów. Pomimo pewnych niedostatków ze smutkiem rozstawałem się z Foresterem. Kilka dni, w trakcie których miałem okazje z nim obcować upewniły mnie w przekonaniu, że konstrukcja Subaru Forester stanowi kwintesencje samochodu typu SUV.