Stylowy i odporny na polskie drogi - Citroen DS4
DS w założeniu miała być paralelną, do dotychczas oferowanej, linią modelową Citroena, zapewniającą więcej prestiżu, wyrafinowaną stylistykę i bardziej sportowe prowadzenie. Tym większe było moje zdziwienie, kiedy okazało się, że DS4 nie chce być tylko stylowym hatchbackiem, ale też crossoverem. Co wyszło z takiego mixu?
Cóż, nie owijając zbytnio w bawełnę, wyszło auto nad wyraz ciekawe i to z kilku powodów. Po pierwsze wygląda znacznie bardziej bojowo od zwykłego C4, na którym bazuje. Wysoki przód z dużym, czarnym grillem i bardzo obły tył to pierwsze rzeczy, na które zwraca się uwagę. Do tego takie smaczki stylistyczne, jak LEDowe paski koło świateł przeciwmgielnych, srebrna listwa z tyłu, której zagięcia udają końcówki wydechu oraz czarno-srebrne listwy na drzwiach sprawiają, że natychmiast widzimy, że komuś bardzo zależało, aby ten samochód wyróżniał się na ulicy. Nie mogło naturalnie zabraknąć również obowiązkowego elementu stylowych hatchbacków, czyli klamki tylnych drzwi schowanej w słupku. Stylistom Citroena tak bardzo zależało na jej ukryciu, że bardzo daleko pociągnęli boczną szybę i jej srebrną obwódkę, aby stworzyć złudzenie 3-drzwiowego nadwozia. Wyszło całkiem nieźle, ale efektem tego są dość nietypowe drzwi, które są bardzo ostro zakończone i spora ich część nie ma na celu zwiększyć komfortu zajmowania miejsc na tylnej kanapie, a jedynie polepszyć walory estetyczne nadwozia. Efektem tego zabiegu jest też to, że szyby w tylnych drzwiach się nie otwierają, co wynika z dużej ich powierzchni i nietypowego kształtu drzwi, w których taka szyba zwyczajnie nie miałaby się gdzie schować. Cóż, za styl trzeba płacić.
O ile wygląd nadwozia jednoznacznie daje do zrozumienia, że nie mamy tu do czynienia z inną wersją nadwoziową C4, to we wnętrzu efekt jest wprost przeciwny. Jedynymi zmianami na desce rozdzielczej, jakie udało mi się znaleźć, są zastąpienie na kierownicy logo Citroena znaczkiem DS oraz inny wyświetlacz komputera pokładowego. Nie jest to bynajmniej zarzut pod względem stylistyki, rozplanowania czy materiałów użytych na desce rozdzielczej, bo każdy z tych aspektów stoi na wysokim poziomie, ale pozbawia nas uczucia podróżowania czymś bardziej ekskluzywnym od zwykłej C4. Rozwiązaniem tego problemu jest zdecydowanie się na pełne skórzane wykończenie wnętrza, które daje nam namiastkę luksusu. Niestety, dopłata do tej opcji wynosi 13 tys. zł, co dla wielu jest ceną nie do przełknięcia, nawet jeśli uwzględnimy, że zawiera się w niej również podgrzewanie foteli, elektryczna regulacja fotela kierowcy, a także zmiana samych foteli, na bardziej ekskluzywne. Na pocieszenie warto dodać, że te montowane seryjnie nieźle trzymają na zakrętach i są bardzo wygodne. Spory komfort podróżowania wynika między innymi z elektrycznej regulacji odcinka lędźwiowego oraz funkcji masażu. Nie należy naturalnie zbytnio ekscytować się tą ostatnią opcją, jako że jest to po prostu wspomniana regulacja lędźwiowa, która co po chwila uciska nasze plecy, a następnie się chowa. Można traktować to jako ćwiczenie tej partii mięśniowej, ale z relaksem nie ma to wiele wspólnego. Miło jednak, że Citroen, w przeciwieństwie do konkurencji, oferuje taką opcję.
Moje największe obawy odnośnie DS4 dotyczyły zachowania na drodze. C4 charakteryzuje się bardzo miękkim, bardzo francuskim resorowaniem, jak więc będzie jeździć jego bardziej ekskluzywny brat, skoro ma podwyższone zawieszenie? Okazuje się, że zaskakująco dobrze. DS4 ma znacznie bardziej sportowe nastawy i choć nie można o nim powiedzieć, że połyka zakręty (układ kierowniczy nie jest przesadnie precyzyjny), prowadzi się bardzo pewnie. Co równie istotne, komfort bardzo na tym nie ucierpiał. Testowany egzemplarz jeździł na 18” kołach (dostępne również o rozmiar większe), a mimo tego nawet bardzo nierówne fragmenty krakowskich dróg nie naprzykrzały się podróżnym. A po co podniesione zawieszenie? Odpowiedź na to pytanie poznałem natychmiast, kiedy próbowałem wspiąć się na wysoki krawężnik. Możliwość pokonywania różnego rodzaju niespodzianek pozostawionych przez drogowców, bez obawy o losy podwozia i zderzaków, znacząco wpływa na przyjemność z użytkowania samochodu. Nie to zapewne mieli na myśli francuscy inżynierowie, kiedy zdecydowali się zwiększyć w DS4 prześwit, ale stworzyli nieświadomie idealne auto na polskie drogi.
Pozytywne wrażenia towarzyszyły również pracy duetu silnik-skrzynia biegów. Testowany egzemplarz napędzała jednostka 1.6 THP o mocy 160 KM, którą sprzężono z 6-stopiowym automatem. Wcześniej była to skrzynia zautomatyzowana, co nie zachęcało do kupna tej pośredniej, pod względem mocy i osiągów, wersji silnikowej, która, co zastanawiające, nie jest dostępna z manualem. Teraz jednak można ją z czystym sumieniem polecić, ponieważ nowa skrzynia płynnie i całkiem sprawie zmienia przełożenia. Jeśli czasem nie bylibyśmy zadowoleni z jej pracy, można naturalnie przełączyć ją na tryb manualny, ale brak łopatek za kierownicą trochę zniechęca do tego. Zwłaszcza, że gdy mamy ochotę na dynamiczną jazdę, zawsze możemy wybrać tryb sport. Nawet wtedy jednak nie należy spodziewać się porażających osiągów – sprint do „setki” trwa 9,3 s (0,3 s dodaje automatyczna skrzynia), co jak na 160 KM mocy nie zachwyca. Jednak dzięki maksymalnemu momentowi obrotowemu wynoszącemu 240 Nm i dostępnemu już od 1400 obr./min, jeśli tylko nie będziemy ścigać się spod świateł, nie odczujemy braków mocy. Wręcz przeciwnie – DS4 bardzo chętnie nabiera prędkości, lekko, ale przyjemnie, wciskając w fotel. Biorąc to pod uwagę, a także obecność automatu i wysokie nadwozie, można wybaczyć spalanie, które w mieście bardzo łatwo może przekroczyć 10 l/100 km, zaś w trasie, przy spokojnej jeździe, można zejść do 7 l.
Czy coś w Citroenie DS4 przeszkadza lub irytuje? Na pewno nie zachwyca ilość miejsca na tylnej kanapie – osoby mierzące 180 cm zmieszczą się tam „na styk”. Poza tym, zastrzeżenia można mieć do samych drobiazgów. Przykładowo skórzane fotele według Citroena wcale nie muszą być w pełni skórzane – zewnętrzna część boczków siedzisk jest materiałowa. Zastanawiający pomysł na groszowe oszczędności, ale znany już również z modeli Peugeota. Co jednak jeszcze bardziej zastanawiające, to dyskryminacja testowanej wersji, jeśli chodzi o wyposażenie. Przeglądając jego listę trafiłem na takie elementy, jak elektryczny hamulec postojowy, gniazdko 230 V oraz czujniki ciśnienia, mające dopisek „oprócz 1.6 THP 160 Automat”. Dlaczego? Nie mam pojęcia. Obecność zwykłego ręcznego hamulca sprawiła dodatkowo, że zamiast gustownie poprowadzonego i wykończonego elementami w kontrastowym kolorze tapicerki, mamy zupełnie inny, bardzo zwyczajny i niemile plastikowy.
Na koniec pozostaje kwestia ceny, która, niestety, nie jest mała. Wynosi ona 89 800 zł, za co dostaniemy komplet poduszek, ESP, klimatyzację automatyczną, radio z CD/MP3, łączem USB i Bluetooth’em, czujnik deszczu i światła, półskórzaną tapicerkę, regulację lędźwiową z masażem oraz 17” alufelgi. Testowany egzemplarz wyposażony był ponad to w nawigację (3500 zł), biksenony (3500 zł), nagłośnienie Denon (2400 zł), skórzaną tapicerkę (4900 zł) oraz 18” alufelgi (2100 zł). Jeśli do tego dodamy lakier metalizowany (2900 zł), otrzymamy całkiem sporą sumę nieco ponad 109 tys. zł.
Citroen DS4 to zatem stylowy, wygodny, dobrze prowadzący się i świetnie przystosowany do realiów polskich dróg samochód. Testowana wersja to bardzo dobry wybór do miasta, gdzie automat świetnie się sprawdza, ale również podczas wypadów za miasto będziemy z niego zadowoleni. Szkoda tylko, że ma niezbyt zachęcającą cenę oraz, że jeśli chcemy poczuć trochę luksusu we wnętrzu, musimy wysupłać jeszcze więcej pieniędzy.