Stary znajomy w limitowanej odsłonie - Mitsubishi Lancer
Lancer to bardzo ważny model w gamie Mitsubishi, który był prekursorem wyglądu obecnej gamy japońskiego producenta. Pomimo pięciu lat bytności na rynku nie słychać nic na temat liftingu, ale na pocieszenie już niebawem pojawi się limitowana edycja Inspire, którą mieliśmy okazję przetestować.
Wszyscy Lancera znamy bardzo dobrze, więc z pewnością najbardziej jesteście ciekawi czym owa wersja specjalna różni się, od dotychczas oferowanych. Na próżno szukać zmian w wyglądzie nadwozia – brak tu jakichkolwiek dodatków, nawet 16” alufelgi o niezbyt ładnym wzorze pozostały te same. O tym, że mamy do czynienia z limitowaną edycją świadczy jedynie sporych rozmiarów emblemat na tylnej klapie. Zmiany natychmiast dostrzeżemy za to we wnętrzu – od razu rzucają się w oczy fotele pokryte tapicerką ze skóry i alcantary z wyhaftowanym na oparciach napisem Inspire, który znajdziemy również na dywanikach. Drugą nowością jest system nawigacyjny Alpine, który zastąpił fabryczne radio z archaicznym i nieczytelnym wyświetlaczem. Na tym niestety kończą się zmiany – czy to wystarczy, aby zainteresować potencjalnych klientów Lancerem w tej wersji?
Z pewnością zachęci więcej osób do wybrania silnika podstawowego benzynowego silnika, który napędzał testowany egzemplarz. Może „podstawowy” jest nieco krzywdzącym określeniem, bo chociaż to najsłabsza jednostka, z jaką można Lancera kupić, to trochę dziwnie mówić tak o silniku 1.6 rozwijającym 117 KM. Osiągi jakie oferuje nie są porażające, ale 11,1 s potrzebne na sprint do 100 km/h jest więcej niż zadowalające. Co więcej producent obiecuje średnie spalanie poniżej 6 l/100 km. Praktyka pokazuje jednak, że takie wartości osiągnąć można jedynie poza miastem. To jednak niezły wynik, jeśli weźmiemy pod uwagę, że mówimy o aucie mającym ponad 4,5 m długości. Podczas jazdy miejskiej do deklarowanego spalania podanego przez producenta (7,8 l/100 km) trzeba dodać około litr.
Silnik zatem niczego sobie – dlaczego zatem limitowana edycja ma wspomóc sprzedaż? Ponieważ jednostka ta występuje tylko w dwóch pierwszych z pięciu wersji wyposażenia, w których oferowany jest Mitsubishi Lancer. Odmiana Inspire bazuje na bogatszej z nich – Invite, która oferuje 7 poduszek, EPS, automatyczną klimatyzację, 16” alufelgi, skórzaną kierownicę, radio z CD/MP3 oraz czujnik deszczu i światła. Dzięki dodaniu tapicerki ze skóry i alcantary oraz systemu nawigacji, auto wydaje się być niemal kompletnie wyposażone. O ile jednak ten pierwszy z dodatków natychmiast zyskał naszą aprobatę, o tyle do drugiego nie byliśmy do końca przekonani. Alpine wydaje się być dumne ze swojego systemu (wystarczy spojrzeć na ich stronę internetową), ale nam wydawał się nieco… archaiczny. Kilka mikroskopijnych przycisków, przestarzała grafika i sposób działania nawigacji budziły nasze zastrzeżenia. Przykładowo, zamiast standardowego widoku mapy mamy informacje o najbliższych wydarzeniach na trasie (skręt, parking na autostradzie) oraz wielki zegar. Da się to jednak zmienić na standardową mapę ze strzałką pokazującą pozycję samochodu oraz linią informującą o tym, gdzie jechać, ale nie mieliśmy pomysłu na to, jak ustawić ją, żeby obracała się wraz z samochodem. Zapewne można to zmienić szperając w opcjach, ale przyzwyczajeni jesteśmy do systemów, w które wbijamy żądany adres i ruszamy. Jeśli wymagana jest nauka, albo błądzenie po menu przed wyruszeniem, to trudno tu mówić o interfejsie przyjaznemu użytkownikowi. Po dłuższym obcowaniu z nawigacją Alpine zdołaliśmy przyzwyczaić się do jej działania, ale i tak zapisze się w naszej pamięci jako jeden z bardziej topornych i niezrozumiałych przy pierwszym kontakcie, jaki mieliśmy okazję spotkać.
Niestety, pomimo tego, że testowana wersja była hojnie wyposażona, nie odwróciło to naszej uwagi od paru zgrzytów, które dają o sobie znać już po chwili obcowania z Mitsubishi Lancerem. Główne zarzuty mamy pod adresem wnętrza, które reprezentuje większość wad typowych dla japońskich samochodów. Design deski rozdzielczej można określić jako minimalistyczny, ale interesujący. Niestety tylko do czasu, kiedy usiądziemy za kierownicą – odkryjemy wtedy, że całość wykonana jest z twardych jak skała plastików, a srebrna listwa mająca imitować aluminium i rozjaśniać monotonię wnętrza wygląda dość tandetnie. Wszystko jednak wydaje się logicznie rozplanowane i pod względem ergonomii trudno byłoby się do czegoś przyczepić, gdyby nie dwie rzeczy. Pierwsza i dość błaha, to przycisk „INFO” służący do przełączania się pomiędzy ekranami komputera pokładowego, który umieszczono koło obrotomierza. Niepotrzebnie utrudnia to do niego dostęp i rozprasza podczas jazdy. Znacznie większym problemem jest fakt, że kierownica regulowana jest tylko na wysokość. Oznacza to niestety, że staniemy przed dylematem – siedzieć z nieco podkurczonymi nogami, czy może wygodnie, ale za to ledwo dosięgać do kierownicy? Tragedii co prawda nie ma i do pozycji za kierownicą można się przyzwyczaić, ale nie tego oczekujemy od nowoczesnego kompaktu w sprawie tak oczywistej.
Powyższe jednak zarzuty są dobrze znane każdemu, kto miał do czynienia z Lancerem, Outlanderem albo ASXem, jako że auta mają niemal identyczne wnętrza. Zazwyczaj jednak w tym miejscu należało zaznaczyć, że owe wady łatwo przeoczyć, jeśli spojrzymy na cenę Lancera, która zawsze była znacząco niższa od europejskich konkurentów. Sprawdzamy zatem aktualny cennik i… niestety, ceny idą w górę i nie ominęło to również Mitsubishi. Wersja 1.6 Invite kosztuje 72 590 zł – ceny limitowanej edycji Inspire nie są jeszcze znane, ale mówi się, że będą one „korzystne”, czyli niższe, niż gdyby ktoś chciał doposażyć zwykłego Lancera w nawigację i inną tapicerkę na własną rękę. Niestety w tym przedziale cenowym można znaleźć wiele innych samochodów, które przewyższają Lancera, szczególnie pod względem wykończenia wnętrza. Kia cee’d, Honda Civic, czy nawet Volkswagen Golf – wszystkie te auta dostaniemy za te same pieniądze, a do tego z silnikami zapewniającymi nieco lepsze osiągi.
Podsumowując, Mitsubishi Lancer Inspire to całkiem przestronny (choć pasażerom tylnej kanapy, mającym powyżej 180 cm, może brakować miejsca nad głową), bardzo wygodny, wystarczająco szybki i oszczędny środek transportu. Limitowana wersja Inspire zapewnia niemal kompletne wyposażenie, a jeśli kogoś odstręcza cena nieco wyższa, niż taka, do której przyzwyczaiło nas Mitsubishi, powinien zainteresować się modelami z rocznika 2011, na które można dostać upusty rzędu 11 tys. zł (nie dotyczy to naturalnie testowanej limitowanej edycji). Nie należy również zapominać o bezawaryjności Lancerów, która powinna zapewnić długą i bezproblemową eksploatację.