SSC Tuatara - dziadek Veyron ma się czego bać!
Gdy światło dzienne ujrzał Bugatti Veyron, na długi czas świat zamarł targany niezwykłą mieszanką uczuć od przerażenia po ekscytację. Na świecie pojawiło się bowiem auto, które ważąc niespełna 2 tony wraz z kierowcą, potrafiło pobić barierę magicznych 400 km/h. Za plecami śmiałka biło ogromne serce o pojemności 8 litrów i mocy 1001 KM. Świat był zachwycony, jednak kilku kolesi z USA postanowiło popsuć humory niemieckim konstruktorom Veyrona.
We wściekłości i furii powstał model, którego zadaniem było zepchnięcie Veyrona z piedestału. Tak powstał SSC Ultimate Aero, który na krótki czas stał się najszybszym produkcyjnym autem świata. Niestety radość Amerykanów trwała bardzo krótko. Świat nie zdążył przyjrzeć się modelowi Ultimate Aero, ale może to i dobrze. Owszem, pierwszy pogromca Veyrona był piekielni szybki i mocny, jednak jego wygląd… no cóż, nie zachwycał. Mówiąc wprost, SSC Ultimate Aero wyglądało odpychająco, a wyłowienie jakiegokolwiek smaczku czy ciekawego elementu graniczyło z cudem. Ale ten model miał zachwycać prędkością i faktem pobicia Veyrona, nie designem i walorami estetycznymi.
Nie trwało to jednak długo, a model SSC Ultimate Aero nie zdążył się nawet zapisać na kartach historii. Znieważeni Niemcy bowiem, zakasali swoje sztywne, wykrochmalone rękawy i opracowali Veyrona Super Sport. Produkcja modelu została ograniczona do 30 egzemplarzy, ale był to zabieg raczej marketingowy, gdyż wytworzenie samochodu było piekielnie drogie. Z drugiej strony zaś, aby pobić rekord najszybszego samochodu produkcyjnego, należało spełnić wymogi dotyczące liczby wyprodukowanych aut.
Zmieniono, co prawda nadwozie, a raczej dokonano kosmetycznych zmian reflektorów czy tylnej pokrywy silnika, jednak nie można było mówić o kolejnej generacji. Największe zmiany dotknęły silnik. Jego moc została zwiększona z 1001 do 1200 KM, zaś masa spadła o całe 300 kg. Na deser podniesiono również moment obrotowy do obłędnych 1500 Nm. Dzięki takim zabiegom auto osiągało setkę w 2,2 sekundy, zaś prędkość maksymalna dobiła do 431,072 km/h. Panowie z Shelby Super Cars byli niepocieszeni.
Nauczeni doświadczeniem i swego rodzaju porażką modelu Ultimate Aero, spece z West Richland postanowili usiąść nad stołem projektowym i tym razem przyłożyć się do nowego modelu. SSC Tuatara, bo tak ostatecznie ochrzczono następcę Ultimate Aero, to całkowicie inne auto, a wszelkie porównania są bezsensowne. No bo jak porównać neurochirurga z szympansem? Nowe auto, potencjalny pogromca Bugatti Veyrona Super Sport, jest naprawdę ładne. Przynajmniej w porównaniu do Ultimate Aero.
Za projekt nadwozia odpowiedzialny jest niejaki Jason Castriota. Osobom, które nie kojarzą jegomościa spieszymy z pomocą. Otóż pan Jason Castriota od połowy 2010 roku piastuje stanowisko głównego projektanta Saaba, choć mając na uwadze ostatnie problemy szwedzkiej marki podejrzewamy, że przygoda projektanta rychło dobiegnie końca, o ile już tak się nie stało. Śledząc portfolio Jason’a warto zwrócić uwagę na wynalazek o nazwie Mantide, bazujący na modelu Corvette ZR1. Wróćmy jednak do Tuatary. W nowym modelu można znaleźć sporo nawiązań do poprzedniego dzieła Castrioty, jednak nie da się ukryć, że w tym przypadku mamy do czynienia z większą finezją.
Na pierwszy rzut oka design samochodu jest bardzo „włoski”, ale o tym nieco później. Chociaż w Tuatarze można odnaleźć elementy wspólne ze wspomnianym Mantide, nowa maszyna SSC nakreślona została z dużo większą finezją. Smukła, klinowa sylwetka, subtelne spojlery i mnóstwo stylistycznych smaczków sprawiają, że auto można bez wstydu postawić obok najnowszych maszyn Ferrari czy Lamborghini.
Wracając do włoszczyzny. Spoglądając na SSC Tuatara ciężko oprzeć się wrażeniu, że projektant – Jason Castriota – w swym pokoju zadumy miał mnóstwo plakatów włoskich supersamochodów. W pewnej chwili pozrywał je wszystkie ze ścian, zgniótł wszystko w jedną, dużą kulę i rozprasował na stole kreślarskim. Wynikiem takiej operacji jest przód auta, który wygląda jak połączenie Lamborghini Murcielago, Gallardo oraz Ferrari Enzo. Profil auta przypomina nieco Ferrari 458 Italia. Jedynie tył auta nie przypomina niczego włoskiego. Ale zaraz, racja! To przecież koncepcyjny Citroen GT! Widać we Włoszech nie było nic ciekawego.
Można odnieść wrażenie, że SSC Tuatara nie jest niczym ciekawym, przecież jest podobne do innych wozów. Nic bardziej mylnego. To tak, jakby obwiniać kobietę, że jest podobna do Kate Moss, Anji Rubik i Ewy Farny. Owszem, połączenie wybuchowe, ale w przypadku SSC Tuatara sprawdza się wyśmienicie. Auto wygląda kosmicznie, niezwykle lekko i zwiewnie. Aż trudno uwierzyć, że ten lekki motyl jest w stanie pokonać ciężkiego chrabąszcza o imieniu Veyron Super Sport. A uwierzcie, ma do tego pełne predyspozycje.
Owszem, producent jak do tej pory nie zdradził osiągów nowej Tuatary, jednak to, co kryje się pod zwiewnym nadwoziem budzi lęk. Otóż sercem auta jest potężny, 7-litrowy silnik V8 o mocy 1350 koni mechanicznych osiąganych przy 6800 obrotach na minutę. Jednostka współpracuje z siedmiobiegową, ręczną skrzynią biegów albo przekładnią sekwencyjną o takiej samej liczby przełożeń z łopatkami przy kierownicy. Co ciekawe, taka moc została osiągnięta przy zastosowaniu 91-oktanowego paliwa. Przy tym aucie Veyron wygląda jak zmęczony bober.
Napęd na koła wykonane w całości z włókna węglowego przenosi potrójne sprzęgło współpracujące ze wspomnianą już, siedmiobiegową skrzynią sekwencyjną lub manualną. Po wciśnięciu pedału hamulca do akcji wkraczają piętnastocalowe, ceramiczno-węglowe tarcze hamulcowe oraz sześciotłoczkowe zaciski. Ostatnim przekaźnikiem napędu są opony Michelin Pilot Sport PS2 w rozmiarze 235/35 (19 cali) z przodu oraz 335/30 (20 cali) z tyłu.
Oczywiście niemal wszystkie elementy samochodu zostaną wykonane z ultralekkiego włókna węglowego, dzięki czemu waga Tuatary nie powinna przekroczyć 1200 kg. Połączenie tak ogromnej mocy z masą samochodu kompaktowego po prostu musi być mieszanką wybuchową. Zdaniem producentów auto będzie w stanie rozwinąć prędkość 442 km/h, co jest wynikiem o 11 km/h lepszym niż rekord Bugatti Veyron Super Sport. Niestety jak na razie nie ma to potwierdzenia w rzeczywistości, a na wynik przyjdzie nam jeszcze trochę poczekać.
Zimna wojna w świecie motoryzacji trwa niemal na każdym szczeblu. Od ilości produkcji, poprzez masę, moc aż po prędkość maksymalną. Pytanie tylko ile w tym rozsądku, a ile sztuki dla samej sztuki. Tak czy inaczej takie wynalazki jak SSC Tuatara czy chociażby nadal imponujący Bugatti Veyron sprawiają, że świat motoryzacji nadal jest ekscytujący i ciekawy.