SsangYong Rexton G4 2.2 4WD – prawdziwa terenówka
Jeszcze nie tak dawno zastanawiałem się, czy w dzisiejszych czasach jest jeszcze miejsce dla prawdziwych samochodów terenowych, opartych na ramie. Dostępne rynku terenówki z prawdziwego zdarzenia można przecież właściwie policzyć na palcach jednej ręki. SsangYong Rexton G4 udowadnia jednak, że to wcale nie musi oznaczać końca dla tego typu aut.
Przeglądając informacje motoryzacyjne ze świata, dochodzę do wniosku, że rozwój niektórych elementów powinien zatrzymać się maksymalnie w 2010 roku, ponieważ dalszy prace nad nimi prowadzą do regresu. Tak jest na przykład z systemem rozpoznawania znaków drogowych. Z założenia pełni rolę wyłącznie informacyjną, jednak z czasem zaczął współpracować też z tempomatem, ograniczając prędkość zgodnie z tym, co sugerują znaki. Czy to wygodne? Może tak, ale nadal jestem co do tego mocno sceptyczny.
To, co jednak wywołuje u mnie co najmniej zgorszenie, to elektroniczny ogranicznik prędkości, zaserwowany przez przewrażliwionych unijnych urzędników. System ma wejść w życie od 2020 roku, a jego zadaniem jest automatyczne dostosowywanie prędkości do obowiązujących ograniczeń. Chore? Trochę tak, bo sprawia, że moc silnika – a właściwie jego nadwyżka – zamiast być gwarantem bezpieczeństwa, staje się bezużytecznym efektem ubocznym. Dodatkiem, z którego już raczej nie skorzystasz.
Na szczęście nie każda zmiana musi być zła, a doskonałym tego przykładem od jakiegoś czasu stał się SsangYong. Marka znana z tego, że produkuje auta zwracające na siebie uwagę. To było na przykład z pierwszym Rodiusem – samochodem, na którego praktycznie nie dało się patrzeć. Od jakiegoś czasu jednak, koreański producent zaczął przykładać większą wagę do tego, by jego auta wyglądały lepiej. Co prawda nie jest to jeszcze pierwsza liga designu, jednak widać znaczną poprawę. Najlepszym tego przykładem jest nowy Rexton G4.
Do czterech razy sztuka
Patrząc z przodu na czwartą generację Rextona, w pierwszej kolejności zwracasz uwagę na reflektory w kształcie odwróconych orlich głów, połączonych ze sobą cienką, czarną blendą. To nie koniec charakterystycznych detali, bo pod grillem rzuci ci się w oczy przetłoczenie w kształcie litery „X”. Spacerując wzdłuż auta, na pewno nie przeoczysz napompowanych do granic możliwości błotników oraz 20-calowych, chromowanych felg z oponami 255/50, które szczelnie wypełniają nadkola. Mam jednak wrażenie, że styliści SsangYonga nie byliby sobą, gdyby jednak nie postarali się o coś sensacyjnego.
Kiedy pierwszy raz zobaczyłem Rextona z tyłu, zza żywopłotu rosnącego do wysokości tablicy rejestracyjnej, pomyślałem, że naprawdę nie mam się do czego przyczepić. Czar jednak prysł, kiedy oczom ukazała się pozostała część auta. Sportowo stylizowany zderzak co prawda obył się bez końcówek wydechu (a szkoda), jednak wzrok przykuły stosunkowo wielkie światła przeciwmgłowe. Mimo wszystko całość robi naprawdę niezłe wrażenie.
Wewnątrz jest tylko lepiej. Mimo że Rexton to samochód terenowy, oparty na ramie, to w środku zupełnie tego nie czuć. Miejsca jest więcej, niż można byłoby przypuszczać. Możesz zapomnieć też o klaustrofobicznym wrażeniu siedzenia na drzwiach, gdyż te są odseparowane od fotela w bezpiecznej odległości. Na fotel warto zwrócić szczególną uwagę – jest wielki, wygodny, świetnie podpierający ciało w zakrętach, obszyty skórą nappa, którą ozdobiono pięknymi przeszyciami. Szczególną słabość mam do rombów, które można znaleźć na boczkach drzwiowych i desce rozdzielczej! Tak przyjemnie ostatni raz siedziało mi się w Mercedesie S Klasy. Bardzo dobre wrażenie robi też kierownica, panel klimatyzacji oraz oświetlenie ambiente, za to dość mieszane odczucia mam co do listw wykończeniowych. O ile srebrne wstawki wykonano z satynowego materiału i te jeszcze się bronią, tak „drewno”, które notabene wygląda bardzo dobrze, w dotyku sprawia wrażenie zdecydowanie zbyt plastikowego. Duża nawigacja satelitarna również zasługuje na lepszy interface, ponieważ mapa wygląda po prostu brzydko.
Terenówka w skórze SUV-a
Tak, jak już wspomniałem, SsangYong Rexton to – przynajmniej moim zdaniem – prawdziwy samochód terenowy z krwi i kości, czego dowodem jest ramowa konstrukcja. Tymczasem w materiałach promocyjnych, producent traktuje swój flagowy model, jako SUV-a. Jednego z wielu, jakiego można spotkać praktycznie na każdym rogu ulicy. Jeśli mam być szczery, to trochę słaby ruch. Zupełnie jakby Jason Statham przyznał się do tego, że goli nogi. Myślę, że producent osiągnąłby lepszy efekt, gdyby przyznał się do tego, że Rextona stać na więcej, bo jest zbudowany jak prawdziwa terenówka. I nic na tym nie traci. Komfort podróżowania jest wręcz rozpieszczający, ale pod warunkiem, że będziesz poruszać się ze stałą prędkością. W zamian Rexton odwdzięczy się ciszą i niemal niezauważalnym pochłanianiem nierówności.
Silnik
Pod maską znajduje się 2.2 litrowy turbodiesel, legitymujący się gromadą koni mechanicznych w liczbie 181 oraz momentem obrotowym, wynoszącym 420 Nm. Taki zestaw, w połączeniu z niemałą masą (ponad 2 tony) nie bardzo przekłada się na osiągi. Sprint do setki trwa około 11 sekund, a wskazówka prędkościomierza pnie się co najwyżej w rejony 185 km/h. W praktyce jest jeszcze mniej ciekawe, bo Rexton jako taką dynamiką może pochwalić się do 100 km/h, zaś dalej to już walka o każdą kolejną liczbę. I to dosłownie, bo motor hałasuje tak, jakby chciał wyraźnie wyartykułować, że wyścigi równoległe zupełnie go nie interesują. Z resztą słusznie, bo zawieszenie ma taki sam stosunek do szybkiego pokonywania zakrętów. Mieszanka stosunkowo miękkich sprężyn z wysoko poprowadzonym środkiem ciężkości jest idealna do jazdy poza asfaltem, bądź spokojnego pokonywania kilometrów.
Najlepszy SsangYong w historii
Podsumowując – Rexton G4 to z całą pewnością najlepszy SsangYong w historii. Całkiem ładny (choć miejscami można byłoby co nieco poprawić), ze świetnie wyglądającym wnętrzem i bardzo bogatym wyposażeniem. Na pewno urzekną cię przeszycia skórzanej tapicerki, które zdobią nie tylko fotele, ale też boczki drzwiowe oraz kokpit. Trudno tak na dobrą sprawę „doczepić się” czegokolwiek, bo jeśli poszukujesz samochodu, którym nie będziesz szaleć na drogach, ale za to poza nimi chcesz dzielić i rządzić, to Rexton wydaje się być idealną propozycją. Poza tym SsangYong pokazuje, że czas prawdziwych samochodów terenowych wcale nie musi się już kończyć.
Ceny
Na koniec przejdźmy do cen. SsangYong Rexton G4 z 2.2-litrowym turbodieslem kosztuje co najmniej 129 900 zł. To mniej, niż każe sobie liczyć Skoda za Kodiaqa 2.0 TDI 4x4 (142 850 zł) oraz Mitsubishi za równie terenowe Pajero (tutaj co najmniej 219 990 zł). Jeśli chcesz zbudować Rextona na wzór prezentowanego modelu, trzeba wybrać wersję Sapphire, a z listy dodatków m. in. lakier metallic, automatyczną skrzynię biegów, napęd na obie osie, pakiet Elegance oraz 20” felgi. To wszystko przekłada się na równowartość 210 699 zł, a to już wcale nie tak mało.