SportsTourer nie tylko z nazwy - Mercedes Klasa B
Wśród kompaktów dostępnych na rynku brylują hatchbacki. Mercedes jednakże, z uporem godnym lepszej sprawy, proponuje swoim klientom minivana. Postanowiliśmy sprawdzić, czy to niekonwencjonalne podejście znajduje uzasadnienie w praktyce.
Druga generacja klasy B jest określana przez Mercedesa, nie jako minivan, ale SportsTourer. Ile sportu można zawrzeć w wysokim, pudełkowatym nadwoziu? Okazuje się, że całkiem dużo. Drapieżne przednie światła, spojler nad tylną szybą, nawiercane tarcze hamulcowe – to tylko kosmetyka, ale w połączeniu z mocnymi bocznymi przetłoczeniami i miłymi dla oka 17” alufelgami sprawiają, że auto to może przyciągnąć klientów nie tylko obietnicą przestronnego nadwozia.
Kiedy już zasiądziemy w wygodnym i dobrze trzymającym na zakrętach fotelu, oczom naszym ukaże się deska rozdzielcza w typowo mercedesowskim stylu – proste linie i monotonna, ponura kolorystyka nie wyglądają ciekawie na zdjęciach. Ponieważ jednak zastosowane materiały są wysokiej jakości, „na żywo” całość sprawia bardzo pozytywne wrażenie. Zwłaszcza, że podobnie, jak w przypadku nadwozia, i tutaj znajdziemy trochę sportowych akcentów. Czytelne zegary z wiszącymi wskazówkami, fantazyjne nawiewy zapożyczone ze sportowego SLK, dobrze leżąca w dłoniach trójramienna skórzana kierownica i pseudoaluminiowa listwa z motywem plastra miodu – elementy te dają do zrozumienia, że nie siedzimy w zwykłym rodzinnym toczydełku.
Wszystkie te sportowe akcenty bardzo nam się spodobały. Lubimy auta z charakterem, ale zaczęliśmy się obawiać, czy Mercedes trochę nie przesadził i zamiast praktycznego vana, otrzymaliśmy lifestylowe, ciasne autko. Nic bardziej mylnego – z tyłu, zarówno na wysokości kolan, jak i nad głowami znajdziemy więcej miejsca, niż… w klasie C kombi! Również bagażnik jest bardziej pakowny, niż w większym bracie i chociaż tylko odrobinę (486 l wobec 485 l oraz 1545 l wobec 1500 l po złożeniu siedzeń), to i tak stuttgarckim inżynierom należą się brawa.
Słowa uznania kierujemy również do osób odpowiedzialnych za zawieszenie nowej klasy B. Poprzednik prowadził się, jak typowy minivan – był komfortowy, ale podskakiwał na nierównościach i przy każdej próbie szybszego pokonania zakrętu dawał do zrozumienia, że jeśli chcemy jeździć szybko, to wybraliśmy zły samochód. Tym większe było nasze zaskoczenie, kiedy okazało się, że pomimo zachowania wysokiego poziomu komfortu (a w raz z nim niewielkich skłonności do bujania się na nierównościach), nowa klasa B prowadzi się zadziwiająco pewnie. Auto chętnie wgryza się w asfalt i, nie pozwalając na wychyły nadwozia, daje sporo frajdy z szybkiego pokonywania zakrętów. Bardzo pomocny jest w tym precyzyjny układ kierowniczy – zazwyczaj w Mercedesach znajdziemy trochę luzu w położeniu centralnym, co ma zapewnić bardziej zrelaksowany styl jazdy. Klasa B reaguje jednak natychmiast na najmniejsze nawet ruchy kierownicą, dzięki czemu jadąc nią, mamy wrażenie jazdy sportowym hatchbackiem, a nie komfortowym minivanem.
Jedynym elementem, który nie wpisywał się w obraz auta z pazurem, był silnik testowanego egzemplarza. Jednostka o pojemności 1,6 l i mocy 122 KM potrzebowała 10,4 s, aby rozpędzić klasę B do 100 km/h, który to wynik jest raczej przeciętny. Pamiętajmy jednak, że to najsłabszy benzyniak w ofercie i w tej roli spisuje się bardzo dobrze. Nie liczmy jednak na niskie spalanie – podczas dynamicznej jazdy po mieście komputer zameldował o spalaniu rzędu 11 l/100 km, czyli o 3 l więcej, niż deklarowane przez producenta. Jeśli będziemy delikatnie obchodzić się z gazem łatwo je zmniejszymy, ale bardzo trudno będzie osiągnąć obiecywane 8 l/ 100 km, nawet z pomocą seryjnego systemu Start/Stop.
Jak już wspomnieliśmy, testowaliśmy odmianę z najmniejszym silnikiem, co nie znaczy, że sam samochód jest tani. 97 900 zł musimy przygotować, aby móc w ogóle wybrać się do salonu Mercedesa. W cenie tej otrzymamy 7 poduszek, ESP, klimatyzację manualną, radio z CD, a także pakiet elementów zwiększających bezpieczeństwo czynne, takich jak system kontroli ciśnienia w oponach, wykrywający zmęczenie kierowcy, czy też ostrzegający przed niezamierzonym opuszczeniem pasa ruchu. Testowany egzemplarz wyposażony był dodatkowo w biksenony (4018 zł), pakiet Sport (zawierający sportowe zawieszenie, 17” alufelgi, komfortowe, półskórzane fotele oraz metalizowaną listwę ze wzorem plastra miodu) za 7109 zł oraz system nawigacji (3424 zł). Ostatnia z opcji jest szczególnie warta wzmianki – wydaje się być mniej intuicyjna w obsłudze i nie tak rozbudowana, jak systemy nawigacji w pozostałych modelach Mercedesa, ale wyjątkowo korzystnie wyceniona. Jeśli ktoś chciałby „dorosłą” nawigację określaną jako Command Online, musi wyłożyć aż 13 886 zł!
Podsumowując, nowa klasa B jest jednym z tych rzadkich przypadków, w których producent składa mnóstwo obietnic… po czym je dotrzymuje. Hasło SportsTourer okazuje się nie być jedynie PR-owym sloganem, ale zgodnym z prawdą, zgrabnym określeniem. Minivan Mercedesa jest nie tylko bardziej przestronny i praktyczny od klasy C, ale także lepiej się od niej prowadzi, a do tego jest tańszy w porównywalnej wersji o około 40 tys. zł! Stanowi zatem świetną propozycję dla młodych rodzin, które potrzebują praktycznego samochodu z wyższej półki. Jeśli tylko nie przeszkadza nam pudełkowaty kształt nadwozia (a co za tym idzie dość wysoka pozycja za kierownicą), trudno znaleźć powód, dla którego auto to nie miałoby być alternatywą dla kombi klasy średniej.