Skoda Yeti - spokojnie, to tylko kosmetyka
Od rozpoczęcia produkcji w 2009 roku do dnia dzisiejszego sprzedano aż 281 100 egzemplarzy Skody Yeti. Dlatego też, podczas przeprowadzania liftingu, projektanci nie eksperymentowali i postawili na sprawdzone rozwiązania. To ewolucja, a nie rewolucja.
Nie da się ukryć, że największe zmiany zaszły w pasie przednim - zrezygnowano z charakterystycznych, okrągłych reflektorów. Nowe światła, które są opcjonalnie dostępne jako biksenonowe (i ze zintegrowanymi listwami LED), wpisują się w design obecnie produkowanych modeli – przede wszystkim Rapida i Octavii. Ujednolicenie stylistyki wymagało także odświeżenia atrapy chłodnicy oraz umieszczenia lamp przeciwmgłowych niżej niż w poprzedniku.
Również z tyłu znajdziemy charakterystyczne dla Skody rozwiązania – na klapie bagażnika zauważymy trójkątne wytłoczenia, a światła (opcjonalnie z diodami LED) prezentują literę C. Wymiary nie zmieniły się w stosunku do poprzednika i wynoszą 4222, 1691 i 1793 milimetry (odpowiednio długość, wysokość i szerokość).
Po raz pierwszy w historii tego modelu oferowane będą dwie, jak nazywa to producent, linie stylistyczne. Nie spodziewajmy się jednak pomiędzy nimi ogromnych różnic. W „standardowej” Yeti zderzaki, listwy boczne i progowe mają kolor nadwozia, a w odmianie Outdoor te elementy są czarne. Tę wersję można też poznać po srebrnych lusterkach.
Nie zapomniano o uaktualnieniu palety lakierów. Zamawiając Yeti będziemy mogli wybrać jeden z czterech nowych kolorów, a są to biały „Moon-White”, zielony „Jungle-Green”, szary „Metal-Gray” i brązowy „Magnetic-Brown”. Tylko ten ostatni wyróżnia wersję specjalną Laurin&Klement, a łącznie w ofercie znajdziemy już 15 barw jakie może nosić SUV Skody.
Ewolucja miała również miejsce we wnętrzu. Zainstalowano nową, trójramienną kierownicę, a także odświeżono wzory tapicerek. Kokpit, jak nietrudno się domyślić, przeniesiony został w większości z innych, znanych już modeli marki. Z jednej strony to plus, ponieważ trudno przyczepić się do ergonomii sprawdzonych już rozwiązań, z drugiej jednak strony oczekiwałem większego polotu projektantów. A ten ograniczono do trzech listewek dekoracyjnych i chromowanych klamek.
Obecny w poprzedniku system aranżacji wnętrza VarioFlex zawitał do Yeti w niezmienionej formie. Zewnętrze siedziska przesuwają się do przodu i do tyłu, a nawet w poprzek. Każde z trzech miejsc drugiego rzędu można złożyć lub wymontować z auta, dzięki czemu zwiększymy przestrzeń ładunkową z 510 do 1760 litrów. Dostępne opcjonalnie składane oparcie fotela pasażera przyda się przy przewozie długich przedmiotów. Latarka LED i wodoodporna mata w bagażniku są, no cóż....”Simply clever”.
Pod maską Skody Yeti nie uświadczymy nowości. Oferowane będą znane już turbodoładowane silniki benzynowe 1.2 TSI (105 KM), 1.4 TSI (122 KM) i 1.8 TSI (160 KM). W przypadku jednostek wysokoprężnych, listę otwiera 1.6 TDI generujący 105 koni mechanicznych. Większy, dwulitrowy silnik może mieć jeden z trzech wariantów mocy: 110 KM, 140 KM lub 170 KM. W zależności od motoru, w samochodzie znajdziemy pięcio- lub sześciostopniową przekładnię manualną, fani automatów wybiorą DSG, a każda ze skrzyń może przenosić napęd na przednie bądź też wszystkie koła (sprzęgło Haldex piątej generacji).
Pisząc o Yeti, nie sposób nie wspomnieć o torze off-roadowym przygotowanym przez Skodę na czas prezentacji. Biorąc pod uwagę, że prześwit wynosi 180 milimetrów, można założyć, że możliwości tego suva są... ograniczone. Jak się jednak okazało, samochód potrafi o wiele więcej niż może się to wydawać. Przede wszystkim, jest to zasługa napędu 4x4. W codziennej jeździe napędzany jest tylko przód, a w razie poślizgu system Haldex przekazuje na tylną oś odpowiednią ilość mocy, w zależności od prędkości obrotowej silnika, skrętu kół i wielu innych parametrów.
W grząskim gruncie pomoże nam elektroniczna blokada mechanizmu różnicowego. Koła które stracą przyczepność zostaną przyhamowane, a pojazd płynnie ruszy, niezależnie od powierzchni. Każde Yeti 4x4 posiadać będzie system wspomagania zjazdu – po jego aktywacji samochód samodzielnie postara się utrzymać stałą prędkość.
Oczywiście na pokładzie znajdziemy znacznie więcej elektroniki. Po raz pierwszy Skoda wyposażyła swoje auto w kamerę cofania. Widok do tyłu nie jest jednak wyświetlany w lusterku, jak ma to miejsce u konkurencji, lecz tradycyjnie, na ekranie nawigacji. Nowością jest również bezkluczykowy dostęp do pojazdu KESSY (Keyless Entry Start and Exit System). Ostatnim udogodnieniem jest zaktualizowany asystent parkowania, dzięki któremu kierowca operując gazem i hamulcem może ustawić pojazd równolegle jak i poprzecznie.
Skoda proponuje pięć pakietów wyposażenia: Easy, Active, Street, Ambition oraz Elegance. Podstawową wersję charakteryzują takie dodatki jak wspomaganie kierownicy, ESP, ABS z układem wspomagania nagłego hamowania, poduszki czołowe i boczne, dwa gniazda 12V, system aranżacji wnętrza VarioFlex, centralny zamek i relingi dachowe. Yeti z silnikiem 1.2 w takiej specyfikacji będzie kosztować nas 64 950 złotych (wliczając w to upust w wysokości 5700 złotych).
Cennik zamyka wersja Elegance która w standardzie posiada między innymi 17-calowe felgi, biksenonowe reflektory z listwą LED, automatyczną klimatyzację „Climatronic”, komputer pokładowy, wielofunkcyjną kierownicę, tempomat oraz elektrycznie sterowane i składane lusterka. Za taki egzemplarz z dwulitrowym silnikiem diesla, napędem 4x4 i skrzynią DSG musimy wysupłać 119 500. Skoda dodatkowo oferuje darmowe pakiety wyposażenia. Dzięki temu możemy wzbogacić swoje auto o podgrzewane fotele z przodu czy system nawigacji Amundsen+ za darmo.
Skoda Yeti już przed liftingiem nie była liderem sprzedaży na polskim rynku. Podium przypadło konkurentom z Japonii czy chociażby Korei. Choć po kosmetycznych zmianach samochód będzie próbował walczyć o klientów, w naszym kraju może się to po prostu nie udać. Dlatego marka zamierza zaatakować Chiny – już niedługo zobaczymy Yeti z przedłużonym rozstawem osi.