Skoda Yeti 1.4 TSI 4X2 - sprawdzone rozwiązania
Przy wyborze auta każdy potencjalny kupujący stara się kierować własnymi zasadami, wypracowanymi na bazie doświadczeń. W przypadku testowanej Skody Yeti z pewnością najłatwiej wyeliminować jeden z kluczowych czynników: tak zwaną chorobę wieku dziecięcego. Mamy do czynienia z dojrzałym modelem, który jest z nami od maja 2009 roku. W świecie motoryzacji to właściwie wieczność. Piętno 8 lat zdaje się jednak omijać ponadczasową bryłę Skody. Ponadto, co może podobać się potencjalnym nabywcom: po takim czasie auto nie kryje przed nami zbyt wielu tajemnic, wręcz przeciwnie. To seria sprawdzonych rozwiązań.
Bryła typowa, choć unikalna
Kiedy Skoda Yeti przebojem zdobywała pierwsze szlify wśród raczkujących wówczas crossoverów czy też małych SUV-ów, jej sylwetka na pierwszy rzut oka ujmowała konserwatystów. Faktycznie, pudełkowata bryła o ostrych krawędziach i mocno zarysowanych kantach może spodobać się przeciwnikom wszechobecnych we współczesnej motoryzacji obłości i dynamicznych linii. Jednak po bliższym kontakcie nadwozie Skody zyskuje niepowtarzalny charakter, zawarty w szczegółach. Znakiem rozpoznawczym modelu stały się już jednolite czarne słupki, które sprawiają wrażenie, jak gdyby tworzyły jedną taflę szkła wraz z szybami. Jednocześnie słupki B i C układają się razem z drzwiami w kształt litery L. Ciężko też nie zwrócić uwagi na wyjątkowo prosty, wręcz nudny kształt pokrywy bagażnika. Takie rozwiązanie odwdzięcza się z kolei przy okazji załadunku dużych pakunków. Zadziorne przetłoczenia na masce Skody Yeti po faceliftingu z 2012 roku nabrały ostrzejszych kształtów i dobrze współgrają z charakterystycznym dla marki grillem. Bojowy kogut dumnie pręży się wysoko nad ziemią między innymi za sprawą imponującego prześwitu. Yeti mierzy ponad 1,5 m wzrostu. Pozostałe wymiary to prawie 1,8 m szerokości i 4,2 m długości. Mogłoby się wydawać, że to naprawdę spore auto. Pozory?
We wnętrzu też typowo... i ciasno
Decydujemy się na wybór niezbyt pokaźnego względem konkurencji, ale wciąż SUV-a. Po przesiadce z klasycznego kompaktu, nosimy w głębi duszy nadzieję, że wnętrze obdarzy nas przestrzenią na miarę amerykańskich pick-upów. Nic z tego. W Skodzie Yeti ten aspekt to jedno z największych (i niestety - negatywnych) zaskoczeń. Pomimo niemałych gabarytów i prężącego się wysokiego nadwozia kierowca i każdy z potencjalnych pasażerów ma prawo do narzekania na brak miejsca. Szczególnie uderza szerokość kabiny. Zetknięcie się łokciami z towarzyszem podróży nie stanowi wielkiego wyzwania. Także zabudowa kokpitu nie pomaga - deska rozdzielcza zdaje się być bardzo blisko kierującego, co może przytłaczać.
Po opanowaniu wnętrza, znalezienia miejsca dla siebie i pozostałych pasażerów można rozpocząć powolne badanie elementów wyposażenia. Nawet wyjątkowo niespieszne testy u każdego zakończą się prawdopodobnie już po kilku minutach. Nie, nie ze względu na brak jakichkolwiek “bajerów”. To cała seria znanych, lubianych i przede wszystkim na sto sposobów sprawdzonych rozwiązań. Bezpośrednio przed kierowcą znajduje się prosta, trójramienna kierownica obszyta skórą, wyposażona w opcję sterowania multimediami - wyjątkowo udane narzędzie pracy. Koło jest niewielkie, obręcz ma odpowiednią grubość, a po kilku miesiącach użytkowania obicie przestaje się ślizgać w dłoniach. Zaraz za kierownicą też jest całkiem przyjemnie - duże czytelne zegary i wyświetlacz centralny, po którym jednak widać upływ czasu. Pikselowe, jednokolorowe obrazki mogą razić, szczególnie w zestawieniu z całkiem przyjemnie wyglądającym ekranem dotykowym w konsoli centralnej. To za jego pomocą, także przy użyciu serii fizycznych przycisków, możemy sterować systemem audio i ustawieniami auta. Poniżej klasyczny, niezmieniony od lat panel klimatyzacji. Prosty, funkcjonalny, po chwili użytkowania staje się też intuicyjny.
Fotele z przodu zamontowane są dosyć blisko siebie i pomimo tego, że są wąskie, zapewniają komfortową pozycję i przyzwoite trzymanie boczne. Skrajny element siedziska od strony drzwi jest niestety bardzo podatny na przetarcia, spowodowane wsiadaniem i wysiadaniem. To przypadłość szczególnie widoczna na welurowym obiciu. Tylna kanapa jest równie wygodna, jednak miejsca na nogi dla pasażerów nie pozostaje zbyt wiele. Za to nad głową jest go sporo. Ostatni przedział, czyli bagażnik też nie powala - mieści jedyne 416 litrów. Z drugiej strony jego niewątpliwą zaletą jest niski próg i szeroki otwór załadunku, to za sprawą wspomnianej wcześniej prostej pokrywy.
Prowadzenie więcej niż poprawne
W przypadku Skody Yeti bardzo łatwo wpaść w niebezpieczną pułapkę myślenia: "to przeciętne auto, stara konstrukcja, pewnie okropnie jeździ”. Błąd. Prowadzenie to jeden z największych atutów tego auta, nawet po tylu latach od premiery. Testowana Skoda to przeciętna konfiguracja: benzynowy doładowany silnik 1.4 TSI o mocy 125 KM, czyli popisowa konstrukcja w Skodach, zestawiona z napędem na przednią oś i manualną 6-biegową skrzynią biegów. W tym miejscu “prawdziwi fani motoryzacji” zazwyczaj zrezygnowani zawracają. Kolejny błąd. To bardzo rozsądna konfiguracja, która pozwala na komfortowe podróżowanie Skodą Yeti, bez obawy, że gdy nadejdzie kluczowy moment, pod nogą zabraknie mocy. Na szczególną pochwałę zasługuje manualna przekładnia o wyjątkowej precyzji. Dosyć krótki lewarek wręcz sam kieruje się w zadane miejsce, a szósty bieg jest zbawienny przy dalszych, np. autostradowych wyprawach. Po opuszczeniu bezpiecznego asfaltu może brakować napędu “na cztery łapy”, jednak spokojne pokonanie nierówności nie stanowi dla auta problemu, głównie za sprawą nieprzeciętnego prześwitu. Od Skody Yeti można co prawda wymagać po prostu poprawnego prowadzenia, jednak zdecydowanie powinno się prosić o nieco więcej, a auto nie odmówi.
Sprawdzona opcja za dobrą cenę
Finalnie, testowana Skoda Yeti potwierdza wstępne założenia. Mamy do czynienia ze zbiorem pomysłów, technologii, rozwiązań, które na przestrzeni ostatnich lat udowodniły, że są godne zaufania. I takie jest całe auto - zasługuje na sympatię kierowcy. Potwierdzenia nie trzeba szukać daleko - podobno prawdziwego Yeti nie widziano od lat, za to Skoda na ulicach polskich miast to widok wyjątkowo popularny. To też ciekawa alternatywa dla znudzonych kompaktami: ponadczasowe uterenowione nadwozie, przyjemne osiągi przy rozsądnym spalaniu i cena startująca od pułapu poniżej 80 tys. złotych. Przyjemna propozycja, sprawdzona przez lata.