Skoda Roomster - długi dystans. Podróżnik
Czternasty dzień testu. Krótkie wakacje zaliczone, na liczniku mam już około 2.500 kilometrów, nadszedł więc czas, aby się podzielić spostrzeżeniami z ostatniej długiej podróży. Usterek brak, narzekać nie ma na co, a więc skupię się na wrażeniach z jazdy.
Roomster, ochrzczony w ostatnim wpisie Spacemanem , doskonale sprawdził się w podróży jako pakowne i przestronne auto dla 4-osobowej rodziny. Udowodnił więc w praktyce, że może dumnie nosić w swojej nazwie słowo „Room”. A co z drugą częścią nazwy? „Ster” odpowiada w zamyśle roadsterowi. A z czym nam się kojarzą roadstery? Mi z wolnością, trochę z rozrzutnością (kupuje się drogie auto dla zaledwie 2 osób), z mocą i szybkością. Czy nasz testowy Spaceman może zaoferować kierowcy coś z tych wrażeń? Zacznijmy od silnika.
Oszczędny, ale nie tylko
Jak pokazała wakacyjna trasa, silnik Roomstera potrafi być bardzo oszczędny, ale przecież nie tylko tego oczekujemy od dobrej jednostki napędowej. Ważne są też moc, elastyczność, dźwięk w końcu… i tu testowany 1,6 TDI nie ukrywa swojej dieslowskiej natury, beztrosko klekocząc na zewnątrz auta. Po zajęciu miejsca w środku z tych odgłosów zostaje jednak bardzo niewiele. Owszem, silnik nadal słychać, co pozwala kierowcy utrzymywać właściwe obroty „na słuch”, jednak tak wygłuszone odgłosy Diesla nie przeszkadzają nawet w bardzo długiej trasie. Wibracji nie czuć ani na kierownicy, ani na skrzyni biegów - zarówno na zimnym jak i rozgrzanym silniku. Duży plus dla silnika także za kulturę pracy - jest na tyle elastyczny, że już od 1200 obrotów/min może bez problemu rozpędzać załadowane po dach auto, a propozycje redukcji przychodzą od komputera niezmiernie rzadko.
Należy oczywiście pamiętać, że owo „bez problemu rozpędzać” oznacza katalogowe 13,3 sek/100km, czyli w praktyce z powodu pełnego obciążenia jeszcze chwilę dłużej. Mimo to dynamiczna jazda po mieście jest zdecydowanie w zasięgu tego silnika. W trasie natomiast, już przy prędkości powyżej 100 km/h silnikowi zaczyna brakować wigoru. Częściowo wynika to z relatywnie niewielkiej mocy, a częściowo z kształtów wysokiego nadwozia, które przy dużej prędkości stawia większy opór aerodynamiczny, niż w innych autach osobowych. Ratunek jest jeden – redukcja na niższy bieg. Trochę to pomaga, ale nie za darmo: silnik zaczyna być głośny a spalanie znaczne wzrasta.
Czy „piątka” wystarczy?
Sporo moich wątpliwości dotyczyło 5-biegowej skrzyni biegów – czy nie będzie mi brakować szóstego biegu? Zupełnie niepotrzebnie się martwiłem – zestopniowanie skrzyni jest tak wygodne i praktyczne, że piąty bieg sprawdza się już od 60 km/h, aż do prędkości autostradowej, kiedy wskazówka obrotomierza sięga zaledwie 2.500 obrotów. Co będzie się działo przy prędkości maksymalnej 171 km/h opowiem, jeśli będę mógł rozpędzić się do tej prędkości - czyli po pierwsze na odpowiedniej autostradzie, a po drugie w odpowiednim kraju.
Skrzynia biegów jest bardzo precyzyjna, lewarek pewnie i wygodnie leży w dłoni, a biegi wchodzą z lekkim przyjemnym oporem, jednoznacznie informujących i kierowcę o chwili załączenia biegu. Skok lewarka nie jest zbyt długi, co pozwala przełączać biegi samym nadgarstkiem, nie odrywając łokcia od podłokietnika. Do tego pedał sprzęgła nie stawia zbędnych oporów pod nogą, co ostatecznie sprawia, że zmiany biegów w Roomsterze to przyjemny obowiązek.
Wsteczny bieg włącza się podobnie jak pierwszy, wciskając uprzednio drążek w dół. Da się przyzwyczaić, jednak osobiście nie uważam tego rozwiązania za najszczęśliwsze – pomyłka oznacza bowiem jazdę w przeciwnym, niż zamierzony, kierunku, a to może się skończyć dość awaryjnie.
Gotowy do ciężkiej pracy
Byłem ciekaw, jak obciążony Roomster zachowa się w trasie. Okazało się, że przy przyśpieszaniu większy ciężar auta nie był szczególnie odczuwalny – wystarczyło kręcić silnik chwilę dłużej przed włączeniem następnego biegu. Dopiero przy hamowaniu trzeba było rezerwować parę dodatkowych metrów na wytrącenie prędkości do zera. Natomiast przy skręcaniu spory ciężar ulokowany za tylną osią przypominał o sobie, sprawiając, że ta ostatnia dopiero z pewnym opóźnieniem kreśliła łuk, podyktowany kierownicą.
Wpływ dodatkowego obciążenia na zachowanie auta mieścił się jednak w spodziewanych granicach – Roomster nadal dobrze sobie radził w mieście, a w trasie wystarczało uważać na nadsterowność na ostrych zakrętach i nie zostawiać hamowania na ostatnią chwilę.
Jak się jechało?
Zawieszenie nie pozostawia wiele do życzenia – na równym asfalcie jest całkowicie przewidywalne i daje sobie w zakrętach radę z masą (1247 kg) Roomstera i jego wysokim środkiem ciężkości, zapobiegając nadmiernym przechyłom nadwozia. Opony o niskim profilu (205/40/R17) na równej drodze sprawiają, że auto jedzie jak przyklejone do asfaltu i wręcz zachęca do coraz szybszego pokonywania kolejnych zakrętów. Wspomaganie kierownicy jest dobrze skalibrowane i kierownica chodzi z przyjemnym i wyczuwalnym oporem, dzięki czemu kierowca w każdej chwili wie, co się dzieje z przednimi kołami.
Na drogach o gorszej nawierzchni także nie można mieć do auta większych zastrzeżeń – mimo wspomnianych niskoprofilowych opon zawieszenie nieźle wybiera nierówności, nie hałasując przy tym nadmiernie. W ciasnych łukach na wybojach tylna oś ma tendencję do lekkiej nadsterowności – na taką prowokację elektroniczny anioł stróż Roomstera odpowiada miganiem diody ESP, stosownym przyhamowaniem i natychmiastowym powrotem auta na właściwy tor jazdy. Jednym słowem – tandem podwozi Fabii i Octavii sprawdza się w każdych warunkach.
Miejskie manewry ułatwiają pionowe szyby, duże lusterka, wspomniane wcześniej czujniki parkowania, a w nocy także doświetlanie zakrętów. Utrudnieniem jest jedynie bardzo szeroki narożny słupek D, który zasłania spory fragment obrazu za autem.
Odcinek specjalny
Gdzieś w okolicach Malborka napotkaliśmy odcinek kilku kilometrów brukowanej drogi, która była doskonałą okazją do sprawdzenia wyciszenia zawieszenia oraz jego pracy w niestandardowych warunkach. Z wyciszeniem nie było najlepiej - hałas bezlitośnie wypełnił kabinę, zagłuszając radio a nawet dzieci, natomiast zaimprowizowane na prostej szerokiej drodze zakręty pokazały, że brukowana nawierzchnia nie zrobiła na zawieszeniu najmniejszego wrażenia – łuki pokonuje się tak samo, jak na równej drodze.
Na mnie zrobiła natomiast wrażenie jakość montażu plastików w kabinie - przy tak ekstremalnym wibracyjnym teście żaden z nich nawet nie pisnął ani w trakcie testu, ani po nim. Jedyne odgłosy z wnętrza pochodziły z którejś z walizek w bagażniku, ale to już nie wina Spacemana.
W sam raz na upały
Testowany Roomster jest w rzadkiej opcji Color Line z białym dachem. Jadąc nim na wakacje wcześniej czy później musiałem się przekonać, jak biały dach wpływa na temperaturę w środku. Pogoda nad morzem była mocno w kratkę i dopiero po powrocie do Krakowa „załapałem się” na dwa prawdziwie upalne dni. Biały dach naprawdę pomaga! Pozostawione na nasłonecznionym parkingu auto oczywiście i tak wcześniej czy później nagrzeje się jak piec martenowski, ale w trasie dzięki białemu lakierowi na dachu, nawiew wentylacji nie musi pracować na najwyższych obrotach, a to już duże ułatwienie dla podróżujących – jest dzięki temu ciszej i zdrowiej.
Migawki z Trójmiasta
Przy okazji tej podróży i wizyty w Trójmieście zrobiłem kilka zdjęć, które zamieszczam niżej. Złapałem Roomstera na tle PGE Areny, na tle zamku w Malborku i wreszcie na tle promu, którym przewiozłem Roomstera na zlot żaglowców. Złapałem też w Gdańsku „nasze” krakowskie obwarzanki (są ponad 2-krotnie droższe), a także liczne przejawy dumy Gdańszczan ze swojego miasta. Przyjemnego oglądania.