Skoda Rapid Spaceback - mniej znaczy więcej?
Skoda Rapid wypełniła lukę w gamie czeskiego producenta zajmując miejsce pomiędzy Fabią i Octavią. Odmiana Spaceback promowana jest jako "władca przestrzeni". Czy rzeczywiście zasługuje na takie określenie?
Może się wydawać, że hasło reklamowe testowanego Rapida zastosowano odrobinę „na wyrost”. Spaceback jest przecież krótszy o 18 centymetrów od liftbacka. To całkiem sporo. Nie da się ukryć, że przy takich zmianach zwiększenie rozstawu osi o 13 milimetrów to kosmetyka. Co więc kierowało Skodą, kiedy decydowała się na wprowadzenie tego modelu?
Odpowiedź jest niezwykle prosta: docelowa grupa klientów. Rapid Spaceback jest skierowany do osób młodych i aktywnych. A liftback najwyraźniej niezbyt pasuje do takiego obrazka. Dlatego projektanci Skody przystąpili do pracy, zapatrując się na droższe Audi A3 Sportback. Efekt końcowy jest... całkiem udany. Uwagę zwracają nowe światła oraz grill – znaczek marki zamontowano oddzielnie na masce. Przód zdradza kierunek stylistyczny jakim chce w przyszłości podążać czeski producent.
Rapid Spaceback wygląda znacznie lepiej po wykupieniu pakietu „Style”. Obejmuje on dodatki takie jak niewielki spojler, czarne lusterka, a także przyciemnione tylne światła. Wisienką na szczycie tortu jest ogromny dach panoramiczny (o rozmiarach 1713 mm na 1155 mm) zasłaniany manualnie dwoma roletami. Z zewnątrz wydaje się on ciągnąć aż do połowy klapy bagażnika. To zasługa przedłużonej o 10 centymetrów szyby. Dorzućmy do tego siedemnastocalowe felgi z lekkich stopów oraz bardzo charakterystyczny kolor, a Rapid będzie bez najmniejszego problemu przyciągał wzrok przechodniów.
Wróćmy jednak do przestronności, aspektu tak podkreślanego przez naszych południowych sąsiadów. Wspomniane wcześniej 18 centymetrów, które „ucięto” od liftbacka, spowodowało zmniejszenie kufra o 135 litrów. Teraz ma 415 litrów (zamiast 550-ciu). Skąd więc taka przewrotna nazwa tej odmiany nadwozia? Okazuje się, że bryła samochodu pozwala na efektywniejsze wykorzystanie dostępnego miejsca - możemy przewozić znacznie wyższe przedmioty. Ponadto, przestrzeń bagażowa ma dużo schowków, siatek i haczyków, więc nic nie powinno przesuwać się w czasie jazdy. Nie jest oczywiście idealnie. Płaską podłogę po złożeniu siedzeń uzyskamy tylko wtedy, gdy auto posiada dodatkową płytę w bagażniku. Poza tym, pojedynczy, gumowy uchwyt na tylnej klapie nie jest najwygodniejszym rozwiązaniem przy jej zamykaniu.
Nic nie stoi na przeszkodzie, aby cztery wysokie osoby wybrały się w długą podróż. Nawet w egzemplarzach ze szklanym dachem (a ten, jak wiadomo, zmniejsza ilość miejsca nad głową) przestrzeni jest pod dostatkiem. Środkowe siedzisko na tylnej kanapie za to nie rozpieszcza – wygodne umiejscowienie nóg utrudnia tunel oraz uchwyty na kubki.
Design wnętrza nie zaskakuje, ale w przypadku produktów grupy VAG nie można tego uznać za wadę. Ergonomia stoi na najwyższym poziomie. Każdy przycisk jest umieszczony w logiczny sposób, dlatego nie trzeba odrywać wzroku od drogi aby, na przykład, zmienić stacje radiową. Ciekawostką są zintegrowane fotele, które znamy już z miejskiego Citigo. I choć wywodzą się z najmniejszego (a co za tym idzie najtańszego) modelu, nie oznacza, że są niewygodne. Wręcz przeciwnie. Po przejechaniu kilkuset kilometrów jednego dnia nie miałem powodów do narzekania.
Skoda wciąż stara się wprowadzić jak najwięcej drobiazgów, które ułatwią codzienne użytkowanie. Małe, ale przemyślane rozwiązania powinny być przykładem dla innych producentów. Warto wspomnieć o dwóch rozmiarach uchwytów na kubki, podstawce pod telefon, skrobaczce do szyb ukrytej przy wlewie paliwa czy małym koszu na śmieci.
Materiały użyte w środku nie wyróżniają się na tle pozostałych modeli. Wyglądają na trwałe, trudno je uszkodzić, a jakość spasowania jest bardzo dobra. Nie ma mowy o jakichkolwiek trzaskach czy innych nieprzyjemnych dźwiękach. Ciemne plastiki kokpitu ożywiono srebrnymi wstawkami. Drobne akcenty na kratkach nawiewu, trójramiennej kierownicy (która swoją drogą świetnie leży w dłoniach) oraz drążku zmiany biegów sprawiają, że wnętrze testowanego Rapida Spaceback nie jest ponure. Producent przewidział również jasną tapicerkę.
Przejdźmy jednak do najważniejszej kwestii – serca samochodu, czyli silnika. Tutaj również bez niespodzianek. Gama dostępnych jednostek jest doskonale znana z innych modeli – począwszy od benzynowego 1.2 MPI (75 KM), przez grupę TSI, aż do wysokoprężnego 1.6 (w wariantach 90 i 105 KM). Pod maską zielonego Rapida zamontowano motor 1.4 TSI o mocy 122 koni mechanicznych, który połączony był z siedmiobiegową skrzynią DSG. To najmocniejsza dostępna „benzyna”.
Auto przyspiesza do „setki” w nieco ponad 9 sekund (ważąc przy tym około 1300 kilogramów), a wrażenia z jazdy są jak najbardziej pozytywne. To przede wszystkim zasługa reagującej szybko i płynnie przekładni DSG. Doskonale „dogaduje się” z silnikiem i bardzo łatwo można przewidzieć jej reakcje. A jeśli dodamy do tego 200 niutonometrów, które dostępne są już od 1500 obrotów na minutę (!), otrzymamy auto zaskakujące swoją elastycznością niejednego kierowcę.
Wybierając się za miasto, silnik spali około 6.7 litra na sto kilometrów podczas utrzymywania stałej prędkości 130 kilometrów na godzinę. W najczęściej spotykanym scenariuszu użytkowania hatchbacka, czyli poruszaniu się po mieście, wartość ta wzrośnie do 8 litrów.
Skoda Rapid prowadzi się poprawnie. Pewnie trzyma się drogi i nie zaskakuje nagłą podsterownością. To zasługa lekkiej jednostki napędowej. Zawieszenie składa się z kolumn Macphersona i belki skrętnej. Jego nastawy zapewniają spory komfort, ale pozwalają również na szybkie, oraz co najważniejsze, sprawne pokonywanie zakrętów. Pomimo zastosowania nowego, elektromechanicznego wspomagania kierownicy, układ kierowniczy przekazuje wystarczającą ilość informacji o drodze po której się poruszamy. Opór stawiany przez wieniec jest zależny od prędkości, więc manewrowanie podczas parkowania nie wymaga praktycznie żadnego wysiłku.
Cennik otwiera Rapid z silnikiem 1.2 MPI w wersji Active, który uszczupli portfel o 48 500 złotych. Najtańszy diesel (1.6 90 KM) to wydatek w wysokości 60 500 złotych. W tej cenie otrzymamy między innymi ESP z ABS i ASR, boczne (tylko dla kierowcy) i czołowe poduszki powietrzne, kurtyny powietrzne oraz centralny zamek. Testowany egzemplarz wyceniono na około 84 000 złotych. Co ważne, koszt Skody Rapid Spaceback jak i Liftback jest taki sam. Dlatego wybór rodzaju nadwozia nie jest już podyktowany ceną, a raczej osobistymi preferencjami.
Mając do wyboru dwie wersje karoserii, młodzi kierowcy prawdopodobnie wybiorą bardziej zwartego Spacebacka. Dodatki stylistyczne wyglądają naprawdę dobrze, najmocniejszy silnik benzynowy daje sporo frajdy, a pomimo mniejszego bagażnika, mała Skoda pomieści całkiem sporo.