Skoda Octavia Laurin and Klement 1.8 TSI - klasę wyżej?
Jedna z wersji Octavii nosi nazwę firmy produkującej rowery. Co wspólnego mają czeski samochód, Laurin i Klement? Właściwie to wszystko, ale zacznijmy od początku.
Kim jest ten tajemniczy duet? Czy Laurin&Klement to jakieś studio projektowe? Może marka ekskluzywnych ubrań? Takie pytania z reguły nasuwają się nam przy pierwszym zetknięciu z najlepiej wyposażonymi modelami Skody. Nowa Octavia jest bowiem najmłodszym członkiem rodziny L&K, która dołączyła do Yeti i Superba. Laurin i Klement to jednak firma produkująca rowery. Założona w 1895 roku przez Vaclava Laurina i Vaclava Klementa - mechanika i sprzedawcę książek, których połączyło zamiłowanie do jednośladów napędzanych siłą własnych mięśni. Później do produkcji trafiły już motorowery, by wreszcie z fabryki zaczęły wyjeżdżać samochody. Po I Wojnie Światowej Laurin i Klement natrafili na problemy, które zmusiły ich do odsprzedania udziałów - i w tym momencie, w 1925 roku, wkracza niejaka Skoda, która już wtedy była jednym z największych przedsiębiorstw przemysłowych w Europie i największym tego typu w Czechosłowacji. Choć słynęła głównie z produkcji sprzętu zbrojeniowego, to jednak działała w wielu sektorach, a tym razem chciała poszerzyć działalność niemilitarną. Po aneksji Czechosłowacji przez Trzecią Rzeszę, w trakcie II Wojny Światowej, Skoda rozpoczęła produkcję części do wojskowych samochodów, samolotów i części broni, co wystarczyło aliantom, by uznać zakład za łakomy kąsek dla bombowców. W latach 1940-1945 był wielokrotnie bombardowany, by wreszcie 25 kwietnia 1945 zrównać fabrykę z ziemią, przynosząc ogromne straty, łącznie 1000 zabitych i rannych. Fabryka stanęła na nogi już w czerwcu tego samego roku, rozpoczynając produkcję Skody 1101. W 1959 roku wreszcie pojawia się model, którym zajmiemy się tym razem - Octavia.
Detale, które znaczą
Nasza Octavia jest jednak samochodem o wiele bardziej nowoczesnym, czego w zasadzie należałoby wymagać od pojazdu produkowanego ponad 50 lat później. Jako jedno z najczęściej kupowanych aut w Polsce, jej sylwetka jest wszystkim dobrze znana, ale też trudno się temu dziwić - w końcu już w podstawowych wersjach jest wart swojej ceny. Topową wersją była do tej pory Octavia RS, ale obecnie najdroższy w gamie jest Scout. Laurin&Klement to model z najbogatszym wyposażeniem, który jednocześnie pozwala zachować klasyczną bryłę sedana. Nie ma tu ani napędu na cztery koła, ani sportowych dodatków, ani też obniżonego zawieszenia. Zamiast tego są detale, które całkowicie odmieniają wizerunek poczciwej Skody, czyniąc ją świetnie wyglądającą limuzyną. Na naszych drogach znajdziemy bowiem przeważnie modele w specyfikacji Active, Ambition, a może nawet Elegance, ale łączy je pewien element - niezbyt ciekawe wzory felg. W Laurin&Klement jest wręcz przeciwnie - felgi to pierwsza rzecz, jaką zauważysz w tym samochodzie, a przy okazji jest to jeden z ważniejszych elementów odmieniających oblicze Octavii. Wielkie "18-tki" Turbine robią wrażenie i przypominają te, które dostępne są w VW Passacie CC, ale pojawia się w nich pewna przypadłość. Ułożenie poszczególnych żeber jest kierunkowe. Przez dobrych kilka dni obawiałem się, że do testówki trafiły same lewe koła, co przy kierunkowym bieżniku opon nie oznaczałoby nic dobrego. Na szczęście w końcu doszliśmy do konkluzji - producent wytwarza tylko jeden rodzaj koła - bez rozróżnienia na stronę lewą i prawą. Drugą z najważniejszych cech stylowej Octavii są bi-ksenonowe reflektory z przodu ze światłami LED do jazdy dziennej. Twarz Skody zyskuje w ten sposób nowoczesny charakter i zdecydowanie wyróżnia się na tle pojazdów z klasycznymi, jasnymi światłami, bo tutaj klosz przybrał ciemnoszary kolor. Poza kołami i światłami, w Laurin&Klement znajdziemy stylowe logo nad bocznymi kierunkowskazami i ładną, chromowaną listwę biegnącą jedynie po dolnej krawędzi przyciemnionych okien. Wygląda to dużo lepiej, niż gdyby chrom miał otaczać wszystkie szyby. Więcej zmian tu nie uświadczymy, ale na wielki plus zasługuje kolor, w jakim dostaliśmy testową Octavię L&K - Brąz Topaz. Kosztuje on 1950 zł, jest stonowany, a mimo wszystko bardzo dużo przechodniów zwracało na niego uwagę.
Ponadczasowo czy nie?
W środku pojawiły się już elementy, których nie uświadczymy w innych Octaviach. Świetnie wygląda tapicerka foteli, która łączy alcantarę z ekologiczną skórą w ciemnobrązowym odcieniu. Fotel kierowcy reguluje się elektrycznie, łącznie z odcinkiem lędźwiowym oparcia. Na drzwiach znalazły się wstawki Piano Black z logiem L&K, podobny, choć srebrny, element widnieje na progach, a dzieło zwieńcza oświetlenie klamek od wewnątrz i przestrzeni wokół nóg. Deska rozdzielcza zyskała podobny do foteli, ciemnobrązowy odcień, którego nie dostaniemy w żadnej innej wersji wyposażenia. Pytanie tylko, czy wytrzyma on próbę czasu i za parę lat nadal będzie podobał się tak, jak teraz. Do czerni czy beżu zdążyliśmy się już przyzwyczaić, ale taka czekolada jest kolorem raczej niespotykanym - jednym się spodoba, innym nie. Z pewnością jednak jest tu bardzo elegancko. W standardzie pojawia się też czteroramienna kierownica z przyciskami do obsługi komputera pokładowego i odtwarzacza muzycznego, którym podstawowo jest radio Bolero z 5,8-calowym dotykowym wyświetlaczem. Każdy klient dostanie też całkiem niezły system nagłośnienia Canton z 9 głośnikami i subwooferem, którego moc możemy regulować oddzielnie, poza korektorem graficznym. W testowej wersji znalazł się też pakiet Amazing za 6950 zł, który przede wszystkim wymienia radio Bolero na system nawigacji Columbus z 8-calowym ekranem dotykowym, który nawiasem mówiąc pracuje bardzo szybko i posiada intuicyjne menu wykorzystujące czujnik zbliżeniowy. Jeśli masz ręce na kierownicy, widzisz przykładowo samą mapę nawigacji, ale jeśli tylko zbliżysz rękę, u dołu pojawią się wszystkie potrzebne opcje. Miejsce na wyświetlaczu jest więc w pełni wykorzystane, a przed naszymi oczami widzimy jedynie to, co potrzebne. Poza tym, w skład pakietu Niesamowitego wchodzi przygotowanie pod telefon komórkowy z obsługą głosową, przyciemniane szyby, podgrzewane fotele przednie i podgrzewana przednia szyba. Oczywiście główne cechy, które przemawiają za wyborem Octavii zostały tu zachowane - mamy więc bardzo dużo miejsca na nogi z tyłu i ogromny bagażnik mieszczący 590 l. Praktyczny samochód zyskał elegancki wymiar.
Dynamika i odpoczynek
Samochód, który dobrze wygląda powinien też dobrze jeździć. W przeciwnym wypadku naraża się na bycie pośmiewiskiem dla innych kierowców, a w szczególności tych, których samochody, choć są starsze, mają mocniejsze silniki. Skoda, przygotowując ofertę Laurin&Klement o to zadbała i nie mamy możliwości kupna najbardziej eleganckiej Octavii z silnikiem 1.4, a nie daj Boże 1.2. Tutaj kupimy jedynie benzynowe 1.8 TSI i diesel 2.0 TDI CR DPF. Benzyna jest oczywiście mocniejsza, ale diesel ze swoim momentem obrotowym oferuje niewiele słabsze osiągi. W testowym modelu znalazła się pierwsza opcja w zestawieniu z manualną skrzynią biegów. Silnik ten potrafi być bardzo dynamiczny, ale też nie ma co się temu dziwić, bo generuje on 180 KM przy 5100 obr/min. Moment obrotowy czuć już od samego dołu, bo jego 250 Nm przejawia się w bardzo szerokim zakresie od 1250 do 5000 obr/min. Do 100 km/h rozpędza się w 7,3 sekundy, co pozwala na bardzo szybki start spod świateł, ale też na tym się nie kończy, bo silnik jest bardzo elastyczny i nie wymaga od nas zbyt wielu redukcji w trakcie wyprzedzania. Niewątpliwą zaletą silników TSI jest ich zdolność adaptacji do aktualnego stylu jazdy. Jeśli nie potrzebujesz całej tej mocy, to zadowoli się nawet sześcioma litrami benzyny na sto kilometrów trasy. Bardziej kręta droga czy częstsze zrywy podniosą spalanie do ok. 7.5 l/100 km, a wjazd do miasta oznacza średnią wartość w granicach 10 litrów na sto kilometrów. W mieście bez rewelacji, ale na trasie potrafi być oszczędny.
Octavia chętnie składa się w kolejne zakręty, ale oferuje też wysoki komfort jazdy. Fotele są wygodne, a nad spokojnym przebiegiem podróży czuwa szereg systemów. Największym dobrodziejstwem jest tu aktywny tempomat, który utrzymuje stałą odległość od samochodu przed nami. Z reguły w samochodach z manualną skrzynią biegów wciśnięcie sprzęgła wyłącza działanie tempomatu, ale nie tutaj - po zmianie biegu, praca systemu jest kontynuowana. Jeśli samochód przed nami gwałtownie zahamuje lub na drodze pojawi się inna przeszkoda, system Front Assistant zadba o to, byśmy zdążyli wyhamować - najpierw ostrzegając kierowcę, a następnie samoczynnie hamując. Gadżet to przydatny, ale wydaje mi się, że jest trochę przewrażliwiony. Zupełnie jakby gdzieś wewnątrz samochodu siedziała Twoja matka i od czasu do czasu krzyczała nagle i głośno: "Hamuj!". W wielu sytuacjach, w których wiedziałem, że spokojnie mam czas na hamowanie, system piszcząc dociskał hamulec jeszcze mocniej, co nie należało do zbyt komfortowych przeżyć. Dobrze, że działa, ale mógłby się trochę wyluzować. Poza tym mamy czujnik parkowania Parking Assistant 2.0, który również lubi popiszczeć, ale poza tym jest całkiem w porządku.
Nowe szaty króla
Skoda nadal święci tryumfy sprzedaży w naszym kraju. Skoda Octavia jest co roku najchętniej kupowanym przez Polaków samochodem, a już na pewno zawsze jest w pierwszej piątce. Nie ma się co dziwić, bo ten jeden model może oferować właściwie wszystko, czego potrzeba. Potrafi kosztować mało, potrafi być bardzo oszczędny, potrafi być szybki, nawet sportowy, a zawsze, niezależnie od wersji, ma przestronne wnętrze i bardzo duży bagażnik. Tym razem Octavia zyskała kolejne oblicze - nieco bardziej ekskluzywne. W wersji Laurin&Klement jest niczym dobrze skrojony garnitur. Nie ten najdroższy, ale ten, którego zakup został dobrze przemyślany, uszyto go z dobrych materiałów i idealnie skrojono. Elegancki i wygodny, ale nie komunikujący wszystkim, ile zarabia jego właściciel. Jeśli widzicie siebie jako osobę, która lubi skromną elegancję - w Skodzie Octavii Laurin&Klement będziecie czuć się jak u siebie.
Za Skodę Octavię z silnikiem 1.8 TSI trzeba zapłacić przynajmniej 83 400 zł. Tyle kosztuje samochód w wersji wyposażenia Ambition, która z pewnością nie jest tak bogata jak Laurin&Klement. Topowy model ze skrzynią manualną to już wydatek 101 750 zł, a za automatyczną skrzynię DSG trzeba dopłacić aż 8 tysięcy złotych. Podane ceny dotyczą oczywiście wersji Liftback, choć w wersji Kombi również możemy pokusić się o ekskluzywne wyposażenie. Tam pojawia się też jeszcze jedna, kusząca opcja. Napęd 4x4 występujący tylko w zestawieniu z automatyczną skrzynią biegów, ale taka konfiguracja kosztować będzie już 122 400 zł. Tylko czy przy takiej kwocie nie lepiej rozejrzeć się za sedanem wyższej klasy?
Redaktor