Skoda Kodiaq Scout – zwykły jest zbyt „pospolity”?
Skoda Kodiaq na dobre zadomowiła się w Polsce. Coraz jej więcej na drogach, ale jeszcze w podstawowych wersjach wyposażenia. A przecież jest jeszcze Scout. Czym mógłby zainteresować klientów? Sprawdziliśmy.
Skoda Kodiaq zdobywa serca klientów – a może też nie tyle serca, co umysły. Niełatwo jest kupić samochód, który byłby tak duży, w dodatku w segmencie SUV-ów, a kosztowałby relatywnie niedużo.
Masywna stylistyka, która przypomina w jakimś stopniu Jeepa Grand Cherokee, na pewno się podoba. Ale co zrobić, jeśli sąsiad już kupił Kodiaqa? Kupić Scouta.
Scout to w Skodzie poziom wyposażenia, który ma mieć bardziej terenowy charakter. W różnych modelach wygląda to inaczej – często jest to tylko pakiet stylistyczny, czasem – tak, jak w Octavii – także podniesione zawieszenie.
Kodiaq jest SUV-em, więc już z definicji ma wyższy prześwit. Skoda postawiła jednak w tym wypadku na nadanie Kodiaqowi bardziej offroadowego charakteru w różnych wymiarach. Ma trochę inne zderzaki, ze srebrnymi wstawkami imitującymi aluminium. W tym też kolorze wykończone są lusterka i relingi dachowe. Do tego dostajemy dedykowane dla tej wersji, 19-calowe felgi.
O ile standardowy Kodiaq ma 18,8 cm prześwitu, tak w Scoucie został on zwiększony do 19,4 cm. Niby niewiele, ale w połączeniu z przemodelowanymi zderzakami, poprawiło to możliwości terenowe. Kąt natarcia to teraz 22 stopnie, kąt zejścia 23,1 stopnia, a rampowy 19,7 stopnia. Na tle pozostałych SUV-ów to nadal przeciętne wyniki, ale jednak poprawa jest.
Czy na tym koniec? Nie, bo offroad to też wytrzymałość. Już w standardzie dostajemy więc osłony podwozia, silnika, przewodów paliwowych i hamulcowych.
Wygoda i przestrzeń
Kodiaq to bardzo wygodny samochód i w Scoucie nic się pod tym względem nie zmieniło. Kierowca może znaleźć bardzo dobrą pozycję dla siebie, dzięki szerokiemu zakresowi regulacji fotela i kierownicy.
Miejsca nie zabraknie też żadnemu z pasażerów. Jest go tu naprawdę sporo, ale do tego Skoda zdążyła już nas przyzwyczaić. Wygląda to podobnie jak w Superbie, ale też Kodiaq został oparty o tę samą platformę MQB.
Wnętrze Kodiaqa Scout jest bardzo przyjemne dla oka. W standardzie dostajemy czarną tapicerkę, która łączy skórę, skórę ekologiczną i alcantarę. Górny schowek przed pasażerem pokrywa dekor imitujący drewno. Decydując się na Scouta, musimy mieć jednak świadomość, że możliwości konfiguracji wnętrza będą dość ograniczone – tapicerka może być tylko czarna, zmienimy co najwyżej kierownicę na sportową.
To jednak jedna z wyższych wersji wyposażenia, więc już w standardzie dostaniemy radio Bolero z 8-calowym ekranem, dwustrefową klimatyzację, ambientowe oświetlenie wnętrza i przyciemnione tylne szyby. Oczywiście poza tym, co dostaniemy w Kodiaqu na poziomie Ambition.
Jak jeździ najmocniejszy diesel?
Skoda Kodiaq Scout występuje tylko z napędem na cztery koła. Plus za konsekwencję – jak offroad, to offroad, a nie oferowanie „uterenowionej” wersji z napędem na przednią oś. Wśród dostępnych silników znajdziemy 1.4 TSI o mocy 150 KM, 2.0 TSI 180 KM i diesle – 2.0 TDI w wydaniu 150- i 190-konnym.
Nam przyszło testować wersję z najmocniejszym dieslem. Maksymalny moment obrotowy wynosi tu 400 Nm i dostępny jest już od 1750 obr./min. – aż do 3250 obr./min. Dzięki temu – i skrzyni DSG – Scout rozpędza się do 100 km/h w 8,6 sekundy. Taki wynik pozwala już na całkiem dynamiczną jazdę.
Kodiaq prowadzi się całkiem przyjemnie – mocy mu nie brakuje, ale w połączeniu z zawieszeniem DCC jest dużym krążownikiem na autostrady. Wystarczy wybrać tryb Comfort, by Scout zaczął spokojnie bujać się na nierównościach.
Napęd na cztery koła realizuje sprzęgło wielopłytkowe Haldex, więc przez większość czasu na przednią oś trafia 90% momentu obrotowego, ale ten sam moment może zostać przeniesiony na tylną oś. Dzięki tak szerokiemu zakresowi żonglowania momentem, Kodiaq Scout całkiem sprawnie radzi sobie w terenie. Oczywiście, poza asystentem kontroli zjazdu ze wzniesienia, nie znajdziemy tu tak offroadowych funkcji jak: reduktor czy blokada mechanizmu różnicowego.
W tym drugim przypadku Scout jest jednak w stanie zastąpić mechaniczną blokadę elektroniką – systemem XDS. Funkcję blokady realizuje jednak przez układ hamulcowy, więc może to też prowadzić do szybszego zużywania się hamulców.
Sam diesel pracuje cicho i nie męczy podczas jazdy, ale dopóki się nie rozgrzeje, trochę klekocze. Wybaczymy mu to, kiedy będziemy tankować. W mieście ma zużywać 6,6 l/100 km, poza nim – 5,3 l/100 km i średnio – 5,7 l/100 km. Tyle podaje producent, ale realne wartości nie są o wiele wyższe – w mieście to około 8 l/100 km przy w miarę spokojnej jeździe, w trasie około 6,5 l/100 km.
Odrobinę więcej offroadu
Wątpię, by ktoś, kto poważnie myśli o jeździe terenowej, zdecydował się na Kodiaqa tylko przez pakiet Scouta. Zawieszenie jest trochę wyższe, ale prześwit nadal nie powala. Fajnie, że są dodatkowe osłony i napęd na cztery koła, ale to nie wszystko.
Skoda Kodiaq Scout kosztuje przynajmniej 136 850 zł – w wersji 1.4 TSI 150 KM z manualną skrzynią biegów. Dopłata do wersji 7-miejscowej wynosi 4000 zł. Zawieszenie DCC kosztuje 4100 zł. Scout taki, jak testowaliśmy, kosztuje podstawowo 163 350 zł. Scout bazuje na wersji Ambition, więc choć trochę droższy, jest dla niej ciekawą alternatywą – ma bogatszy standard i już w standardzie reflektory LED.
Myślę, że podstawową zaletą Scouta jest jego ciekawszy wygląd – na pewno wyróżnia się na tle innych Kodiaqów. W dalszej kolejności można by zwrócić uwagę na trochę poprawione właściwości terenowe, ale skorzystamy tu przede wszystkim z dodanych osłon. Jeśli często jeździmy drogą w gorszym stanie – na przykład mamy dom, do którego nie dochodzi droga asfaltowa – możemy w ten sposób uchronić się przed częścią przyszłych usterek.
Redaktor