Skoda Kodiaq - czeski SUV z akcentem wprost z Alaski
Słowo "Kodiak" na Alasce ma bardzo wiele znaczeń: jest bowiem archipelag Kodiak, druga co do wielkości wyspa Stanów Zjednoczonych to Kodiak, na której położone jest miasto Kodiak oraz port lotniczy Kodiak. Warto wspomnieć o występujących tylko w tamtym rejonie niedźwiedziach Kodiak i krabach Kodiak. To słowo faktycznie zwraca uwagę, ale komuś na Alasce spodobało się chyba za bardzo.
Podobną popularność, jeszcze przed rozpoczęciem oficjalnej sprzedaży, zyskał zapowiedziany kilkanaście miesięcy temu duży SUV czeskiego producenta, który mieści na pokładzie 7 osób, jest bardzo praktyczny i przestronny (jak każda Skoda), a ponadto wyznacza nowy stylistyczny standard dla tej marki.
Niedźwiedź na czterech kołach
Duży model SUV-a Skody ma nawiązywać do podgatunku niedźwiedzia brunatnego. I to właśnie niedźwiedzia stylistyka, potężne gabaryty i cięte, proste, ale nadające dynamizmu linie nadwozia mają kojarzyć się z tym potężnym drapieżnikiem. Sylwetka Kodiaqa robi naprawdę spore wrażenie – nie ma mowy, żeby pomylić ten samochód z jakimkolwiek innym modelem dostępnym na rynku. To dość niespodziewane, że to właśnie kojarzona z prostymi projektami Skoda, forsuje swoją indywidualną linię SUV-ów, na czele z Kodiaqiem. Niedługo dołączą do niego mniejsi bracia, w pierwszej kolejności niedawno zaprezentowany crossover Karoq, który ma zastąpić leciwe już i żegnane bez żalu Yeti.
Jeśli chodzi o wygląd zewnętrzny, stylistycznie najwięcej dzieje się z przodu samochodu: światła mają geometryczne i ostre kształty, podzielone klosze (ten zabieg jest bardziej udany niż w obecnej odsłonie Octavii…), a razem z masywnym zderzakiem i długą maską sprawiają wrażenie, jakbyśmy faktycznie stanęli oko w oko z niedźwiedziem. Tył samochodu jest dość regularny w formie, choć w kilku miejscach widać ponownie ostre przecięcia karoserii, w których linię wpasowują się niemal trójkątne tylne światła o wpadającym w oko wzorze paneli LED. Boczna linia nadwozia nadaje całości monstrualny rozmiar. Opadająca linia dachu i biegnące w górę dolne przetłoczenie na drzwiach sprawiają wrażenie, jak gdyby samochód był w ciągłym ruchu. Co raczej oczywiste w dużych SUV-ach – dolne krawędzie zderzaków, drzwi i nadkoli są chronione przed kamieniami i brudem plastikowymi czarnymi osłonami. To właśnie czarne matowe elementy górują nad chromowanymi i aluminiowymi detalami i sprawiają, że samochód wygląda bardziej wiarygodnie, jak na pojazd do jazdy poza asfaltem. W testowanej wersji Style koła mają 19 cali, ale przy sporych rozmiarów nadwoziu wydają się być o dwa rozmiary mniejsze niż w rzeczywistości.
Wykończenie pełne kontrastów
Wnętrze testowanej wersji wykonano, jak to w Skodzie, bardzo prosto, ale w miarę możliwości elegancko. Niestety, gdzieniegdzie widoczne są różnice jakościowe w użytych materiałach wykończeniowych. W pierwszej kolejności na naganę zasługują uchwyty do zamykania drzwi od wewnątrz - trzeszczą nawet przy delikatnym chwycie. Przyciski sterowania szyb wyglądają mało atrakcyjnie i „budżetowo”, a boczki drzwi i niektóre elementy deski rozdzielczej również pokazują wyraźnie, gdzie postanowiono zaoszczędzić w trakcie produkcji. Czepiając się dalej, dekory deski rozdzielczej padły ofiarą konfliktu dwóch grup designerów: jedni wyraźnie chcieli zastosować panele lakierowane w modny ostatnio kolor Piano Black, natomiast inni forsowali wygląd imitacji drewna. Ktoś postanowił pogodzić obie grupy i tak powstał najdziwniejszy wykończeniowy misz-masz jaki ostatnio widziałem - nazwano go dekorem Zebra Flow Black Emboss. Miłym akcentem jest ambientowe zielone podświetlenie w górnej części wszystkich drzwi. Na pochwałę zasługuje bardzo elegancka skórzana tapicerka siedzeń w kolorze czarnym, uporządkowany i elegancki panel klimatyzacji i ekran multimedialny o sporej przekątnej, który zamiast przycisków ma funkcyjne pola dotykowe – pokrętła, w tym potencjometr głośności, na całe szczęście zostały analogowe. Co do deski rozdzielczej – razem z redakcyjnym kolegą stwierdziliśmy, że jej umiejscowienie nie jest zbyt szczęśliwe – żeby dosięgnąć przycisku wyboru nawigacji, trzeba mocno wyciągnąć rękę i oderwać plecy od oparcia fotela. Pewnie znajdą się tacy, którzy stwierdzą, że należy dobrze ułożyć fotel, ale ucinając dyskusję: ja mam 173 cm wzrostu, a kolega ponad 190 cm, więc nie ma mowy o jednostkowym subiektywnym odczuciu. Niemiecki porządek jest tym, co urzeka w samochodach koncernu VW, niezależnie od marki – wszystko jest pod ręką, a wszystkie funkcje oznaczone tak, że szybko można połapać się, do czego służą i kiedy warto ich używać.
Ostatnią, ale chyba najdziwniejszą i najbardziej irytującą przypadłością Kodiaqa jest kwestia akustyki we wnętrzu. Nie chodzi tutaj o roznoszenie się dźwięku dostarczanego przez przyzwoite nagłośnienie Canton. Nie chodzi o hałas dochodzący od kół ani o szumy powietrza, które pomimo gabarytu tego SUV-a zostały dobrze wyeliminowane nawet przy autostradowych prędkościach. Spróbujcie jednak porozmawiać przez zestaw głośnomówiący lub z pasażerem w kabinie przy jednocześnie zamkniętym dachu szklanym, ale z odsłoniętą roletą – pojawia się echo! Niesamowicie irytujące zjawisko, które przywodzi na myśl samochody dostawcze, tzw. blaszaki. Przy zamkniętej rolecie lub otwartym dachu, problem znika. Czegokolwiek by nie powiedzieć o wnętrzu nowego Kodiaqa, jest ono obszerne, uporządkowane i ujmujące pomimo prostoty. Takiego wnętrza poszukują rodziny.
Miejsca pod dostatkiem
Kierowca i pasażer z przodu mają miejsca pod dostatkiem. Wnętrze zostało tak zmyślnie zaprojektowane, że mamy wrażenie podróżowania autem regularnych wymiarów, a nie pojazdem wielkości autobusu, choć z zewnątrz wrażenie jest zgoła inne. Na tylnej kanapie miejsca jest jak w limuzynie – Kodiaq jest jednym z niewielu osobowych samochodów na rynku, gwarantującym komfort trzem dorosłym osobom w drugim rzędzie. Do dyspozycji jest trzecia strefa klimatyzacji z regulacją temperatury. Dodatkowe dwa miejsca wysuwane z podłogi bagażnika są przeznaczone tylko i wyłącznie dla dzieci – nie ma najmniejszych szans, żeby dorosły usiedział tam dłużej niż 15 minut, a wzrost graniczny do podróżowania na ostatnich fotelach to około 170 cm, choć i ta teoria wydaje się być naciągana. Z pomocą, w kwestii miejsca na nogi w trzecim rzędzie, przychodzi spory zakres regulacji kanapy drugiego rzędu. Z mojej perspektywy jednak, wybór Skody Kodiaq jako samochodu do regularnego wożenia sześciu lub siedmiu osób to nietrafiona decyzja. Jako siedmioosobowe samochody nadal najlepiej sprawują się prawdziwe vany, takie jak Sharan, Alhambra czy Galaxy, choć jak wiadomo, populacja tego typu pojazdów z roku na rok zmniejsza się. Podróżując Kodiaqiem w pięć osób, mając do dyspozycji aż 630 litrów pojemności bagażnika, zapakujemy się na naprawdę długi urlop. Skoda oferuje jako opcję między innymi elektrycznie wysuwany hak holowniczy, który jest olbrzymim udogodnieniem – kiedy nie jest potrzebny, jednym ruchem chowamy go pod zderzak.
Jeszcze kilka lat temu, kiedy chcieliśmy mieć samochód z mnóstwem schowków i wieloma sprytnymi udogodnieniami podczas codziennej eksploatacji, musieliśmy szukać rodzinnego vana lub minivana. Simply Clever od kilku lat staje się niemal synonimem nazwy Skoda, a co ważne – nie jest jedynie sloganem reklamowym, ale zaskakującym zestawem prostych, a jednocześnie uwodząco sprytnych rozwiązań, które mają ułatwiać trudy użytkowania samochodu. Znane z innych modeli czeskiego producenta wnęki z parasolkami w przednich drzwiach oczywiście w Kodiaqu są. Skrobaczka do szyb przy klapce wlewu paliwa – jest. Podświetlenie bagażnika, które może stać się ręczną latarką – oczywiście. Jednak moim ulubionym patentem są wysuwane osłonki rantów drzwi, które „wyskakują” po otwarciu drzwi przednich i tylnych, a ich zadaniem jest ochrona lakieru naszego jak i parkującego obok sąsiada. Biorąc pod uwagę rozmiar samochodu, to rozwiązanie jest jak najbardziej na miejscu, a temperamentni pasażerowie nie muszą obawiać się o zaznaczenie swojej obecności na parkingu na sąsiadujących autach czy słupach parkingowych.
Mocna benzynowa alternatywa dla diesli
Dwulitrowy silnik benzynowy o mocy 180 KM to najlepsza propozycja dla tych, którzy lubią dynamiczniejszą jazdę, a możliwie najniższe spalanie nie jest dla nich priorytetem. Wybierając najmocniejszą jednostkę benzynową dostępną w gamie Kodiaqa, otrzymujemy samochód z siedmiobiegową dwusprzęgłową skrzynią DSG. Ogólne wrażenie podczas jazdy zależy od wybranego trybu jazdy: do dyspozycji mamy fabryczne presety: Eco, Comfort, Normal, Sport oraz Individual z możliwością ustawienia charakterystyki poszczególnych podzespołów (reakcja na wciśnięcie gazu, wspomaganie kierownicy, komfort resorowania i sztywność zawieszenia – przy adaptacyjnym zawieszeniu DCC – oraz praca skrzyni biegów).
Tryb Eco służy do maksymalnie ekonomicznej jazdy, którego używać należy jedynie na trasach pomiędzy miastami, gdzie prędkości oscylują pomiędzy 70-90 km/h, nie ma konieczności częstego przyspieszania czy wyprzedzania. Podczas jazdy na odcinku 70 km przy maksymalnym wykorzystaniu umiejętności EcoDrivingu, Kodiaq z tym silnikiem spalił 6,9 l/100 km. To całkiem niedużo, biorąc pod uwagę gabaryty i masę samochodu oraz napęd 4X4.
W trybach Comfort i Normal samochód jeździ spokojnie, a przy wyprzedzaniu i gwałtownych przyspieszeniach należy wcisnąć pedał gazu bardzo zdecydowanie, w innym przypadku samochód postara się przyspieszać przy maksymalnie niskich obrotach silnika i na możliwie najwyższym biegu – wciśnięcie gazu do deski w każdym wybranym trybie wymusza na silniku pracę do samego końca zakresu obrotów, jak zwykle w automatach.
W trybie Sport osiągi Kodiaqa są więcej niż zadowalające – skrzynia biegów pracuje niezwykle sprawnie, dobrze „czyta” zamiary kierowcy, utrzymując wysokie obroty i skracając przez to czas potrzebny na redukcję biegu. Przyspieszenie od 0-100 km/h - według danych producenta - zajmuje 7,8 sekundy, co w tak dużym SUV-ie jest więcej niż wystarczające. Jeśli ktoś ma ochotę pojeździć dynamiczniej w zakrętach, w trybie Sport nie będzie z tym problemu – zawieszenie wyraźnie usztywnia się, co daje poczucie pewności prowadzenia i niweluje przechyły wysokiego nadwozia.
Napęd 4X4 „dopina” tylną oś w sposób niezauważalny, więc dynamiczne ruszanie ze skrzyżowania nie stanowi problemu nawet na śliskiej nawierzchni a podczas jazdy w lekkim terenie posłusznie przeprowadza samochód przez całkiem wymagające przeszkody, choć nie można tutaj mówić o szczególnych terenowych zdolnościach. Dwulitrowy silnik TSI daje ogromną frajdę z jazdy, a średnie spalanie w cyklu mieszanym z przewagą miasta na poziomie 9,5 l/100 km jest akceptowalne i w pełni uzasadnione. Wybierając stuosiemdziesięciokonną wersję benzynową, warto dopłacić do adaptacyjnego zawieszenia DCC – tryb Comfort zdecydowanie poprawia wygodę podróżowania po wątpliwej jakości nawierzchniach, a tryb Sport pozwala na lepsze wyczucie samochodu w zakrętach.
Nie jest tanio, ale wiesz za co płacisz
Cennik Kodiaqa z silnikiem 2.0 TSI 180 KM w wersji Style otwiera kwota 141 900 zł. Ale to dopiero początek: jeśli chcemy przewozić 6 pasażerów, trzeba dopłacić 4000 zł. DCC to dopłata rzędu minimum 3500 zł. Lista opcji jest naprawdę długa i skonfigurowanie samochodu idealnie uszytego na miarę naszych potrzeb nie stanowi problemu. Trzeba jednak wziąć pod uwagę, że finalna cena niemal kompletnie doposażonej w opcje dodatkowe wersji Style 2.0 TSI może przekroczyć kwotę 180 000 zł, jednak wówczas poziom wyposażenia zawstydzić może niejeden model klasy Premium. Kodiaq z mocną benzyną to propozycja dla wszystkich, dla których posiadanie SUV-a nie może wiązać się brakiem dynamiki i uciążliwym terkotem diesla. Choć zdecydowana większość zamawianych konfiguracji wyposażona jest i będzie w silniki wysokoprężne, to cieszy fakt, że dla amatorów benzyny jest alternatywa. I to naprawdę ciekawa alternatywa.
Skoda Kodiaq 2.0 TSI 180 KM (AT) - przyspieszenie 0-100 km/h
Wyświetlenia: 6 462Dokładny pomiar przyspieszenia Skody Kodiaq z silnikiem 2.0 TSI o mocy 180 KM i automatyczną skrzynia biegów.