Skoda Fabia – ostrożnie przy konfiguracji!
Jak Skoda Fabia zmieniła się po faceliftingu?
Każdy wie, jaka była Fabia przed liftingiem. Oferowała ogrom emocji i niesamowitą stylistykę. Za kierownicą uśmiech nie schodził z twarzy. To samochód, który śnił się po nocach chyba każdemu! Taaaak…. To oczywiście żart. Skoda Fabia jest tego zupełnym przeciwieństwem, a jednak to właśnie Fabia zajmuje szczytowe miejsca w rankingach sprzedaży aut. Jak więc coś zmienić w aucie, ale nic nie popsuć? Zobaczcie, jak z takim zadaniem poradziła sobie Skoda.
Skoda Fabia – teraz tylko z litrowymi silnikami!
Historia Skody Fabii rozpoczęła się w Frankfurcie w 1999 roku. Był to hatchback oparty – podobnie jak dziś – na płycie podłogowej wspólnej z Volkswagenem Polo oraz Seatem Ibizą. Rok później pojawiła się odmiana kombi, a w kolejnym roku świat ujrzał Fabię w nadwoziu sedan. Niedługo później pojawiła się nowość – Fabia RS.
Druga generacja to rok 2007. Skoda Fabia II występowała jako hatchback, kombi oraz sportowa edycja – RS. Pozbyto się więc sedana.
W końcu dochodzimy do 2014 roku i premiery trzeciej generacji Fabii. Tym razem usunięto sportowego RS-a – został tylko hatchback i kombi.
My testujemy już Fabię po faceliftingu, który miał miejsce w 2018 roku. Nie pozbyto się się wtedy żadnych wersji nadwoziowych, ale coś jednak uległo likwidacji – silniki Diesla. Od tej pory wszystkie Fabie pod maską mają silniki benzynowe o pojemności 1 lira.
Nowa Skoda Fabia – gdzie te zmiany?
Fabia po faceliftingu nie zmieniła się znacząco z wyglądu – przemodelowano parę elementów tu i ówdzie, dodano trochę nowoczesnych technologii i oto jest. Wprowadzone zmiany to z całą pewnością ewolucja, a nie rewolucja względem poprzedniego modelu.
Najwięcej zmian możemy doszukać się z przodu auta. Fabia, szczególnie w odważnym kolorze, stała się dużo bardziej zadziorna. Wpływ na to mają głównie nowe lampy, które teraz mogą być w pełni LED-owe. Taka opcja kosztuje 3250 zł, ale warto dopłacić, zwłaszcza jeśli planujemy często jeździć po zmroku. Auto może też automatycznie przełączać światła mijania na drogowe i na odwrót, ale to niestety wymaga zakupu pakietu za 1450 zł. W skład tej ceny wchodzi też czujnik deszczu i zmierzchu oraz automatycznie ściemniające się lusterko wsteczne. Szkoda, że podczas liftingu Skoda nie ukryła lepiej radaru od aktywnego tempomatu – nieco szpeci przód auta. Przecież w magazynie czeskiej marki bez problemu możemy znaleźć grill z ładnie ukrytym radarem, który jest wykorzystywany choćby w Scali, Octavii czy Superbie.
Z boku odświeżona Fabia nie zmieniła się praktycznie wcale.
Podobnie z tyłu – delikatnie jedynie przemodelowano zderzak. W opcji za dodatkowe 650 zł możemy dokupić tylne światła LED – szkoda tylko, że kierunkowskazy, światła przeciwmgłowe i cofania wciąż oparte są na tradycyjnej żarówce.
Skodę muszę docenić za możliwość personalizacji. Osoba kupująca nową Fabię prywatnie, bez problemu może mieć auto wyglądające zupełnie inaczej niż typowa Fabia dla przedstawicieli handlowych. Jeśli chcemy, możemy zmienić kolor dachu, lusterek oraz słupka A. Te elementy nie muszą być w kolorze nadwozia – mogą zostać polakierowane na kolor czarny, szary lub biały. Szeroki wybór czeka nas też przy kołach – Skoda daje nam wybór 8 różnych alufelg. Największe z nich mają aż 18-cali. Nasz egzemplarz ma nieco skromniejsze 16-calowe obręcze, ale są za to czarne, co świetnie komponuje się z soczystym, zielonym kolorem i czarnymi dodatkami. Rozległy wybór koloru nadwozia również imponuje, jak na małe, miejskie auto – czeski producent przygotował paletę barw składającą się z 12 kolorów. Wszystkie te możliwości personalizacji sprawiają, że pomimo jazdy jednym z najpopularniejszych aut na naszych drogach, możemy wyróżniać się z tłumu.
A co nowego we wnętrzu Fabii?
Skoda Fabia trzeciej generacji gościła u nas już nie raz. Nie będziemy się więc powtarzać z informacjami o ilości miejsca we wnętrzu. Skupmy się lepiej na nowościach.
Nasz testowy egzemplarz wyposażony jest w tzw. Pakiet Dynamic za 1600 zł. Co nam daje? Przede wszystkim te świetnie wyglądające fotele ze zintegrowanymi zagłówkami. Dodają wnętrzu „pazura” i bez problemu widziałbym je w sportowej odmianie RS. W tej cenie dostajemy jednak dużo więcej.
Jest przede wszystkim – nowa kierownica. Jest ścięta u dołu i wykończona perforowaną skórą. Oprócz tego dostajemy sportowe nakładki na pedały i czarne wnętrze (łącznie z podsufitką). Drzwi zostaną przeszyte czerwoną nitką, a na desce pojawi się dekor przypominający szczotkowane aluminium. Zmiany są jednak większe i obejmują jeszcze obniżone o 15 mm zawieszenie. Zmian jest całkiem sporo, jak na 1600 zł dopłaty.
Fotele nowej Skody Fabii na krótkich trasach są bardzo wygodne, w szybkich zakrętach też dają radę, ponieważ są wyraźnie wyprofilowane. W dłuższej wyprawie niestety nasz kręgosłup będzie cierpiał, ponieważ nawet za dopłatą nie otrzymamy regulacji podparcia odcinka lędźwiowego – szkoda.
Nowością w poliftingowej Fabii są nowe systemy bezpieczeństwa. Po raz pierwszy możemy zamówić system monitorowania martwego pola oraz funkcję wspomagania wyjazdu z miejsca parkingowego. Taka przyjemność to kolejne 1600 zł.
Nowym dodatkiem jest też podłokietnik przedni z dwoma gniazdami USB dla pasażerów tylnej kanapy – w dobie wszechobecnych urządzeń elektronicznych, każde dodatkowe gniazdo USB jest na wagę złota.
Czy trzy cylindry wystarczą?
W kwestii prowadzenia nowa Skoda Fabia nie zmieniła się znacząco, bo po co poprawiać coś, co dobrze się sprawuje? Czeski maluch jest odrobinę nijaki, ale taki właśnie ma być – uniwersalny. Nikt nie oczekuje od niego sportowych doznań i adrenaliny. To nie jest samochód do sprawiania przyjemności, tylko narzędzie do sprawnego przemieszczania się z punktu A do B. I w tej roli sprawdza się znakomicie. Małe nadwozie nie reaguje na podmuchy wiatru i nawet przy wyższych prędkościach czuje się pewnie. Mając na uwadze cenę Skody Fabii, jestem pozytywnie zaskoczony jej wyciszeniem.
Jedyna moja uwaga kieruje się do manualnej 6-biegowej skrzyni biegów. Według mnie lewarek chodzi zbyt lekko. Można nim operować dosłownie małym palcem. Brakuje mi też charakterystycznego „kliku”, potwierdzającego poprawne załączenie biegu. Jest to też skrzynia, która nie wybacza błędów – trzeba z nią dłużej pojeździć i przyzwyczaić się do jej pracy, bo inaczej przy każdej zmianie biegów odczujemy szarpnięcie.
Złego słowa za to nie powiem o silniku. Do testu w redakcji otrzymaliśmy najmocniejszy dostępny motor – 3-cylindrowe 1.0 TSI o mocy 110 KM oraz momencie obrotowym na poziomie 200 Nm. Lekkie nadwozie (trochę powyżej tony) sprawia, że Fabia może zdziwić na światłach niejednego kierowcę. Sprint do setki trwa 9,5 sekundy, a prędkość maksymalna to 196 km/h. Auto ochoczo rwie do przodu powyżej 1700 obr./min. Jednostka ta lubi też wysokie obroty. Wydaje wtedy z siebie charakterystyczne dla 3-cylindrowych silników brzmienie. Mnie się ono bardzo podoba, ale to kwestia indywidualna.
Spalanie przy spokojnej jeździe pozytywnie zadziwia. Przy 90 km/h zużycie wynosiło poniżej 4 litrów… Przy 140 km/h – niecałe 8 litrów. W mieście – około 6,5 litra na „setkę”.
Uważaj z szaleństwem w cenniku!
Cennik Skody Fabii otwiera wersja Active z wolnossącym silnikiem 1.0 MPI o mocy 60 KM. W podstawie, oprócz klimatyzacji, nie dostajemy praktycznie nic. Cena takiej wersji to 44 800 zł. Nasz testowy egzemplarz z bardzo bogatym wyposażeniem kosztuje 81 550 zł. Nic nie stanowi jednak problemu, aby dorzucić jeszcze parę dodatków i przebić kwotę 90 tys. zł.
Konkurencja w tym segmencie ma się bardzo dobrze. Najtańsza jest Dacia Sandero (od 30 900 zł). W podobnej kwocie co Fabia dostaniemy Hyundaia i20 z ceną od 44 200 zł. Jedną z droższych propozycji będzie natomiast Volkswagen Polo, za którego Niemcy żądają minimum 61 290 zł.
Skoda Fabia to samochód, który nie angażuje za bardzo kierowcy. Do tego przy rozsądnej jeździe mało pali. Przy obecnej nagonce na diesle nie dziwi więc decyzja o wycofaniu jednostek wysokoprężnych. Najnowsze raporty sprzedaży potwierdzają, że czeski maluch ciągle plasuje się na drugim miejscu. Oznacza to, że Skoda doskonale wie, co robi, a klienci zaakceptowali zmiany – nowych Fabii będzie tylko przybywać na ulicach.