Skoda Citigo: żyj aktywnie
Doskonale znacie Skodę Citigo, która przechodzi w naszej redakcji test długodystansowy. Oprócz standardowych prób, jakim poddajemy auta testowe zaplanowaliśmy dla niej serię wyzwań, które pomogą nam sprawdzić użyteczność małej Skody. Tym razem zabraliśmy ją do parku... ale po kolei.
Promienie nieco wyblakłego już słońca wpadające przez żaluzje kuszą, aby aktywnie spędzić być może ostatnie w tym tygodniu słoneczne popołudnie. Ale kuszą nie tylko nas. Tysiące, a może dziesiątki tysięcy ludzi pracujących i uczących się w stolicy wpadło na ten sam pomysł co my. Już w windzie słyszę, że jeden z kolegów pracujących piętro wyżej, wybiera się do parku na rower, a inny postanowił przypomnieć sobie jak się kopie piłkę.
Nerwowo zaczynamy przebierać nogami i odliczamy kolejne piętra do podziemnego parkingu. Sygnał zatrzymującej się windy na poziomie -1 interpretujemy jak strzał startera i zaczynamy wyścig.
Zastawiony autami parking (zwłaszcza w pobliżu wejścia do windy) nie stanowi dla mnie przeszkody. Rano zajęłam najciaśniejsze miejsce pomiędzy limuzyną prezesa, a filarem. Koledzy z windy ciągle maszerują wzdłuż parkingowych alejek poszukując swoich rodzinnych kombi i pickupa, który od nowości na pace wiózł jedynie rower.
Otwieram „akcesoryjne” w przypadku Citigo tylne drzwi i wrzucam na kanapę służbowego laptopa z nadzieją, do nie będę musiał na niego patrzeć do jutrzejszego poranka. Później z łatwością zajmuję miejsce za kierownicą, zmieniam eleganckie buty na takie, które będą wygodniejsze do jazdy i już kilka sekund później kieruję się do wyjazdu.
Koledzy dopiero dotarli do swoich aut i brudząc spodnie oraz marynarkę wciskają się do wnętrza samochodów przez szparę, ponieważ szerokie auta i duże skrzydła drzwi nie pozwalają na wygodne zajęcie miejsca za kierownicą. Jeszcze tylko wyjazd z miejsca parkingowego na trzy razy i są w pozycji, w której ja byłam 10 minut temu.
Wyprzedzam kolejne leniwie toczące się auta. Zmiana pasów ruchu nie stanowi najmniejszego problemu. Doceniam żwawy silnik, doskonałą widoczność i precyzyjny układ kierowniczy. Inni kierowcy również mnie widzą, ponieważ na tle ulicznej szarzyzny zielone Citigo widać niemal z kosmosu.
Moi rywale zostali daleko za mną, ponieważ duże rodzinne kombi w mieście jest nieporęczne, a rowerzysta od pickupa musiał jeszcze zatankować. Moje Citigo rzadko odwiedza stacje benzynowe, ponieważ średnio zużywa około 5 litrów benzyny w mieście.
Pozostało jeszcze tylko kilkaset metrów do parku, który jest celem dzisiejszej wyprawy. Na ulicach robi się bardzo ciasno. Jednak nie dla mnie. Nie obawiam się o to, że rowerzyści czy motocykliści poobijają moją zieloną skorupkę, ponieważ spokojnie mieścimy się na jednym pasie ruchu. Mijam kolejne skrzyżowania i już dostrzegam rowerzystów i matki prowadzące wózki z dziećmi. Wszyscy tłumnie kierują się do parku zażyć nieco relaksu.
Zastawione przez auta chodniki powodują niepokój u kierowców szukających wolnych miejsc parkingowych. Ja jednak jestem spokojna, dostrzegam niewielką ilość przestrzeni pomiędzy barierkami zabezpieczającymi dzieci bawiące się w parku, a motocyklem, obok którego stał jeden lub dwa inne jednoślady.
Dwa manewry kierownicą i jestem. Teraz porzucam resztki myśli związanych z pracą i obchodzę moje małe zielone autko w celu dostania się do bagażnika. Podnoszę lekką pokrywę, a w głębokim kuferku znajduję sportową torbę. Wydobywam z niej parę rolek, które służą mi wiernie od początku sezonu. Szybki pit stop polegający na wymianie butów na rolki i mogę jechać. Przejeżdżając przez przejście dla pieszych, rozpoznaję zdenerwowanego kierowcę, który bezskutecznie próbuje zaparkować gdzieś swoje kombi. Kolega od pickupa zapewne utknął gdzieś w korku i obecnie przeklina moment, w którym zapłacił grubo ponad 100 tysięcy złotych za auto i kilka tysięcy złotych za rower, którego dziś nie użyje.
Ja natomiast delektuję się jazdą na rolkach, mijając co kilkanaście minut moje zielone maleństwo, dzięki któremu spędzę aktywnie prawdopodobnie ostatnie pogodne popołudnie w tym tygodniu.