Skoda Citigo – dzielny maluch
Przenieśmy się na chwilę do Stanów Zjednoczonych, a dokładnie na zatłoczone ulice Nowego Jorku. Pierwsze, co rzuca nam się w oczy, to wszechobecne żółte taksówki. Czy to przypadek, że są właśnie w tym kolorze? Żółty kolor przyciąga uwagę i symbolizuje radość, ciepło, dzięki czemu podróż z punktu A do punktu B tym środkiem transportu jest bezstresowa i mało angażująca. Czy zatem żółta Skoda Citigo może być europejskim odpowiednikiem słynnej taksówki zza oceanu?
WOW – to nie tu….
Citigo występuje w dwóch wersjach: jako trzy- lub pięciodrzwiowy hatchback. Nasza testówka jest coraz rzadziej spotykaną odmianą trzydrzwiową, która wygląda bardziej sportowo, ale jest mniej praktyczna. Z zewnątrz małe Citigo nie wyróżnia się niczym specjalnym. Jedyną charakterystyczną cechą jest bryła nadwozia, która przypomina wózek sklepowy. Nie ma się co dziwić – w końcu to auto zostało stworzone głównie do transportu codziennych zakupów. Nie znajdziemy tu wielu przetłoczeń czy ostrych linii, ale nie tego oczekują klienci Skody. To auto ma być tanie i wtapiać się w miejską dżunglę.
Linia nadwozia jest bardzo prosta. Z przodu możemy dostrzec zderzak z typowymi liniami oraz grill o charakterystycznym dla tej marki kształcie. W 2017 roku model przeszedł facelifting, który wprowadził nowe przednie lampy – posiadają teraz ledowe światła dzienne.
Z boku w oczy rzucają się bardzo długie drzwi. Ma to swoje uzasadnienie, ponieważ dzięki dużemu otworowi łatwiej nam się dostać na tylny rząd siedzeń. Niestety, to rozwiązanie ma też wadę. Zajmując miejsce z przodu, musimy się trochę nagimnastykować, aby sięgnąć po pas.
Z tyłu auta – nic specjalnego. Proste lampy oraz masywny zderzak. Auto z salonu wyjeżdża na 14”, 15” lub 16” kołach. Paleta lakierów składa się z siedmiu kolorów. Ciekawym dodatkiem jest pakiet Color, który daje nam możliwość zmiany standardowego koloru dachu i lusterek na czarny lub biały. Przy konfiguracji warto zastanowić się nad wersją Monte Carlo, która znacząco odmienia wygląd czeskiego malucha. Czarne elementy, takie jak grill, lusterka, przedni i tylny dyfuzor czy spojler to charakterystyczne cechy tej wersji. We wnętrzu Skoda przygotowała również specjalną tapicerkę.
Puste wnętrze
Środek standardowej wersji, podobnie jak wygląd nadwozia, niczym nie szokuje. Znajdziemy tu dobrze znane z innych modeli elementy. Na pochwałę zasługuje skórzana, wielofunkcyjna kierownica, która bardzo dobrze leży w dłoni. Kolumna kierownicza reguluje się tylko w jednej płaszczyźnie, ale nie stanowi to najmniejszego problemu ze znalezieniem prawidłowego ustawienia. Fotele z zintegrowanymi zagłówkami to również pozytywna strona tego auta. Są wygodne i w opcji mogą być podgrzewane. W aucie miejskim podróżujemy głównie na krótkich odcinkach, więc brak regulacji odcinka lędźwiowego nie dziwi.
Górna część deski rozdzielczej wykonana jest z twardych plastików, które na szczęście podczas jazdy nie hałasują. Przez środek biegnie dekoracyjny panel, na którym mienią się drobinki brokatu. Wygląda to bardzo dobrze, choć z czasem będzie się rysować. Niżej znajdziemy kolejne twarde tworzywo – tym razem beżowe, wprowadzające różnorodność we wnętrzu. Efekt wizualny psują natomiast drzwi, na których widzimy blachę w kolorze nadwozia. Jest to zapewne efekt cięcia kosztów, z którym jednak koreańska czy francuska konkurencja poradziła sobie lepiej.
Warto zwrócić uwagę na boczne wloty powietrza. W środku zatopiony jest „plaster miodu” – szczegół, a cieszy oko.
Najnowsze modele Skody kojarzą nam się przede wszystkim z praktycznością i schowkami. I tak jest również tym razem. Do dyspozycji mamy kieszenie w drzwiach, schowek przed pasażerem, półkę w środkowej części, dwa uchwyty na kubki (jeden z przodu, drugi z tyłu) oraz kieszonki po bocznych stronach fotela. Jak na auto miejskie w 100% wystarczy. Problemem jest jedynie usytuowanie gniazda USB. Na początku ciężko je znaleźć.
Miejsca z przodu jest wystarczająco dużo dla osoby mającej 185 cm wzrostu, a nawet − co dość zaskakujące − jest go jeszcze trochę w zapasie. Widoczność w każdą stronę jest zadowalająca. Po pociągnięciu odpowiedniej dźwigni przedni fotel składa się i odjeżdża do przodu, ułatwiając wejście na tylne fotele. Niestety, po powrocie nie pamięta poprzednich ustawień, więc wszystko nam się rozreguluje.
A jak jest z tyłu? Gdy osoba o wzroście 185 cm usiądzie za tego samego wzrostu kierowcą, na totalny brak miejsca nie może narzekać, choć jest go „na styk”. Auto zarejestrowane jest jednak na cztery osoby, więc duży tunel centralny nie będzie nikomu przeszkadzał. Z tyłu brakuje natomiast nawiewów czy kieszeni za fotelami.
Bagażnik Citigo oferuje 251 litrów, co jest dobrym wynikiem w tej klasie. Bez problemu zmieści tygodniowe zakupy dla dwóch osób. Po bokach znajdziemy dwa haczyki i źródło światła. Za dopłatą możemy otrzymać podwójną podłogę. Cieszy obecność składanych tylnych foteli, co nie jest standardem w tej klasie.
Coś dla młodych
Na pokładzie Citigo znajdziemy parę bardzo ciekawych elementów. W mieście, gdzie nie trudno się "zagapić", bardzo przyda się funkcja awaryjnego hamowania. Opiera się ona na czujniku zbliżeniowym i pomaga nam uniknąć najechania na poprzedzający pojazd.
Innym interesującym dodatkiem jest system multimedialny. Coraz więcej osób rezygnuje z zakupu wbudowanej nawigacji z racji ceny, ale w dzisiejszych czasach każdy z nas ma przecież smartfona. Skoda oferuje uchwyt na telefon, przy pomocy którego bezpiecznie zamontujemy nasze urządzenie. Po zainstalowaniu aplikacji Move&Fun (dostępna na platformę iOS i Android) i podpięciu telefonu do portu USB zyskujemy dodatkowe funkcje. Wcześniej radioodtwarzacz Swing oferował tylko możliwość słuchania radia, muzyki z różnych nośników czy Bluetooth. Teraz nasz smartfon jest dodatkowym ekranem i rozbudowuje cały system. Najważniejszą zmianą jest pojawienie się nawigacji, która uwzględnia sytuację na drodze. Mapę ściągamy do naszego urządzenia i już możemy szukać najszybszej trasy do sklepu czy przedszkola. Kolejną nowością jest Green Score, który przyznaje nam punkty za styl jazdy. Im bardziej ekologicznie jeździmy, tym więcej punktów uzyskamy. Na ekranie naszego smartfona możemy też przeglądać dane z komputera pokładowego, czy sterować mediami.
Stary, dobry znajomy
Skoda przyzwyczaiła nas do szerokiej gamy silników, które mogą się znaleźć pod maską, ale niestety nie tym razem. W Citigo znajdziemy tylko jeden silnik – wolnossącą, trzycylindrową jednostkę 1.0 MPI. W zależności od wariantu, jaki wybierzemy, produkuje 60 lub 75 KM oraz 95 Nm. Do wyboru 5-biegowa manualna przekładnia lub w mocniejszym wariancie zautomatyzowana skrzynia ASG. Szkoda, że Skodzie nie udało się „pożyczyć” od bliźniaczego Up!’a mocniejszego wariantu 1.0 TSI. No nic. Musimy zadowolić się tym, co mamy. Do jazdy po mieście wystarczy, ale odbywania dłuższych tras nie polecamy.
Przy delikatnej jeździe silnik zachowuje klasę i nie ujawnia swojej trzycylindrowej natury. Na wolnych obrotach, niestety, czuć brak dodatkowego cylindra. W całym wnętrzu odczuwalne są wibracje. Gdy jednak dodamy trochę więcej gazu, usłyszymy charakterystyczne terkotanie. Jedni ten dźwięk uwielbiają, a inni mają wrażenie, że zaraz cały silnik się rozleci... Summa summarum − do miasta nic więcej nam nie potrzeba.
Układ kierowniczy z pewnością spodoba się szczególnie kobietom, ponieważ wspomaganie jest bardzo mocne. Do manewrowania między miejscami parkingowymi jak znalazł. Przyczepić możemy się jedynie do jego przełożenia. Miedzy skrajnymi położeniami musimy się trochę „nakręcić”…
Gorzej sprawa ma się z zawieszeniem. Nie jest za specjalnie komfortowe, a w zakrętach czuć, że z tyłu mamy belkę skrętną. W szybszych łukach lub na poprzecznych nierównościach auto nie prowadzi się pewnie, ale znowu musimy spojrzeć na nie przez pryzmat ceny i jego przeznaczenia. Jadąc rano po bułki, nie zastanawiamy się, jak wspaniale nasze auto jeździ, tylko myślimy nad planami na najbliższe godziny.
Citigo zaskakuje wyciszeniem. Nawet przy większych prędkościach nie słychać wiatru. Słychać za to co innego. Nadkola oraz silnik nie są już tak dobrze wyciszone.
Auto bez problemu przyspiesza, hamuje, skręca, a przy łagodnym traktowaniu nawet mało pali. Przy spokojnej jeździe w mieście spalanie wynosi około 5 litrów na 100 km. W godzinach szczytu spalanie rośnie do wartości 7l/100km. Miejscem przeznaczania tego auta jest miasto, gdzie co chwila stoimy na światłach – dziwi więc brak systemu Stop&Start, który jest stworzony do pracy w tych warunkach.
Ile to kosztuje?
Małe niedoróbki niewielkiej Czeszki usprawiedliwia jej cena. Podstawowa wersja Ambition startuje od 36 900 zł. W tej cenie dostaniemy manualną klimatyzację i elektryczne przednie szyby. Jeśli chcemy posiadać lepiej wyposażoną wersję Style, musimy przygotować się na wydatek 41 550 zł. Mocniejszy silnik? Nie ma sprawy, jeśli przygotujemy dodatkowe 1500 zł. Dopłata do kolejnej pary drzwi to również 1500 zł. Możemy „zaszaleć” i w konfiguratorze zaznaczyć panoramiczny dach za 3 100 zł albo automatyczną klimatyzację za 1 200 zł. Czy to dużo? Bliźniaczy Volkswagen Up! czy Seat Mii są droższe (ceny VW zaczynają się od 37 590 zł, a Seata od 44 300 zł). Konkurencja w postaci Toyoty Aygo czy Kii Picanto jest też droższa − za podstawową wersję "japończyka" zapłacimy 39 800 zł, natomiast na zakup Kii musimy przeznaczyć kwotę od 39 990 zł. Z kolei Fiat Panda jest trochę tańszy − auto w najniższej wersji wyposażenia i z silnikiem 1.2 69 KM będziemy mieć już za 34 600 zł.
Dla kogo jest ten samochód? Bryła już nam podpowiada jego przeznaczenie. Choć pod względem mechanicznym Citigo niczym nie szokuje, to nie oczekujmy od niego nic więcej. Nie wymaga specjalnej uwagi od kierowcy. Po prostu zawiezie nas tam, gdzie chcemy – zupełnie tak jak żółta taksówka. Jeśli szukamy emocji, wrażeń z jazdy i sportowego temperamentu, to niestety nie ten adres. Citigo doskonale sprawdzi się natomiast jako pierwsze auto dla „świeżego” kierowcy lub mało wymagającej osoby, która tanim kosztem chce cieszyć się bezawaryjną jazdą.