Seat Tarraco. Ma najwięcej do powiedzenia
Seat nie pozostaje dłużny Skodzie i Volkswagenowi – pokazuje dużego SUV-a. Jak jednak miałby się wyróżnić na tle bliźniaczych modeli? Seat już od dawna ma na to dobry sposób.
Tak to się jakoś przyjęło w naturze, że najsilniejszy i największy ma najwięcej do powiedzenia. Prawo dżungli. Podobnie bywa w motoryzacji – to najdroższe samochody wyznaczają trendy, którymi parę lat później podążają niższe segmenty.
Jednak to samo się dzieje też w obrębie jednej marki. Samochód flagowy – zazwyczaj największy i najdroższy – pokazuje nam, gdzie będzie marka w następnych latach i jakie rozwiązania będziemy mogli już niedługo zobaczyć w pozostałych modelach.
I taka jest też rola zupełnie nowego modelu Seata – Tarraco.
Nowa stylistyka w marce Seat
Tarraco wprowadza do Seata zupełnie nową stylistykę. Widocznie wynika ona z pozostałych modeli, jak Ateca czy Leon, ale tutaj światła są nieco węższe i delikatnie zaokrąglone, co daje naprawdę ciekawy efekt. Z jedną małą uwagą – w samochodzie tak dużym, jak Tarraco, te lampy wydają się trochę za małe. Ale też dzięki nim, samochód wygląda bardziej masywnie, więc co kto lubi.
Z tyłu od razu rzuca się w oczy świetlny pas – w całej grupie Volkswagena panuje ostatnio moda na te pasy, bo coraz więcej nowych modeli ma to samo.
Seat Tarraco został oparty o platformę MQB-A, czyli tę samą, co Skoda Kodiaq i Volkswagen Tiguan Allspace. Rozstaw osi Seata jest identyczny, jak w Skodzie, czyli wynosi 2790 mm, ale Seat jest za to dłuższy o prawie 4 cm. W tym samochodzie musimy szukać sporych miejsc parkingowych, bo Tarraco mierzy aż 4 m 73 cm.
Jako ten największy i najnowszy Seat, Tarraco zapowiada, jak będą wyglądały nowe Seaty w najbliższych latach – a przecież już niedługo poznamy nowego Leona. Widzieliśmy też Cuprę Formentor, w której również znajdziemy parę wspólnych mianowników z Tarraco. Myślę, że jeśli podobną stylistykę zobaczymy w Leonie, to szykuje nam się – ponownie – bardzo ładny kompakt.
Wróćmy jednak do bohatera tego tekstu.
Seat Tarraco oferuje dużo miejsca
Samochody, którymi jeździmy na co dzień, muszą zdać jeden egzamin – pomieścić wszystkie rzeczy, które zwykle ze sobą wozimy. I nie są to żadne torby, ani rowery, a właśnie drobiazgi.
Gdzie odłożyć klucze? Telefon? Kawę? Co z drobnymi? Bilety parkingowe? Karty lojalnościowe? Płyty, kable, przekąski, papierki po przekąskach, gumy do żucia i tym podobne? Nawet nie musimy być wybitnie kreatywni – mamy schowek w podłokietniku, tackę z uchwytami na kubki, półkę przed dźwignią zmiany biegów, standardowy „schowek na rękawiczki” i bardzo duże kieszenie w drzwiach.
A więc test życia codziennego w Seacie Tarraco zdany.
Test przestrzeni Tarraco też zaliczy bez zająknięcia. Zarówno z przodu, jak i z tyłu miejsca jest tu więcej, niż potrzeba. Jest też opcjonalny trzeci rząd, a więc możemy tu też przewozić 7 osób, ale w trzecim rzędzie lepiej – jeśli już chcemy go wykorzystać – wozić dzieci niż dorosłych.
Tarraco, jako okręt flagowy Seata, dysponuje całym najnowszym – dla Seata – wyposażeniem. Jest więc 8-calowy ekran systemu Navi System Plus z rozpoznawaniem gestów – ale nie działa to tak, jak w BMW. Tutaj machamy jedynie ręką niedaleko ekranu, by przesunąć menu, czy zrobić coś innego, zależnie od kontekstu, który sygnalizuje ikonka „łapki”. Ekran został osadzony jako tzw. „tablet” – to rozwiązanie ma zarówno zwolenników, jak i przeciwników, więc ocenę pozostawiam Wam.
Standardowo jest też tu montowany wirtualny kokpit z ponad 10-calowym ekranem. To było już w Atece, ale całkowita rezygnacja z analogowych zegarów chyba tylko potwierdza, w którą stronę Seat chce iść – tę cyfrową.
Oczywiście Seat Tarraco jest też wyposażony – lub może być – we wszystkie nowoczesne systemy bezpieczeństwa. Ma pełne oświetlenie LED, asystenta jazdy w korku, system ochrony pasażerów podczas dachowania i wiele innych.
Ciekawie wygląda też cennik, bo Tarraco występuje tylko w dwóch wersjach – Style i XCellence, przy czym ta druga jest droższa o około 18 tysięcy złotych. XCellence jest bardzo dobrze wyposażony i znaczną część opcji ma albo w standardzie, albo są tańsze niż w Style. Więcej zapłacimy tylko za takie dodatki, jak panoramiczne okno dachowe za 4698 zł, 20-calowe felgi za 3182 zł czy Navi System Plus za 3013 zł – ale już asystent jazdy w korku kosztuje zaledwie 866 zł i na pewno warto wydać na niego pieniądze.
Wychodzi jednak na to, że Tarraco oferuje całkiem sporo i sam jest całkiem spory, a nie musi kosztować więcej niż 150-160 tysięcy złotych, przy rozsądnym operowaniu konfiguratorem.
Sam projekt deski rozdzielczej Seata Tarraco podkreśla rozmiar samochodu. Dużo tu poziomych linii, które mają optycznie powiększać wnętrze, ale i bez tego widać, że miejsca jest tu pod dostatkiem.
I – oczywiście – tego miejsca jest też bardzo dużo w bagażniku. W końcu mieści 615 litrów – ale trzeba wspomnieć, że chociaż jest większy od Kodiaqa, Tarraco stracił gdzieś 35 litrów pojemności.
Masywny i bezpieczny – taki jest Seat Tarraco
Seat Tarraco to duży samochód – i to czuć. Nie jest w mieście tak zwrotny, jak byłby kompakt, ale nie musimy nim też wykonywać przeciwskrętu, jak w ciężarówkach. Chociaż niektórzy skręcają w ten sposób nawet Ibizą. Co zrobić.
Wbrew pozorom, jak na swój rozmiar, Tarraco nie jest zbyt ciężki – waży około 1700 kg. Dzięki temu nieźle hamuje i nie sprawia problemów w zakrętach. Przy ponad 19 cm prześwitu musimy chwilę poczekać na przeniesienie masy, ale czuć, że także i w tym modelu Seat próbował go uczynić nieco bardziej dynamicznym. Bardziej, niż na przykład Skoda Kodiaq.
Jazda Seatem Tarraco jest więc przyjemna, a fotele zapewniają przyzwoitą ilość podparcia bocznego. Każdy ruch jest przewidywalny, cały czas panujemy nad sytuacją – to nie wyzwala zbyt wielu emocji, ale od tego przecież jest ten samochód. Po setkach kilometrów wysiadamy wypoczęci – i o to chodzi.
Do wyboru mamy cztery silniki – dwa benzynowe i dwa wysokoprężne. Nad 150-konnym 1.5 TSI można by się jeszcze dłużej zastanawiać, ale zarówno 2-litrowa benzyna o mocy 190 KM, jak i diesle o mocy 150 lub 190 KM wystarczą tu w zupełności.
Testowaliśmy wersję z 2-litrowym silnikiem benzynowym i 7-biegowym DSG. Maksymalny moment obrotowy Seat Tarraco osiąga w zakresie od 1500 do 4100 obr./min., a wynosi on 320 Nm. Nie myślcie, że taka moc daje tu dużą nadwyżkę, ale pozwala już sprawnie wyprzedzać – pierwsze 100 km/h pojawia się na liczniku po równych 8 sekundach, a prędkość maksymalna wynosi 211 km/h.
Jest w miarę szybko, ale bez fajerwerków. Średnie zużycie paliwa ma wynosić 9,4 l/100 km – dodajcie do tego przynajmniej litr i macie pełny obraz zapotrzebowania Tarraco na paliwo.
Zastrzeżenia? Co możemy zarzucić Seatowi Tarraco? Pusty układ kierowniczy i izolacja od większości informacji płynących z drogi.
Seat Tarraco wyposażony jest w napęd 4Drive, czyli stały napęd na cztery koła ze zmienną dystrybucją momentu pomiędzy osie. W skrócie – Haldex piątej generacji. Dlaczego stały? Bo na tylne koła zawsze trafia przynajmniej 5% momentu obrotowego. Ustawienia napędu i kontroli trakcji możemy wybierać za pomocą pokrętła wyboru trybu jazdy, przygotowując się w ten sposób na piasek czy śnieg. I w lekkim terenie to w zupełności wystarcza. Nikt, kto myśli o rajdach przełajowych, nie będzie kupował tego samochodu.
Dlaczego Tarraco zamiast Kodiaqa i Tiguana Allspace?
No właśnie. Mamy niemiecko-hiszpańsko-czeskie trojaczki, z których każdy oferuje równie dużo przestrzeni, może przewozić nawet siedem osób i ma wszystkie nowoczesne systemy bezpieczeństwa.
Najtańszy jest Kodiaq, którego możemy mieć już za 109 tys. zł. Tiguan Allspace kosztuje co najmniej 121 390 zł. Seat Tarraco jest o… 410 zł droższy. Mówimy jednak o wersjach bazowych – a wersja bazowa Seata jest najlepiej wyposażona.
Sugerowałbym więc raczej wybierać na podstawie tego, który samochód pasuje Wam najbardziej z wyglądu. Możecie też wziąć pod uwagę to, że Seat Tarraco jest odrobinę bardziej dynamiczny, jeśli mówimy o prowadzeniu.
Jak dla mnie, Seat wygląda w tej trójce najciekawiej. A w przyszłym roku pojawi się też wersja hybrydowa!
Redaktor