Seat Ibiza FR – czy dziś oferuje tyle sportu co dawniej?
Czy w najnowszej Ibizie FR, z najmocniejszym dostępnym silnikiem 1.5 TSI 150 KM, znajdziemy ducha poprzedniego FR?
Jeszcze nie tak dawno temu Seat w zakresie jednego modelu produkował aż trzy wersje. Pierwsza to zwykła, standardowa, z różnymi silnikami, która była głównym motorem napędowym danego modelu. Druga to FR – zadziorna, z mocnymi silnikami, ostatni przystanek przed bezkompromisową Cuprą. FR miała dawać frajdę z jazdy, ale mimo wszystko musiały to być auta nadające się na co dzień. I na końcu wisienka, której nikomu nie trzeba przedstawiać – Cupra. Dziś czasy się zmieniły i Cupra to już osobna marka, a FR to jedna z wielu wersji wyposażenia – nacechowana na lekki sport, ale dostępna z silnikami o różnych mocach. Czy w najnowszej Ibizie FR, z najmocniejszym dostępnym silnikiem, znajdziemy ducha poprzedniego FR?
Seat Ibiza FR – jak dorosnę, będę Leonem!
Każda marka wchodząca w skład koncernu VAG ma swoje indywidualne cechy. Audi ma być luksusowe, Volkswagen uniwersalny, Skoda praktyczna, a Seat lekko sportowy. Nie dziwi więc fakt, że nawet zwykła Ibiza wygląda tak, jakby pod maską kryła pokaźną liczbę koni mechanicznych. Ibiza wygląda jak mały Leon. Czy to źle? Według mnie to bardzo dobrze. Ostre, dynamiczne linie, lusterka boczne wychodzące z drzwi, a nie z okolic słupka A, spójne, proporcjonalne nadwozie – to wszystko sprawia, że nowa Ibiza może się podobać. Szczególnie młodym osobom, bo to przecież do nich kierowane są małe, zwinne, miejskie auta.
Po czym rozpoznać z zewnątrz wersję FR? Czym różni się od podstawowej Style? Na pierwszy rzut oka widać większe alufelgi, ale tak naprawdę zmian jest całkiem sporo.
Zacznijmy od przodu auta. Zazwyczaj to tutaj kryją się największe różnice między poszczególnymi wersjami, ale Seat postanowił inaczej i praktycznie jedyną różnicą jest grill. W odmianie FR Seat Ibiza ma chromowaną obwódkę i logo wersji. Minimalne różnice są też w oświetleniu – w bazowej wersji nie mamy ledowych świateł do jazdy dziennej.
Z boku auta dzieje się już dużo więcej. Najbardziej rzucającą się zmianą są felgi – tu w standardzie są 17-calowe alufelgi (nasz egzemplarz ma opcjonalne 18-ki). Zwykła Ibiza wyjeżdża z salonu na 15-calowych felgach stalowych. Idąc dalej, zauważymy lusterka lakierowane na kolor czarny. Ci najbardziej spostrzegawczy dostrzegą jeszcze jeden detal – słupek B. W zwykłej Ibizie jest on wykończony czarnym, matowym plastikiem, z kolei w FR – również jest czarny, ale błyszczący.
I przechodzimy do tyłu Seata Ibizy FR, gdzie chyba jest najwięcej widocznych różnić. Projektantów odrobinę poniosła fantazja i zaprojektowali w Ibizie FR dwa pokaźne wydechy – oczywiście fałszywe. Wyglądają bardzo zadziornie – szczególnie kiedy pod maską grasuje „stado” 95 koni mechanicznych… Nie zabrakło też oznaczenia FR oraz LED-owych tylnych lamp. W wersji Style trzeba za nie dopłacić.
Ciekawym, choć bardzo drogim dodatkiem w Seacie Ibiza FR, jest pakiet „Carbon Edition”. Za 7760 zł tylni spojler oraz lusterka zostaną wykonane z włókna węglowego.
Seat Ibiza FR – gdzie ten sport ?!
Przechodzimy do wnętrza Seata Ibiza FR. Do środka zapraszają nas, jak to napisał Seat: „sportowe fotele z czerwonym przeszyciem”. Całkiem nieźle trzymają na boki, ale w porównaniu np. z fotelami Forda Fiesty ST nie mają nawet startu. Na plus na pewno trzeba zaznaczyć długość siedziska, która jest wystarczająca dla osoby o wzroście 185 cm. Na wysokość, ani na szerokość również nie musiałem narzekać. Wygodną i bezpieczną pozycję za kierownicą znalazłem od razu.
A gdzie ten sport? Czerwoną nitką obszyto kierownicę, mieszek skrzyni biegów i dźwignię hamulca ręcznego, a na kierownicy widnieje logo FR. I to wszystko… Sami przyznacie, że to trochę za mało. Szkoda, że nie ma chociażby foteli ze zintegrowanymi zagłówkami albo zmienionych zegarów. W nocy jest trochę lepiej, bo dochodzi jeszcze czerwone podświetlenie drzwi. Jeśli oczekujemy więcej, to jest pewien ratunek – kosztowny, ale jednak. Za 1676 zł możemy dokupić pakiet Red, dzięki któremu dostaniemy czerwone pasy bezpieczeństwa oraz czerwone zaciski hamulcowe. A może marzą Wam się fotele wykończone alkantarą? Za 2045 zł można je dokupić. Mimo wszystko brakuje mi jeszcze grubszego wieńca kierownicy czy sportowych nakładek na pedały.
Całe wnętrze Ibizy FR sprawia jednak wrażenie dość taniego i plastikowego. Szczególnie nie podoba mi się olbrzymi panel dekoracyjny wykończony czarnym lakierem fortepianowym – nie nadążałem z wycieraniem kurzu, bo przyciąga go jak magnes. Szczęśliwie Seat naprawił swój błąd i aktualnie ten panel w wersji FR wykończony jest skórą z czerwonym przeszyciem. Dobra zmiana!
A jak z miejscem na tylnej kanapie? Jak to w aucie miejskim – bez szału. Na szczęście te miejsca będą zazwyczaj zajmowane przez dzieci albo zwierzęta, bo chyba nikt nie kupuje auta segmentu B, aby wozić cztery, albo – co gorsza – pięć dorosłych osób.
Bagażnik Seata Ibiza FR mieści 355 litrów, co jest jednym z lepszych wyników w tej klasie. Większe zakupy powinny się zmieścić.
Ibiza może być też bardzo bogato wyposażona. Bezkluczykowy dostęp, ładowarka indukcyjna, aktywny tempomat, w pełni LED-owe światła czy system nawigacji z dużym, 8-calowym wyświetlaczem i nagłośnieniem Beats to rzeczy, które bardzo ułatwiają i uprzyjemniają codziennie użytkowanie. Może mam duże wymagania, ale brakuje mi jedynie podgrzewanej kierownicy – w końcu konkurencja w postaci np. Fiesty taką ma. Dlaczego Seat miałby być gorszy?
A miało być tak pięknie…
Mając w pamięci to, co kiedyś oznaczało FR, ale wiedząc co dziś ono oznacza, nie wiedziałem za bardzo przed testem Seata Ibiza FR, czego się spodziewać. Na dodatek pod maską mieliśmy mieć najmocniejszy z dostępnych silników, więc tym bardziej miałem mętlik w głowie.
W końcu nadszedł dzień odbioru, podpisuję wszystkie dokumenty, wsiadam do auta, odpalam silnik i co? I nic – cisza. Zero sportowego brzmienia. Już chyba wiedziałem, co się szykuje.
Choć pod maską, tak jak wspominałem, gościł najmocniejszy dostępny silnik, to nie oczekujcie od niego sportowych doznań. Do napędu służy dobrze znana jednostka 1.5 TSI o mocy 150 KM oraz maksymalnym momencie na poziomie 250 Nm. Moc przekazywana jest oczywiście na przednie koła przy pomocy 6-biegowej skrzyni manualnej. Co do skrzyni nie mam żadnych uwag, chociaż nie obraziłbym się za krótszy skok lewarka. Na papierze nie wygląda to źle – poniżej 8 sekund do setki i 215 km/h prędkości maksymalnej. Ibiza z tym silnikiem jest żwawa i dynamiczna, ale kompletnie nie daje frajdy z jazdy. Czegoś mi tu brakuje. Tym bardziej, że zawieszenie daje sobie świetnie radę. Jest sprężyste, sztywne, ale na dziurach nie dobija i da się tym jeździć na co dzień.
Wracając jeszcze do silnika – nie jest to z całą pewnością jednostka do szybkiej jazdy. Czuć, że nie lubi wkręcania na wysokie obroty, bo powyżej 5 tys. obr./min. samochód wyraźnie gorzej przyspiesza. Dużo lepiej spisuje się na niskich obrotach, przy spokojnej jeździe – ale po co komu wtedy najmocniejsza jednostka?
Wersja FR w standardzie ma przycisk do zmiany trybu jazdy – niestety nie wpływa on znacząco na układ kierowniczy, który jest precyzyjny, ale nie daje kompletnie żadnej informacji zwrotnej od kół.
Na pochwałę zasługuje za to spalanie Seata Ibiza FR. Testowana jednostka napędowa wyposażona jest w system odłączania 2 cylindrów, więc przy spokojnej jeździe da się osiągnąć bardzo dobre rezultaty. Średnia z całego testu to około 6 litrów. Składa się na to trasa szybkiego ruchu oraz jazda po mieście.
Seat Ibiza FR – oszczędności są wszędzie!
Na koniec kilka detali świadczących o oszczędnościach producenta. W testowym aucie mamy czujniki parkowania z przodu i z tyłu. Z przodu mamy cztery czujniki parkowania, a z tyłu? Trzy! Kolejna oszczędność widoczna jest w przypadku bezkluczykowego dostępu. Ibiza ma czworo drzwi, ale od auta w tej cenie nie oczekuję, że we wszystkich będą czujniki wyczuwające kluczyk. Mimo wszystko oczekiwałbym, że przednie drzwi (kierowcy i pasażera) będą w takie wyposażone. Okazuje się jednak, że samochód możemy otworzyć tylko przy pomocy drzwi kierowcy oraz bagażnika…
Zamieszanie z ekologią
Ceny Seata Ibizy zaczynają się od 58 500 zł. Wersja FR nie jest dużo droższa – cena zaczyna się od 65 300 zł. Niestety poprzez zamieszanie z nowymi normami spalin aktualnie silnik 1.5 TSI nie jest oferowany w Ibizie. Wiemy jednak, że wersja FR z silnikiem 1.5 TSI jeszcze niedawno kosztowała minimum 70 tys. zł., a za nasz testowy egzemplarz trzeba było zapłacić około 85 tys. zł.
Konkurencja w segmencie aut miejskich jest ogromna. Poszukajmy jednak samochodów o zbliżonej mocy. Najbliższym konkurentem testowanego Seata Ibiza FR jest Volkswagen Polo z tym samym silnikiem 1.5 TSI – wersja Highline ze skrzynią DSG to koszt minimum 86 490 zł. Ford Fiesta ST-Line 1.0 EcoBoost 140 KM to wydatek od 66 300 zł, a nieco słabsza Kia Rio GT-Line z silnikiem 1.0 T-GDI o mocy 120 KM kosztuje minimum 71 990 zł.
Seat Ibiza FR to bardzo przyjemny kompan do jazdy na co dzień – mało pali, świetnie wygląda i uprzyjemnia czas bogatym wyposażeniem. Nie oczekujcie jednak od niego sportowych doznań. Czy w takim razie potrzebne jest w tym aucie 150 KM? Według mnie nie. Słabsza, 115-konna jednostka w mieście sprawdzi się równie dobrze. Po sportowe emocje lepiej sięgnąć gdzieś indziej lub mieć nadzieję na powstanie Cupry Ibizy.