Seat Ibiza FL - nowe możliwości
Seat pragnie dołączyć do stawki maluchów przystrojonych w dodatki klasy premium. Spodziewajcie się ciekawszego wykończenia, zaawansowanego systemu multimedialnego, delikatnych zmian na zewnątrz, nowości pod maską i... No właśnie. Czego jeszcze? By to sprawdzić, udaliśmy się do Barcelony.
Wczesne donosy sugerowały, że nowa Ibiza przyjedzie do nas już w 2016 roku. Seat zweryfikował jednak swoje plany i nową generację miejskiego malucha pokaże dopiero w roku 2017, wcześniej pokazując nam pierwszego SUV-a. Facelifting Ibizy pozwala nam poniekąd zajrzeć w przyszłość marki.
Powierzchownie patrząc, zmieniło się niewiele. Producent utrzymuje, że aktualny dizajn Ibizy jest nadal na czasie i bardzo dobrze odbierany przez klientów. Lifting musi jednak w jakiś sposób zaakcentować krok naprzód, dlatego też odświeżenie wyglądu zewnętrznego zostało przeprowadzone, można powiedzieć, „dla formalności”. Nieco zmieniły się przednie lampy, do których dodano diody LED stanowiące światła do jazdy dziennej. Felgi 16- i 17-calowe to również nowość, a w katalogu pojawiły się dwa kolory - Moonstone Grey i Chilli Red.
Od teraz będziemy mogli jednak Ibizę spersonalizować. W ofercie znajdą się zestawy kolorów, które możemy zaaplikować do różnych elementów - otoczki kratownicy, lusterek i felg. Połączenia wyglądają naprawdę ciekawie. Przykładowo, felgi mogą mieć różowe akcenty, które możemy przeniemy właśnie na grill i lusterka. Inne to biały, szary, czerwony i niebieski. Dodatki, które cieszą oko.
Bądź na czasie
O ile wcześniej zarzucano Ibizie zbytnią surowość, tak teraz ma się to zmienić. Wszystko za sprawą odmiennego podejścia do tematu wnętrza. Nie wydaje się ono już takie puste, bowiem pojawiły się nowe, bardziej miękkie materiały. Plastiki są nadal twarde, ale wyglądają lepiej. W Seacie Ibiza możemy teraz spodziewać się skórzanego poszycia dźwigni hamulca ręcznego i zmiany biegów. Podobnie kierownicę możemy ozdobić perforowaną skórą, w dodatku dobierając przeszycia w kontrastowym kolorze. Za sprawą rozwiniętych możliwości personalizacji, kolor tych przeszyć powędruje i na fotele, ale nie ograniczajmy się tylko do tego - pojawiła się opcja doboru koloru obwódki nawiewów. Tego typu detale nie są może kluczowe dla klienta, ale z pewnością nadają prostej desce rozdzielczej nieco więcej uroku.
Najgłośniejszą zmianą w środku ma być jednak szeroko pojęta łączność z urządzeniami mobilnymi. Seat Full Link używa nie tylko MirrorLink do korzystania z funkcji systemu Android, ale też Apple CarPlay, by nie zapominać o użytkownikach iOS. Rozwiązanie jest o tyle ciekawe, że wybrane aplikacje przenosi na ekran zamontowany w konsoli środkowej. Jeśli korzystasz z iPhone’a, na ekranie ukażą się ikonki z ulubionymi aplikacjami. Seat pracuje nad wdrażaniem kolejnych, ale już na ten moment sięgniesz w ten sposób do telefonu, wiadomości, map czy Spotify. Z Androidem z kolei dostosujesz widżety. Na jednym ekranie możesz podglądać pogodę, notowania giełdy i tym podobne - i przestawiać je zupełnie jak na telefonie. Liczba aplikacji, które wyświetlimy w Ibizie została na szczęście ograniczona. Ponieważ dla producenta najważniejsze pozostaje bezpieczeństwo, nie skorzystamy z więcej niż… 35 aplikacji. I już pozostajesz skupiony na drodze.
Nie tylko kosmetyka
Choć przywykliśmy do tego, że facelifting oznacza delikatne zmiany w wyglądzie, tak czasem idzie nieco dalej. To też stało się i tutaj. Od nowa zestrojono sprężyny, amortyzatory i stabilizatory, co faktycznie wpłynęło na poprawę właściwości jezdnych. Jest lepiej, bardziej "sportowo". Będzie można zamówić również system Seat Drive Profile, który znamy choćby z Leona - i płynnie zmienić charakterystykę pracy amortyzatorów. Inżynierowie dobrali się też do elektrycznego wspomagania kierownicy. Zmiana profilu jazdy wpłynie na stopień wspomagania, które i tak dostosowuje się do prędkości.
Najwięcej uwagi poświęcono jednak nowym silnikom. Po faceliftingu do wyboru dostaniemy benzynowe jednostki wolnossące z trzema cylindrami o łącznej pojemności 1.0 i mocy 75 KM. Oczywiście nie mogło zabrkanąć wersji z turbo - 1.0 EcoTSI 95 KM i 1.0 EcoTSI 110 KM. Te jednostki charakteryzują się maksymalnym momentem obrotowym na poziomie, odpowiednio, 160 Nm i 200 Nm. W bazowej, wolnossącej odmianie, znajdziemy zmienne ustawienia wałka rozrządu oraz zintegrowany kolektor wydechowy, który ma zapewnić lepsze zarządzanie temperaturą i - a jakże - większą wydajność. W przypadku silników z turbosprężarką, kolektor dolotowy został połączony z intercoolerem, gdzie za chłodzenie odpowiadają trzy różne obwody. To z kolei ma obniżyć emisję spalania w fazie nagrzewania zimnego silnika. Czterocylindrowe 1.4 TSI ACT to silnik z aktywnym zarządzaniem cylindrami. Raczej spodziewalibyśmy się takich rozwiązań w silnikach o większych pojemnościach i liczbach cylindrów, ale udało się je zaimplementować i tutaj. Pod niskim obciążeniem odłączany zostaje jeden cylinder, dzięki czemu oszczędzamy paliwo. Moc wzrosła do 150 KM i moment do 250 Nm w maksimach wykresów. Wśród diesli znajdziemy specyficzny, trzycylindrowy diesel 1.4 TDI, który dostał teraz aluminiowy blok o obniżonej masie, moduł wyważania rozrządu, chłodzony wodą intercooler oraz system wtrysku osiągający ciśnienie maksymalne 2000 bar.
Udało nam się przejechać wersją 1.0 EcoTSI 110 KM i 1.4 TDI z trzema cylindrami. Najmocniejsza odmiana benzynowa żwawo przyspiesza, co całkiem nieźle współgra z nowo zestrojonym zawieszeniem. Na górskich trasach jeździło się całkiem fajnie, ale na następujących po sobie zakrętach brakowało stabilności. 1.4 TDI z kolei dość dobrze udawał silnik benzynowy. W związku z zamieszaniem przy wydawaniu samochodów, nie wiedzieliśmy do końca, którą wersję ostatecznie dostaniemy. Przez jakiś czas, nie przysłuchując się jakoś szczególnie gangowi silnika, byliśmy przekonani, że jedziemy modelem benzynowym - a tu niespodzianka! Kultura pracy jednostki jest niezła, ale nadal wyciszenie komory silnika stoi na poziomie niższym, niż izolacja kabiny od opływu powietrza - ten element wykonany został zaskakująco dobrze.
W kierunku nowego
Choć znaki na niebie i Ziemi każą nam patrzeć w stronę nadchodzących nowych modeli Seata, odświeżona Ibiza ma sprawić, że klienci jeszcze raz przypomną sobie o jednym z najtańszych modeli w ofercie. Poprawione zawieszenie, nowe, oszczędne silniki i wprowadzenie całkiem rozbudowanych możliwości personalizacji być może pozwoli zredefiniować podejście klientów do tego modelu. Jeśli więc szukałeś małego, miejskiego auta, które będzie krzyczeć twoim stylem - a Ibiza wydawała się zbyt surowa - już w te wakacje będziesz mógł dodać kolejną pozycję do rozważań.
Cennik „nowej” Ibizy jest już znany. Wersja bazowa, Entry w wersji SC i z silnikiem 1.0 MPI 75 KM, kosztuje 37 400 zł. Cena wzrasta jednak szybko. Ta sama wersja nadwoziowa i silnikowa z wyposażeniem Reference kosztuje już 47 000 zł, a w zestawieniu z silnikami Diesla 61 300 zł w wersji 1.4 TDI 75 KM i 63 400 zł w wersji 90 KM. Wyższa wersja Style zawiera się w przedziale cenowym 51 000 zł - 67 400 zł i zestawiona jest z silnikami 1.0 MPI, 1.2 TSI 90 KM i 1.4 TDI CR 90 KM. Dalej w hierarchii stoi oczywiście FR, z silnikami 1.2 TSI 90 KM i 110 KM, a także 1.4 EcoTSI Start/Stop 150 KM. Tutaj ceny zaczynają się przy 61 200 zł, a kończą na 72 300 zł za model z silnikiem wysokoprężnym. Szczyt hierarchii to oczywiście 192-konna Cupra, za którą trzeba zapłacić już 77 800 zł. Za drugą parę drzwi musimy dopłacić ok. 1 500 zł, z kolei nadwozie w wersji kombi pochłonie kolejne 3 000 zł. Z kompletem drzwi i minimum pakietem Style możemy już zamówić nowy silnik 1.0 EcoTSI 110 KM za 59 000 zł w wydaniu 5-drzwiowym i 61 600 zł w modelu ST. Do tych wersji zamówimy też 7-biegowy automat DSG za ok. 5 200 zł.
Redaktor